t r z y d z i e ś c i c z t e r y
Siedziałem na trybunach z szerokim uśmiechem oglądając Zayna biegającego za piłką. Wiedziałem, że ten mecz był ważny nie tylko dla jego drużyny, ale i dla niego.
Myślę, że wszyscy wiedzieli, że nasza drużyna wygra. Szczególnie, że Zayn był ponownie w składzie. Był w tym naprawdę świetny. Zbiegłem z trybun pomiędzy kibicami przeciwnej drużyny i wpadłem w ramiona Malika. Cała jego drużyna krzyczała uradowana. Przytuliłem go mocno i szeptałem mu do ucha, jak bardzo dumny z niego jestem.
- Gratulacje - usłyszeliśmy, gdy wszystko się trochę uspokoiło, a na boisku zostaliśmy tylko ja, Zayn i kilku zawodników z przeciwnej drużyny. Odsunąłem się od chłopaka i spojrzałem na mężczyznę. Był w średnim wieku i uśmiechał się do Zayna - Jeżeli w finale pójdzie ci tak dobrze jak dziś, z wielką przyjemnością damy ci stypendium sportowe w naszej szkole - wręczył Zaynowi ulotkę.
- Został mi jeszcze rok liceum, ale.. - urwał i zerknął na mnie - Nawet nie myślałem jeszcze o studiach - odchrząknął.
- Czas najwyższy. Twoje umiejętności otwierają ci naprawdę dużo dróg. Zastanów się nad tym - powiedział mężczyzna - Do zobaczenia na finale - uśmiechnął się do Zayna. Ten kiwnął do niego głową i objął mnie ramieniem. Ja i Zayn ruszyliśmy w kierunku szatni.
- Pokaż - powiedziałem i chciałem sięgnąć po ulotkę, ale uniósł wysoko rękę - Zayn - zmarszczyłem brwi i zatrzymałem go - Ugh, no chcę zobaczyć! - stanąłem na palcach.
- Niall, nie.. - zaczął, gdy udało mi się jej dosięgnąć. Odsunąłem się od niego na krok i obejrzałem ulotkę.
- Londyn..? - przeczytałem i zerknąłem na niego. Wpatrywał się w swoje buty - To wspaniale Zayn - powiedziałem z małym uśmiechem.
- Uh, nie? To dość daleko? Poza tym, ja nawet nie wiem czy tam pójdę - wymamrotał idąc do szatni.
- Jesteś głupi? To jedna z najlepszych uczelni! - zapiszczałem, ale zdałem sobie po chwili z czegoś sprawę - Jeżeli chodzi ci o mnie, to są tylko dwie, góra trzy godziny drogi samochodem..
- To aż trzy godziny drogi samochodem - westchnął.
- Zrobię prawo jazdy - powiedziałem idąc za nim i czytając jednocześnie ulotkę.
- Wiem! - odezwał się nagle przystając, przez co wpadłem na jego plecy - Dostań się tam!
Wybuchłem głośnym śmiechem, a gdy Zayn posłał mi zdezorientowane spojrzenie tylko pokręciłem głową.
- Kotku, mam zbyt przeciętne oceny żeby się tam dostać. Jak mówiłem, to jedna z najlepszych uczelni w kraju.
- Moje oceny są jeszcze gorsze, a jednak mam szanse.
- Bo jesteś świetny w piłkę nożną. Zayney, nie ma szans bym się tam dostał.
- Czyli ledwo co cię zdobyłem, a mam cię tracić? - spytał, a ja złożyłem ulotkę na pół i podszedłem do niego. Złapałem jego twarz w dłonie i złożyłem mały pocałunek na jego czole, gdy stanąłem na palcach.
- Nie tracisz mnie. Mamy jeszcze rok. A teraz idziesz grzecznie do szatni, przebierasz się i wracamy do domu. Mam nagrodę dla kapitana zwycięskiej drużyny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro