Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2#42.

Kiedy nieznajome auto zatrzymało się kilkadziesiąt metrów ode mnie postanowiłam wrócić do środka. Nieustannie zastanawiało mnie: kto i w jakim celu tu zaparkował?

Chwilę potem byłam już na ganku domu szukając wzrokiem właściciela tego auta. Było na tyle ciemne, że widziałam jedynie jedne, wielkie, czarne gówno. Po chwili weszłam jak najnormalniej do środka i zajrzałam do pokoju w którym spała Darcy. Była urocza i gdyby nie podobieństwo do tego frajera byłaby najsłodszym dzieciem świata.

Kiedy przestałam zachwycać się urodą mojej córki przebrałam się i położyłam do łóżka biorąc do ręki telefon. Miałam masę wiadomości od Cary, ale od Caluma niestety żadnej. Rozumiem go. Też byłabym zła gdyby się puścił jak ja...choć nie byliśmy razem to mnie nieusprawiedliwia. Zachowałam się jak kurwa. Zapomniałam o tym, że jestem matką i jaki przykład daje.

Rozmyślając w ten sposób postanowiłam odczytać wiadomości od Cary i w podświadomości na nie odpowiedzieć.

Cara : Gdzie jesteś?

Daleko.

Cara : Uciekłaś prawda?

Miałam wyjście?

Cara : Użyłam klucza, który masz pod wycieraczką. Zniknęły wasze ciuchy. Czyli jednak strzórzyłaś?

Może.

Cara : Wracaj!

Nie mogę.

Cara : Wszystko się ułoży!

Nie prawda.

Cara : Calum zniknął! Nie wiem gdzie go szukać!

Calum co?! Jak zniknął?! Gdzie?! - zastanawiam się przeglądając kolejne wiadomości.

Cara : Cal wrócił...dzięki za troskę.

Ja...przepraszam.

Cara : Do dupy z taką przyjaciółką!

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Ja : Przepraszam was...nie będę więcej ingerować w Wasze życie.

Po tej krótkiej wiadomości odłożyłam telefon na bok i rozciągnełam się na łóżku, aby odlecieć do krainy snów.

***

Nie spałam zbyt długo, ponieważ bez przerwy słyszałam jakieś szmery i kroki za oknem. Po chwili postanowiłam wstać i sprawdzić co się dzieje. Kiedy podchodziłam do drzwi o mało nie padłam na zawał gdy ktoś po drugiej stronie zaczął szarpać klamkę usiłując otworzyć drzwi.

Bałam się jak cholera, ale nie mogłam stać bezczynnie, ponieważ obok spała Darcy której obiecałam, że zapewnie jej bezpieczeństwo.

Przemyślawszy całą sytuację postanowiłam wykorzystać broń której miejsce przechowalnia znajdowało się pod podłogą. Mam nadzieję, że nie będę zmuszona z niej korzystać. Biorę ją wyłącznie dla bezpieczeństwa.

Następnie ustałam pod drzwiami i chwyciła za klamkę otwierając drzwi na oścież. Odrazu zobaczyłam wysoką postać której przystawiłam pistolet do klatki piersiowej.

Gdy tylko spojrzałam w górę uznałam, że szczerze wolałabym, aby tu grasował złodziej czy morderca.

- Ally!? Co ty tu kurwa robisz?! - nagle po pomieszczeniu rozchodzi się głęboki głos Harrego. Co on tu robi? Przecież ma dom.

- Ciszej... Darcy śpi. - mówię cicho odsówając pistolet od jego klatki piersiowej.

- Możesz mi wyjaśnić czemu tu jesteś ? - pyta ciszej nieco zdezorientowany.

- Nie twój zasrany interes, a ty co robisz tutaj o tej porze? - pytam patrząc na niego ze złością. Miałam nadzieję, że domek jest całkiem pusty i zapomniany.

- Zwiedzam. Pozatym to mój domek. - stwierdza wchodząc do środka.

- Jasne... - mruczę pod nosem zamykając za nim drzwi.

- Pogadamy? - pyta siadając na drewnianym stołku koło okna.

- Nie mamy o czym. - odrazu zaprzeczam, ponieważ nie mam zamiaru kolejny raz kłócić się z brunetem.

- Owszem mamy. - stwierdza samodzielnie mierząc mnie wzrokiem.

- Nie. - mówię krótko krzyżując ręce na piersi.

- Porozmawiajmy...jesteś mi to winna. - wypala nagle, a ja zaczynam się śmiać.

- Ja jestem tobie winna!? Czemu niby!? - pytam rozbawiona. Jestem ciekawa jak odpowie na to pytanie.

- Ponieważ spłaciłem twoje długi. - mówi z ogromną powagą przez co moje serce o mało się nie zatrzymuję.

- Co zrobiłeś!? - krzyczę głośno zapominając kompletnie o śpiącej Darcy.

- Nie dziękuj. - mówi z szerokim uśmiechem, a ja opieram się o oparcie krzesła.

- Czemu to zrobiłeś!? - pytam głośno kierując na niego wzrok.

- Bo kocham cie kurwa kocham nieustannie od czterech lat!

_____________________

Hejka!

Ten rozdział napisałam z miesiąc temu, ale dziś dokończyłam i wkońcu dodaję. Jest byle jaki postaram się trochę ogarnąć te ff, ale nw co z tego będzie.

Słyszeliście w radiu lub widzieliście w internecie wiadomość o śmierci finalistki Voice na Florydzie. Ktoś ją postrzelił po koncercie kiedy rozdawała autografy.

Jest mi jej mega szkoda, ponieważ bardzo ją lubiłam.
R. I. P. Christina Grimmie

A tu piosenka z jej udziałem.
Ps. to ta brunetka w bordowym sweterku

Pozdrawiam
xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro