Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#78.

Proszę o motywujące komentarze :*

***

-Nie płacz już , proszę.-mówi do mnie Harry który razem z Louisem przyprowadził mnie po pogrzebie do domu. Nadal nie umiem zrozumieć czemu to Nialla spotkał taki los ? On był takim dobrym człowiekiem. Od trzech dni non stop płaczę , nie śpię ani nie jem . Jestem wrakiem człowieka , a moim cierpieniem żyją również moi przyjaciele którzy się o mnie martwią. Bez nich...już nie miałabym dla kogo żyć. Te ostatnie dni spędziłam jeszcze w domu Nialla , razem z chłopakami którzy mnie pilnowali abym przypadkiem nie uciekła...bądź nie zrobiła czegoś głupiego. W sumie nie dziwię się , dochodziły do mnie głupie myśli samobójcze. W
Od tych trzech dni nie powiedziałam więcej niż 3 zdania. Widzę jak bardzo ranię tym swoich najbliższych dlatego postanowiłam abym narazie na jakiś wyjechała do Luke do Nowego Yorku. Myślę również o zerwaniu kontaktu z chłopakami ale byłoby to naprawdę ciężkie. A co do gangu...dostałam blisko 1 mln za akcje , która dzięki mnie wygraliśmy ale dla mnie była to przegrana walka ponieważ straciliśmy Nialla. Postanowiłam że nigdy więcej nie będę angażować się w sprawy gangu. Ta kwota wystarczy mi na mieszkanie i na dobre studia. Wszystko ułoży się z czasem. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Od kilku dni żyje również w strachu...wydaje mi się że ktoś mnie śledzi ale jestem pewna że to kolejne moje urojenia.
-Dobra muszę już wracać do Ele....to cześć .-zaczyna Louis ale gdy patrzy w moje oczy postanawia jednak nie wspominać o tym że jest w szczęśliwym związku. Ściska rękę Harrego po czym staje na przeciwko mnie i przytula moje skulone ciało cicho łkające na kanapie. Dzisiaj jest właśnie kolej Harrego na niańczenie mnie. Brunet patrzy na mnie nieco zaniepokojony na co reaguje obojętnie i biorę ze stołu chusteczkę która wycieram łzy.
-Ally błagam Cię nie płacz.-mówi do mnie loczek i kuca obok mnie. -Wszystko będzie dobrze.-mówi na tylko kiwam energicznie przecąco głową. Chłopak siada obok mnie i podnosi moją głowę. Dostrzegając moje czerwone oczy i wory pod nimi mało co nie spada z kanapy. Lustruje mnie wzrokiem po czym wstaje i zmierza w stronę kuchni.
Wraca po kilku minutach i wsuwa mi do rąk kanapkę.
-Masz to zjeść.-rozkazuje mi i siada obok mnie. Odrazu chcę odłożyć kanapkę na stół ale Hazz zatrzymuje moją rękę i zmusza mnie do wzięcia jednego kęsa. Chwilę po połknięciu robi mi się strasznie nie dobrze i biegnę do łazienki aby wypluć zawartość mojego i tak pustego żołądka. Podnoszę głowę z nad wanny i widzę zmartwionego chłopaka , stojącego w drzwiach. Opieram się o kafelki i wyjmuje z kieszeni fajki które teraz są dla mnie jedynym ratunkiem. Wypalam nawet dwie paczki dziennie. Zaciągam się dymem które po chwili wypuszczam.
-Nie pal .-mówi brunet spadając obok mnie.
-Z tego co wiem to ty też palisz.-mówię pierwsze dziś słowa.
-Taaak...ale ty nie powinnaś.-mówi chłopak wgapiając się w kafelki. Ta jego metoda postrzegania świata do mnie nie dociera. " Ja pale ale ty nie możesz "-ja sensu w tym nie widzę.
Po chwili oboje wracamy do salonu gdzie nad telewizorem dostrzegam zdjęcie moje i Nialla. Podchodzę i biorę je w rękę po czym z całej siły rzucam o ziemię przez co ramka rozpada się na kilka części. Następnie biorę do ręki wazon który również doznaje bliskiego kontaku z podłożem.
-Zostaw to !!-krzyczy i podbiega do mnie Harry wyjmując mi z rąk jakąś figurkę i obejmuje mnie od tyłu uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Po kilku chwilach udaje mi się uspokoić i zaczynam ryczeć na kanapie ze spuszczoną głową.
-To moja wina...-szepcze pod nosem. A Harry patrzy na mnie w lekkim szoku.
-Co mówisz?-pyta jakby nie usłyszał wypowiedzianych przeze mnie słów.
-To moja wina...-powtarzam cicho a chłopak sprawdza czy nie mam gorączki dotykając mojego czoła.
-Dobrze się czujesz?-pyta wyraźnie zmartwiony.
-To moja wina...-mówię po raz kolejny, zaczynając się huśtać na kanapie .
-To nie prawda.-mówi chłopak a ja patrzę w jego zielone zatroskane oczy.
-To.Moja.Wina.-powtarzam podkreślając każde słowo po czym wstaje z kanapy i biore do ręki telefon ze stołu. Patrzę ostatni raz na chłopaka i szybkim krokiem zmierzam do łazienki. Podchodzę do lustra i połykam jakieś proszki antydepresyjne wybuchając gromkim płaczem . Biorę do ręki telefon i siadam na brzegu wanny. Wybieram numer i dzwonie.
-Ally !!-krzyczy podekscytowany Luke przez co uśmiecham się przez szloch.-Płaczesz...?-pyta zmartwiony.
-Cześć Luke....mógłbyś przyjechać na jutro po mnie na lotnisko ?-pytam próbując się jakoś ogarnąć.
-Co ?! Przyjeżdżasz do Nowego Yorku?! Dopiero teraz mi o tym mówisz?! Stało się coś prawda? Pokłóciłaś się z Harrym? -krzyczy dalej wniebowzięty ale ostatnie zdania mówi już spokojnie. Uświadamiam sobie jak bardzo zaniedbałam naszą przyjaźń. On nie ma pojęcia o ostatnich wydarzeniach. Nie ma nawet pojęcia o tym że straciłam dziecko.
- Nie jest to rozmowa na telefon.-mówię kiedy słyszę pukanie do drzwi.-Napiszę jeszcze. Dobaczenia.-dodaje i kończę naszą rozmowę. Wychodzę z łazienki i patrzę na bruneta.
-Wszystko dobrze ?-pyta a ja tylko potakuje głową mrucząc cicho "yhmmm".

Heeejjjkkkaa!!!

I jak podoba wam się ? Starałam się ale wciąż nie jest idealny.

Jak myślicie Ally wyjedzie ?

Harry się dowie i ją powstrzyma ?

Czy Ally wybaczy Harremu i wróci do niego ?

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro