2#29.
-Darcy to nie moja siostra...to córka Ally.
Jego słowa sprawiły, że mój świat który dotychczas budowałam rozpadł się w jednej chwili na milion kawałków. Znam Caluma...wiem, że chcę mojego szczęścia, ale nie zawsze się da je osiągnąć mówiąc prawdę. Czasem prawda jest złą suką która może zniszczyć wszystko. Naprawdę...Cal to fantastyczny chłopak i ogromnie go lubię, ale tym razem przesadził.
Byłam pewna, że wzrok absolutnie każdego tkwi na mnie, dlatego nie podnosiłam głowy. Bałam się jakichkolwiek pytań. Teraz już nie chodzi o mnie, ale o Darcy i jej bezpieczeństwo.
Ze złością zaciskałam lewą pieść i spojrzałam wrogo na Caluma, do którego chyba jeszcze nie doszło co właśnie zrobił.
-Ally, wytłumaczysz nam wszystko? - pyta mnie Luke podchodząc do mnie wraz z Harrym, który patrzy na mnie wyczekująco.
-Nie będę z nim rozmawiać. - mówię odrazu wskazując na Stylesa. -Wogóle nie ma o czym rozmawiać. - dodaje po czym wyjmuję z kieszeni telefon, aby zadzwonić po taksówkę. Nie wrócę z tym zdrają Hoodem do domu.
Gdy tylko odblokowałam telefon Harry wyrwał mi go z ręki i schował do kieszeni.
-Oddaj to. - mówię biorąc głęboki oddech, aby się na niego nie rzucić jednak to nie działa. Wściekła rzucam się na chłopaka i zaczynam okładać go pięściami.
-Ally uspokój się daj sobie pomóc. -tłumaczy mi Luke osiągając mnie w miejsce gdzie jesteśmy tylko we dwoje.
-Pomóc? Teraz? - mówię ze łzami w oczach. - Gdzie byliście kiedy byłam w ciąży? Kiedy było mi tak cholernie ciężko i wstyd, że nie mogę zapewnić swojej córce godnego życia? - pytam obwiniając go i cały świat.
-Przecież to ty uciekłaś...szukaliśmy Cię. - tłumaczy się blondyn.
-Nie ważne. - odpowiadam przeczesując ręka swoje włosy.
-Ally.... - zaczyna nagle Harry zbliżając się w moim kierunku.
-To nie jest kurwa twoje dziecko!...jest moje. - krzyczę drżącym głosem. -Mógłbyś oddać mi telefon? - pytam cicho, a brunet wyciąga z kieszeni mojego Iphona i podaje mi go. Delikatnie zabieram z jego dłoni urządzenie i zmierzam ku wyjściu.
-Ejj Ally zaczekaj! - krzyczy Cal biegnąc w moją stronę.
-Zostaw mnie. - mówię twardo idąc przed siebie.
-Porozmawiajmy. - prosi a ja prycham.
-Ciekawie się zapowiada. - mówię ironicznie.
-Przepraszam, nie powinienem. -tłumaczy się, a ja potakuję głową. Tak...nie powinien.
-Z tym się zgodzę. - mówię stanowczo.
-Poprostu uważam, że to nie sprawiedliwie, że kiedy ty zmieniałaś pieluch Darcy on bawił się w najlepsze przecież to też jego có... -zaczyna szatyn.
-To moja córka. - przerywam mu stawiając na swoim.
-Ale... - próbuje wziąść głos.
-Nie ma żadnych, ale. Darcy nie ma ojca. - przerywam mu poraz kolejny pokazując swoją złość.
-Nie chciałem źle. - kontynuuje tłumaczenie a ja się uśmiecham fałszywie.
-Nie chciałeś? No, ale tak wyszło. Nie chcę Stylesa w swoim życiu. Zniszczyłby małą, tak jak mnie! - krzyczę próbując mu coś uświadomić.
-Przepraszam. - mówi po chwili łapiąc moją mała dłoń.
-Okej, wracamy? - mówię wzdychając.
-Jasne, ale musisz mi coś obiecać. - mówi a ja podnoszę zdziwiona brwi. Ja mam coś mu obiecać?!
-Co takiego? - pytam zaciekawiona.
-Pójdziesz na terapię.
-Słucham?! - krzyczę w szoku.
-Nie wiem czy widzisz, ale lekkie problemy emocjonalne i...
-Sam masz kurwa problemy emocjonalne!
-Nie chcę dla ciebie źle. - zaczyna się tłumaczyć.
-W takim razie się kurwa do mnie nie odzywaj. - mówię odwracając się od niego
-Ally... - jęczy zmęczony moje imię.
-Mówiłeś, że mogę na ciebie liczyć... -przypominam sobie.
-Bo to prawda. - zapewnia mnie.
-Wcale nie. - mówię wzdychając.
-Proszę Cię nie odwracaj się ode mnie.
-Nie odwracam, poprostu za szybko ci zaufałam. - zauważam w pewnym momenci
-Nie mów tak.
-Jestem głupia. - mówię zgodnie z prawdą.
-Ally kurwa przestań.
-Nie!-krzyczę cała w łzach. - Zawieś mnie do Darcy...tylko ona mi została.
Czeeeść!
Jak widać Ally ma lekkie problemy ze sobą. Niestety ona w dalszym ciągu będzie uważać, że to wszyscy, cały świat jest przeciwko niej.
Nie wiem wogóle jak skończę te ff.
Lubie bardziej Happy czy Bad End?
Pozdrawiam xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro