2#50.
***
Od ponad kilku godzin nerwowo czekam na jakąkolwiek informację od Louisa, który obecnie przebywa z Harrym na komisariacie. Zadzwoniłam do niego od razu kiedy bruneta zabrało dwóch policjantów, ponieważ naprawdę nie miałam do kogo się zwrócić z prośbą o pomoc.
Mimo wszystko w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że Harry wziął na siebie całą winę za mój czyn. To niepowinno mieć miejsca, ale udowodniło mi jeden istotny fakt.
Harry mnie kocha.
Myśl o tym, że przez moje głupstwa Hazz może tracić do więzienia napawała mnie lękiem. Nie chciałam, aby tam trafił, ponieważ mam zamiar dać mu szansę na lepsze poznanie Darcy.
- Trzymasz się? - pyta Elenour, która bawi się z moją malutką córeczką na dywanie obok.
- Nie. - odpowiadam zgodnie z prawdą ocierając poraz kolejny łzy, które płyną z moich oczu.
- Wszystko będzie dobrze. - pociesza mnie brunetka siadając obok mnie. - Teraz przynajmniej jesteś pewna, że jego uczucia były prawdziwę. - oznajmia dziewczyna przytulając mnie do siebie, a ja wybucham gwałtownym płaczem.
Kiedy w miarę ogarnełam płynące po moich policzkach strumienie, zadzwonił mój telefon który natychmiast odebrałam.
- Ally mogłabyś tu przyjechać? - pyta Lou swoim niepewnym głosem.
- Zaraz będę. - stwierdzam i natychmiast się rozłączam kierując się szybko w stronę samochodu.
***
- Wyjdzie? - pytam już z daleka gdy tylko zauważam Lou na korytarzu.
- Ally on jest oskarżony o zabójstwo. - oznajmia mi chłopak czym kompletnie odbiera mi jakiekolwiek nadzieję.
- Ja zabiłam tego człowieka. - mówię zgodnie z prawdą.
- Ale on wziął na siebie winę. - stwierdza Louis siadając na krześle pod salą przesłuchań.
- Kiedy wyjdzie? - pytam ciężko wzdychając.
- W najlepszym przypadku...za 25 lat. - oznajmia Tommilson przez co zaczyna robić mi się ciemno przed oczami.
- Żartujesz? - pytam mając nadzieję, że to nieśmieszny dowcip.
- Niestety nie. - informuję mnie zmartwiony.
- Mogę z nim pogadać? - pytam kiedy w moich oczach pojawiają się kolejne łzy.
- Przesłuchują go. - mówi chłopak pokazując na drzwi, a ja momentalnie rzucam się duch kierunku wpadając do środka.
- Tu nie można wchodzić! - krzyczy jeden z funkcjonariuszy i chcę mnie wyprowadzić z pokoju.
- Muszę z nim porozmawiać! - krzyczę przez łzy patrząc na zakutego w kajdanki Harrego.
- Dobra Scott daj im te 5 min, on pewnie dostanie dożywocie. - mówi obojętnie drugi mężczyzna, a następnie obaj znikają z pomieszczenia.
Gdy tylko wychodzą wybucham olbrzymim płaczem i przytulam się do Harrego.
- Ally proszę Cię nie płacz. - prosi chłopak sam powstrzymując łzy.
- Czemu to zrobiłeś? - pytam patrząc w jego oczy.
- Ponieważ Cię kocham, a Darcy musi mieć mamę. - stwierdza przez co mam ochotę to pocałować.
- Dziękuję. - mówię, a moje usta lądują na jego.
- 5 minut minęło. - oznajmia policjant pojawiając się w pomieszczeniu.
- Ja Ciebie też Harry. - mówię zanim zostaję wprowadzona z sali.
________________
Hej ;)
Nie mam już weny na to opowiadanie. Jeżeli to się nie zmieni dodam bardzo bardzo długi epilog i to zakończe.
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro