Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37.

KIEDY DOSTAJESZ NAPADU PANIKI

HYUNJIN

Hyunjin wszedł do swojej sypialni i zastał cię płaczącą na brzegu łóżka.

-Kochanie?!-krzyknął, klękając przed tobą.

Potrząsnęłaś głową, twoje stopy stukały o podłogę.

-Nie mogę oddychać.-zawołałaś, a Hyunjin spojrzał na ciebie szeroko otwartymi oczami. Wiedział o twoim niepokoju, ale nigdy wcześniej nie miał z tobą do czynienia podczas ataku.

-Wszystko będzie dobrze. Wiem, że czujesz się tak, jakbyś nie mogła oddychać, ale możesz to zrobić, tylko powolutku..

Wpatrywałaś się w niego, ponieważ widziałaś, jak bardzo się martwił. Nie wiedziałaś, dokąd pójść, bo kiedy wychodziłaś z domu do pracy, nie mogłaś tego zrobić, więc przyszłaś do dormu.

-N-nie m-mogłam pójść...do pracy.-powiedziałaś, a on skinął głową.

-Już dobrze, kochanie...oddychaj dla mnie, dobrze? Spróbuj spokojnie..

Przytaknęłaś, próbując go naśladować, gdy brał głębokie, uspokajające oddechy i próbował cię przez to wszystko przeprowadzić. 

-Naśladuj mnie..-szeptał do ciebie, a ty opierałaś się o niego, próbując zmusić płuca do działania, ale wydawało się, że nic z tego nie wychodzi. Każdy oddech był poszarpany i trudny do wykonania, a w głowie zaczynało ci się kręcić. Wiedziałaś, że zaraz zemdlejesz, co z kolei sprawiło, że wpadłaś w jeszcze większą panikę.

-Pieprzyć to.-powiedział, po czym gwałtownie cię pocałował i tak po prostu wszystko się skończyło. 

Niepokojący i dokuczliwy głos w twojej głowie został zmuszony do skupienia się na fakcie, że Hyunjin całował cię i mocno trzymał.

-Dziękuję..-mruknęłaś, gdy się odsunął. Pocałunek wystarczył, aby przerwać natłok myśli.

-Widziałem to w telewizji.-zaśmiał się, trzymając twoją twarz w swoich dłoniach i wycierając policzki, gdy lekko płakałaś.

-Założę się, że wyglądam okropnie.-mruknęłaś cicho, a on potrząsnął głową,

-Nigdy, dla mnie zawsze będziesz wyglądać pięknie.-powiedział ci przed złożeniem czułego pocałunku na twoich usta. 

Oboje leżeliście przez chwilę, gdy doszliście do siebie po twoim ataku.

SEUNGMIN

-Co ty robisz?-Seungmin roześmiał się tylko po to, żeby się powstrzymać, gdy tylko spojrzałaś na niego błagalnym wzrokiem. 

Z trudem łapałaś powietrze i płakałaś, a pot spływał ci po czole. Upadł na kolana obok ciebie. Godzinę temu napisałaś mu SMS-a, że wyszłaś z pracy, a on zrobił wszystko, żeby wyjść wcześniej od chłopaków i mógł przyjść porozmawiać z tobą o wszystkim.

-Jestem tutaj, skup się na moim głosie.-szepnął, kiedy wtuliłaś się w jego klatkę piersiową, a twoja twarz spoczęła w miejscu, gdzie słyszałaś bicie jego serca. 

Zamknęłaś mocno oczy i próbowałaś wsłuchać się w rytm jego serca, aby się uspokoić. Zapach jego perfum trochę cię uciszył. Zaczął rysować niewidzialne wzory na twoim ramieniu.

-Nie jesteś sama, jestem przy tobie.-powiedział, kontynuując pocieranie twojej skóry. Robił wszystko, co mógł, by odwrócić twoją uwagę od złych rzeczy. Jedyne, o czym mogłaś myśleć, to fakt, że wyszłaś z pracy bez słowa. Po prostu wyszłaś, a teraz byłaś w domu i miałaś atak.

-S-seungmin..-próbowałaś powiedzieć, ale on potrząsnął głową, wiedząc, co chcesz powiedzieć.

-To nie jest najgorsza rzecz na świecie, poradzisz sobie z tym, a w pracy zrozumieją.-mruknął, przyciskając usta do twojej głowy, a ty wzięłaś głęboki oddech. 

Powoli zaczynałaś czuć, jak ścisk w klatce piersiowej zaczyna się zmniejszać z każdym wdechem jego zapachu.

-Pójdziemy tam razem i wyjaśnimy wszystko, co się stało.-dodał spokojnie, trzymając cię w ramionach. 

Jego obecność zawsze była tak uspokajająca. Byłaś wdzięczna, że mogłaś go mieć u swego boku w takich chwilach. 

I.N

Ponieważ Jisung często miewał ataki paniki, Jeongin nauczył się, jak radzić sobie w takich sytuacjach. Powiedziałaś mu, że idziesz do pracy, ale zastał cię siedzącą przy drzwiach wejściowych i płaczącą. Z trudem wciągałaś powietrze do płuc. Nienawidziłaś swojej pracy i wszystkiego, co się z nią wiązało. Trudno było sobie z tym poradzić, a ludzie, którzy cię otaczali, też nie pomagali.

-Ciii, już dobrze.-szepnął, gdy powiedziałaś mu, że nie zamierzasz iść do pracy i że nie możesz się podnieść.

-Muszę pracować...muszę...ale nie mogę.-wydukałaś z siebie, a on potrząsnął głową. Objął cię ramionami i zaczął lekko kołysać w przód i w tył.

-Wszystko będzie dobrze. Już nigdy tam nie wrócisz.-powiedział, przyciągając cię bliżej siebie. 

Byłaś wdzięczna, że był tak wyrozumiały i pomocny. Wciąż miałaś wrażenie, że umrzesz, jeśli nie nabierzesz powietrza do płuc lub przynajmniej nie dostaniesz do nich jakiegokolwiek powietrza, ale on nadal cię trzymał. Uczył cię technik oddychania przez lata.  Pomagał ci utrzymać się na ziemi.

-Dziękuję.-mruknęłaś, gdy w końcu się uspokoiłaś i oparłaś głowę o drzwi.

-Chcesz o tym porozmawiać?-zapytał, podając ci butelkę wody z torby. 

Skinęłaś głową. Musiałaś porozmawiać z nim o odejściu z pracy na jakiś czas, dopóki nie znajdziesz czegoś lepszego niż to, w czym teraz byłaś. Wiedziałaś, że będzie wyrozumiały dla wszystkiego, co postanowiłaś zrobić.

LEE KNOW

Gdy tylko Minho zobaczył cię na kafelkach w łazience, trzęsącą się, padł na kolana i przyciągnął cię w swoje ramiona. Jego perfumy sprawiły, że zaczęłaś płakać, gdy zdałaś sobie sprawę, że cię znalazł, mimo że próbowałaś się przed nim ukryć.

-Hej, ciii. Wszystko będzie dobrze.-szepnął, gdy pocierał twoje plecy.

Twoje ręce tak mocno trzymały się jego ramion, że byłaś pewna, że prawdopodobnie zostawiłaś ślady na jego skórze, ale on nie dbał o to. Wszystko, na czym mu zależało, to upewnienie się, że przetrwasz ten atak.

Wdychałaś powietrze, próbując się uspokoić, słuchając tylko w jaki sposób Minho oddychał, próbując uspokoić się z nim i zapachem jego wody po goleniu. Dobrze było mieć jego ramiona tak mocno owinięte wokół siebie, mimo że wciąż było ci ciężko. Niewiarygodnie dobrze było mieć go przy sobie, dzięki czemu było to znośne.

-Co się stało?-wyszeptał, gdy oboje usiedliście na podłodze w łazience.

Lekko pociągnęłaś nosem, wycierając policzek, aby powstrzymać łzy. Czułaś, że wszystko jest naraz, o czym do ostatniej chwili nie myślałaś, że ci przeszkadza. Późne noce, długie godziny pracy, brak wsparcia ze strony przełożonych...po prostu wszystko, co miało związek z pracą.

-Praca mnie troszkę zestresowała.-skłamałaś, spoglądając na zegar na ścianie i zdając sobie sprawę, że jesteś już spóźniona na swoją pierwszą zmianę, ale nie obchodziło cię to. Nie chciałaś już nigdy więcej się tam pokazywać, jeśli to sprawiało, że tak się czułaś.

-Powiedziałbym, że o wiele więcej niż trochę.-zmartwił się, trzymając cię mocno przy sobie. Nie zamierzał pozwolić ci iść do pracy.

-Nie chcę już tam chodzić, nie mogę tego zrobić, Minho.-znów pociągnęłaś nosem, czując łzy spływające po policzkach.

Chłopak przytaknął, całując cię delikatnie w policzek.

-Więc nie rób tego. Złóż wypowiedzenie.-powiedział to tak, jakby to było nic takiego, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie do zrobienia. Tak jakbyś nie miała rachunków do zapłacenia i jedzenia do kupienia.

-Co?

-Mówię poważnie, złóż wypowiedzenie. Później postaramy się znaleźć ci inną pracę...na razie musisz odpocząć i wyzdrowieć.-potrząsnęłaś głową, gdybyś mogła to zrobić, zrobiłabyś to, ale nigdy nie zamierzałaś polegać na nikim innym, jeśli chodzi o rachunki i jedzenie.

-Minho...to za dużo...to znaczy, nadal muszę się utrzymać.

-Możesz się na mnie oprzeć przez jakiś czas, dopóki nie będziesz gotowa wrócić do pracy.-uśmiechnął się do ciebie ciepło, a ty spojrzałaś w dół na swoje dłonie. 

Bardzo prosił o opiekę nad tobą, ale i tak zamierzał to zrobić. Wiedział, że potrzebujesz czasu, by odpocząć i przygotować się do kolejnej pracy.

-Miesiąc.-powiedziałaś mu, a on skinął głową, przyciskając usta do twojego czoła i powoli pomógł wstać ci z podłogi.

BANGCHAN

Chan od razu zorientował się, że coś jest nie tak, kiedy zobaczył, że nie poszłaś do pracy czwarty dzień z rzędu, dlatego załatwił sobie chorobowe i powiedział swojemu przełożonemu, że będzie pracował w domu.

-Chan?-zapytałaś trochę zdezorientowana, dlaczego wciąż jest w domu. Kiedy zeszłaś z sypialni, uśmiechnął się do ciebie i wskazał na stół.

-Zrobiłem nam śniadanie.-powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz w życiu, że wciąż tu jest. Zazwyczaj, gdy się budziłaś, on wychodził do pracy i zostawiał kartkę, żebyś miała dobry dzień.

-Co ty tu jeszcze robisz?-nie planowałaś, żeby to zabrzmiało tak ostro, jak zabrzmiało. Po prostu nie chciałaś, żeby omijały go ważne dni pracy, jeśli to przez ciebie.

-Wiem, kiedy coś jest nie tak, więc wziąłem wolne.-uśmiechnął się do ciebie, gdy wyłączył piekarnik. Nalał wam obu gorącej herbaty. 

Było ci ciężko na sercu na myśl o tym, że wie, że coś jest nie tak. Nie powiedziałaś mu nawet ani słowa.

-Ale...ty nigdy nie zgłaszasz się na chorobowe, nawet gdy jesteś chory i nie możesz się ruszyć.

-Potrzebujesz mnie, więc usiądź i powiedz mi co się dzieje.-poprosił, gdy nakładał jedzenie i podszedł do stołu, siadając obok ciebie, gdy trochę się roześmiałaś.-powiedz mi, co się dzieje.-wyszeptał, przesuwając kciukiem po twoim policzku i otarł łzy, które już zaczynały płynąć z twoich oczu.

-N-nie mogę tego zrobić.-wykrztusiłaś z siebie nagle i zaczęłaś histerycznie płakać.

Wszystko, co trzymałaś w sobie od miesięcy, w końcu się wylało. Chan nie tracąc czasu, objął cię ramionami i posadził na swoich kolanach, dłońmi masując twoje dolne partie pleców, gdy ty nadal płakałaś w jego szyję.

-Wyrzuć to z siebie, już dobrze.-szepnął, gdy zaczął słuchać wszystkiego, co cię dręczyło przez ostatnie kilka miesięcy.

-Godziny pracy...k-każą mi robić te wszystkie niekończące się zmiany, a potem...c-cholera, denerwują się, gdy odmawiam.-pociągnęłaś nosem, zamykając oczy. 

Nienawidził patrzeć na ciebie w takim stanie, ale wiedział dokładnie, jak ci pomóc, kiedy masz tak silny atak. Żałował tylko, że nie zauważył, zanim zrobiło się zbyt źle.

-Zmniejsz liczbę godzin pracy, pracuj na pół etatu.-powiedział ci, gdy w końcu zaczęłaś znowu normalnie oddychać, a twoje myśli o zamartwianiu się zaczęły trochę ustępować.

-Co? Ja...nie mogę. Mam rachunki do zapłacenia, potrzebuję tej pracy. -przetarłaś oczy, a on patrzył na ciebie.

-Weź pół etatu, mogę pomóc. Potem znajdziemy ci inną pracę. Coś, co nie będzie cię tak stresować.-dodał, gdy wzięłaś łyk i kiwnęłaś głową. 

Praca na pół etatu brzmiała o wiele lepiej niż cały ten stres, którego dostarczała ci twoja praca.

-Jeśli mam być szczera, złożyłam już podanie o inną pracę...czekam tylko na odpowiedź.- przytaknął na twoje słowa.

-Jesteś głodna? A może zrobię ci gorącą kąpiel z bąbelkami?-zapytał, gdy położyłaś głowę na jego ramieniu, karmiąc go trochę, zanim sama zjadłaś część jedzenia.

-Kąpiel po jedzeniu.-zaproponowałaś, a on skinął głową i pomógł ci zjeść.

FELIX

Felix wiedział o twoim niepokoju. Wiedział od momentu, kiedy cię poznał, i zawsze robił wszystko, co mógł, żeby ci pomóc, kiedy tylko było źle.

-Kochanie? Zrobiłem nam ciasteczka, kiedy byłem z chłopakami!-zawołał radośnie, wchodząc do domu, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. 

To było dziwne, zwykle byłaś w domu przed nim, gotowa, by posłuchać o jego dniu, ale nigdzie cię nie było widać.

-Y/n?-zawołał, gdy zaczął kierować się po schodach do sypialni, sapiąc.

Znalazł cię leżącą na podłodze, płaczącą, z owiniętymi ramionami wokół ciała. Czułaś, że walczysz z oddechem. W głowie kłębiło ci się tyle myśli, że czułaś, jak powoli wariujesz.

-Cholera, Y/n. Jestem tutaj.-wyszeptał, kładąc się za tobą i obejmując cię od tyłu, gdy nadal drżałaś w jego ramionach, a pot spływał ci po czole. 

Nie miał pojęcia, od jak dawna tak się zachowujesz, ale wiedział, że musi cię uspokoić.

-Kochanie, od jak dawna jesteś w takim stanie?-zmartwił się.

Potrząsnęłaś głową, nie mogłaś mówić. Miałaś sucho w gardle i jedyne, o czym myślałaś, to jakie kłopoty będziesz miała jutro, gdy pójdziesz do pracy.

-Z-zwolnią mnie.-jąkałaś się. Zamknęłaś oczy, wyobrażając sobie, jak będą na ciebie krzyczeć przy wszystkich. Twój umysł sprawił, że wszystko stało się straszniejsze, niż było to konieczne, gdy łapczywie łapałaś powietrze. Felix szeptał ci do ucha słodkie rzeczy, pocierając twoje plecy.

-Nigdzie się nie wybieram, kochanie, po prostu oddychaj dla mnie.-chciał zapytać cię o twój komentarz później, kiedy się uspokoisz i będzie mógł zrozumieć, co powiedziałaś.-wszystko będzie dobrze.-powtarzał, kontynuując przytulanie cię. 

Całe twoje ciało bolało, gdy próbowałaś skupić się na niczym innym, jak tylko na dźwięku jego głosu. Na tym, jak próbował cię uspokoić i wyprowadzić na światło dzienne. Powoli wstałaś z podłogi i uśmiechnęłaś się słabo do Felixa. Klatka piersiowa nie dawała ci spokoju z powodu przyspieszonego bicia serca. Leżeliście tam już prawie dwie godziny.

-Wszystko w porządku?-mruknął, przesuwając dłonią po twoim policzku, a ty powoli skinęłaś głową, byłaś wyczerpana.

-Spać.-wyszeptałaś, po czym pociągnęłaś nosem i wytarłaś policzki w rękaw, próbując usunąć łzy, które wciąż tam były.

-Spieprzyłam w pracy... straciłam wspaniałego klienta i..

-Nie zwolnią cię za to. A jeśli to zrobią, to podamy ich do sądu.-obiecał, co sprawiło, że lekko się roześmiałaś, wiedząc doskonale, że zrobiłby to dla ciebie.

-Po prostu tak się przestraszyłam.-wychlipałaś, gdy przyciągnął cię z powrotem w swoje ramiona, przyciskając usta do twoich ramion, abyś opowiedziała o wszystkim, co cię martwiło, a jednocześnie zapewnił cię, że wszystko będzie w porządku.

HAN

Jisung sam doświadczył już kilku ataków, więc znał znaki, gdy coś się działo. Od jakiegoś czasu nie mogłaś spać. Byłaś bardziej niż zwykle ostra w stosunku do ludzi wokół ciebie i miałaś problemy ze skupieniem się na czymkolwiek. Kiedy wszedł do sypialni i zastał cię pochyloną z twarzą w dłoniach, wiedział, co się dzieje.

-Hej, hej, hej, jestem tutaj.-powiedział cicho, siadając obok ciebie, obejmując ramionami i przyciągając do siebie. 

Wiedział z doświadczenia, że posiadanie kogoś bliskiego, kogoś, komu się ufa, jest jednym ze sposobów, które mogą pomóc w wyprowadzeniu cię z ataku.

-Przepraszam..-odezwałaś się, zupełnie zawstydzony, że Jisung widział cię w takim stanie. Od twojego ostatniego ataku minął prawie miesiąc, myślałaś, że wszystko powoli zaczyna się układać.

-Nie bądź głupia.-ucałował czubek twojej głowy i przycisnął mocniej do siebie.-wiedziałem, że to się zbliża.-powiedział, gdy zaczął opowiadać o wszystkich znakach, które zauważył.

-P-powiedz mi coś, cokolwiek.-błagałaś go, aby oderwał twój umysł od wszystkiego, co cię dręczyło, więc to zrobił. 

Jisung zaczął opowiadać ci o tym, nad czym on i chłopcy pracowali, a także podpowiadać, co wydarzy się w nowych odcinkach Skz-Code, aż w końcu poczułaś, że twoje płuca zaczynają pracować prawidłowo.

-Świetnie sobie radzisz.-powiedział, pocierając delikatnie twoje plecy.

-Kocham cię.-mruknęłaś i spojrzałaś na niego. Wzięłaś głęboki oddech, ciesząc się, że w końcu możesz znowu normalnie oddychać.

-Opowiedz mi wszystko, co się wydarzyło.-wstał z łóżka i zabrał cię na dół, aby pójść po coś do jedzenia.

CHANGBIN

-Y/n? Myślałem, że wyszłaś...-powiedział Changbin, wchodząc do salonu, gdzie zastał cię wpatrującą się w podłogę. 

Minęła już godzina, odkąd powiedziałaś mu, że wychodzisz, ale nie mogłaś tego zrobić. Nie mogłaś wyjść z domu i zmusić się do pójścia do pracy, która napawała cię tak wielkim niepokojem.

-Nie mogę.-szepnęłaś, próbując przywrócić swój oddech do normy. 

Klatka piersiowa zaciskała się, gdy myślałaś o pójściu do pracy, której nienawidziłaś. Pracy, która sprawiała, że czułaś się tak, jakby wysysała z ciebie życie.

-Czy twój samochód się zepsuł?-zapytał niewinnie, podchodząc do ciebie, nagle zatrzymując się, gdy zobaczył, jak bardzo jesteś zdenerwowana. 

Płaczącą i ciężko oddychającą.

Podszedł do ciebie i wziął cię w ramiona. Nie był idiotą, wiedział, co się dzieję, gdy tylko cię zobaczył. Był z tobą na tyle długo, że wiedział, jak wyprowadzić cię z ataku.

-Nie mogę...po prostu nie mogę.-pociągnęłaś nosem.

Nadal delikatnie pocierał twoje plecy, pozwalając ci wypłakać wszystko. Z Changbinem u boku ataki były o wiele łatwiejsze do zniesienia, niż gdy byłaś sama.

-Oddychaj, skarbie, powolutku oddychaj.-dodał ci otuchy.

Wciąż próbowałaś nauczyć się oddychać, ale czułaś się tak, jakby powietrze w twoich płucach zamieniło się w ołów. Nie mówiąc już o tym, że za każdym razem, gdy brałaś głęboki oddech, miałaś wrażenie, że zasysasz powietrze przez małą słomkę. Stopniowo, z pomocą chłopaka, poczułaś, że oddech wraca do normy, a drżenie ustało. Uśmiechnąłeś się do niego lekko.

-Dziękuję..-wyszeptałaś, gdy podał ci małą butelkę wody i delikatnie potarł twoją szyję.

-Chcesz porozmawiać o tym, co cię trapi?

Zerknęłaś na niego. Zostało ci tylko kilka tygodni w pracy, zanim przejdziesz do innej, ale jeszcze nie powiedziałaś o tym Changbinowi. Chciałaś, żeby to była niespodzianka.

-Odchodzę z pracy, ale odkąd się dowiedzieli, są dla mnie bardziej okropni niż zwykle. Zmuszają mnie do coraz późniejszych i dłuższych zmian, a także nie dają mi żadnego wsparcia, kiedy pracuję.-wytarłaś twarz chusteczką i potrząsnęłaś głową.

-To już trochę za dużo.-uśmiechnął się słabo, przytulając cię.-nie idź dzisiaj. Pieprzyć ich.-powiedział cicho, co trochę cię rozśmieszyło.

Myślałaś o tym wiele razy. O tym, żeby nie wracać, bo chciałaś im zrobić na złość, ale to miejsce potrzebowało tylu pracowników, ilu tylko się dało.

-Nie pójdę dzisiaj, ale pójdę jutro.-dodałaś, kładąc głowę na jego ramieniu. Ból głowy zaczynał narastać.

-Dobrze, ja też wezmę dziś dzień wolny i będziemy mogli razem posiedzieć i odpocząć. Dobrze-uśmiechnęłaś się i kiwnęłaś głową.

----------------------------------------------------------------

Jak się czujecie w nowym roku? 

Ja ubolewam, że to był mój ostatni niepełnoletni rok haha w tym wkraczam w dorosłe życie. Wiem, że nie dodałam obiecanego maratonu, ale nie za bardzo miałam wenę do pisania kilku rozdziałów w jeden dzień. 

Mimo wszystko życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku!! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro