Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58.

***

- Nie możesz jechać wolniej? - pytam leniwie zerkając w stronę Harry'ego, który zdecydowanie od początku trasy przekracza dozwoloną prędkość. Czy już się mu znudziłam i chce mnie zabić?

- A ty mogłabyś nie palić w moim samochodzie? - pyta zirytowany, ponieważ wyraźnie podkreślał, że nie życzy sobie mojego palenia w aucie. Całe szczęście, że to nie jest koncert życzeń.

Oczywiście Harry, jak każdy samiec alfa uważa, że ja jako kobieta, a zarazem jego dziewczyna nie powinnam palić. Dla niego fakt, że on też nadużywa tytoniu nie jest wystarczający. Chyba mój chłopczyk zapomniał o równouprawnieniu.

- Stresuję się! - stwierdzam próbując się jakoś usprawiedliwić, ale jest to prawda. Stresuję się jak cholera, ponieważ nie znam człowieka z którym będę za moment rozmawiać i nie mam pewności czy postanowi mi dać szansę.

- Wyrzuć go. - oznajmia bezkompromisowo z czym oczywiście postanawiam dyskutować.

- Dopiero zaczełam. - mówię po wypuszczeniu z ust niewielkiej ilości dymu. Została mi jeszcze połowa, wyrzucenie byłoby stratą zarazem odrobiny przyjemności jak i pieniędzy.

- Jeśli wyrzucisz to zwolnie. - proponuje brunet na co chichoczę rozbawiona. Czy on naprawdę myśli, że może ze mną wchodzić w jakieś układy?

- Jeśli nie zwolnisz to ja wyskoczę. - mówię czym nieco denerwuję chłopaka, ponieważ gwałtownie przyśpiesza jadąc przez czerwone światła. W tym momencie mało brakowało, aby w moich białych majtkach zapanował kolor brunatny.

- Śmiało. - dodaje po chwili z szerokim uśmiechem na ustach. Jak on mnie wkurwia!

- Chuj Ci w dupę Styles. - syczę w jego stronę i wyrzucam fajka za okno dzięki czemu zaczynamy jechać odpowiednią do drogi prędkością.

- Dziękuję. - mówi z zwycięskim uśmiechem. - Teraz zapnij pasy. - dodaje po chwili, a ja z irytacją uderzam w fotel. On jest gorszy od mojej matki!

- Harry! - wrzeszczę tracąc już powoli cierpliwość do tego człowieka.

- Dbam o twoje bezpieczeństwo. - zapewnia mnie swoim spokojnym i opanowanym głosem sprawiając, że naprawdę czuję jego ciepło i troskę. To urocze, że się martwi.

- Irytujesz mnie. - syczę wściekła krzyżując ręce na piersciach i gram wielce obrażoną. Nie jestem na niego zła, ale lubię go denerwować.

- Ja Cię irytuje? - pyta ironicznie przybierając fałszywy uśmiech po czym jednym kliknięciem odpina swój pas bezpieczeństwa. Następnie wyjmuję z kieszeni papierosa i odpala go, aby zacząć mnie naśladować.

- Dobra, wygrałeś. - mówię, aby zapobiec jakieś głupiej tragedii i posłusznie zapinam pasy. Przypuszczam, że gdybym nie odpuściła chłopak, aby zrobić mi na złość zacząłby jechać przeciwnym pasem ruchu.

- Moja grzeczna dziewczynka. - słowa te wylatujące z ust bruneta sprawiły, że obdarzyłam go zimnym spojrzeniem i środkowym palcem, ale kochałam go i nie miałam do tego już żadnych wątpliwości.

***

Gdy tylko znaleźliśmy się pod wydawnictwem resztka odwagi którą posiadałam wyparowała. Sam budynek wyglądał bardzo prestiżowo i ciężko mi wyobrazić sobie w nim studentkę pierwszego roku. Przecież oni mnie tam zniszczą! Wgniotą w ziemię! Przyprowadzą psy, żeby na mnie nasrały!

- Nie bój się. - szepcze mi do ucha brunet, w momencie gdy podchodzi do mnie od tyłu i kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Oczywiście przed wejściem chciałam ponownie zapalić, ale gdy Styles zobaczył, że sięgam do kieszeni zabrał mi całą paczkę oznajmiając, że odda ją po wszystkim.

Źle się czuję z tym, że to dzięki Harry'emu mam szansę na ten staż, ponieważ napewno jest wiele osób które bardziej na niego zasługują, a ja być może go zyskam tylko dzięki znajomościom. No cóż, bardzo mi na nim zależy i jeżeli mam taką możliwość to muszę ją wykorzystać.

- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? - pyta nas uprzejmie starsza kobieta w momencie gdy podchodzimy w kierunku jej stanowiska pracy, aby uzyskać potrzebne nam informację.

- Szukamy Jace'a Clark'a. - odpowiada jej Harry opierając się o jej biurko. Kiedy stał przede mną zaczełam w sumie nie poraz pierwszy uświadamiać jak bardzo przystojnego mam chłopaka. Jest jak nastoletnie marzenie, a te loki są poprostu perfekcyjne. Co on do cholery we mnie widzi?

- Ostatnie piętro, drzwi 24 na końcu korytarza. - informuję nas kobieta pokazując nam palcem w którym kierunku mamy się kierować, aby dojść do celu.

- Dziękujemy. - odpowiadamy praktycznie równocześnie co powoduje uśmiech na twarzy recepcjonistki.

- Gotowa? - pyta brunet kiedy stoimy  przed gabinetem Clarka'a.

- Nie, ale nie mam wyjścia. - oznajmiam zgodnie z prawdą wiedząc jak duża jest stawka. Przed wejściem biorę kilka głebokich wdechów i czując rękę swojego chłopaka na moim ramiemiu chwytam za klamkę.

- Dzień dobry. - mówię w momencie kiedy uchylam dębowe drzwi wchodząc do ogromnego biura Clark'a. Jest naprawdę niezwykłe. Wewnątrz dominuje nowoczesna biel z domieszką szarości. Wszystko jest proste, a zarazem niezwykle bogate. Jednak najbardziej spodobała mi się ściana tuż za biurkiem. Była w całości wykonana ze szkła, a byliśmy obecnie na 17 piętrze. Widok na Time Squer był wręcz nie do opisania.

- Witaj, Skarlett prawda?  - pyta na co przytakuję. - Miło mi Cię poznać. Jestem Jace. - przedstawia mi się mężczyzna, a ja wkońcu odrywam wzrok od wnętrza i kieruję go na przystojnego szatyna w garniturze który delikatnie ujmuje moją dłoń i składa na niej pocałunek. Znam go kilka sekund, ale już go lubię! Odwracam się do Harry'ego z głupim uśmiechem na co wywraca oczami.

- Nie czaruj jej. Jest zajęta. - oznajmia ostrzegawczo, a następnie podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talli.

- Siema stary. - chłopak wita się z nim  uściskiem dłoni nieustannie mając na twarzy szeroki uśmiech. - Siadajcie. - poleca nam wskazując na kanapę przed jego biurkiem.

- Chcecie może coś do picia? - pyta podchodząc do barku.

- Wode jeśli można. - odpowiadam strategicznie, ponieważ mimo, że mam ochotę na coś mocniejszego to nie chcę zrobić złego wrażenia na pracodawcy.

- A ty Harry? Kawa, herbata, kreska? - w momencie gdy brunet wypowiada ostatnią propozycję zaczynam krztusić się wodą, którą przed chwilą otrzymałam. Oczywiście moja reakcja sprawia, że wzrok obu tu obecnych spoczywa na mnie. Jace'a to śmieszy, a Harry jest wręcz przerażony tym, że ponownie wracamy do tej sprawy. On bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że nie toleruję narkotyków. To bardziej śmiercionośne gówno niż te fajki, które i tak palimy oboje.

Jak on wogóle śmie mu to proponować?! Czy on nie wie jakie Harry miał problemy przez narkotyki?! Przypuszczam, że nie ma o niczym pojęcia, ale to go nie usprawiedliwia. Na samą myśl o narkotykach mam przed oczami sytuację z Sylwestra i Styles'a w szpitalu.

- Nie, dzięki. - odmawia brunet, następnie ciężko wzdycha przez co zaczynam się zastanawiać czy gdyby mnie tu nie było chłopak postąpiłby tak samo.

- Harry Styles odmawia kreski? Wiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania. - oznajmia zdziwiony szatyn któremu uśmiech nie schodzi z twarzy. Mi jak i zarówno Harry'emu do śmiechu nie jest.

- Już nie biorę. - zaznacza surowo wyraźnie dając znać Jace'owi, że ma przestać kontynuować temat.

- Dziewczyna Cię ogranicza? - pyta przez co podnoszę swój wzrok znad szklanki wody i szczerze mówiąc mam ochotę mu ją rzucić w twarz. Nie mówię tu nawet o wodzie, a o samej szklancę.

- To moja decyzja. - wręcz wywarkuję brunet patrząc z wściekłością na swojego starego przyjaciela.

- Jeśli tak mówisz, to na pewno tak jest. - stwierdza sarkastycznie przez co mam się ochotę na niego rzucić, ale brunet nieustannie trzyma moją rękę, abym nie dała ponieść się emocjom.

***

Dobra myliłam się. Nie jest taki zły.

- Oto twoje biuro. - oznajmia otwierając drzwi, które znajdowały się w jego gabinecie. Jest między nimi bezpośrednie przejście co napewno jest zaletą, ponieważ nie będę musiała biegać po korytarzach. Jest ono dwa razy mniejsze, ale wciąż piękne i oszklone.

- Jest cudowny. - oznajmiam zgodnie z prawdą rozsiadając się na fotelu za biurkiem. Ta praca to będzie czysta przyjemność.

- Do kogo należy te drugie biurko? - pytam zaciekawiona zauważając drugie biurko po przeciwnej stronie pomieszczenia.

- To miejsce mojego drugiego stażysty. Nie przejmuj się nim. Nie będzie Ci przeszkadzał. - zapewnia mnie chłopak na co potakuje. W sumie dobrze, że nie będę tutaj całkiem sama.

- Czyli to chłopak? - pyta mój towarzysz w którym właśnie odezwała się natura zazdrośnika.

- Harry! To bez znaczenia. - mówię zapewniając swojego szefa, że dla mnie płeć nie jest problemem.

- Spokojnie Harry, Sky będzie bezpieczna. Osobiście tego dopilnuje. - uspokaja go Clark kładąc dłoń na moim ramieniu. Ten gest jednak nie przemawia go Styles'a, bo ma minę jakby w tym momencie chciał zabić naszą dwójkę.

- Tego się właśnie boję. - syczy przez zęby i zrzuca rękę swojego przyjaciela z mojego ciała.

_________________________

Hejjka!

Rozdział jak widać niedopracowany, ale mam dużo nauki w weekend i pewnie wcale bym nie dodała.

Macie do polecenia na wattpadzie jakieś ff o Harry'm pełne dramy?

Pozdrawiam xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro