Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

p i ę ć

Głos Zayna był ostry i przerażający. Grupa wybuchła śmiechem.

- Ty jeden, no razem z tym pedałkiem, na nas siedmiu - zaśmiał się jeden z tych gości i wyłamał palce - Zapowiada się fajna zabawa.

- Kto powiedział, że jestem sam? - prychnął Zayn, a ja spojrzałem przez ramię i zobaczyłem jakiś chłopaków, stających obok niego. Na pewno nie byli z naszej szkoły, musieli być starsi.

- Naprawdę zamierzacie bronić tego..

- Dla swojego własnego dobra, nie kończ - odezwał się ktoś ze znajomych Zayna. Zacisnąłem usta. Tamci coś mruknęli i odeszli. Uniosłem wzrok na Malika i jego kolegów.

- Ja.. dziękuję - wymamrotałem. Znajomi Zayna się rozeszli, a on sam stanął bliżej mnie. Na wargi mulata wpłynął uśmiech.

- Czekaj, bo nie słyszałem. Możesz powtórzyć? - spytał, a ja powstrzymałem się od wywrócenia oczami. On znowu był tym samym idiotą.

- Dziękuję - powiedziałem jeszcze raz.

- Czy wy to słyszycie?! - wyrzucił ręce do nieba - Niall Horan mi podziękował! Ludzie! Tak, on to zrobił!

Potrząsnąłem głową z niedowierzaniem.

- Wciąż jesteś głupi - prychnąłem.

- Mam ich zawołać z powrotem? - uniósł brwi kiwając za moimi plecami, gdzie niedawno stali tamci kolesie. Zbladłem.

- Przecież gdybyś się nie pojawił, nie zostałoby po mnie nic - wymamrotałem. Uniosłem wzrok i przekrzywiłem głowę - Właściwie, co tu robisz?

- Byłem na automatach i piwie ze znajomymi - wzruszył ramionami, a ja pokiwałem głową.

- Uhm, dzięki raz jeszcze. Nie, nie powtórzę - powiedziałem mrużąc oczy. Odwróciłem się na pięcie chcąc iść na przystanek, ale zatrzymał mnie głos Zayna.

- Odwieźć cię? Jest już ciemno - dodał, gdy zerknąłem na niego przez ramię.

- A twoi koledzy..?

- Później do nich wrócę.

- Jeżeli to nie problem..

- Nie. Chodź - powiedział kiwając głową, bym poszedł za nim. Przy budynku gdzie był bar, ustawione były motocykle. Przełknąłem z trudem ślinę, bo wiedziałem, że ta podróż mimo iż krótka, to dla mnie będzie trwała wieczność.

- Ale ja mam spódnicę - wyszeptałem. Zerknął na mnie wsiadając na swój motocykl.

- No i? Uwierz mi, że widziałem twoją bieliznę - uniósł brwi. Jęknąłem cicho i usiadłem za nim okrakiem, nie czując się zbyt komfortowo z przyciskaniem krocza do jego tyłka. Zayn jęknął ostentacyjnie - Tak mi dobrze, tak mi rób..

- Jesteś chory - wywróciłem oczami odsuwając się minimalnie od niego.

- Musisz mnie objąć żeby nie spaść - powiedział rozbawiony, podając mi kask. Wydałem z siebie niezadowolone mruknięcie i nałożyłem kask. Owinąłem ręce wokół talii Zayna, zaplotłem palce na jego brzuchu. Podałem mu swój adres - Trzymaj się barbie.

Ruszył nagle, a z moich warg wyrwał się pisk. Przycisnąłem mocniej swoje ciało do pleców Zayna. Całą jazdę miałem zaciśnięte mocno oczy.

- Blondie, dusisz mnie - jęknął cicho, kiedy się zatrzymaliśmy.

- Przepraszam.. - mruknąłem puszczając go i zdejmując kask.

- Najpierw podziękował, a teraz przeprosił. Czy to się dzieje naprawdę?! - zawołał.

- Przestań zachowywać się jak dureń - westchnąłem zsiadając z motoru. Zerknąłem na niego stojąc już na chodniku - Dzięki za podwózkę i za pomoc z tamtymi kolesiami.

- Buziak w nagrodę? - uśmiechnął się szeroko.

- Zapomnij - prychnąłem ruszając do drzwi - Do jutra! - rzuciłem przez ramię zanim sięgnąłem klamki i wszedłem do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro