69.
Jeżeli będzie duża aktywność pod tym rozdziałem, następny będzie zdecydowanie wcześniej.
***
- Mam nadzieję, że Sky nie jest na tyle cnotliwa, że zażąda oddzielne łóżko. - żartuje ze mnie blondyn, w momencie gdy pokazuje Harry'emu pokój w którym spędzimy najbliższe kilka dni. Ja oczywiście wtedy jestem jeszcze za drzwiami, ale słyszę każde słowo tego idioty.
- Uwierz mi. Nie jest, aż tak źle. - odpowiada mu rozbawiony brunet na co wywracam oczami. Nie rozumiem czemu fakt, iż jestem jeszcze dziewicą jest dla innych taki zabawny. Wydaję mi się, że należy szanować siebie i swoje ciało, a nie brać udział w wyścigu o wdzięcznym tytule" Kto pierwszy zarucha".
- Przestańcie. - mówię z zażenowaniem wchodząc do środka. Nie wstydzę się faktu, że pierwszy raz mam jeszcze przed sobą, ale nie jest to dość komfortowe gdy ktoś ciągle o tym mówi.
- Po prostu mówię, że macie być grzeczni, bo te łóżko strasznie skrzypi.
- Postaramy się. Dzięki. - zapewnia go szybko zielonooki, a gdy Hemmings wychodzi zbliża się do mnie.
- Postaramy się? - pytam z zaciekawieniem unosząc brew i zaplatając dłonie na jego szyji.
- Jeżeli chcesz to możemy nie dać im spać tej nocy. - proponuje chłopak, a jego dłonie z moich bioder przemieszczają się na pośladki.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - mówię z szerokim uśmiechem mimo, że pragnę go niewyobrażalnie mocno. Przypuszczam, że prawdopodobnie zbliżyłabym się z Harry'm już dawno, bo naprawdę mi na nim zależy, a moje libido szaleje.
Przeszkodą jest moja głupia tajemnica z liceum. W najgorszym razie nie chcę stracić i dziewictwa, i Styles'a. Chcę aby nasz pierwszy raz nastąpił, gdy będziemy ze sobą w pełni szczerzy.
- Za późno. - stwierdza Styles i wpija się w moje usta, a następnie oboje trochę polecieliśmy, bo łóżko na którym się znaleźliśmy skrzypiało w najlepsze przy najmniejszym ruchu. Nie przejmowaliśmy się tym faktem, ponieważ byliśmy zajęci sobą i było naprawdę fajnie do momentu, gdy nie zadzwonił telefon.
- Kurwa. Kto to? - wyjęczał zasmucony Harry, ponieważ dźwięk dzwonka przerwał nasze zbliżenie. Nawet i mi zrobiło się przykro.
- To Shawn. - odpowiadam zauważając imię swojego współpracownika na ekranie telefonu.
- Nie odbieraj. - prosi chłopak chwytając moją dłoń kiedy sięgam po telefon.
- Pewnie chodzi o pracę. Muszę. - stwierdzam chcą wydostać się z jego uścisku.
- Nie odbieraj. - ponawia proźbę nieco ostrzejszym tonem, ale ja jednak postanawiam odebrać na co ten otwiera lekko usta i wywraca oczami.
Rozumiem go, to był nasz moment, a ja rujnuję to przez telefon z pracy, którą mam tylko dzięki jego znajomościom. Brawo Sky, tytuł dziewczyny roku wędruje właśnie do Ciebie.
- Tak?
- Cześć jesteś sama? - pyta dziwnie ściszonym głosem Shawn przez co zaczynam się niepokoić. Czyżbym była już zwolniona?
- Hej, w tym momencie to nie. - mówię patrząc na bruneta, który czeka aż skończę rozmowę i wrócę do niego.
- Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - pyta przez co mam coraz większe obawy.
- W porządku. - zgadzam się wstając z łóżka. - Zaraz wracam. - mówię przepraszająco zerkając na chłopaka.
- No chyba żartujesz... - wyjękuje Styles nie chcąc, abym go teraz opuściła. Ja natomiast cicho go przepraszam i wychodząc oznajmiając, że za moment będę.
- Przepraszam. Nie powinienem był tego robić, ale wchodząc na twoją pocztę zauważyłem wiadomość jakiejś Jessica'i. - oznajmia chłopak kiedy jestem na korytarzu przez co zamieram na conajmniej minutę. - Przeczytałem to. - dodaje przez co układam dłoń na czole i wzdycham z bezradności, bo obawiam się, że to wszystko idzie w złym kierunku. Kompletnie zapomniałam, że ta zdzira wysyła mi mail'e.
- Shawn wybacz, ale to nie twoja sprawa. - oznajmiam mu widząc, że mam rację i nie ma on prawa się w to angażować.
- Skarlett. Nie znam całej historii, ale widzę, że ona Cię szantażuje.
- Nie powinneś się tym przejmować. - stwierdzam zaciskając delikatnie zęby i wchodzę na pocztę, gdzie ta kurwa rząda kolejnego spotkania.
- Powinnaś powiedzieć o wszystkim Harry'emu. - poleca mi chłopak przez co moje serce zaczyna bić dwa razy szybciej.
- Wykluczone. - odpowiadam odrazu gdy w mojej głowie rodzi obraz dość pesymistycznej reakcji Harry'ego na moją prawdę.
- Wybacz Sky, ale jeżeli tego nie zrobisz to ja mu o wszystkim powiem. - oznajmia brunet przez mam ochotę rzucić się na niego z pięściami. Problem w tym, że dzielą nas setki kilometrów.
- Co?! Nie możesz! Nie mieszaj się w to. - wykrzykuję półgłosem, aby Harry nie usłyszał, ani słowa.
- Inaczej ona nigdy nie da Ci spokoju. - tłumaczy Shawn jakby był jakimś wybitnym psychologiem. Problem w tym, że on nawet nie wie o co jest powodem całego zamieszania.
- Pozwól mi samej rozwiązywać swoje problemy. - proszę go błagalnym głosem, aby nie robił nic głupiego.
- Tylko prawda Cię wyzwoli.
Pierdolenie.
***
Kiedy wróciłam do naszej obecnej sypialni Harry spał jak suseł. Nie dziwię mu się, ponieważ lot był naprawdę długi i wyczerpujący. Usiadłam obok niego i zabierając mu kosmyki włosów z czoła delikatnie musnełam jego usta swoimi.
Nie wierzę jak mogłam tak bardzo zakochać się w chłopaku, którego tak szczerze nienawidziłam. Życie jest przewrotne jak dziesięcio miesięczny bachor który stawia pierwsze kroki.
Kiedy już miałam w planach pójść w ślady bruneta i zanurzyć się we śnie dostałam sms.
Nie wiem jakim cudem, ale ta zdzira wiedziała, że byłam w Londynie. Chciała spotkania, tej nocy. Byłam bezradna, więc nie pozostało mi nic innego niż ciche wyjście z pokoju i opuszczenie domu.
***
Po 20 minutach byłam w miejscu gdzie miałyśmy się spotkać. Był to park tuż obok rodzinnego domu Styles'a. Ja musiałam zapieprzać dość spory kawał drogi, ponieważ Jess uznała, że w jej błogosławionym stanie takie wędrówki to zły pomysł.
- Witaj kochana. Miło Cię znowu widzieć. - powiedziała z tym swoim szerokim i szyderczym uśmiechem gdy tylko zobaczyła, że zbliżam się w jej kierunku.
- Mi nie jest zbyt miło z tego powodu. Czego chcesz? - pytam odrazu nie chcąc tracić czasu na jej złośliwe docinki.
- Myślałam, że najpier pogadamy, jakieś ploteczki, powiesz co u Harry'ego...
- Czego chcesz Jessica? - przerywam jej ostro przez co wywraca oczami w oburzeniu.
- Dwadzieścia tysięcy dolarów.
- Słucham? - pytam będąc wręcz pewną, że źle zrozumiałam jej słowa.
- Dobrze słyszałaś złotko.
- Z tego co wiem ojciec Harry'ego jest obrzydliwie bogaty i niczego nie powinno Ci brakować. - stwierdzam będąc przekonaną, że rozwód nie pozbawił tego mężczyzny całego majątku. W dalszym ciągu jest on naprawdę bogaty.
- Ubezpieczam się. - oznajmia dziewczyna, a ja wyczuwam, że coś jest nie tak.
- To nie jego dziecko? - pytam myśląc, iż Jessica nosi pod piersią dziecko zupełnie innego człowieka niż twierdzi.
- Nie zadawaj zbędnych pytań. - syczy wściekła w moją stronę czym jeszcze bardziej mnie w tym utwierdza.
- Wstydzisz się, że się puściłaś? - pytam chcąc ją lekko sprowokować. - Powiedz jak jest.
- Nie chcesz znać prawdy złotko. Twoje serduszko rozpadło by się na milion kawałków. - oznajmia grając sztucznie życzliwą, a moje ciało momentalnie sztywnieje. - Co? Wystraszyłaś się?
- Łżesz. Znam Harry'ego. - odpowiadam szybko pozbywając się tej okropne wizji. Harry taki nie jest. Bynajmniej teraz. - Poza tym, nie mam tylu pieniędzy.
- Ale twoi rodzice jak najbardziej.
- Nie Jessica. Nie dam Ci tych pieniędzy. To wszystko zaszło za daleko. - stwierdzam zgodnie z prawdą widząc, iż pieniądze wcale nie załatwią sprawy.
- Więc wiesz co to znaczy?
- Śmiało. Powiedz mu. Nie zależy mi. - mówię grając obojętność żeby nie zdawała sobie sprawy jak okropnie się tego boję.
- Oh Sky... - wzdycha irytująco brunetka
- Odpuść Jess. Nie będę z tobą walczyć. To koniec. - poddaję się będąc gotową na najgorsze. Nie ma co tego odkładać. To i tak by się wkońcu wydało. Przynajmniej stracę ciężar tajemnicy, którą dźwigam.
- Jesteś pewna? - pyta w momencie kiedy znaczynam odchodzić. Na jej pytanie zatrzymuję się na moment, aby wszystko ułożyć sobie w głowie i podjąć dobrą decyzję.
-... Tak. - odpowiadam po chwili rzucając jej ostatnie, obojętne spojrzenie po czym znikam w cieniu drzew.
***
Gdy wracam do mieszkania rodzeństwa zachowuję się niezwykle cicho, aby nikogo nie zbudzić.
- Gdzie byłaś? - pyta nagle przez co wręcz podskakuję ze strachu, ponieważ w momencie gdy już chciałam udać się do sypialni to w salonie nastała jasność. Momentalnie się odwróciłam, aby za sobą zauważyć Styles'a i odetchnąć z ulgą, że to nie żadni włamywacze.
- Nie strasz mnie tak. Myślałam, że już śpisz. - mówię i przy tym układam jedną rękę na sercu, dając mu do zrozumienia, że o mało nie przyprawił mnie o zawał, a drugą na jego ramieniu, aby przestał zadawać pytania na które nie mogę mu opowiedzieć.
- Gdzie byłaś? - ponawia pytanie, tym razem tonem surowym i niezbyt przyjaznym. Poza tym, odpycha moją rękę przez co wywracam oczami. Czyżby kolejne przesłuchanie dociekliwego detektywa Harry'ego Styles'a? Obawiam się, że tak.
- Paliłam na tarasie. - odpowiadam starając się być przekonującą i myślę, że nieźle mi to wyszło. Na moją korzyść działał fakt, że wracając ze spotkania z tą zdzirą Jess paliłam, więc zdecydowanie czuć ode mnie tytoń.
- Tak? Dziwne, bo przez dwie ostatnie godziny tam byłem i jakoś Cię nie zauważyłem. - oznajmia z nutką jadu i ironi przez co wiem, że mam już przejebane. Nie mam żadnego koła ratunkowego.
- Rzeczywiście dziwne. - odpowiadam chcąc go poprostu zbyć i iść spać, aby chodź na chwilę zapomnieć o tym, że wszystko w moim życiu stopniowo się jebie.
- A więc powiesz mi gdzie do kurwy byłaś?
- Byłam na spacerze. - mówię z szerokim uśmiechem przepełnionym szyderczością, ponieważ nie znoszę gdy ktoś zmusza mnie do rozmowy. To, że jesteśmy parą nie zobowiązuje Harry'ego do śledzenia każdego mojego kroku.
- Przecież wiem, że kłamiesz. - odpowiada jakby to było oczywiste rujnując tym samym moje przekonanie, że jestem dobrą aktorką.
- Naprawdę byłam się tylko przejść. Nie muszę Ci się z tego tłumaczyć. - syczę, gdyż niekontrolowanie zacisnełam zęby ze zdenerwowania. Jessica podniosła mi ciśnienie, a on to podsyca.
- Do cholery chyba mam prawo wiedzieć gdzie wychodzisz w nocy!? - krzyczy oburzony, a moje serce zaczyna bić z taką prędkością, że zaczynam mieć wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Jestem zmęczona! Idę spać! - wykrzykuję i zamierzając zakończyć ten teatrzyk udaję się w stronę schodów.
- Nie ma kurwa mowy! - wywarkuje wręcz brunet i gdy już niemalże znikam z jego pola zasięgu chwyta mnie mocno za przedramię.
- Puść mnie Harry. - rozkazuję próbując wyszarpać się z jego uścisku, ale nie sądzę, że jest to wykonalne.
- Z kim byłaś? - pyta starając się utrzymać nerwy na wodzy i uspokoić oddech i puls.
- Sama!
- Przestań do cholery pierdolić! Widzę, że coś przede mną ukrywasz! Nie jestem głupi!
- Co się tu dzieję? Wszystko okej? - pyta schodzący ze schodów Luke, który jest wyraźnie zaspany i zdecydowanie nie wie co się właśnie odpierdala w jego salonie. Jeden pieprzony cyrk.
- Zapytaj Skarlett. Choć pewnie Ciebie też okłamie. - poleca mu brunet, w momencie kiedy chłopak próbuje ogarnąć całą sytuację.
- Harry... - wyjękuje w zażenowaniu, ponieważ nie dość, że jesteśmy gośćmi pary blondynów to jeszcze robimy im sceny na środku salonu.
- Mam dość tego, że mimo naszego uczucia ty nie jesteś ze mną szczera. Chyba, że powinnem powiedzieć mojego...
- To jest bardziej skomplikowane niż myślisz. - mówię chwytając jego dłoń i patrząc w jego oczy ze smutkiem, ponieważ zabolał mnie fakt, iż ma wątpliwości co do mojej miłości. Może rzadko to mówię, ale kocham Styles'a, mimo wszystko.
- Chuj mnie to obchodzi Skarlett. Wychodzę. - odpowiada przybierając kamienny wyraz twarz.
- Gdzie ty idziesz? - pyta blondyn idąc za chłopakiem.
- Jak najdalej od tej oszustki. - rzuca zanim znika za drewnianą powłoką frontowych drzwi. Oczywiście trzaska drzwiami tak głośno, że mimowolnie podskakuję.
- Nie pójdziesz za nim? - pyta blondyn, a ja zza okna obserwuję jak brunet nerwowo udaje się w nieznanym kierunku.
- Daj mu ochłonąć. Przejdzie mu. - stwierdzam chcąc zachować na twarzy maskę obojętności.
- Ochłonąć? - pyta chłopak, wyśmiewając przy tym moje słowa. -A co jak się schleje albo coś weźmie?
- Harry nie jest dzieckiem i wie co robi. - mówię mając szczerą nadzieję, że tak właśnie jest.
____________________________
Witajcie!
Rozdział powstawał w ogromnych mękach - tak bardzo nie mam weny.
To była chyba moja najdłuższa przerwa w pisaniu odkąd pamiętam, ale miała ona powody. Tak jak każdy z was mam swoje problemy, te poważniejsze i te drobne .
Z uwagi na to, że jestem w klasie maturalnej rozdziały będą dość rzadko, ponieważ gdy tylko przychodzę że szkoły zjem i odpocznę uczę się do północy z przerwami na kilka minut i tak jest codziennie.
Jeżeli macie jakieś pytania to możecie śmiało pytać.
Pozdrawiam xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro