Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Will Carter 

- Przedstawiam mojego nowego pomocnika Willa Carter'a oraz waszą nową Panią kapitan Emmę White. - W zamyśleniu obserwuje reakcję wymienionej dziewczyny, jest zaskoczona lecz widać że bardzo się cieszy, jednak w jej reakcji zaintrygowało mnie coś innego. Jak tylko pierwszy raz ją spotkałem wydawała się być inna, roztrzepana ale równocześnie poukładana, po prostu na swój sposób intrygująca. - Gratulacje White. - Mówię po dłuższym obserwowaniu dziewczyny. - D..dzięki, Carter. - Odpowiedziała lekko zakłopotana, co do tej pory jej się nie zdarzało. - Koniec obijania się! - Krzyknął Adams, patrząc w moim kierunku, jakby oczekując mojego zaangażowania w dzisiejszy trening. - Dobra, dziewczyny. - Mówię spoglądając na nie, na dłużej zatrzymując wzrok na White. - Dzisiaj poćwiczymy długie podania i podania prostopadłe. - Gdy tylko skończyłem swoją wypowiedź wszystkie dziewczyny z piłką przy nodze ustawiły się na odpowiednich pozycjach.

 Póki co idzie im bardzo dobrze, teraz już wiem dlaczego trener wybrał Emmę na kapitana tej drużyny. Najlepiej dogaduje się z wszystkimi, po za tym jest pełna energii i bardzo dobrze rozgrywa piłkę, widać że gra na środku pomocy. Doskonale widzi każdą zawodniczkę, która wybiega jej na czystą pozycję, po czym wykonuje bardzo precyzyjne podanie prostopadłe, które trafia wprost pod nogi wybiegającej na pozycję zawodniczki. Najlepiej na boisku rozumie się z Octavią Blake, która gra na pozycji napastnika, świetnie się zgrywają, podejrzewam że znają się od dawna. 

- Otrząśnij się Will. - Słyszę głos Adamsa, który uważnie mi się przygląda po czym jego wzrok ponownie ląduje na boisku. - Widzę jak ją obserwujesz, wiedz,  że to nie moja sprawa, ale to nigdy nie wróży nic dobrego, od dzisiaj to twoja podopieczna. - Trener zaczął swój monolog, a ja od razu wiedziałem o co mu chodziło, nie mógłbym z nią być dopóki funkcjonuje w tej drużynie jako pomocnik trenera. - Rozumiem, naprawdę. - Odpowiadam nieco zrezygnowany lecz wiem, że tak łatwo się nie poddam. - Ale Pan wie, że zamierzam wrócić do gry jak tylko moje kolano dojdzie do siebie? - Zadaje to pytanie w nadziei, że zmienię zdanie trenera na mój temat. - Czekam na to Carter. - Ucina krótko po czym odwraca się i kieruje w stronę szatni. - Zrób im krótką gierkę a potem rozciąganie i bieganie. Muszę wyjść dziś wcześniej, liczę na Ciebie młody! - Mówi po czym znika z mojego pola widzenia. Chce mnie sprawdzić.

- White! - Krzyczę przez pół boiska. - Wybierasz skład, gracie przez 10 minut na małe bramki. - Mówię, a dziewczyna spogląda na mnie lekko zdziwiona, lecz bez oporów wykonuje to o co proszę. Drużyna Emmy o wiele lepiej radzi sobie na boisku i od razu widać kto w tutaj gra w pierwszym składzie. - Koniec! Teraz 3 okrążenia i rozciąganie! - Wydaje kolejne polecenie, a dziewczyny od razu zabierają się do roboty. To mi się podoba. - White ty zostajesz. - Mówię łapiąc ją lekko za nadgarstek. - Co jest? - Pyta zdezorientowana po czym odwraca się w moim kierunku. - Muszę omówić z Tobą kilka kwestii, więc pobiegamy razem, a później pokaże Ci specjalne ćwiczenia rozciągające. - Kończę swoją wypowiedź, a jej spojrzenie wyraża tak wiele emocji, że nie umiem powiedzieć jakie dokładnie to są. - Spoko. - Czuję w tej wypowiedzi nutkę ironii. Uśmiecham się i ruszam za nią.

 - Dużo biegasz?- Pytam kiedy kończymy, bo nie powiem lekko się zmęczyłem, a ona wygląda jakby dopiero zaczęła. - Czy ja wiem. - Nie odpowiada mi dosadnie, przez co zamierzam pytać dalej. - Masz chłopaka? - Zadaje to pytanie uśmiechając się widząc jej reakcję. - Czy muszę Ci odpowiadać na te pytania?  - Pyta lekko zirytowana. - Oczywiście, że nie. - Śmieje się. - Dobra to teraz pokażę Ci parę dodatkowych ćwiczeń z racji tego, że grasz na środku pomocy na pewno Ci się to przyda. - Kończę, a ona lekko przytakuje. - Teraz musisz  klęknąć na kolanie, druga noga wyprostowana i wyciągnięta do przodu. Łapiesz obiema rękoma za palce stopy i przytrzymujesz w takiej pozycji przez około 20 sekund. Starasz się cały czas utrzymywać równowagę. - Łapiesz? - Pytam trochę zdziwioną dziewczynę. - Mniej więcej. - Odpowiada. Klęka na prawym kolanie prostuje lewą nogę, lecz ma problem aby utrzymać równowagę. - Pomogę Ci. - Mówię i zanim zdąży zaprotestować klękam obok niej i przytrzymuje w talii tak aby mogła spokojnie wykonać ćwiczenie. - Dzięki. - Mówi wyraźnie zakłopotana.

 Wykonujemy jeszcze kilka prostych ćwiczeń przy, których radzi sobie sama po czym udajemy się do szatni, oboje milcząc. Zamierzam wypełnić jakieś papierki, które Adams mi przyniósł, nie powiem trochę mi z tym schodzi. Po dłuższej chwili opuszczam gabinet trenera z zamiarem wybrania się na jakąś skromną kolację z racji tego, iż jest już późno. Jestem już na parkingu szkolnym, kieruję się do mojego samochodu, lecz coś przykuwa moją uwagę. A mianowicie jest to Emma szarpiąca się z jakimś chłopakiem. Nie podoba mi się to. - Ej, wszystko w porządku White? - Pytam podchodząc bliżej. Dziewczyna momentalnie odwraca się w moim kierunku wyraźnie zszokowana tym, że tutaj jestem. - Spadaj! - Momentalnie odzywa się ten idiota, który szarpie dziewczynę za nadgarstek, tak aby chciał wymusić na niej, by ta z nim poszła. - Nie do Ciebie mówiłem. - Odpowiadam surowym tonem, mierząc faceta wzrokiem. - A ja mówiłem Ci żebyś spadał! - Znów agresywnie szarpie dziewczynę, ale gdy ta nadal się opiera rezygnuje kierując się w moją stronę. - Spieprzaj stąd modnisiu. - Śmieje mi się w twarz. Odwzajemniam uśmiech, po czym szybko podchodzę do niego, tak że nie ma szans na reakcję i momentalnie go obezwładniam. Chłoptaś w tej chwili leży na ziemi przygnieciony moim ciężarem i równocześnie wykręconą ręką za plecami, jedząc piach. - Masz coś jeszcze do powiedzenia? - Pytam tym samym spoglądając na zdziwioną Emmę, nadal trzymając chłopaka i oczekując przeprosin dla dziewczyny. - Wypuść mnie! - Krzyczy zaczynając się wiercić. Nagle puszczam go, a on ląduje na betonie ponownie. Wstaje po czym ucieka. - Jeszcze się policzymy suko! - Ledwo słyszalnym głosem obraża dziewczynę stojącą nieopodal mnie. - Spieprzaj! I niech Cię więcej tutaj nie zobaczę! - Odpowiadam, po czym odwracam się twarzą do Emmy. - Dzięki, ale nie potrzebowałam pomocy. - Mówi nawet na mnie nie patrząc. - Jak widać potrzebowałaś, kim był ten idiota? - Pytam mając nadzieję, że dziewczyna mi odpowie. - Co Cię interesuje moje życie prywatne Panie trenerze? - Mówiąc to spogląda na mnie wymownie. - Bez takich młoda. - Odpowiadam bagatelizując jej zachowanie postanawiam wszcząć odpowiednie kroki. - Co powiesz na to, abym bezpiecznie odwiózł Cię do domu? - Pytam, spoglądając na nią, uśmiechając się. 

Wasz Lisek :D Do następnego ;)

Gwiazdeczki? 

Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro