Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 5 ▼▲

△▽ BILL ▽△

Poczułem coś dziwnego, coś czego nigdy wcześniej nie czułem. Czy to ból? Tak. Ostry, pulsujący ból w klatce piersiowej. Dlaczego to się dzieje?

Zwinąłem się z bólu. Ciężko mi oddychać i nie mam pojęcia skąd bierze się to jakże okrutne uczucie.

△▽ APRIL ▽△

Żeby odciągnąć się od myśli o Billu, pojechałam z Mabel, Cuksą i Grendą na zakupy. Wchodziłyśmy do każdego napotkanego sklepu z ciuchami.

-I jak? - Siostra Dippera zapozowała w pięknej różowo - fioletowej sukience do kolan z dużym wycięciem na plecach.

-Wyglądasz przecudownie! - Krzyknęła Cuksa, a Grenda jej zawtórowała. Ja tylko przytaknęłam i posłałam im ciepły uśmiech. Mimo wszystkich moich starań, nie potrafiłam o nim zapomnieć. Nie teraz, gdy wiem, że mogę go odzyskać.

△▽ DIPPER ▽△

-Więc? Co tak właściwie cię tu sprowadza? - Zapytałem, korzystając z faktu, że dziewczyny pojechały na zakupy i mogę z nim porozmawiać w cztery oczy.

-Szukałem Billa. Wiesz, on... Narobił wszędzie niezłego bałaganu.

-Wszędzie?

-No t-tak. W innych wymiarach, a ja po nim sprzątam.

-Ale rzeczywiście wydajesz się być bardziej... Nieśmiały niż on.

-Bo Bill zawsze był trochę nieokrzesany. Zdziwiłem się, że tak dobrze dogadywał się z April.

-Nie tylko ty. Czyli mówisz, że nie masz zamiaru rozpętać kolejnej międzywymiarowej wojny?

-Nic z tych rzeczy - jego głos drżał, zupełnie tak, jakby się czegoś wystraszył.

Mimo wszystko będę trzymać się na baczności - odparłem w myślach.

-Dipper...

-No?

-Jest pewna sprawa, która nie jest zbytnio... Pocieszająca - mówił to ze spuszczoną głową.

-Czyli?

-Chodzi o szczelinę między wymiarami.

-Co z nią znowu?

-Nic poważnego. Znaczy mam taką nadzieję.

-Możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi?

-Przez jej otwarcie na ziemię przedostaje się coraz więcej rzeczy i istot, które nie powinny tu być. Raczej nie stanowią zagrożenia, ale lepiej mieć na to oko.

Popatrzyłem na niego. Czułem się tak, jakbym rozmawiał z dzieckiem. Siedział skulony i unikał mojego spojrzenia, boi się mnie czy jak?

-Dzięki, że mi o tym mówisz. Coś jeszcze w zwiazku z tym?

Pokręcił przecząco głową. Dziecko. Demoniczne i inteligentne, ale jednak dziecko. Westchnąłem i zdobyłem się na to, by się do niego uśmiechnąć.

-Czy ty się czegoś boisz? - Zapytałem w prost, a on wreszcie podniósł wzrok.

-N-nie... Sam nie wiem.

Westchnąłem po raz kolejny i rzuciłem mu puszkę z orenżadą.

-Dziękuję.

-Jasne. Jakbyś coś ode mnie chciał będę na dole w piwnicy.

Zostawiłem go tam i wróciłem do swoich codziennych zajęć. Miałem wyrzuty sumienia, że zbyt pochopnie go osądziłem, ale zaraz minęły. Przypomniałem sobie, że tak czy inaczej jest demonem, w każdej chwili może mu coś odwalić. Zaśmiałem się wyobrażając sobie April. Gdyby się dowiedziała co myślę, byłaby na mnie wściekła, choć trzeba przyznać że uroczo się złości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro