28.
KIEDY PRZYPADKOWO CIĘ SKRZYWDZIŁ, A POTEM OPIEKUJĘ SIĘ TOBĄ
HYUNJIN
-Czy to była zemsta?-zażartowałaś, wskazując na swoją nogę.
Obróciłaś się na bok, żeby spojrzeć na Hyunjina, który się na ciebie gapił. Siedział na krześle obok twojego łóżka i patrzył na gips. Wszyscy chłopcy byli tutaj, aby ci go podpisać i dać ci jedzenie lub słowa zachęty. To wszystko sprawiło, że chłopak czuł się jeszcze bardziej winny za to, co spotkało cię w zeszłym tygodniu.
-Zemsta?-zapytał, pochylając się do przodu, gdy lekko zachichotałaś.
Wszystko, co chciałaś zrobić, to rozjaśnić trochę pokój. Od czasu tego incydentu traktował cię tak, jakbyś była ze szkła, a kiedy cię całował, ledwo cię dotykał.
-Zemsta za co?-roześmiał się, gdy usiadłaś na łóżku, patrząc na niego. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałaś jego śmiech od dłuższego czasu i nie mogłaś się doczekać, kiedy usłyszysz go ponownie.
-W zeszłym miesiącu uderzyłaś mnie kijem do krykieta w nos.-śmiał się, kręcąc głową i jęcząc. Poszłaś na plażę ze wszystkimi chłopakami i przypadkowo uderzyłaś go kijem do krykieta w twarz.
-Nie, kochanie. Wiesz...
-Wiem, Hyunjin...próbuję sprawić, żebyś się uśmiechnął...i pokazać ci, że wszystko jest w porządku. Oboje przypadkowo zraniliśmy się nawzajem, ale nic nam nie jest..-patrzył na ciebie.
Nic, co mogłabyś powiedzieć, nie mogło sprawić, że poczułby się lepiej. Nie mógł pozbyć się twojego obrazu z głowy. Tańczyliście w studio i przeskoczyłaś o ułamek za wcześnie w choreografii. Ale zanim Hyunjin zdążył cię złapać, uderzyłaś o podłogę, a twoja noga wydała odgłos pękającej kości. Oboje prawie zemdleliście, widząc, jak kość przebija się przez skórę, ale wszystko było okej...kiedy byłaś pod znieczuleniem i nafaszerowana tyloma lekami, że nie czułaś bólu.
-To była moja wina, powinienem był uważać.-mówił gorączkowo, patrząc na twoją nogę i z powrotem na twoją uśmiechniętą twarz. Nie miał pojęcia, jak mogłaś na niego patrzeć po tym, co się stało.
-To był wypadek. Jeśli już, to moja wina. Za wcześnie skoczyłam.-potrząsnął głową i usiadł na łóżku obok ciebie.
-Nie rób tego, nie obwiniaj się.
-Więc ty też nie powinieneś.-skarciłaś go, wtulając się w niego, szczęśliwa, że wreszcie jest blisko ciebie.
Chłopak co noc spał na kanapie, żeby dać ci przestrzeń, podczas gdy ty tak naprawdę chciałaś mieć go przy sobie. Westchnął lekko, przysuwając cię bliżej do siebie i starając się nie myśleć o wyrazie twojej twarzy z chwili wypadku.
-Hyunjin...odpręż się.- szepnęłaś, czując, jak jego ciało się napina. Powoli skinął głową, wpatrując się w ciebie i próbując skupić się na tym, jak wyglądasz teraz, a nie wtedy.
-Jeśli chcesz, możemy obejrzeć film...poprzytulać się.-wiedziałaś, że chce zrobić wszystko, co w jego mocy, aby pomóc ci wyzdrowieć.
-Jasne, zamówię też jedzenie-wyszeptał, przyciskając usta do twojego czoła i uśmiechając się do ciebie radośnie.
SEUNGMIN
-To zły pomysł, który tylko czeka na realizację.-powiedział Chan, patrząc na ciebie i Seungmina siedzących razem na trampolinie, z rękami na kolanach i zastanawiających się, jak długo możecie tak wytrzymać.
-Wszystko będzie dobrze, już kiedyś się tak bawiliśmy.-zaśmiałaś się, gdy Seungmin kontynuował skakanie wokół ciebie, robiąc wszystko, abyś odsunęła ręce od kolan, ale byłaś lepsza w tej grze, niż się spodziewał.
-Seungmin-ah! Przegrasz...-Felix przerwał.
Kiedy wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku, Seungmin odbił się trochę za mocno i znalazłaś się w powietrzu. Zanim zorientowałaś się, co się dzieje, wszyscy chłopcy wykrzyknęli twoje imię. Leżałaś na ziemi, a nie na miękkiej trampolinie i płakałaś z bólu.
-Cholera.-chłopak podbiegł do ciebie natychmiast. Twoje ramię było w dziwnej pozycji. Pojękiwałaś, wpatrując się w nie.
-Już dobrze, nic ci nie jest.-odetchnął, próbując przekonać siebie bardziej niż ciebie.
-W porządku? Seungmin...moja ręka jest skierowana w złą stronę!- wykrzyknęłaś, krzywiąc się tylko, gdy poczułaś większy ból.
Chan zadzwonił po karetkę, a chłopcy uważnie cię obserwowali.
-Tak mi przykro.-wyszeptał, siadając obok ciebie, trzymając twoją twarz w dłoniach i kręcąc głową. Nie chciał, żeby to się stało. Powinien był posłuchać Chana, gdy mówił, że to zły pomysł.
.
Gdy tylko opatrunek został założony, Seungmin biegał za tobą, przynosząc ci wszystko, czego potrzebowałaś.
-Wiesz, że to moja ręka jest złamana, a nie nogi.-powiedziałaś mu, gdy weszłaś do salonu, a jego ramiona objęły cię w pasie.
-Wiem, ale...ja tylko...-spojrzałaś na niego i lekko się uśmiechnęłaś. Wiedziałaś, że stara się zrobić wszystko, aby ci to wynagrodzić.
-Seungmin, wszystko będzie dobrze. Lekarz tak powiedział...- nie dbał o to, że nic ci nie będzie, ale o to, że teraz tak nie było. Myśl o tym, że nawet przez przypadek cię skrzywdził, dręczyła go w każdej minucie dnia, a nawet we śnie. Ilekroć zamykał oczy, widział, jak to się dzieje, i tak w kółko.
-Ale w tej chwili nie jesteś. Twoja ręka jest złamana.-spojrzał na twój gips i wrócił wzrokiem do twoich oczu.
-Chodźmy i spędźmy dzień w łóżku, tylko ty i ja.-powiedział, gdy zaczął cię prowadzić z powrotem w kierunku sypialni. Od czasu wypadku byliście tylko ty i on, ale przytaknęłaś na zgodę. Nie zamierzałaś odmówić spędzenia czasu ze swoim chłopakiem.
I.N
Odkąd to się stało, Joengin nie opuszczał cię ani na krok, a nawet uznał, że nocne przebywanie z dala od ciebie nie wchodzi w grę. Twój telefon zabrzęczał, a ty wydałaś z siebie mały chichot, patrząc na wiadomość od Felixa.
-Felix mówi, że ma nagranie wideo.-powiedziałaś przypadkowo, patrząc na Jeongina z drugiego końca pokoju, a jego wzrok padł na ciebie i lekko zadrżał. Nie musiał oglądać filmu, żeby przypomnieć sobie, co się z tobą stało. Był tam i był tego przyczyną.
-Wypadku?-sposób, w jaki mówił nie pasował ci.
Sprawiał wrażenie, jakbyś uległa śmiertelnemu wypadkowi, podczas gdy nic takiego nie miało miejsca. Jeongin bez przerwy obwiniał się za to, co się stało...to była prawie prawda, ale nie było tak, że zrobił to celowo.
-Wypadek? Mówisz tak, jakbym prawie umarła! Jeongin, poślizgnęliśmy się.-przypomniałaś mu, a on potrząsnął głową, całkowicie zaprzeczając faktowi, że rzeczywiście coś się stało. To nie była jego wina i nie chciał, żebyś przez to złamała sobie kość.
-Poślizgnęliśmy się? Złamałaś nogę.-jeśli gips na twojej nodze nie był dowodem na to, co się stało, musiał ci powiedzieć. Nie było tak, że zapomniałaś, bo każdego ranka Jeongin opiekował się tobą, jakbyś sama nie była w stanie tego zrobić.
-Było mokro i poślizgnęliśmy się.-powiedziałaś mu, przyciągając krzesło do siebie na którym siedział.
-Praktycznie pchnąłem cię.-przesadnie dramatyzował wszystko, co wydarzyło się na basenie.
Westchnęłaś i podałaś mu swój telefon. To nie było nawet bliskie temu, co wydarzyło się na basenie. Oboje biegliście nad wodą, kiedy poślizgnęliście się i wpadliście do wody. Zdążyłaś uderzyć nogą o betonową podłogę i złamać ją w dwóch miejscach.
-Spójrz na nagranie. Poważnie, kochanie, nic mi nie zrobiłeś.-wiedziałaś, że nagranie będzie jedynym sposobem, żeby udowodnić Jeonginowi, że cię nie popchnął.
-Goniłem cię, więc to moja wina, że stała ci się krzywda.-spojrzałaś na niego i potrząsnęłaś głową, pokazując mu nagranie, na którym oboje biegliście aż do momentu, w którym to się stało. W rzeczywistości Jeongin nie był nigdzie w pobliżu ciebie, kiedy się poślizgnęłaś i zraniłaś.
-To i tak moja wina, wiem, że nie należy biegać na basenie.-westchnęłaś lekko, opierając głowę o ścianę i lekko nią potrząsając.
-Innie...proszę, przestań się obwiniać, to był wypadek.-błagałaś, patrząc na niego, gdy jego oczy były wpatrzone w film, który odtwarzał w kółko, obserwując, co się dzieje.
-Zrobię ci coś do jedzenia.-w końcu się odezwał, ale ty trzymałaś się kurczowo jego nadgarstka, nie chcąc go puścić.
-Usiądź ze mną i podpisz mój gips.-nie chciał tego zrobić, odkąd go założyłaś, wszyscy inni go podpisali, a Hyunjin nawet rysował na nim, gdy tylko przychodził do ciebie.
-Nie zasługuję na to, żeby go podpisać, nie kiedy ja to spowodowałem...-przestał mówić, gdy go delikatnie pocałowałaś, nie chcąc słuchać, jak obwinia się dłużej, niż mógł.
-Przestań, albo będę cię traktować ignorowaniem albo ciszą.-zagroziłaś, gdy lekko się zarumienił, trzymając cię blisko siebie.
Szeptał, że jest mu przykro, raz za razem. Wiedziałaś, że nie będzie łatwo powiedzieć mu, że wszystko zostało wybaczone, ale zamierzałaś próbować każdego dnia.
LEE KNOW
Minho nie mógł oddychać, gdy patrzył na to, co się stało. Tak jakby wszystko wokół niego przestało się ruszać, gdy zobaczył krew płynącą z twojej głowy. W jednej chwili stałaś przed nim, śmiejąc się z tego, że próbował cię złapać, a w następnej leżałaś na podłodze. Ręką ściskałaś czoło, gdy zobaczył czerwień prześwitującą przez szczeliny palców.
-Jak doszło do tego urazu?-zapytał lekarz, nakładając preparat na twoje czoło.
Twoje oczy zerknęły na Minho, który wyglądał, jakby toczył bitwę wewnątrz własnej głowy. Wiedziałaś, że nic nie stało się celowo, że to był wypadek, w rzeczywistości wydawało ci się to całkiem zabawne.
-Droczyliśmy się ze sobą, kiedy popchnął mnie trochę za mocno. Nic wielkiego, po prostu straciłam równowagę.-sposób, w jaki się z tego śmiałaś, sprawił, że chłopak poczuł się jeszcze gorzej. Bo jak mogłaś się śmiać, skoro to on to zrobił? Gdy lekarz odszedł, Lee podszedł do ciebie i zmarszczył brwi.
-To nie jest śmieszne, Jagiya.-skomlał, trzymając twój policzek w dłoniach i sprawdzając zamkniętą ranę. Nie była zbyt duża, ale gdybyś ją zostawiła, mogłoby być znacznie gorzej. Minho gnał do szpitala, byłaś pewna, że dostanie kilka mandatów za przekroczenie prędkości.
-Musisz przyznać, że to trochę zabawne.-ale on nie widział w tym nic śmiesznego. Fizycznie spowodował u ciebie krwotok. Nie celowo, ale to go rozdzierało w środku. Twoje serce zamarło, gdy zobaczyłaś, że łza spłynęła mu po policzku.
-Kochanie..-powiedziałaś powoli, zanim drzwi się otworzyły. Oczy chłopaka skierowały się na lekarza, gotowy wysłuchać wszystkiego, co będzie musiał zrobić, aby się tobą zająć.
-Musi Pani pamiętać, że przez jakiś czas nie może zamoczyć szwów, jeśli naprawdę musisz wziąć prysznic, upewnij się, że rana jest przykryta czepkiem prysznicowym lub czymś podobnym.-wyjaśnił lekarz, wręczając twojemu chłopakowi kilka dokumentów wypisowych.
Uśmiechnęłaś się słabo na widok Minho. Wiedziałaś, że jest wobec ciebie opiekuńczy, ale czułaś, że to sprawi, że przejdzie na tryb ochronny.
.
Miałaś rację. Od chwili, gdy wróciłaś ze szpitala, zaczął się nadopiekuńczo zachowywać. Zmusił cię do przebywania przez większość czasu w swoim pokoju, twierdząc przed chłopakami, że potrzebujesz dużo odpoczynku w razie wstrząsu mózgu. O czym lekarz nawet nie wspomniał, kiedy cię badał. Potem zaczął przynosić ci jedzenie do łóżka, opuszczając treningi, bo wolał spędzać ten czas i opiekować się tobą.
-Mówiłam ci, że czuję się dobrze. Lekarz powiedział, że to tylko lekkie zadrapanie.-powiedziałaś, gdy starszy starannie mył twoje ciało w wannie. Twoje oczy były wpatrzone w bok jego głowy, ale on się nie poruszył.
-Minho...musisz sobie wybaczyć...to był wypadek i mógł się zdarzyć każdemu.-twoja ręka powoli spoczęła na jego dłoni, a on wydał z siebie lekki pomruk, w końcu wypuszczając głośno powietrze i łzy, które powstrzymywał od tego wszystkiego.
-Minnie?
-Bardzo przepraszam, nie chciałem tego zrobić. Nigdy więcej cię nie skrzywdzę.-wyszeptał, a ty potrząsnęłaś głową. Objęłaś go ramionami i zbliżyłaś do siebie, nie zważając na to, że jest ubrany, a ty jesteś mokra.
-Hej..to nie była twoja wina. Nie musisz przepraszać za coś, kiedy rozumiem, co się stało.-szepnęłaś, pocierając jego plecy.
Wcisnął głowę, by schować się w twojej szyi, gdy płakał cicho. Nigdy wcześniej nie widziałaś, żeby tak bardzo płakał, więc objęłaś go ramionami, obiecując mu raz po raz, że nic ci nie jest i że wszystko między wami jest w porządku.
BANGCHAN
-Chris! Jeśli mnie nie odstawisz, nie zawaham się zeskoczyć z twoich pleców!-krzyknęłaś, gdy Chan trzymał cię na ramionach, śmiejąc się, gdy kręciłaś nogami, próbując wyrwać się z jego uścisku.
-Mówiłem ci, że mogę cię łatwo podnieść, ale mi nie wierzyłaś.-ucałował cię w rękę, gdy jęknęłaś.
-Udowodniłeś, postaw mnie na ziemi, jest mi niedobrze.-roześmiałaś się trochę, a Chan uśmiechnął się do siebie, powoli opuszczając cię na ziemię, gdy to wszystko się stało.
Stało się to tak szybko, że żadne z was nie zdążyło się zorientować, co się dzieje. Dopóki nie znalazłaś się na podłodze, a twoja kostka nie pękała z bólu.
-Cholera.-z twoich ust zaczęły padać kolejne przekleństwa.
Starszy podbiegł do ciebie, usiadł i powoli przesunął dłońmi po twojej kostce.
-Pozwól mi spojrzeć.-wydyszał, powoli odsuwając skarpetkę, którą miałaś na sobie, i wysyczał, gdy zobaczył, w jakim stanie jest twoja kostka.
-Co? Co?!-spanikowałaś, patrząc na chłopaka, a nie na swoją kostkę. Nie miałaś odwagi spojrzeć na to, co zrobiłaś, bo w głębi duszy wiedziałaś, że to coś złego.
Usłyszałaś odgłos uderzenia o ziemię i nie miałaś odwagi spojrzeć w dół.
-Poproszę Changbina, żeby wziął mój samochód i nas zawiózł, będę musiał cię zanieść.-powiedział ci, gdy pisał sms do Changbina na swoim telefonie.
-Zanieść mnie?-spojrzałaś w dół na swoją kostkę i natychmiast pożałowałaś, że to zrobiłaś.
Całe Twoje ciało zdrętwiało, zanim spojrzałaś z powrotem na Chana.
-C-Channie...-byłaś przerażona tym, co miało się wydarzyć.
-Wiem, kochanie, wiem. Nie martw się, poradzimy sobie z tym.
.
Przez sześć tygodni trzymał cię u siebie w dormie, podczas gdy twoja kostka była w gipsie. Nie dał ci zbyt wielkiego wyboru, kiedy zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem dla ciebie będzie zamieszkanie z nim i chłopakami. W ten sposób mógł się tobą opiekować i jednocześnie wykonywać swoją pracę.
-Pozwól mi to zrobić.-Chan zaproponował i podszedł do ciebie. Zatrzymałaś na nim wzrok i lekko westchnęłaś.
-Chan, kocham cię, ale jeśli nie pozwolisz mi zrobić czegoś dla siebie, to...-próbowałaś coś wymyślić, ale nic nie przychodziło ci do głowy.
-Uderz go swoją kulą.-zaproponował Changbin.
-Przypraw mocniej jego jedzenie.-twoje oczy zerknęły na Jisunga, który miał zły pomysł.
-Pomaluj mu twarz, jak będzie spał.-Hyunjin w końcu dodał, a Chan przewrócił oczami na nich wszystkich.
-To moja wina, że Y/n jest w tym bałaganie, więc to ja powinienem się tym zająć.-powiedział, patrząc na ciebie.
Wiedziałaś, że czuł się źle, że przypadkowo ci to zrobił, ale nie zamierzałaś mieć mu tego za złe.
-To był wypadek Chris. Wiesz, że mogę się poruszać o kulach. Nie musisz mnie wyganiać do swojego pokoju.-wiedział, że jest może trochę nadopiekuńczy, ale nic nie mógł na to poradzić.
-Już mnie kąpiesz, przynosisz mi jedzenie i śpiewasz mi do snu...potrafię o siebie zadbać.-zachwiałaś się na nodze, a on wyciągnął rękę po ciebie, uśmiechając się, gdy miękko pocałowałaś jego klatkę piersiową.
-Muszę się tobą opiekować.-po spojrzeniu w jego oczy poznałaś, że nie ma mowy o rezygnacji z tego, więc przytaknęłaś, jęcząc, gdy nagle podniósł cię, zrzucając twoją kulę na podłogę.
-Wracamy do łóżka.
-Przyszłam po jedzenie.-przypomniałaś mu o tym, gdy zaniósł cię do sypialni. Ostrożnie położył cię na łóżku i wyciągnął telefon. Zamówił wszystkie twoje ulubione potrawy.
FELIX
-Zaciśnij mi głowę.-zasugerował Felix, gdy stanęłaś za nim, wpatrując się w niego i zastanawiając się, czy dobrze usłyszałaś.
-Co?
-Po prostu mnie zablokuj, właśnie widziałem ten filmik i chcę to wypróbować.-zmarszczyłaś brwi, ale zgodziłaś się na to, ostrożnie wkładając swojego chłopaka w blokadę głowy, jak zasugerował, a on uśmiechnął się do siebie.
-Jesteś gotowa?
-Gotowa na co dokładnie? Nie powiedziałeś mi-AHH!-krzyknęłaś, gdy nagle znalazłaś się na ziemi, patrząc na chłopaka i jęcząc z bólu.
-Kochanie?!-zdziwił się, patrząc na ciebie i trzymając twoją rękę w swojej, gdy jęczałaś.
Całe ciało bolało cię od miejsca, w którym przerzucił cię przez ramię na ziemię.
-Gdzie to widziałeś?-mruknęłaś, spoglądając w dół na nogę, która zaczęła pulsować.
Próbowałaś się poruszyć, ale krzyknęłaś w agonii, kiedy to zrobiłaś.
-Na WWE*.-wpatrywałaś się w niego.
-Przerzuciłeś mnie przez ramię, bo zobaczyłeś to w fałszywym programie walki?-jęknęłaś na samą myśl o tym, ściskając kolano, które zaczęło cię mrowić.
-Możemy o tym porozmawiać później. Zabiorę cię do lekarza.-nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Bił się z myślami o tym.
.
Spojrzałaś w dół na swój pełny gips na nodze i z powrotem na Felixa, który wyglądał, jakby bił się z samym sobą. Po raz pierwszy od czasu twojego wypadku przestał płakać przy tobie lub gdy tylko cię zobaczył.
-Lix?-zawołałaś, gdy stanął przed tobą, przeczesując rękami włosy.
-Tak?
-Jesteś już w nastroju, by się z tego śmiać?-zapytałaś, gdy usiadł obok ciebie.
Odkąd to się stało, prawie na ciebie nie patrzył. W zasadzie zamienił się w pielęgniarza na stałe mieszkającego z tobą, który dbał o wszystko, czego mogłaś potrzebować. Przynosił ci jedzenie, robił za ciebie zakupy, pomagał ci się myć bez zamaczania gipsu.
-Śmiać się? Kochanie, skrzywdziłem cię.-wpatrywałaś się w niego, gdy mówił. Jego głos trochę się łamał, ale uśmiechnęłaś się słabo i delikatnie pocałowałaś go w policzek.
-To był wypadek.-przypomniałaś mu, gdy jęknął.
To nie był wypadek, nie chciał, żebyś ucierpiała z tego powodu. Myślał, że będzie tak, jak na filmiku i że nic ci nie będzie, gdy to się stanie, ale nie mógł się bardziej mylić.
-Zrzuciłem cię na podłogę.
-Nie, przerzuciłeś mnie przez ramię. Nie wiedziałeś, że to mnie tak zaboli.-wybaczyłaś mu w chwili, gdy to wszystko się stało. Wiedziałaś, że nie chciał celowo doprowadzić do złamania kolana.
-Jestem okropnym chłopakiem..-mruknął, a ty delikatnie pocałowałaś go w usta, zapewniając, że wszystko między wami jest w porządku.
HAN
Ręce Jisunga drżały, kiedy przyniósł ci zupę. Wpatrywałaś się najpierw w miskę, a potem w jego oczy.
-Wszystko w porządku?-roześmiałaś się trochę, a on wpatrywał się w ciebie.
Leżałaś w łóżku i oglądałaś telewizję z opaską na lewym oku, co sprawiło, że skrzywił się wewnętrznie na myśl o tym, co zrobił w zeszłym tygodniu.
-Jisung, wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.-zachichotałaś, podnosząc się, aby mógł usiąść obok ciebie.
-Jak się dzisiaj czujesz?-zapytał, patrząc na opaskę.
To był dziwny wypadek, który mógł przydarzyć się każdemu, ale Jisung powtarzał sobie, że to jego wina i żebyś była bardziej ostrożna przy nim...i tak było. Teraz prawie w ogóle cię nie dotykał, chyba że pomagał ci poruszać się po domu i pomagał wejść do wanny za każdym razem, gdy tego chciałaś.
-Dobrze, tak jak wczoraj i przedwczoraj. Wszystko było w porządku, kiedy to się stało.-poinformowałaś go, gdy westchnął lekko, podnosząc twoją rękę do ust i całując delikatnie. Dla niego to nie było w porządku, fakt, że spowodował u ciebie obrażenia. Po jego oczach nie było widać, że jest w porządku.
-Sungie...uderzyłeś mnie przypadkowo, to nic takiego.- on nawet cię nie uderzył, zrobił to pilot do Nintendo. Jedynym powodem, dla którego miałaś opaskę na oko.
Miałaś drobną operacje, która miała naprawić twoje oko. Wszystko poszło idealnie i mogłaś widzieć.
-Kontroler się wyślizgnął...
-Bo byłem na tyle głupi, żeby nie założyć taśmy.-mruknął do ciebie, gdy potrząsnęłaś głową i położyłaś ją na jego ramieniu, zaczynając jeść zupę.
-To ja byłam na tyle głupia, że weszłam w niewłaściwym momencie.
Żaden z was nie zamierzał pozwolić, aby drugi wziął winę na siebie i dobrze o tym wiedzieliście. Chciałaś tylko, żeby Jisung wybaczył sobie coś, co było tak oczywistym wypadkiem.
-Pomogę ci się umyć.
-Tylko jeśli wejdziesz ze mną...tęsknię za tobą.-brakowało ci możliwości zasypiania w jego ramionach. Brakowało ci całowania go, gdy tylko wracał z pracy. Odkąd cię zranił, nie chciał cię dotykać, bo mógłby w jakiś sposób wszystko pogorszyć.
-Ale...
-Nie ale chcę się przytulić do własnego chłopaka.-jęknęłaś, a on przytaknął, decydując, że nie będzie się teraz z tobą kłócił.
CHANGBIN
-BINNIE!-krzyknęłaś podekscytowana, gdy twój chłopak podniósł cię od tyłu. W końcu wrócił ze swojej trasy koncertowej po Ameryce Północnej i tak bardzo za tobą tęsknił, że nie sądził, że kiedykolwiek cię odstawi.
-Mam dla ciebie prezenty.-szepnął, gdy obrócił cię w miejscu, śmiejąc się cicho, gdy wydałaś pisk z wrażenia.
-Mówiłam ci, że nie..
-I tak ci przywiozłem.-wiedział, że nienawidzisz, gdy daje ci jakiekolwiek rzeczy, ale nie mógł się powstrzymać. Wiedział, że po prostu musi to dla ciebie zdobyć.
-Proszę, przy-wydał głośny jęk, gdy poczuł ukłucie w żebrach.
-Binnie?-zapytałaś, próbując się podnieść, ale zanim któreś z was zdążyło zrozumieć, co się dzieje, zostałaś upuszczona na podłogę, wydając pisk, gdy patrzyłaś, jak twój chłopak zwija się z bólu.
-Chan?!-krzyknęłaś na cały dorm, patrząc, jak lider wybiega z pokoju i zastaje cię na podłodze płaczącą, a Changbina trzymającego się za lewy bok.
-Co się stało?-spanikował, gdy stanął obok młodszego. Jego ręka ostrożnie spoczęła na jego plecach, gdy ten jęczał z bólu, nie mogąc mówić.
-Podniósł mnie, a potem zaczął jęczeć z bólu..-Chan wpatrywał się w ciebie i na twoją kostkę, po czym westchnął. Wyglądało to dość źle, ale to nic w porównaniu z twoim już spuchniętym kolanem.
.
Changbin wszedł do sypialni i uśmiechnął się do ciebie promiennie. Potrząsnęłaś głową na jego widok. Robił wszystko, co mógł, kiedy powiedział ci, że to zrobi, ale tego się nie spodziewałaś. W jego rękach znajdowała się taca z jedzeniem, starannie wybranym dla ciebie, a także domowym jedzeniem, które przygotował przez większą część nocy...z pomocą Minho przez telefon.
-Nie musiałeś tego robić.-roześmiałaś się, patrząc na jedzenie, które przygotował, a on usiadł obok ciebie i skinął głową.
-Chciałem.-uśmiechnęłaś się do niego, pocałowałaś go delikatnie, po czym ostrożnie dotknęłaś jego żebra.
Lekarz powiedział mu, że musiał nadwyrężyć mięsień podczas tańca. To był powód, dla którego cię upuścił, bo tak bardzo go bolało.
-Poczekaj, aż wyzdrowieję, to ja będę się tobą opiekowała.-powiedziałaś mu.
Potrząsnął głową, patrząc w dół na swoje kolano. Przeszłaś operację, aby naprawić ścięgno i musiałaś leżeć w łóżku, dopóki wszystko nie wróci do normy.
-W 12 tygodni? W ciągu 12 tygodni wrócę do normalnego życia.-parsknął na twoje słowa i zaczął powoli podawać ci jedzenie, nawet jeśli to tylko kolano jest uszkodzone, robił wszystko, co mógł, abyś poczuła się lepiej.
------------------------------------------------------
*Amerykańska firma medialno-rozrywkowa zajmująca się przede wszystkim organizowaniem widowisk i programów telewizyjnych związanych z wrestlingiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro