Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

69.

Jeżeli będzie duża aktywność pod tym rozdziałem, następny będzie zdecydowanie wcześniej.

***

- Mam nadzieję, że Sky nie jest na tyle cnotliwa, że zażąda oddzielne łóżko. - żartuje ze mnie blondyn, w momencie gdy pokazuje Harry'emu pokój w którym spędzimy najbliższe kilka dni. Ja oczywiście wtedy jestem jeszcze za drzwiami, ale słyszę każde słowo tego idioty.

- Uwierz mi. Nie jest, aż tak źle. - odpowiada mu rozbawiony brunet na co wywracam oczami. Nie rozumiem czemu fakt, iż jestem jeszcze dziewicą jest dla innych taki zabawny. Wydaję mi się, że należy szanować siebie i swoje ciało, a nie brać udział w wyścigu o wdzięcznym tytule" Kto pierwszy zarucha".

- Przestańcie. - mówię z zażenowaniem wchodząc do środka. Nie wstydzę się faktu, że pierwszy raz mam jeszcze przed sobą, ale nie jest to dość komfortowe gdy ktoś ciągle o tym mówi.

- Po prostu mówię, że macie być grzeczni, bo te łóżko strasznie skrzypi.

- Postaramy się. Dzięki. - zapewnia go szybko zielonooki, a gdy Hemmings wychodzi zbliża się do mnie.

- Postaramy się? - pytam z zaciekawieniem unosząc brew i zaplatając dłonie na jego szyji.

- Jeżeli chcesz to możemy nie dać im spać tej nocy. - proponuje chłopak, a jego dłonie z moich bioder przemieszczają się na pośladki.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - mówię z szerokim uśmiechem mimo, że pragnę go niewyobrażalnie mocno. Przypuszczam, że prawdopodobnie zbliżyłabym się z Harry'm już dawno, bo naprawdę mi na nim zależy, a moje libido szaleje.

Przeszkodą jest moja głupia tajemnica z liceum. W najgorszym razie nie chcę stracić i dziewictwa, i Styles'a. Chcę aby nasz pierwszy raz nastąpił, gdy będziemy ze sobą w pełni szczerzy.

- Za późno. - stwierdza Styles i wpija się w moje usta, a następnie oboje trochę polecieliśmy, bo łóżko na którym się znaleźliśmy skrzypiało w najlepsze przy najmniejszym ruchu. Nie przejmowaliśmy się tym faktem, ponieważ byliśmy zajęci sobą i było naprawdę fajnie do momentu, gdy nie zadzwonił telefon.

- Kurwa. Kto to? - wyjęczał zasmucony Harry, ponieważ dźwięk dzwonka przerwał nasze zbliżenie. Nawet i mi zrobiło się przykro.

- To Shawn. - odpowiadam zauważając imię swojego współpracownika na ekranie telefonu.

- Nie odbieraj. - prosi chłopak chwytając moją dłoń kiedy sięgam po telefon.

- Pewnie chodzi o pracę. Muszę. - stwierdzam chcą wydostać się z jego uścisku.

- Nie odbieraj. - ponawia proźbę nieco ostrzejszym tonem, ale ja jednak postanawiam odebrać na co ten otwiera lekko usta i wywraca oczami.

Rozumiem go, to był nasz moment, a ja rujnuję to przez telefon z pracy, którą mam tylko dzięki jego znajomościom. Brawo Sky, tytuł dziewczyny roku wędruje właśnie do Ciebie.

- Tak?

- Cześć jesteś sama? - pyta dziwnie ściszonym głosem Shawn przez co zaczynam się niepokoić. Czyżbym była już zwolniona?

- Hej, w tym momencie to nie. - mówię patrząc na bruneta, który czeka aż skończę rozmowę i wrócę do niego.

- Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - pyta przez co mam coraz większe obawy.

- W porządku. - zgadzam się wstając z łóżka. - Zaraz wracam. - mówię przepraszająco zerkając na chłopaka.

- No chyba żartujesz... - wyjękuje Styles nie chcąc, abym go teraz opuściła. Ja natomiast cicho go przepraszam i wychodząc oznajmiając, że za moment będę.

- Przepraszam. Nie powinienem był tego robić, ale wchodząc na twoją pocztę zauważyłem wiadomość jakiejś Jessica'i. - oznajmia chłopak kiedy jestem na korytarzu przez co zamieram na conajmniej minutę. - Przeczytałem to. - dodaje przez co układam dłoń na czole i wzdycham z bezradności, bo obawiam się, że to wszystko idzie w złym kierunku. Kompletnie zapomniałam, że ta zdzira wysyła mi mail'e.

- Shawn wybacz, ale to nie twoja sprawa. - oznajmiam mu widząc, że mam rację i nie ma on prawa się w to angażować.

- Skarlett. Nie znam całej historii, ale widzę, że ona Cię szantażuje.

- Nie powinneś się tym przejmować. - stwierdzam zaciskając delikatnie zęby i wchodzę na pocztę, gdzie ta kurwa rząda kolejnego spotkania.

- Powinnaś powiedzieć o wszystkim Harry'emu. - poleca mi chłopak przez co moje serce zaczyna bić dwa razy szybciej.

- Wykluczone. - odpowiadam odrazu gdy w mojej głowie rodzi obraz dość pesymistycznej reakcji Harry'ego na moją prawdę. 

- Wybacz Sky, ale jeżeli tego nie zrobisz to ja mu o wszystkim powiem. - oznajmia brunet przez mam ochotę rzucić się na niego z pięściami. Problem w tym, że dzielą nas setki kilometrów.

- Co?! Nie możesz! Nie mieszaj się w to. - wykrzykuję półgłosem, aby Harry nie usłyszał, ani słowa.

- Inaczej ona nigdy nie da Ci spokoju. - tłumaczy Shawn jakby był jakimś wybitnym psychologiem. Problem w tym, że on nawet nie wie o co jest powodem całego zamieszania.

- Pozwól mi samej rozwiązywać swoje problemy. - proszę go błagalnym głosem, aby nie robił nic głupiego.

- Tylko prawda Cię wyzwoli.

Pierdolenie.

***

Kiedy wróciłam do naszej obecnej sypialni Harry spał jak suseł. Nie dziwię mu się, ponieważ lot był naprawdę długi i wyczerpujący. Usiadłam obok niego i zabierając mu kosmyki włosów z czoła delikatnie musnełam jego usta swoimi.

Nie wierzę jak mogłam tak bardzo zakochać się w chłopaku, którego tak szczerze nienawidziłam. Życie jest przewrotne jak dziesięcio miesięczny bachor który stawia pierwsze kroki.

Kiedy już miałam w planach pójść w ślady bruneta i zanurzyć się we śnie dostałam sms.

Nie wiem jakim cudem, ale ta zdzira wiedziała, że byłam w Londynie. Chciała spotkania, tej nocy. Byłam bezradna, więc nie pozostało mi nic innego niż ciche wyjście z pokoju i opuszczenie domu.

***

Po 20 minutach byłam w miejscu gdzie miałyśmy się spotkać. Był to park tuż obok rodzinnego domu Styles'a. Ja musiałam zapieprzać dość spory kawał drogi, ponieważ Jess uznała, że w jej błogosławionym stanie takie wędrówki to zły pomysł.

- Witaj kochana. Miło Cię znowu widzieć. - powiedziała z tym swoim szerokim i szyderczym uśmiechem gdy tylko zobaczyła, że zbliżam się w jej kierunku.

- Mi nie jest zbyt miło z tego powodu. Czego chcesz? - pytam odrazu nie chcąc tracić czasu na jej złośliwe docinki.

- Myślałam, że najpier pogadamy, jakieś ploteczki, powiesz co u Harry'ego...

- Czego chcesz Jessica? - przerywam jej ostro przez co wywraca oczami w oburzeniu.

- Dwadzieścia tysięcy dolarów.

- Słucham? - pytam będąc wręcz pewną, że źle zrozumiałam jej słowa.

- Dobrze słyszałaś złotko.

- Z tego co wiem ojciec Harry'ego jest obrzydliwie bogaty i niczego nie powinno Ci brakować. - stwierdzam będąc przekonaną, że rozwód nie pozbawił tego mężczyzny całego majątku. W dalszym ciągu jest on naprawdę bogaty.

- Ubezpieczam się. - oznajmia dziewczyna, a ja wyczuwam, że coś jest nie tak.

- To nie jego dziecko? - pytam myśląc, iż Jessica nosi pod piersią dziecko zupełnie innego człowieka niż twierdzi.

- Nie zadawaj zbędnych pytań. - syczy wściekła w moją stronę czym jeszcze bardziej mnie w tym utwierdza.

- Wstydzisz się, że się puściłaś? - pytam chcąc ją lekko sprowokować. - Powiedz jak jest.

- Nie chcesz znać prawdy złotko. Twoje serduszko rozpadło by się na milion kawałków. - oznajmia grając sztucznie życzliwą, a moje ciało momentalnie sztywnieje. - Co? Wystraszyłaś się?

- Łżesz. Znam Harry'ego. - odpowiadam szybko pozbywając się tej okropne wizji. Harry taki nie jest. Bynajmniej teraz. - Poza tym, nie mam tylu pieniędzy.

- Ale twoi rodzice jak najbardziej.

- Nie Jessica. Nie dam Ci tych pieniędzy. To wszystko zaszło za daleko. - stwierdzam zgodnie z prawdą widząc, iż pieniądze wcale nie załatwią sprawy.

- Więc wiesz co to znaczy?

- Śmiało. Powiedz mu. Nie zależy mi. - mówię grając obojętność żeby nie zdawała sobie sprawy jak okropnie się tego boję.

- Oh Sky... - wzdycha irytująco brunetka

- Odpuść Jess. Nie będę z tobą walczyć. To koniec. - poddaję się będąc gotową na najgorsze. Nie ma co tego odkładać. To i tak by się wkońcu wydało. Przynajmniej stracę ciężar tajemnicy, którą dźwigam.

- Jesteś pewna? - pyta w momencie kiedy znaczynam odchodzić. Na jej pytanie zatrzymuję się na moment, aby wszystko ułożyć sobie w głowie i podjąć dobrą decyzję.

-... Tak. - odpowiadam po chwili rzucając jej ostatnie, obojętne spojrzenie po czym znikam w cieniu drzew.

***

Gdy wracam do mieszkania rodzeństwa zachowuję się niezwykle cicho, aby nikogo nie zbudzić.

- Gdzie byłaś? - pyta nagle przez co wręcz podskakuję ze strachu, ponieważ w momencie gdy już chciałam udać się do sypialni to w salonie nastała jasność. Momentalnie się odwróciłam, aby za sobą zauważyć Styles'a i odetchnąć z ulgą, że to nie żadni włamywacze.

- Nie strasz mnie tak. Myślałam, że już śpisz. - mówię i przy tym układam jedną rękę na sercu, dając mu do zrozumienia, że o mało nie przyprawił mnie o zawał, a drugą na jego ramieniu, aby przestał zadawać pytania na które nie mogę mu opowiedzieć.

- Gdzie byłaś? - ponawia pytanie, tym razem tonem surowym i niezbyt przyjaznym. Poza tym, odpycha moją rękę przez co wywracam oczami. Czyżby kolejne przesłuchanie dociekliwego detektywa Harry'ego Styles'a? Obawiam się, że tak.

- Paliłam na tarasie. - odpowiadam starając się być przekonującą i myślę, że nieźle mi to wyszło. Na moją korzyść działał fakt, że wracając ze spotkania z tą zdzirą Jess paliłam, więc zdecydowanie czuć ode mnie tytoń.

- Tak? Dziwne, bo przez dwie ostatnie godziny tam byłem i jakoś Cię nie zauważyłem. - oznajmia z nutką jadu i ironi przez co wiem, że mam już przejebane. Nie mam żadnego koła ratunkowego.

- Rzeczywiście dziwne. - odpowiadam chcąc go poprostu zbyć i iść spać, aby chodź na chwilę zapomnieć o tym, że wszystko w moim życiu stopniowo się jebie.

- A więc powiesz mi gdzie do kurwy byłaś?

- Byłam na spacerze. - mówię z szerokim uśmiechem przepełnionym szyderczością, ponieważ nie znoszę gdy ktoś zmusza mnie do rozmowy. To, że jesteśmy parą nie zobowiązuje Harry'ego do śledzenia każdego mojego kroku.

- Przecież wiem, że kłamiesz. - odpowiada jakby to było oczywiste rujnując tym samym moje przekonanie, że jestem dobrą aktorką.

- Naprawdę byłam się tylko przejść. Nie muszę Ci się z tego tłumaczyć. - syczę, gdyż niekontrolowanie zacisnełam zęby ze zdenerwowania. Jessica podniosła mi ciśnienie, a on to podsyca.

- Do cholery chyba mam prawo wiedzieć gdzie wychodzisz w nocy!? - krzyczy oburzony, a moje serce zaczyna bić z taką prędkością, że zaczynam mieć wrażenie, że zaraz zemdleję.

- Jestem zmęczona! Idę spać! - wykrzykuję i zamierzając zakończyć ten teatrzyk udaję się w stronę schodów.

- Nie ma kurwa mowy! - wywarkuje wręcz brunet i gdy już niemalże znikam z jego pola zasięgu chwyta mnie mocno za przedramię.

- Puść mnie Harry. - rozkazuję próbując wyszarpać się z jego uścisku, ale nie sądzę, że jest to wykonalne.

- Z kim byłaś? - pyta starając się utrzymać nerwy na wodzy i uspokoić oddech i puls.

- Sama!

- Przestań do cholery pierdolić! Widzę, że coś przede mną ukrywasz! Nie jestem głupi!

- Co się tu dzieję? Wszystko okej? - pyta schodzący ze schodów Luke, który jest wyraźnie zaspany i zdecydowanie nie wie co się właśnie odpierdala w jego salonie. Jeden pieprzony cyrk.

- Zapytaj Skarlett. Choć pewnie Ciebie też okłamie. - poleca mu brunet, w momencie kiedy chłopak próbuje ogarnąć całą sytuację.

- Harry... - wyjękuje w zażenowaniu, ponieważ nie dość, że jesteśmy gośćmi pary blondynów to jeszcze robimy im sceny na środku salonu.

- Mam dość tego, że mimo naszego uczucia ty nie jesteś ze mną szczera. Chyba, że powinnem powiedzieć mojego...

- To jest bardziej skomplikowane niż myślisz. - mówię chwytając jego dłoń i patrząc w jego oczy ze smutkiem, ponieważ zabolał mnie fakt, iż ma wątpliwości co do mojej miłości. Może rzadko to mówię, ale kocham Styles'a, mimo wszystko.

- Chuj mnie to obchodzi Skarlett. Wychodzę. - odpowiada przybierając kamienny wyraz twarz.

- Gdzie ty idziesz? - pyta blondyn idąc za chłopakiem.

- Jak najdalej od tej oszustki. - rzuca zanim znika za drewnianą powłoką frontowych drzwi. Oczywiście trzaska drzwiami tak głośno, że mimowolnie podskakuję.

- Nie pójdziesz za nim? - pyta blondyn, a ja zza okna obserwuję jak brunet nerwowo udaje się w nieznanym kierunku.

- Daj mu ochłonąć. Przejdzie mu. - stwierdzam chcąc zachować na twarzy maskę obojętności.

- Ochłonąć? - pyta chłopak,  wyśmiewając przy tym moje słowa. -A co jak się schleje albo coś weźmie?

- Harry nie jest dzieckiem i wie co robi. - mówię mając szczerą nadzieję, że tak właśnie jest.

____________________________

Witajcie!

Rozdział powstawał w ogromnych mękach - tak bardzo nie mam weny.

To była chyba moja najdłuższa przerwa w pisaniu odkąd pamiętam, ale miała ona powody. Tak jak każdy z was mam swoje problemy, te poważniejsze i te drobne .

Z uwagi na to, że jestem w klasie maturalnej rozdziały będą dość rzadko, ponieważ gdy tylko przychodzę że szkoły zjem i odpocznę uczę się do północy z przerwami na kilka minut i tak jest codziennie.

Jeżeli macie jakieś pytania to możecie śmiało pytać.

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro