Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 20 ▼▲

△▽ BILL ▽△

Rozmawiałem z moim bratem, gdy do kuchni wbiegła Gwiazdeczka i gdzieś go zabrała. Biedak nawet nie zdążył wypowiedzieć słowa.

-Widziałeś gdzieś Mabel? - Zapytał.

-Poszła gdzieś z moim bratem. - Odparłem upijając łyk kawy. - Zostaw ją, ona jeszcze śpi. - Powiedziałem zauważając, że kieruje się do pokoju, w którym spała April. Zawrócił i usiadł na przeciw mnie. Zignorowałem go.

-Co ty taki cichy?

-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Wystarczającą odpowiedź?

Coś tam mruknął pod nosem i wyszedł. Drażni mnie tym, że stara się mnie sprowokować. Może i straciłem większość swoich mocy, ale to nie zmienia faktu, że nie mogę zrobić mu krzywdy. Bardzo bolesnej krzywdy. Najgorsze jest to, że stara się odebrać mi moją April. Ale ja mu na to nie pozwolę.

-Hej - jak na zawołanie weszła do kuchni.

-Hej.

-Co ty taki zły z samego rana? - Nie odpowiedziałem. - Dipper? No jasne - uśmiechnęła się. - Wy dwaj nigdy nie będziecie żyć w zgodzie, nie ma bata żeby to się udało. Ale chcecie czy nie, musicie się znosić. - I tu ma rację. Uśmiechnąłem się.

-Co dziś będziemy robić?

-Cóż, ja wychodzę razem z dziewczynami i wrócimy dopiero wieczorem więc musisz sobie znaleźć jakieś zajęcie.

-Oh, jasne. - Nie jestem z tego powodu zbyt zachwycony.

△▽ APRIL ▽△

Razem z Mabel, Cuksą, Grendą i Pacyfiką zrobiłyśmy sobie taki babski dzień. Łaziłyśmy po sklepach, byłyśmy w kinie i na pizzy. Nie martwiłam się tym, co dzieje się w domu, bo byłam pewna, że wszystko jest w porządku. Pomyliłam się.

Już przed wejściem do Chaty usłyszałam krzyki. Co tam się znowu dzieje? - Pomyślałam i lekko spanikowana weszłam do środka.

-No nie ruszaj się!

-To boli.

-Jakbyście się zachowywali to by nie bolało.

Byłam świadkiem tego, jak Will opatrywał rany Dippera. Zaśmiałam się cicho. Jak dzieci - pomyślałam. Bill siedział w kącie obrażony, co wyglądało przekomicznie.

-Co wyście znów zbroili? - Spytałam.

-Pobili się! A kiedy próbowałem ich rozdzielić, to sam dostałem.

-Oh no już - przytuliłam go. - Nie ładnie tak bić biednego Willa - skarciłam ich z uśmiechem na ustach. - Możesz iść, ja już się nimi zajmę. - Spojrzałam na nich. - No słucham.

-Bo to wszystko on zaczął. - Bill wskazał na posiniaczonego Dippera.

-Ja!? Gdybyś się nie przypałętał to nic by się nie stało.

-Trzeba było mnie nie prowokować. Ostrzegałem, że mogę zrobić ci krzywdę.

-Krzywdę!? Ty mnie debilu o mało nie zabiłeś!

-Pff, jakby to była jakaś strata.

-Jak cię zaraz... - Już miał się ponownie na niego rzucić, ale go powstrzymałam.

-Uspokójcie się. Nawet na chwilę nie wolno was samych zostawić.

Chłopak spojrzał najpierw na niego, a potem na mnie, po czym wyszedł. Westchnęłam ciężko. Co ja z nimi mam...

△▽ TIME SKIP ▽△

-Hej, Will. O co tym razem się pokłócili? - Spytałam, gdy udało mi się go znaleźć.

-Jak to o co? O ciebie.

O mało mi oczy z orbit nie wyszły. O mnie? Ale dlaczego? Wiem, że Dipper się we mnie podkochuje, ale Bill nie ma powodów by go atakować. Choć w sumie oni za sobą nie przepadają, więc nawet to - po namyśle - mogło być dla nich powodem do kłótni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro