Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2#41.

Macie pomysły na ciąg dalszy tego ff i zakończenie? Piszcie w komentarzach, może coś wykorzystam.

- Jesteśmy. - oznajmiam zatrzymując samochód nieopodal jeziora i niewielkiego domku niedaleko.

Tak, to te miejsce, a wiąże się z nim wiele wspomnień. W tym miejscu, na brzegu jeziora...zrozumiałam, że czułam coś do Stylesa...kilka metrów dalej znajduję się ścięte przez chłopaka drzewo pod którym przedawkowałam narkotyki. Działo się tu tak wiele rzeczy, które najchętniej wymazałabym ze swojego życiorysu.

Więc czemu tu jestem?

To skomplikowane, ponieważ mam dom...jeszcze. Przypuszczam, że będę zmuszona go sprzedać, aby spłacić kredyt. Jestem tutaj, ponieważ miejsce które było moją kryjówką przez trzy lata nagle przestało być takie tajne. Pozatym nie chcę obciążać Caluma i Cary. A w tym miejscu z pewnością nikt nie będzie mnie szukał.

- Ezioro!! - krzyczy niewyraźnie podekscytowana dziewczynka biegnąc w stronę przezroczystej tafli wody.

- Chodź Darcy. Najpierw walizki potem "ezioro". - mówię z uśmiechem łapiąc ją za rączkę i prowadzę w stronę małego domku.

- Dlugo tu będziemy?? - pyta patrząc na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami przez co odwracam od niej wzrok.

- Chwilę. - odpowiadam jej krótko i niepewnie otwierając drzwi do tego małego mieszkania kluczem który leżał pod wycieraczką.

Po chwili możemy już obie wejść do wnętrza i je dokładnie obejrzeć. Nic się tu nie zmieniło od czasu kiedy tu ostatnio byłam.

Odłożyłam walizki zostawiając Darcy na kanapie bawiącą się misiem i udałam się do łazienki.

Stanełam na przeciw lustra ze spuszczoną głową opierając się rękami o blat i zaczełam cicho łkać z bezsilności. Tracę dom, mieszkam w jakiejś chatcę swojego byłego i to bez jego wiedzy. Czy można upaść niżej?

- Tytuł matki roku otrzymuję Ally Jonson. - mówię ironicznie patrząc na swoje odbicie w lustrze i wyjmuję z małej torebki małą fiolkę z tabletkami. Żeby było jasne...nie są to narkotyki, ponieważ skończyłam z tym gównem.

Moje tabletki to najzwyklejsze antydepresanty które biorę w bezpiecznych ilościach...zazwyczaj.
Wysypuje na rękę kilka tabletek i nawet ich nie licząc połykam je popijając wodą.

Po chwili wychodzę z łazienki i przybierając sztuczny uśmiech siadam obok swojej córki. Przytulam się do jej drobnego ciała i obserwuję jak świetnie się bawi prezentem od Harrego. Jeżeli myśli, że kupi Darcy prezentami...to się myli. Nie pozwolę mu nawet jej dotknąć.

W pewnym momencie po pomieszczeniu rozchodzi się dzwonek telefonu sygnalizujący przychodzące połączenie. Zeram na telefon i szybko orientuję się, że to Cara. Na początku chcę odrzucić połączenie, ale po chwili postanawiam jednak odebrać, ponieważ może chodzić o Cala.

- Tak? - mówię klikając zieloną słuchawkę.

- Gdzie jesteście? - pyta zaciekawiona, a ja staram wymyśleć dobre kłamstwo.

- ...w supermarkecie. - odpowiadam po chwili wachania. Wydaję mi się, że dziewczyna uwierzyła, ponieważ westchneła ze zrozumieniem. - Jak Calum? - pytam cicho.

- Nie chcę ze mną rozmawiać. - mówi z wyraźnym smutkiem w głosie. - Nie wiem co robić. - żali się łkając do telefonu.

- Przepraszam, to moja wina. - mówię zgodnie z prawdą.

- Nieprawda. - zaprzecza dziewczyna a co cicho wzdycham.

- Prawda...powiec mu, że przepraszam i będę tesknić. - mówię półgłosem i dopiero po chwili orientuję się co powiedziałam.

-Jak to tęsknić?! Ally gdzie do cholery jesteście?! - krzyczy spanikowana dziewczyna, a do moich oczu wpływają pojedyńczę łzy. W panice szybko kończę połączenie i wyłączam telefon.

To straszne, że unikam ludzi którzy tak bardzo pomogli mi w ostatnim czasie. Jest mi poprostu wstyd swoich czynów i tego, że ciągle ich zawodzę.
Nie chcę wciagać ich w te bagno nazywane moim życiem.

***

Kiedy wieczorem udało mi się ułożyć Darcy spać wyszłam na zewnątrz, aby odetchnąć chwilę świeżym powietrzem. Usiadłam na samym brzegu jeziora i podziwiałam jedynie swoje odbicie w wodzie. Nie wyglądałam w najmniejszym stopniu jak 3 lata temu. Ubieram się jak kobieta po czterdziestce, a na mojej twarzy wymalowany jest ból. A oczy? Są czarne i wiecznie zeszkolne.

Naprawdę nic nie rozumiem w swoim życiu. Minęły 3 lata i wydaję mi się, że zakceptowałam to, że Harry i ja to przeszłość. Jednak nie wszystko jest tak jak chcę. Może gdyby nie Darcy to udałoby mi się zapomnieć, ponieważ wygląda ona na pomniejszoną, żeńską wersję Stylesa. Nie dorosłam do roli matki kochającej dziecka nadewszystko. Mam tylko ją, a mimo to nie kocham jej wystarczająco mocno.

W pewnym momencie zauważyłam w tafli wody rosnący promyk światła. Natychmiast się obracam i dostrzegłam nadjeżdzające drogą auto. Kto jeździ w takim miejscu o tej porze?!

Sieemka!

Ja zdaje sobie sprawę, że to słabe i do dupy no, ale wena nie jest wieczna.

Ostatnio wogóle wpadam w jakąś depresję. Kiedy kładę się do łóżka biorę słuchawki i słucham smutnych piosenek i najnormalniej w świecie zaczynam ryczeć i wspominać różne rzeczy....kryzys wieku nastoletniego xD.

Pozdrawiam xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro