Kiedy Śpią:
Jin:
Twój chłopak ostatnio pracował ciężej od ciebie. Wracał z wytwórni, siedział do późna w nocy a rano znów wychodził. Wiedziałaś, że to związane z jego karierą i nie miałaś mu tego za złe. Martwiłaś się jednak. Przecież, kiedy wyjeżdżał w trasę, mówił Ci żebyś zdrowo jadła, a teraz sam mało co spożywał.
Postanowiłaś w końcu, że sama mu coś ugotujesz.
Kiedy wrócił z pracy, przywitał się z tobą, dając ci buziaka w policzek i zamknął się w pokoju. Udało Ci się ugotować pyszną zupę, więc zadowolona z efektu, poszłaś mu ją zaserwować.
Po cichu weszłaś do pokoju w którym był Jin i zobaczyłaś go śpiącego w fotelu. Rozczulił cię ten widok, bo chłopak wyglądał przeuroczo. Z jego gardła było słychać cichutkie pochrapywanie, a po policzku spływała strużka śliny. Jak niemowlę.
Powoli podeszłaś do niego, wcześniej odstawiając zupę na blat biurka. Kucnęłaś obok i ogarnęłaś mu włosy z czoła.
- Ah ten książę tak śpi, jak go mam obudzić? - mówiłaś gładząc jego policzek.
- Mamo... Jeszcze pięć minutek proooszę... - jęknął i przetarł twarz, by pozbyć się twojej ręki.
- Obudź się książę - szeptałaś.
- Oj już... Już wstaje... - ziewnął i otworzył oczy - Ooo zupa! Ciekawe, czy mnie nie otruje?
- Mogłam przynieść tu wiadro z lodem i cię nim obrzucić - prychnęłaś.
- Żartuję, jesteś kochana. - Cmoknął cię w policzek.
- Daj sobie już dziś spokój z tym i idź spać. Ale do łóżka, a nie na fotelu.
- Jak mnie przytulisz, to zasnę na pewno. - Uśmiechnął się uroczo.
Suga:
Yoongi cierpiał na bezsenność. Przynajmniej tak mówił. Pozwoliłaś mu spać razem z tobą, czym bardzo się ucieszył.
- Na prawdę mogę z tobą? - mówił z takim entuzjazmem aż wydawało się, że w myślach skacze pod niebiosa.
- Możesz - wyraziłaś zgodę. Szybko jednak pożałowałaś tej decyzji.
Na początku było miło. Położyliście się w łóżku, chłopak okrył cię kołdrą i mocno przytulił. Było ci cieplutko, więc tylko podgiełaś nogi do klatki piersiowej i bardziej wtuliłaś głowę w poduszkę. Dramat zaczął się, gdy twój chłopak zasnął. Yoongiemu chyba się coś śniło, bo krzyczał coś, strasznie kopał i przebierał nogami. Nie mogłaś tego znieść, więc go obudziłaś i kazałaś iść do swojego pokoju. Na wpół przytomny Suga podreptał w stronę drzwi i wychodząc, zamknął je.
Następnego ranka obudziłaś się w wyjątkowo dobrym, jak na tą koszmarną noc, humorze. Przeciągnęłaś się leniwie na posłaniu i zauważyłaś, że nie ma tam twojego chłopaka. Przypomniałaś sobie, że wywaliłaś go do drugiego pokoju. W twoim brzuchu zaburczało, więc wstałaś, by przygotować śniadanie. Otwierasz drzwi a w salonie, na pufie leży zwinięty w kłębek niczym kot Suga. Głowa i gołe stopy zwisały mu w dół. Był wtedy taki słodki i niewinny jak nigdy. Podeszłaś do niego i usiadłaś przed nim. Nie mogąc się powstrzymać, połaskotałaś go w stopę. Zaczął tak wierzgać, że aż spadł z pufy wprost na ciebie.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknął.
- Przepraszam - chichotałaś.
Wstał z ciebie i ruszył obrażony do kuchni. Poszłaś za nim i łapiąc go w talii wtuliłaś się w jego plecy.
- Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
J-Hope:
- Pięć, sześć, siedem, osiem - wyliczał Hobi.
Od rana siedzieliście na sali do tańca. Twój chłopak uparł się, że nauczy cię tańczyć, bo "widzi w tobie potencjał". Fakt, zaczynało ci to pomału wychodzić, ale wciąż nie nadążałaś za szybkimi ruchami chłopaka.
- Źle! Od początku! Musisz robić to tak. - Pokazywał ci, jak masz się ruszać.
Zmęczeni po całym dniu, wróciliście w końcu do domu. Hoseok od razu legnął na kanapie, a ty poszłaś się napić wody. Kiedy wróciłaś do salonu, zobaczyłaś tylko wystające zza oparcia kanapy stopy.
Chłopak leżał na niej tak, że wyglądał jak zdechły chrabąszcz. Głowa zwisała mu w dół, a z jego otwartych ust dobiegało ciche pochrapywanie. Wyglądał jeszcze bardziej słodko niż zwykle.
Usiadłaś obok leżącej nadziejki i pogładziłaś chłopaka po włosach. Hoseok mruknął, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Szybko zabrałaś rękę, bojąc się, że go obudzisz.
- Nie przestawaj... - poprosił, kładąc głowę na twoich kolanach.
Usmiechnęłaś się i dając mu buziaka w czoło, kontynuowałaś to, o co cię prosił.
RM:
Kiedy wróciłaś do domu, miałaś nadzieję zastania w nim Jooniego. Niestety najwidoczniej go nie było, bo ani widu, ani słychu. Posmutniałaś, bo myślałaś, że spędzicie jakoś wspólnie czas. Zasiadłaś przed telewizorem i myślałaś, co by tu porobić. Przypomniałaś sobie, że na balkonie Namjoon ma pelargonie, których z pewnością nie podlewa. Cóż, on byłby zdolny ususzyć kaktusa. Nalałaś wodę do sporej butelki i powoli, starając się nie wylać, ruszyłaś w stronę balkonu.
Był ogromny, ale prawie w ogóle nie zagospodarowany. Na środku niego stała tylko stara kanapa. Właśnie na tej niebieskiej kanapie, smacznie spał sobie Namjoon. Wyglądał jak królewna Śnieżka leżąca w kryształowej trumnie. Po brodzie, jak u bobasa, spływała mu ślina i wyglądało to tak zabawnie i uroczo, że z twojego gardła wydał się cichutki pisk, który od razu stłumiłaś. Odłożyłaś butelkę na bok i podeszłaś do niego na palcach. Uklękłaś przy zagłówku i pogłaskałaś go po włosach.
- Śpij, śpij mój pączku - zachichotałaś widząc, jak Joonie uśmiecha się przez sen.
Równie cicho chciałaś opuścić balkon, jednak los miał wobec tego inne zamiary. Wychodząc, zupełnie nie zauważyłaś butelki z wodą, którą postawiłaś przy wejściu. Potknęłaś się o nią i cała woda wylała się na płytki. Zakryłaś usta dłonią, tłumiąc krzyk i spojrzałaś na Namjoona. Spał, uff...
Jednak ten jego sen długo nie potrwał.
Pobiegłaś po szmatkę, by zetrzeć mokrą kałużę i szybko wróciłaś, by sprzątnąć powódź. Niestety, przez twoje zaaferowanie i nieostrożność, poślizgnęłaś się i wykonując dziki taniec pingwina na łodzie, wylądowałaś na swoim chłopaku.
Namjoon zerwał się, jak spłoszona łania, ale widząc ciebie, opadł ciężko z powrotem na kanapę.
- Co ty wyrabiasz? - powiedział zmęczonym głosem.
- No bo się wylało... - zachichotałaś, widząc jego minę.
- No i z czego się śmiejesz, mogłem dostać zawału.
- Jesteś uroczy - przewróciłaś się na brzuch i spojrzałaś mu w oczy.
- A ty ciężka - prychnął.
- Czy ty sugerujesz mi, że jestem gruba? - oburzyłaś się, wstałaś i szybkim krokiem opuściłaś balkon.
- Ej no! [T.I]! Przecież nawet tak nie pomyślałem! - krzyknął za tobą.
Jimin:
Jimin dużo czasu spędzał na sali treningowej, ale ostatnio bywał tam częściej niż w domu. Czasem przychodziłaś na chwilę popatrzeć na wyczyny jego i jego kolegów, ale nie siedziałaś tam długo, bo nie chciałaś im przeszkadzać.
Pewnego późnego wieczora, chłopak wrócił bardziej zmęczony niż zwykle. Ledwo trzymał się na nogach. Prawie spałaś, a on z hukiem wbił do sypialni i cisnął torbę w kąt.
- Co ty wyprawiasz! Nie widzisz, że śpię! - krzyknęłaś z poirytowaniem.
Jimin w odpowiedzi westchnął tylko, burknął, że idzie się wykąpać i zniknął. Mijały minuty, a ty wciąż nie zmrużyłaś oka. Spojrzałaś na zegarek. Jimina nie było już od ponad pół godziny. Co on robił w tej łazience? Może mu się coś stało?
Wstałaś z łóżka i ruszyłaś w stronę łazienki. Świeciło się w niej światło, ale nie dochodziły z niej żadne odgłosy. Zapukałaś cicho, a gdy nie usłyszałaś głosu Jimina, trochę się zdenerwowałaś. Szarpnęłaś za klamkę, a ta ku twojemu zaskoczeniu, ustąpiła. Ostrożnie weszłaś do łazienki i gdy zobaczyłaś w jakim stanie jest Jimin, ledwo się powstrzymałaś by nie wybuchnąć śmiechem.
Chimmy spał sobie... na kiblu. Jego głowa opadała mu na bok i co chwila kołysała się w przód i w tył. Na palcach pobiegłaś do pokoju po telefon. Musiałaś uwiecznić te chwilę. Gdy wróciłaś nadal spał. Uff...
Cykłaś fotkę i zadowolona z siebie, aż podskoczyłaś. Dobra, teraz trzeba go obudzić. Podeszłaś bliżej i stając obok, połaskotałaś go pod brodą. Jimin tylko coś wyjęczał i na śpiąco, odnalazł twoją osobę, po czym się do ciebie przytulił.
- Skarbie, chyba jesteś za ciężki, żebym cię stąd zabrała - zachichotałaś.
- Że co? - Leniwie otworzył jedno oko.
- Wiesz gdzie jesteśmy?
- No, gdzie? - Ponownie zamknął oczy i wtulił się mocniej.
- W łazience. Zasnąłeś na kiblu. - Nie mogąc się dłużej powstrzymywać, wybuchnęłaś śmiechem.
- Że co? - Zerwał się i na początku nie ogarniając co się dzieje, rozejrzał po pomieszczeniu.
- Jak już to do ciebie dotrze, przyjdź do sypialni. Łóżko jest chyba wygodniejsze niż deska klozetowa.
V:
Poprzedniego dnia Taehyung, był gdzieś z kumplami na mieście. Jedli pewnie obiad w jakiejś syfskiej restauracji, bo biedak tak się struł, że pół nocy jęczał, że go brzuch boli i wymiotował. Tak się przy tym zprzeklinał, że byłaś aż w szoku, że zna on tyle brzydkich słów.
Zasnęliście oboje gdzieś koło czwartej nad ranem.
Rano obudziłaś się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Mimo, że nie spałaś długo, byłaś wyspana. Odwróciłaś się i spojrzałaś na Taesia. Spał, jak niemowlę, więc nie chciałaś go budzić. W końcu i tak wstanie.
Ubrałaś się i postanowiłaś, że pójdziesz na zakupy i przygotujesz obiad. W międzyczasie zdążyłaś jeszcze zrobić sobie krótki prysznic.
Było już koło pierwszej po południu, obiad na stole, a Tae jeszcze nie wstał. Pomyślałaś, że pójdziesz go obudzić. Po cichu poszłaś do pokoju i zajrzałaś do niego.
Pościel była zwinięta, a chłopak przytulał się do niej, jak mała koala do pleców swojej mamusi. Wyglądał niesamowicie uroczo, ale musiałaś to przerwać.
- Taehyung, wstajemy - zawołałaś cicho.
On tylko przewrócił się z boku na bok. Musiałaś coś zrobić, bo jak on się w dzień wyśpi, to co będzie robił w nocy?
Wskoczyłaś na łóżko i przygniotłaś go swoim ciałem.
- Powiedziałam, żebyś wstawał - zaśmiałaś się, widząc jego półprzytomny wyraz twarzy.
- No ejj... Ty nie rzygałaś cała noc - powiedział zachrypniętym głosem.
- Oj biedaku, od tego wczorajszego przeklinania, zdarło ci się gardło. - Położyłaś mu rękę na policzku i go po nim pogłaskałaś.
Taehyung podniósł się na łokciach i złączył wasze usta w słodkim pocałunku.
- Już idę.
Jungkook:
W sobotę miałaś spędzić czas z przyjaciółką. Jungkook zaplanował sobie wtedy, że pójdzie pograć w piłkę z kumplami. Obiecał na dodatek, że wieczorem zamówicie sobie jakąś wałóweczkę i spędzicie miło czas na oglądaniu filmów.
Dzień ci się udał i zadowolona wróciłaś do domu, obładowana stosem reklamówek. Byłaś ciekawa, czy Kookie już wrócił.
Wchodząc do salonu zauważyłaś tylko wystające nogi. Wrócił. A tak właściwie, to co on robił? Bo pozycja w której go zastałaś była nietypowa.
Zbliżyłaś się nieco i zorientowałaś się że śpi. Był słodki, bardzo i ogólnie by ci nie przeszkadzało to, w jakiej pozycji śpi. Gdyby nie fakt, że jego obłocone buty stykały się z białą i czystą ścianą.
Nachyliłaś się nad śpiącym.
- Jungkookie - szepnęłaś mu do ucha.
- Jeszcze chwila... - wyjąkał.
- Jeon Jungkook, do cholery!
- Co się drzesz, kobieto szatanie! - Zerwał się na równe nogi.
- Oj, szatan dopiero że mnie wyjdzie! Patrz co zrobiłeś z tą ścianą! - Wskazałaś palcem na grudki błota.
- No ubrudziła się trochę...
- Trochę? Zetrzesz to i odmalujesz!
- Kobieto, ja nigdy w rękach pędzla do ścian nie miałem.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. I lepiej zrób to teraz, bo przejdzie mi ochota na te dzisiejsze filmy.
- No dobra, dobra... - wyburczał. - A co jeśli nie mam farby?
- To do budowlanego i kupisz.
- Już zamknięte. - Uśmiechnął się chytrze.
- Dobra, niech Ci będzie. Nie dziś, ale nie myśl, że to cię ominie.
- Też cię kocham. - Uśmiechnął się, odsłaniając rząd swoich zębów.
Hejka truskawcie!
Widzę, że was się tu ostatnio namnożyło. Bardzo się cieszę!
Kto nowy - gwiazdka i obowiązkowo komentarz, jak się podoba.
Co do rozdziałów, to byliście zgodni co do niedzieli i środy, więc w te dni będę je dodawać.
A może chcecie jakiś rozdział w stylu 50 faktów albo Q&A? Piszcie, co myślicie o tym pomyśle.
Miłego i do niedzieli!
Dżemix
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro