#97.
Jest równo 00:00 więc dodaje...
***
Tak wiem...to głupie. Od dwóch zasranych dni praktycznie się do niego nie odzywam. Kilka razy chciał ze mną pogadać , też tego chciałam ale gdy tylko spojrzałam w jego oczy bałam się...nawet tej rozmowy i poprostu uciekałam. Louis się znowu o mnie martwi , oboje się o mnie martwią że znowu zamknę się w sobie i cały problem się powtórzy. Tommo dzisiaj wraca do Londynu , ponieważ Elenour następnego dnia ma wrócić od rodziny więc zostaje teraz sama....z Harrym.
Z Hazzem dzisiaj zamieniłam tylko jedne zdanie kiedy przyniósł mi do pokoju jedzenie , ponieważ nie chcę się nawet ruszyć.
Kiedy kilka godzin później razem z Stylesam pożegnaliśmy Louisa zamknełam drzwi i kierowałem się s stronę pokoju.
-Zaczekaj.-mówi do mnie brunet a ja przyspieszam krok. Chłopak podbiega do mnie i opiera mnie o ścianę uniemożliwiając mi jaki kolwiek ruch. Macham głową na wszystkie strony jak nawiedzona aby tylko nie spotkać jego oczu.
-Spójrz na mnie !!-krzyczy przez co podskakuje przerażona. Czemu on znowu to robi ??!! Czemu krzyczy...
Lekko podnoszę głowę i spoglądam w jego czarne oczy. Nie wiem czy jest ze mną coś nie tak ale....w jego oczach jest coś strasznego. Przyglądając się głębiej widzę obraz....pewne wydarzenie. Nie zbyt wesołe.
W jego oczach niczym w ekranie widzę ten moment kiedy oddał strzał w mój brzuch. Na samo wspomnienie które jest tak realistyczne łapie się na brzuch.
Zaczynam mrugać oczami aby obraz który mi się przedstawia znikł po czym ciężko wzdycham. Brunet patrzy na mnie zmartwiony i ze łzami w oczach kiedy kolejny raz go odpycham.
Gdyby nie to że patrząc w jego oczy wszystko mi się przypominało.... myślę że już bym mu wybaczyła. Za bardzo mi na nim zależy aby poraz kolejny dać mu kosza. Poświęca się dla mnie , jest cierpliwy , czeka , ma nadzieję....kocha mnie. Ja to wiem. Poprostu nie umiem , chcę a nie umiem nie widzieć w nim tej złej strony.
-Nie krzycz na mnie więcej dobrze ?-pytam go bardzo łagodnie kiedy moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem strachu. Nie chcę się bać ! Zaledwie kilka miesięcy temu byłam tak twarda...
Harry patrzy na mnie przerażony tym że aż tak się boje i poprostu ode mnie odchodzi. Osówam się w dół ściany i daje upust łzom. Nie chcę ciągle ryczeć...KURWA NIE CHCĘ !! NIE MAM JUŻ NA TO SIŁ !!!
Szybko podnoszę się z podłogi i pod wpływem implulsu biegnę do swojego pokoju po czym z torby wyjmuje broń. Ciężkowzdycham po czym jak najciszej wychodzę z domu i jadę w kierunku najbliższego lasu .
***
Strzelam chyba do każdego drzewa dając upust swoim emocjom. Mój telefon bez przerwy dzwoni...Harry się martwi. Czemu akurat ja ? Czemu ja mam takie życie ? Czemu nie ktoś inny ? Do dupy z tym wszystkim....
-AAAA!!!-krzyczę szlochając z całych sił waląc w niczemu wine drzewo. To nie pomaga....
-Drzyj się głośniej to w Kandzie Cię usłyszą.-mówi nagle jakiś głos . Odwracam się i zauważam....nie wierzę....
-Katy?-pytam przez płacz i podchodzę do blondynki.
-Jak widać...-mówi uśmiechnięta jak zawsze i podchodzi do mnie bliżej.Co ona tu robi ? Czy to sen? -Jestem tu aby ci pomóc.-mówi i mocno mnie przytula a ja wybucham ogromnym płaczem. Tak dawno się nie widzieliśmy. Tak bardzo teskniłam.-Posłuchaj mnie uważnie i nie przerywaj dobrze?.
-Okej.
-Miałaś nie przerywać...-mówi z uśmiechem po czym łapie mnie za dłoń. -Posłuchaj...chłopaki się martwią , ja się martwie , wszyscy się martwią o ciebie i o twoją psyhikę. Naprawdę nie chcę naciskać ale zastanów się...jeżeli kochasz Harrego...daj mu tą ostatnią szansę. Tyle razy Cię zawiódł...nie umiał by tego zrobić poraz kolejny. Za dużo razy widział jak cierpisz. Dzwoni do mnie czasem i zżala się że nawet boisz się na niego spojrzeć. Oboje cierpicie i oboje się unieszczęśliwiacie.
Daj mu tą szansę....jeżeli znowu nie wypali będziesz już pewna że to nie było to i wtedy zrobisz co zechcesz ale teraz...po tym wszystkim co zrobił wybacz mu. To tylko sygestie zrób co uważasz. On Cię kocha....
-Wiem...-mruczę cicho.
-Zawsze wam kibicowałam , chcę abyś była szczęśliwa. -mówi do mnie moja przyjaciółka po czym cifa się krok do tyłu.
-Już wiem co zrobie. Jedziesz ze mną do domu ?-pytam Katy a ta z chichotem kiwa przecząco głową.
-Nie Ally...przecież mnie tu nie ma .-mówi blondynka po czym kilka razy mrugam oczami a dziewczyna znika. Co to było?!!!
Nieważne....podjełam decyzję. Mam nadzieję że tą właściwą.
Elloooo !!
Nie wiem czemu ale ryczałam pisząc ten rozdział...pewnie dlatego że tak blisko końca.
Już tylko 2 rozdziały i krótki Epilog. Już wiem jak zakończę te Fanfiction mam nadzieję że zakonczenie wam się spodoba.
Jaką decyzję podjeła Ally ?
Czy "zjawa" ( urojenie Ally ) w postaci jej przyjaciółki Katy pomogła w podjęciu decyzji ?
Pozdrawiam xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro