Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2#49.

- Co ty sobie myślałeś?! - pytam wydając z siebie tak bardzo przeraźliwy wrzask, że moje gardło zaczyna błagać o litość.

- Ally nic wam nie grozi... - zapewnia mnie brunet próbując złapać moją dłoń.

- Nic nam nie grozi?! - krzyczę ponownie z wyraźną drwiną. - Strzelali do nas! - przypominam mu "grzecznie" przy czym chaotycznie wymachuje rękami przez emocje, które we mnie panują.

- Przepraszam! - wykrzykuję chłopak przez co na moment odbiera mi głos. - Słyszysz? - pyta znacznie ciszej. - To moja wina. - oświadcza patrząc w moje oczy.

- Fajnie, że się przyznałeś. - mówię najwredniejszym tonem jakim potrafię. - Wracam z Darcy do domu, a ty masz wrócić do swojego życia zrozmiałeś? - pytam z całej siły pragnąc, aby wszystko wróciło do normy.

- Nie, nie pozwolę Ci na to. - oświadcza stanowczo, ale jego zdanie, mimo wszystko i tak mam głęboko w dupie.

- Nie potrzebuję twojego jebanego pozwolenia! - krzyczy głośniej jak nigdy dotąd. - Jestem ojcem Darcy. - stwierdza dumnie.

- Chcesz żebyśmy obie dostały kulką w łeb?! - wreszczę ze łzami w oczach. - Gdybyś nas kochał to trzymałbyś się z daleka. - mówię ciszej mając nadzieję, że Harry wkońcu zrozumię, że w moim życiu nie ma dla niego miejsca.

- Nie mogę, nie potrafię. - oznajmia ciągnąc za swoje loki, a ja wzdycham zmuszona użyć mojego najmocniejszego argumentu.

- Za godzinę nas tu nie będzie, a jeżeli zobaczę Cię jeszcze raz...ucieknę znowu. - informuję go próbując opanować łzy.

- Nie masz prawa odbierać mi córki. - mówi uparcie i żałośnie.

- Jeżeli będziesz miał jakiś problem pójdę na policję i powiem o absolutnie wszystkim co zrobiłeś dwa lata temu. Jestem pewna, że dostałbyś dożywocie. - syczę przez zęby patrząc prosto w jego oczy. Tak bardzo to kurwa nienawidzę! Nienawidzę go całą sobą.

- Ally, chyba nie mówisz poważnie? - pyta myśląc, że nie byłabym zdolna do takiego czynu.

- To dla dobra Darcy. - mówię spuszczając głowę.

- Wiesz, że ty również nie byłaś święta? - pyta próbując się bronić, ale ja reaguję na to jedynie śmiechem.

- Oboje wiemy, że byś mnie nie wydał. - mówię będąc pewna jego zachowania w takiej sytuacji.

- Ally kurwa przestań! - krzyczy kiedy wytrącam to z równowagi.

- Nie dajesz mi wyboru. - mówię zgodnie z prawdą.

- Ale...- zaczyna brunet, ale przerywa mu dzwonek do drzwi.

- Otworzę. - mówię idąc jak najszybciej do drzwi, aby choć na sekundę stracić go z oczu.

No, ale Panowie których ujrzałam za drzwiami okazali się jednak mało lepszym widokiem od Harrego.

- Dzień dobry, starszy sierżant Jack Simson, a to posterunkowy Sam Harris możemy wejść? - pyta jeden z nich przez co moje ciało zaczyna delikatnie drżeć.

- T-t- tak. - mówię z trudem przełykając ślinę.

- Dziś rano w jeziorze niedaleko pani domu zostało znalezione ciało mężczyzny. Wie pani coś w tej sprawie? - pytają przeszywając mnie wzrokiem.

- Nie, nic nie wiem. - stwierdzam chcąc brzmieć jak najbardzuej wiarygodnie.

- To czemu się tak pani denewuje? - pyta policjant przez co czuję się jeszcze gorzej.

- Nie codziennie policja przychodzi mi do domu. - oznajmiam zaczynając głęboko oddychać.

- Co pani robiła wczoraj wieczorem? - pyta jeden z nich.

- Ja nie pamiętam. - stwierdzam, ponieważ pod presją nie umiem wymyślić nic sensownego.

- A czy to należy do pani? - pyta wyciągając z kieszeni naszyjnik z literką D.

- Tak, to moje. - mówię dotykając swojej szyji i zauważając, że nie ma na niej inicjału Darcy.

- Zostało to znalezione w miejscu w którym najprawdopodobniej doszło do zabójstwa. Pójdzie pani z nami... - oświadcza policjant

- Co? Nie! Nie mogę! - krzyczę, a w tym momencie do moich oczu ponownie napływają łzy.

- Proszę nie utrudniać nam pracy. - prosi jeden z nich kiedy zaczynam się z szarpać kiedy chcą mi nałożyć kajdanki.

- To nie ona... - nagle zza ściany wyłania się Harry i staje centralnie obok mnie. - to ja. - oświadcza wystawiając ręce, a w tym momencie po całym domku roznosi się głośny szloch mojej córeczki.

- A więc pójdzie Pan z nami. - oświadcza władze i przepraszając mnie chwyta Harrego, który nawet nie zamierza się szarpać.

Zanim znika za powłoką drzwi mówi coś, co sprawia, że moje zdanie o nim nagle ulega zmianie.

- Ally pamiętaj...czy na wolności, czy w więzieniu kocham Ciebie i Darcy równie mocno.

______________

Hej!
Kurde ostatni rozdział chyba z pół roku temu był. Bardzo chciałabym poprawić ogólnie wszystkie rozdziały trochę dodać słownictwa, ale jest tego tyle, że OMG.

Pozdrawiam xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro