31.
Otrzymałam mnóstwo zażaleń co do okładki, więc będę wspaniałomyślna i spróbuję to zmienić. Czy ktoś podjął by się wykonania okładki ze Skarlett ( Emily Rudd) i Harry'm jednocześnie? Zdjęcie może być to samo co w pierwszej części, ale musi być mocny akcent na dwójkę, czyli znak, że to druga część.
Pragnę komentarzy z waszymi pomysłami na ciag dalszy!!
***
Paląc papierosa na zimnym balkonie nieustannie zastanawiałam się nad intencjami Jessicy co do rodziny Styles'ów.
Może i jestem pestmistką, która nie wierzy w taki schemat miłości, ale nie sądzę, że brunetka potrafiłaby pokochać mężczyznę, który jest od niej dwa razy starszy.
Nie uważam również, że jej celem są pieniądze, które ten człowiek posiada, ponieważ z tego co wiem od samej Jess to nigdy jej nic nie brakowało poza prawdziwą przyjaźnią, którą postanowiłam ją obdarować.
Myślę, że to odwet na Harrym za wszystko co zrobił nie tylko jej, ale nam wszystkim. To zemsta do której ja również się posunełam, ale w zupełnie inny i według mnie mniej popieprzony sposób. Ja mimo wszystko nie wypełniłam w całości mojego złośliwego planu, ale jej się to chyba udało, ponieważ teraz...jest w ciąży i planuje ślub.
Jessica jest jedną z najbardziej inteligentnych osób jakie znam, ponieważ to ona jako jedyna, sama odkryła moją tajemnicę. Jestem pewna, że wszystko zaplanowała w taki sposób, aby Harrego to najbardziej zabolało. Stopniowo niszczyła jego rodzinę, aby wkońcu doprowadzić do jej całkowitego rozpadu.
Szczerze mówiąc...lubiłam ją, ale tym razem naprawdę przesadziała. Nie miała prawa rozdzielać rodziny mimo, że nigdy nie układało się w niej najlepiej. Według mnie sobie również zniszczyła życie, bo dziecko naprawdę jest odpowiedzialnością, a wychowywanie go z osobą której się nie kocha napewno będzie męczące.
Po wyrzuceniu papierosa za barierkę owinełam ręce pod piersiami, zamknęłam oczy i zaczęłam drżeć z zimna. Nie chciałam wracać do środka i dalej rozmawiać z Harrym, ponieważ bałam się, że dowiem się innych, nowych rzeczy o których naprawdę nie chciałabym wiedzieć. To co już usłyszałam sprawiło, że już czuję się współwinna, ponieważ to ja zainspirowałam Jess do działania. Ona jednak postanowiła wybrać inny format zemsty na który ja napewno bym sobie nie pozwoliła.
- Wszystko gra? - pyta brunet, który nagle otwiera szklane drzwi i zajmuję miejsce obok mnie. Spoglądam na chwilę w jego stronę, ale gdy trafiam na jego smutne oczy momentalnie zabieram wzrok. W nich nie ma nic innego poza cholernym bólem.
Czemu czuję się tak winna skoro on również wyrządził mi okropną krzywdę?! Czemu kurwa?!
- Pewnie. - odpowiadam ciężko wzdychając. - Wracajmy do środka. - mówię wstając z zimnego betonu.
Kiedy oboje jesteśmy już w moim ciepłym pokoju z kieszeni chłopaka wyraźnie słuchać sygnał otrzymanej wiadomości. W momencie gdy brunet sprawdza jej treść i autora ja układam swoje ciało na miękkiej pościeli.
- Zajebiście kurwa... - warczy zdenerwowany chowając urządzenie.
- Co się stało? - pytam zaciekawiona obserwując nerwowe zachowanie Stylesa.
- Ten chuj karze mi zabrać resztę swoich rzeczy z domu. - oznajmia zły. Przypuszczam, że mówi o ojcu. - Muszę się zbierać. - stwiedza kierując się w stronę drzwi.
- Pojechać tam z tobą? - wypalam nagle te głupie pytanie nie mając pojęcia dlaczego te cztery słowa wydostały się z moich ust. Czasem naprawdę wolałabym nie mieć języka, aby tyle nie gadać. Dodatkowo ta moja chorobliwa ciekawość...ciężko z tym żyć, nie powiem, że nie.
- Naprawdę? - pyta zaskoczony. Ja również jestem zaskoczona...
naprawdę równie bardzo. - Mogłabyś? - pyta z niedowierzaniem.
- Czemu nie. - odpowiadam grzecznie, ponieważ nie wypada teraz cofać swoich słów.
- Dziękuję. - mówi patrząc prosto w moje oczy przez co jestem pewna, że jego wdzięczność jest naprawdę szczera.
***
Przez drogę pod dom Pana Stylesa zamieniliśmy ze sobą kilka nieznaczących zdań. Resztę czasu naszą dwójka poświęciła na paleniu fajek do których oboje mamy słabość. Naprawdę stało się to tak silnym uzależnieniem, że ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez tytoniu. To straszne, powinnam rzucić ten nawyk jak najszybciej, ale może w przyszłym roku.
- Jesteśmy. - oznajmia brunet zatrzymując samochód przed bogatą rezydencją.
Gdy tylko wyszliśmy z auta powędrowaliśmy w stronę drzwi, które chłopak uparcie próbował otworzyć posiadanym kluczem.
Po kilku sekundach udało mu się i weszliśmy do bogato zrobionego środka willi. Harry wogóle nie rozglądał się czy dom jest pusty, lecz odrazu powędrował do swojego pokoju.
- Zaczekaj. - proszę chłopaka, który w ułamku sekundy znalazł się już na samej górze schodów.
Kiedy udało mi się dostać do jego pokoju zostałam go bardzo zdenerwowanego. Wrzucał w błyskawicznym tępie rzeczy do torby ktorą przygotował nie dbając o żaden ład i porządek. Szczerze mówiąc przez jego stan, bałam się nawet do niego odezwać, więc usiadłam z boku na łóżku.
- Cześć. - powiedziała nagle brunetka, która pojawiła się w progu drzwi z szerokim, ale czysto fałszywym uśmiechem. Zmieniła się drastycznie i gdyby nie głos i fakt, że tu przebywa...nie poznałaby jej. - Harry nie mówiłeś, że masz dziewczynę. - oznajmia dziewczyna wchodząc w głąb pokoju. Nie poznała mnie? Zmieniłam tylko delikatnie fryzurę...
Dla pewności jednak postanowiłam patrzeć w jej stronę, aby przez przypadek jej nie uświadomić kim jestem.
- Pierdol się szmato. - warczy w jej stronę chłopak nie odrywając się od swojego zajęcia. Dobrze jej powiedział.
- Już niedługo będziesz mi mówił mamo. - stwierdza dziewczyna chcąc doprowadzić bruneta do furii.- Czy to nie piękne? - pyta wzdychając. Przesadza kurwa...
- Kurwa! Zamknij się! - krzyczy w jej stronę przez co, aż podskakuję na swoim miejscu.
- I będziesz miał braciszka, albo siostrzyczkę. - mówi sztucznie wyolbrzymiając swoje szczęście. - To cudowne. - zaznacza głośno łapiąc za swój niewidoczny jeszcze brzuch.
- Ale z Ciebie podła suka. - stwierdzam że śmiechem widząc żałosne zachowanie dziewczyny. Ona ewidentnie go prowokuje!
- Skarlett?! Skarlett Johanson?! - pyta z niedowierzaniem. No ja pierdole po co ja się odzywałam?!
- Sky czy wu się znacie? - pyta zaskoczony sytuacją Harry zerkając w moje oczy.
- Nie, kojarzę ją jedynie z widzenia - odpowiadam widząc jak Jessica próbuje nie wybuchnąć śmiechem.
- Jak to? - pyta sztucznie zraniona
- Przyjaźniłyśmy się! Pamiętasz?! - mówi z taką kpiną, że mam ochotę jej przypierdolić.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - mówię próbując być wiarygodną. Nie wierzę, że ta dziewczyna jeszcze dwa lata temu była zupełnie inną osobą. Jess była wtedy nie pewna siebie i bardzo miła, a teraz...to demon wcielony!
- Mam wszystko. - oznajmia Harry, a ja staję obok niego będąc gotową do wyjścia.
- Oddaj jeszcze klucze. - rozkazuje dziewczyna stając w progu drzwi.
- Co?! - pyta zaskoczony Harry.
- To co słyszałeś skarbie. Nie będziesz tu wchodził kiedy Ci się podoba. - oznajmia brunetka, a ja w tym momencie utwierdzam się w przekonaniu, że nazwanie jej suką to za mało powiedziane. Jest straszna.
- W dupę je sobie wsadź. - syczy chłopak i ze wściekłością wychodzi z pokoju kompletnie o mnie zapominając. Fajnie...
- Zniszczę go, a jeżeli postanowisz mi przeszkodzić Harry się dowie kim tak naprawdę była ta sławna Rebel. - grozi mi Jessica łapiąc mnie za ramiona, przez co przebiega mnie zimny dreszcz.
Teraz wiem, że ona nie chcę tylko zwykłej zemsty.
Ona chcę go zniszyć tak, aby nigdy się nie odbudował.
_____________
Hejj!!
#rozdziałzjebanyjakzawsze
Czemu czytacie moje ff? Ja osobiście bym chyba tego nie przeczytała...
Taka nuda trochę.
Z góry życzę Szczęśliwego Nowego Roku!! Nie pijcie za dużo!!
Pozdrawiam xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro