EPILOG
Rozdział jest dość specyficzny, ponieważ występuje w nim wiele "przeskowów w czasie" jeżeli mogę to tak określić. Aby móc zakończyć tą książkę właśnie w tej jednym rozdziale było to konieczne. Nie jestem z tego dumna z tego Epilogu, ale kontynuowanie na siłę również nie byłoby dobre.
___________________________________
Harry
- Harold! - budzę się słysząc donośny krzyk mamy dobiegający z dołu. Nawet na wyjeździe nie mogę się wyspać, to jest straszne.
Postanawiam jednak uciec od problemu i ukrywam się w pościeli jak dziecko licząc, że stałem się niewidzialny. Ku mojemu niezadowoleniu okazało się, że to były daremne starania.
- Wstawaj loczku. - rozkazuje moja rodzicielka zrywając ze mnie okrycie zapewniające mi ciepło. To jest okrutne.
- Jeszcze pięć minut mamo. - mówię zaspanym i lekko zachrypniętym głosem przytulając do siebie poduszkę, która niestety nie może się równać z ciepłym i wygodnym brzuchem mojej dziewczyny. O ile jeszcze mogę ją tak określać...
- Na wycieraczcę był list zaadresowany do Ciebie. - oznajmia, a ja zdziwiony unoszę się na łóżku, aby spojrzeć w jej kierunku i go odebrać. Jak to do cholerny możliwe skoro nie jestem tu nawet zameldowany?
- List? Dziwne. - mówię oglądając trzymaną w dłoniach kopertę. Jest biała, a w środku nie czuję nic prócz kartki papieru.
- Wychodzę do sklepu. Potrzebujesz czegoś? - pyta przez co odrywam na chwilę wzrok od otrzymanego przedmiotu.
- Nie dzięki. - mówię po chwili zastanowienia i podchodzę do niej żeby ją objąć. Cholernie chciałbym żeby Sky studiowała w Londynie wtedy mógłbym być blisko dwóch osób, które kocham najbardziej. To nie tak, że nie lubię Nowego Jorku. Jest w porządku, ale zdecydowanie wolę klimat deszczowej stolicy Anglii.
- W porządku. Będę za cztery godziny. - informuje mnie z rzadko u niej spotykanym szerokim uśmiechem.
- Przecież supermarket mamy obok. - mówię zgodnie z prawdą podziwiając jej uśmiech. Jest piękna kobietą i wspaniałą matką.
- Ale to nie w tym pracuje interesujący mnie ochroniarz. - wyznaje lekko speszona, a ja na te słowa zamykam ją znowu w swoich ramionach.
- Cieszę się twoim szczęściem. Wiem, że dawno Ci tego nie mówiłem, ale kocham Cię mamo.
- A ja ciebie synku. Do zobaczenia.
Kurewsko się cieszę, że kogoś ma. Ojciec nigdy nie był jej godzien, jej dobrego serca i uśmiechu. Ona zasługuje na kogoś wyjątkowego, kogoś kto doceni jakim skarbem jest ta kobieta. Ma wiele zalet między innymi to, że rodzi przystojne dzieci. Dobra przesadzam.
Jest też moją bohaterką, stawała zawsze w mojej obronie w kłótniach z ojcem, więc wiele jej zawdzięczam. Jestem z niej dumny, że jest tak dzielna mimo rozwodu. Streszczając, jest najlepsza i ją kocham. Ckliwie się zrobiło.
Gdy tylko zjadłem śniadanie usiadłem na sofie i wyjełem list z koperty. Gdy tylko zobaczyłem charakterystyczne pismo Scarlett miałem już z tyłu głowy złe przeczucie.
Harry,
Postanowiłam napisać ten list, ponieważ pisanie to chyba jedyna rzecz która mi w życiu wychodzi. Teraz zdałam sobie jednak sprawę, że poruszę temat tak trudny i emocjonalny, że będzie to zdecydowanie chaotyczne, ale nie potrafiłabym powiedzieć Ci tego w twarz. A gdybym spróbowała utopiłabym się w morzu łez zanim wydobyłabym z siebie jakikolwiek dźwięk.
Bez zbędnego pierdolenia przejdę do rzeczy.
Cholernie Cię kocham. To fakt. Mocno i całym swoim, czasem zimnym sercem i chcę żebyś o tym wiedział w momencie gdy będziesz podejmował decyzję. Jaką? Dowiesz się w dalszej części, bo jest to jednak dłuższa historia, którą postaram się skrócić w miarę możliwości.
Odrazu pragnę Cię też przeprosić za to jak okropną dziewczyną potrafiłabym być. Podziwiam Cię, że mimo tego jak nieznośna jestem to ty nie odeszłeś, nie zrezygnowałeś. Wiem, że ty też mnie kochasz. Wiem też, że na to nie zasługuje. Uczyniłeś mnie szczęśliwą i wiele nauczyłeś.
Złożyłam Ci kilka dni temu obietnicę. Jestem pewna, że czekasz na moją odpowiedź na nurtujące Cię pytania. Myślałeś, że mam problemy, coś mnie męczy i miałeś rację. Coś mnie męczy od bardzo dawna.
Obiecałam, że porozmawiamy przed powrotem do Nowego Jorku, ale nie zrobimy tego. W momencie gdy to czytasz ja już prawdopodobnie jestem na miejscu. Tak, jestem pieprzonym tchórzem.
Uciekam od problemu z pierdolonego strachu przed twoją reakcją, przed tym że mnie odrzucisz, znienawidzisz, przestaniesz kochać.
Obawiam się, że po przeczytaniu całości listu, tak właśnie się stanie.
Nigdy nie będę uważać, że byłam godna twojej miłości. Wiem jak wiele dla mnie poświęciłeś, jak bardzo zmieniłeś siebie i swoje życie, aby mnie uszczęśliwić i serdecznie Ci za to dziękuję. Starałeś się o mnie mimo tego jak okrutna dla Ciebie byłam i dotąd nie wiem co Cię oczarowało w mojej osobie.
Jesteś błyskotliwy, troskliwy, dowcipny, przystojny... mógłbyś mieć każdą, a wybrałeś mnie. Spędziłam z tobą najlepszy okres w swoim życiu, kilka niesamowitych miesięcy.
Nie miałam przed sobą sekretów oprócz jednego.
Dwa lata temu osiemnastoletnia dziewczyna, postanowiła założyć bloga na którym będzie szydzić z osób popularnych w jej szkole, a przede wszystkim niejakiego Harry'ego Styles'a. Nie sądziła, że jej niewinny pseudo pamiętniczek zamieni się w imperium, które będzie raniło innych, ale wtedy ona była dumna ze swojego internetowego królestwa.
Ta dziewczyna była głupia. Dalej taka jest.
To wszystko wymkneło się spod kontroli. Rebel powstała długo przed pomysłem na Kendall. Miał to być początkowo niewinny blog ośmieszający Ciebie i inne osoby z tzw. wyższych sfer. Miał być nadzieją dla osób tak przezroczystych jak ja, miał sprawiać, że osoby nie klasyfikowane w hierarchii na moment zapomną o podziałach i na ich twarzy pojawi się uśmiech, bo osoby popularne też nie są idealne.
"Niewinne" posty przerodziły się w coś większego. Zgubiłam się, oszalałam na punkcie dogryzienia Ci. Zniszczyłam twoją szatnie, przeszukiwałam twoje rzeczy, wszystko co mi powiedziałeś umieszczałam na blogu. Byłam odpowiedzialna za wiele złych rzeczy, które Cię spotkały. Najbardziej nie potrafię sobie wybaczyć tego, że porównywałam Cię do ojca. Nie przypominasz go na żadnej płaszczyźnie i bądź tego zawsze świadomy.
To wina mojej nienawiść do Ciebie, która była tak ogromna, że byłam zdolna do wszystkiego, pozbawiona skrupułów. Jednak, że po tym człowieku, po tym kim byłeś już nie ma śladu. Teraz jesteś wspaniałym człowiekiem. Zmieniłeś się bardzo pozytywnie.
Kolejna sprawa, a mianowicie Jessica. Tak, mówię o narzeczonej twojego ojca. Kłamałam w jej sprawie. Znałam ją bardzo dobrze, przyjaźniłyśmy się. Połączyła nas głupota, nienawiść do twojej osoby. Ona znała mój sekret i kilka miesięcy temu, gdy zabierałeś rzeczy z domu Ojca ona zaczęła swoją grę. Szantaż.
Zniszczyła twoją rodzinę między innymi przeze mnie.
Ja tego żałuję jak cholera. Byłam wtedy dzieckiem. Nie mam prawa prosić o wybaczenie, ponieważ to co robiłam było straszne. Do Ciebie należy decyzja. Wiesz gdzie mnie szukać.
Zawsze będę Cię kochać
TWOJA SKY
- Jak mogłaś... - szepnełem do siebie w momencie gdy po moim policzku spływała pojedyńcza łza.
Wyjełem następnie z kieszeni zapalniczekę i wspomnienie o niej puściłem z dymem.
~ Miesiąc później ~
Scarlett
- Ostatnie ukłucie i... gotowe. - oznajmia Amy i odrywa igłę od mojej skóry.
- Nareszcie. - mówię z ulgą, mimo że nie jest to mój pierwszy tatuaż. Ku mojemu zaskoczeniu udo okazało się dość bolesnym miejscem ze względu obecność blizny.
- I jak Ci się podoba? - pyta czarnowłosa tatuażyska, której ciało w dużej ilości pokryte jest tuszem.
- Jest fantastyczny. - mówię z uśmiechem obserwując w lustrze jej dzieło.
- Musisz być go pewna skoro wytatułowałaś sobie jego imię. - stwierdza dziewczyna sprzątając swoje stanowisko pracy w momencie gdy ja przed lustrem analizuje każdy ruch igły i powstały kształt. Jest to dokładnie to co chciałam.
- Prawdę mówiąc to zerwaliśmy.
- W takim razie jesteś szalona. - stwierdza wybuchając śmiechem i zabezpiecza mój tatuaż przezroczystą folią.
- Może. - mówię z uśmiechem ostatni raz patrząc na motyla na moim udzie, który jest wiernym odwzorowaniem tego, który znajduje się na klatce piersiowej bruneta. A żeby tego było mało, nad tym owadem jest jego imię. Zdecydowanie jestem szalona.
Wiele zmieniło się przez ostatni miesiąc. Zważając na to, że Harry nie odzywa się do mnie od miesiąca zakładam, że otrzymał list. Od niego nie dostałam żadnej odpowiedzi natomiast Luke nie przebierając w słowach osobiście przyjechał i przedstawił mi to jak okrutna jestem.
Lea poinformowała mnie, że Harry tuż po naszym rozstaniu, bo chyba mogę już tak to określić, zniknął. Z tego co wie blondynka wyjechał na jakieś odludzie, aby odpocząć i przede wszystkim zapomnieć.
Kilka godzin później byłam już w swoim akademickim pokoju, a tam reakcje na mój tatuaż już nie były takie pozytywne.
- Czemu to zrobiłaś? - spytała Makenzi siadając na moim łóżku. Nie miała już siły, aby na mnie wciąż wrzeszczeć. Nie miała też serca, aby to robić.
- Poprostu tego chciałam. - odpowiadam opierając się o ścianę i obserwuje w dalszym ciągu jego imię na swojej skórze. Teraz zawsze mi będzie mi towarzyszyło.
- Nie sądzisz, że to już czas zapomnieć?
Zapomnieć? Chciałam, ale za cholerę nie potrafię tego sobie nawet wyobrazić.
- Nie. - zaprzeczam odrazu. - On był i wciąż jest ważną częścią mojego życia i nie mogę tego wyprzeć.
- Sky błagam zrozum. On już nie wróci. Nie rób sobie nadziei, bo niedługo znowu skończysz na prochach. - pragnie przekonać mnie Mack, ale nie ma racji. Nie wierzę jej. Nie chcę jej wierzyć.
- On mnie kocha. Jestem tego pewna. - mówię walcząc z drżącym głosem, ale jak każdą walkę w życiu... przegrywam.
- Martwimy się o Ciebie. Może powinnaś powiedzieć rodzicom, że potrzebujesz pomocy, albo psycholog może by...
- Mack, przestań. Wszystko w porządku. - zapewniam ją próbując wysilić się na delikatny uśmiech i ją uspokoić.
- Nie wydaję mi się. - brunetka miała cholerną rację, ponieważ z dnia na dzień miałam wrażenie że powoli umieram, całkowicie tracąc kontrolę nad swoim życiem.
~ Miesiąc później ~
Wiosna. Czas odrodzenia, a że mną było coraz gorzej. Czułam się fatalnie zarówno psychicznie jak i fizycznie. Ze stażu zrezygnowałam odrazu po przyjeździe, więc moim obowiązkiem była jedynie nauka. Mimo to wciąż miałam problemy. Nie potrafiłam się skupić, nic nigdy nie udało mi się zaliczyć w pierwszym terminie.
Zastanawiałam się już nawet nad powrotem do domu, rokiem przerwy. Nie potrafię funkcjonować.
Kolejne dwie godziny przeglądałam notatki uświadamiając sobie, że nie mam pojęcia co właśnie czytam.
W tym momencie po raz pierwszy od bardzo dawna postanowiłam sięgnąć po swoje dawne przyjaciółki. Nie były to narkotyki, jednak że zażywane w takiej ilości w jakiej robiłam to dwa lata temu ogromnie zniszczyły mój organizm. Pomagały mi.
Powoli z niewielkiej buteleczki wydostawałam kolejne białe tabletki. Jedna? Za mało. Dwa? Wciąż. Po chwili wszystkie były już poza opakowaniem, ale ja wcale nie chciałam się zabić. Nie wiedziałam czego chcę.
- Cześć Sky. - odwracając się, widząc go i słysząc te słowa omal nie mdleje. Odrazu wstaje z miejsca i staje obok. Mam wrażenie, że jest wytworem mojej wyobraźni, że to sen. - Co u ciebie? - pyta, a ja patrzę w górę w jego zielone oczy. On jest prawdziwy.
On naprawdę wrócił. Mimo, że minęły tylko dwa miesiące miałam wrażenie, że nie widziałam go długie lata. Wyglądał dobrze jak zawsze, jednak że nie miał szerokiego uśmiechu na twarzy. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
- Wszystko super. - kłamię i natychmiast wybucham głębokim płaczem. Nie potrafię udawać. Nie mogę nawet złapać powierza, dławiąc się łzami. Natychmiast nie pytając o jego zgodę przytulam się do niego. - Tak bardzo Cię przepraszam Harry. - mówię szlochając w jego ramię
- Nie płacz. - prosi troskliwym głosem odwzajemniając uścisk. Czuję się w jego ramionach bezpiecznie, mam wrażenie, że tu żadne zło mnie nie dosięgnie.
- Czemu wróciłeś? - pytam uwalniając go z objęć i patrzę prosto w jego piękne, zielone oczy.
- Musiałem to przemyśleć i doszłem do wniosku, że życie bez ciebie jest znacznie gorsze niż życie z tobą. - było to delikatnie uszczypliwe, ale urocze. Nigdy nie byliśmy typową parą romantyków. Uczyliśmy się związku. - Kocham Cię Sky.
Stwierdza, a ja zaczynam wyć jeszcze bardziej.
- A ja kocham Ciebie Harry. Bardziej niż możesz sobie wyobrazić.
- Zero sekretów? - pyta unosząc brew i mały palec prawej ręki, abyśmy oficjalnie przyjeli ową zasadę. Nie mogę powstrzymać uśmiechu gdy widzę, że maluje się on też na jego twarzy.
- Zero sekretów.
______________________
Czemu takie zakończenie?
Matura już niedługo, a że chcę ten egzamin nie tylko zdać, a uzyskać bardzo dobry wynik to wymaga ogromu pracy i czasu. Straszne jest to, że mając średnią 5.0 moja wiedza z każdego przedmiotu jest niemalże zerowa, ponieważ uczę się metodą 3Z - zakuć, zdać, zapomnieć.
Postanowiłam zostawić sobie furtkę do ewentualnej kontynuacji, która mogłaby nastąpić po zakończeniu egzaminów maturalnych, a czykolwiek nie jest to pewne.
Jeżeli chcecie mogę zrobić dodatek czyli sytuacja kilka lat później.
Myślę też o nowym ff o tematyce typowo szkolnej, ale co z tego wyjdzie jeszcze nie wiem.
Zaszczytem dla mnie było pisanie dla wattpad'owej społeczności.
Chciałabym powiedzieć jeszcze jedno... DZIĘKUJĘ.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro