#53.
-Czemu tak wybiegłaś?-pyta mnie blondynka i zajmuje miejsce obok mnie. Lekko podnoszę głowę i się krzywo uśmiecham.
-Trochę mi niedobrze.-kłamie i spuszczam głowę w dół opierając ją na dłoniach.
-Ahhaaa jasne...a tak serio?-pyta mnie a ja patrzę na nią dziwnie zdziwiona. Skąd ona niby może wiedzieć że kłamię?
-O co ci chodzi ?- pytam dziewczynę a ta tylko wywraca oczami i opiera się o ławkę.
-Gdyby było ci nie dobrze byś raczej nie płakała...pod kliniką też było Ci niedobrze ?-pyta podejrzliwa blondynka a ja cicho wzdycham.
-Tak...było.-kłamię i ocieram ostatnie łzy z moich policzków.
-Widzę że mój brat nauczył Cię kłamać.-mówi z fałszywym uśmiechem a ja patrzę na nią zdezorientowana.-Powiesz mi czemu tak wybiegłaś ?-pyta ponownie a ja wstaje z ławki .
-To chyba nie jest twoja sprawa.-mówię szorstko i schodzę z tarasu ale blondynka biegnie za mną.
-Chcę wiedzieć...chodzi o Harrego? Czy o twoich rodziców? Czy jeszcze o coś innego?-pyta ciekawa dziewczyna a ja odwracam się do niej twarzą.
-O rodziców. Nie pytaj...-rzucam już zmęczona tą rozmową i idę w nieznanym mi kierunku chodnikiem. Nie znam tego miasteczka więc nie wiem sama gdzie idę ale muszę zaczerpnąć...spokoju.
-Gdzie ty idzesz?!!-krzyczy do mnie dziewczyna kiedy jestem już kilkanaście metrów dalej zza bramą.
-Nie wiem.-mówię cicho że nie możliwe jest aby ona mnie usłyszała. Na szczęście Gemma weszła do domu więc mam spokój na kilka godzin.
Idę prosto, to w lewo , to w prawo podziwiając przepiękne miasteczko jakim jest Holmes Chapel. Po kilku godzinach chodzenie wkońcu moje nogi odmawiają posłuszeństwa a ja siadam na ławce w parku w którym właśnie jestem. Musiałam chodzić sporo czasu ponieważ na dworze jest już dość ciemno. Siedząc na ławcę wyjmuje z kieszeni telefon i zauważam że mam kilka nieodebranych połączeń od Harrego co najzwyczajniej ignoruje i siedzę dalej . Po krótkim odpoczynku wstaje z drewnianej ławki i idę przed siebie . Tak szczerze to nie mam pojęcia gdzie jestem ale jakoś gówno mnie to obchodzi.
Gdy idę wąską ścieżką zauważam dwójkę palących chłopaków "meneli" w wieku tak około 25 lat którzy stoją mi na drodze. Nie zwarzając na to że mnie bacznie obserwują idę przed siebie.
-A gdzie idzę tak piękna dziewczyna , sama o tej godzinie?-pyta sama nie wiem czy mnie? Czy kolegi ? Czy wogóle samego siebie i staje na środku , tym samym blokując ki przejście.Na jego słowa robi mi się nie dobrze przez wyczuwalny alkohol....którego ja nie mogę wziąść do ust przez najbliższe 9 miesięcy.Szczerze wątpię czy wytrzymam.
-Możesz się łaskawie odsunąć?-syczę przez zęby . Po czym ten drugi koleś idzę i ogląda mnie uważnie , po chwili podchodzi do mnie bliżej i klepie mnie w tyłek.
Od razu łapie go za rękę i wykręcam ją do tyłu po czym uderzam kilka razy w twarz . Ten chuj niestety się bronił i zadał mi kilka ciosów w twarz ale...gdy jestem wkurzona nie czuje bólu. Wstaje i patrzę na tego drugiego który w jednym momencie się oddala. Kopie jeszcze kilka razy chłopaka po czym odwracam się od niego i odchodzę.
***
Taksówka przywozi mnie pod dom pami Styles koło północy. Całkiem dużo czasu się szwendałam. Idę cicho w stronę domu , na szczęście wszystkie światła są zgaszone. Jedynym minusem jest to że dom jest zamknięty ale przy takiej pogodzie z radością mogę spać na powietrzu.
Siadam na ogrodowej kanapie i zakładam nogi na stół i wyjmuje z kieszeni moją awaryjną paczkę papierosów. Nie obchodzi mnie że kobietom w moim stanie nie wolno. Biorę jeden i wkładam do ust i zaczynam szukać zapalniczki którą znajduje w tylnej kieszeni.
Niestety mój spokój nie potrwał długo po chwili zauważyłam że światło się zaświeciło. Szybko wyjmuje papierosa z ust i gniąte go , chwile kaszląc po czym udaje że mnie tu nie ma. Zauważam że z domu wychodzi rozczochrany Harry i idzę w moją stronę. Kurwa czas na wykład.Kładę się na kanapie i udaje że śpię.
-Gdzie byłaś?-pyta mnie swoim zachrypniętym głosem w którym wyczuwam złość.Milczę i nie odwracam się do niego.-Wiem że nie śpisz . -mówi stanowczo i staje za mną po czym szarpie mnie za ramię i ciągnie abym ustała przed nim.
-Kurwa nie ciągaj mnie!-krzyczę i odpycham od siebie chłopaka którego wzrok ląduje na ziemi.
-Paliłaś?!-wręcz krzyczy i pokazuje niedopałek.
-Jestem pełnoletnia wolno mi chyba.-mówię pewnie . Oczy chłopaka w jednym momencie stają się czarne a on łapie mnie za bluzkę.
-Słuchaj kurwo...gówno mnie obchodzisz. Ale nie masz prawa palić kiedy nosisz moje dziecko...Rozumiesz? Czy mam może ci powtórzyć?-mówi ostro po czym popycha mnie na kanapę patrzę na niego zdziwiona. Czy on właśnie nazwał mnie kurwo?
-Wiesz co ? To jest moje i tylko moje dziecko. Nic od ciebie nie chcę. I nawet....jak będę chciała to sobie je usunę ALBO NAWET SPRZEDAM !! -krzyczę wściekła do bruneta .
-Tylko spróbuj to....-zaczyna Harry ale natychmiast mu przerywam.
-To co zgwałcisz? zabijesz?-pytam zaciekawiona.
-To i to.-mówi chłopak a ja tylko wzdycham i odwracam od niego wzrok.
-Idź się pieprzyć Styles.-mówię z irytacją.
Kiedy brunet wkońcu postanowił sobie pójść weszłam do domu i położyłam się w salonie ale nie zmrużyłam oka. Mam dość Harrego !! Za dużo już mi powiedział ! Około 6 rano wyszłam z łóżka i cicho powędrowałam na górę po swoją walizkę. Dobrze że się nie rozpakowywałam. Otworzyłam drzwi do pokoju lokowatego i jak najciszej zabrałam swoją walizkę na korytarz. Westchnełam z ulgą gdy chłopak się nie obudził i mnie nie zauważył. Wzięłam walizkę i starając się jak najciszej znieść ją na dół usłyszałam czyjeś chrząkniecie.
-Wybierasz się gdzieś? -pyta mnie znajomy głos który stoi za mną.
Siieemmmkaa!!
Długi troszkę jak na mnie , bez większej dramy.
Jak myślicie kto zobaczył Ally?
Czy Harry ją przeprosi?
Czy może bardziej się pokłócą?
Pozdrawiam xxx
Ps.Ludzie został tydzień !! Tydzień spokoju !! Czy tylko ja sobie obiecuje że w tym roku zacznę się dobrze uczyć ? Chodź średnia 2,6 nie jest zła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro