Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy Zrywacie:

Wiem, wiem... Miał być świąteczny rozdział, ale go nie było i tak wiem, że duzo czasu minęło od ostatniego rozdziału.
Wiem też, że mnie za to zabijecie, że za szybko ten rozdział i w ogóle.
Nie nie kończę z reakcjami nie bójcie się XD
Ten rozdział zaczęłam pisać już wcześniej więc pomyślałam, że skoro nie mam weny do innych zaplanowanych to opublikuje tego, a później zrobię remanent. Wena mi wraca słońca!
Miłego czytania, wracam wkrótce!
Dżemix


Jin:

Ostatnio nie układało się między wami najlepiej. Życie w ciągłym pędzie, stres, rozłąki i ciągłe krytyki ludzi odciskały piętno na waszym związku. Bardzo kochałaś Jina, ale coraz trudniej żyło ci się ze świadomością, że jest a za chwilę znów wyjeżdża i go nie ma. Nie miał dla ciebie czasu, a kariera pochłonęła go doszczętnie.

Jego zachowanie w stosunku do ciebie również się zmieniło. Był oschły, a gdy chciałaś okazać mu jakiekolwiek czułości, których wcześniej ciągle się domagał, odtrącał cię. Coraz częściej podnosił na ciebie głos, co było do niego niepodobne. Praktycznie każda kłótnia, kończyła się tym, że uciekałaś, zamykałaś się w łazience i zaczynałaś płakać.

Dla Jina również nie było to łatwe. Zdawał sobie sprawę, że traktuje cię jak worek treningowy, wyładowując na tobie całą swoją złość. W nocy nie mógł spać, bo wiedział, że ty zasypiałaś płacząc. Nie mógł dłużej znieść tego, jak cię krzywdził. Kochał cię i chciał, byś była szczęśliwa. Dlatego właśnie postanowił to zakończyć.
Długo się do tego zabierał. Nie miał pojęcia, jak zacząć rozmowę. Bał się twojej reakcji.

Wróciłaś do domu po pracy. Totalnie padnięta, mając nadzieję, że twój chłopak ma dziś dobry humor. Nie spodziewałaś się tego, co za chwilę się wydarzy.
Wchodząc w głąb domu zauważyłaś walizki i kilka małych kartonów. Nie miałaś pojęcia, o co chodzi dopóki nie zobaczyłaś Seokjina, który stał na środku pokoju. Nie miał wesołej miny.
Spojrzałaś na niego wyczekująco, ale czy na pewno chciałaś wiedzieć, co on chce ci powiedzieć?

- Jin, c-co to jest? - zapytałaś niepewnie wskazując na kartony.

- [T.I] posłuchaj... - Chciał złapać cię za ramiona.

- Jin... O co tu chodzi? - Twój głos zaczął się trząść.

- [T.I] wiesz j-jak bardzo cię kocham? - Jego głos również drżał. - Ale mam karierę i... i fanów. Ja już nie wyrabiam. Nie mogę znieść tego jak cię traktuje, ale mnie to już przerasta. Muszę skupić się teraz tylko i wyłącznie na karierze, a nie na zaprzątaniu sobie głowy dziewczynami...

- Jin, o czym ty mówisz? - Łzy zaczęły cieknąć po twoich policzkach. Nie wierzyłaś, że twój ukochany Seokjin powie ci tak przykre słowa. Więc jesteś dla niego ciężarem?

- My nie możemy być już razem. Rozejdźmy się. Tak będzie lepiej. - Spuścił głowę, by nie musieć patrzeć w twoją twarz.

- Lepiej? Dla kogo będzie lepiej? - Wrzasnęłaś nie kontrolując szlochu. - Ja cię kochałam, wspierałam, znosiłam fale hejtu, twoje humory a teraz co? Dowiaduje się, że jestem dla ciebie ciężarem. Ale oczywiście! Sława i kariera jest ważniejsza, a idol nie może mieć prywatnego życia...

- [T.I]...

- Nie Seokjin. Skoro dla ciebie ważniejsza ode mnie jest kariera, to wyjdź z tego domu. - Wskazałaś palcem na drzwi wyjściowe.

Chłopak bez słowa podążył w stronę wyjścia. To nie miało tak wyglądać. Wiedział, że swoimi słowami bardzo cię zranił i nie mógł sobie tego wybaczyć. Kochał cię ponad wszystko i chciał byś była szczęśliwa, a ty teraz pewnie go nienawidziłaś.

- Szkoda, że byłam taka głupia i myślałam, że jesteś tym jedynym. - Zdążyłaś jeszcze powiedzieć, zanim wyszedł.

Gdy usłyszałaś trzask drzwi, wybuchnęłaś niekontrolowanym płaczem i upadłaś na podłogę. Jin, stojąc za drzwiami, wszystko słyszał. Miał ochotę wrócić i cię przytulić. Ale było już za późno. Już wybrał. Ale, czy dobrze?

Suga:

Yoongi wreszcie dostał dłuższe wolne. Miałaś nadzieję, że wtedy uda wam się gdzieś wyjechać, spędzić czas sam na sam i zapomnieć o tym ciągłym pędzie. Twój chłopak miał jednak zupełnie inne plany.
Nie wiedziałaś z początku nic o tym, gdzie podziewa się twój chłopak wtedy, kiedy teoretycznie powinien być w domu. Zdawałaś sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak, bo widywałaś go rzadziej niż wtedy, gdy pracował. Musiałaś się wreszcie dowiedzieć o co chodzi.

Postanowiłaś wtedy, że zmusisz kogoś do gadania. Idealną ofiarą był Taehyung, on nie potrafił niczego utrzymać w tajemnicy.
Tak właśnie dowiedziałaś się prawdy.
Suga cały czas cię oszukiwał. Obiecywał ci tyle razy, że skończy z graniem w karty. Myślałaś, że to rzucił bo przecież tak się zmienił. Tymczasem wszystkie te dni i wieczory przesiadywał w kasynie zatracając się w hazardzie i alkoholu. Wszystkie jego słowa, w które wierzyła stały się wtedy jednym ogromnym kłamstwem. Nie mogłaś się z tym pogodzić.
Mimo, że Tae prosił cię żebyś nie podejmowała w stosunku do Sugi pochopnych decyzji, nie chciałaś go słuchać.

Kiedy Suga wrócił do domu około północy, zdziwił się faktem, że nie śpisz. Nie mogłaś patrzeć w jego twarz.
Z jednej strony bolał cię ten widok, bo ufałaś mu, a on cię oszukał. Z drugiej natomiast czułaś do niego wstręt, który potęgował fakt, że chłopak był nietrzeźwy.

- Czemu nie śpisz? - zapytał obojętnym tonem.

- Bo musimy porozmawiać - odparłaś sucho.

- Teraz? Jest już po północy, pogadamy jutro. - Odwrócił się w stronę sypialni z zapewne chęcią pójścia spać.

- Nie. Porozmawiamy teraz. - Powtórzyłaś stanowczo.

- Więc o czym chcesz rozmawiać? - Niechętnie wrócił do ciebie.

- Yoongi dlaczego mnie oszukałeś?

- Co ja znów zrobiłem? - Oburzył się.

- Tae wszystko mi powiedział. Mówiłeś mi, że przestałeś.

- Cholerny gnojek - mruknął.

- Ja naprawdę ci ufałam Yoongi i bardzo się zawiodłam.

- Raz sobie zagrałem i aż taką tragedię z tego robisz? Człowiekiem jestem.

- Oboje wiemy, że to nie był jeden niewinny raz i tu nie chodzi tylko o to. Chodzi o nasze zaufanie. Dla mnie to bardzo ważne w związku.

- Skoro dla ciebie to taki problem, to czemu nadal ze mną jesteś?

- Słucham? - Tak bardzo chciałaś się przesłyszeć. - Kocham cię idioto i mi na tobie cholernie zależy! Czy to dla ciebie na prawdę nic nie znaczy? - krzyknęłaś łamiącym się głosem. Między wami nastała głęboka cisza, którą po chwili przerwałaś. - Widzę, że i na mnie ci nie zależy.

- [T.I], to nie tak... - próbował coś powiedzieć.

- Nie Suga. Mam dość. Nie chcę na ciebie patrzeć, wyjdź z mojego domu.

- Super! Nie musisz! Już wychodzę I już mnie więcej nie zobaczysz. - Zabrał kurtkę i wyszedł z domu, trzaskajac drzwiami.

Takiego obrotu sprawy zupełnie się nie spodziewałaś. Taki był koniec waszego związku.

J-Hope:

Od tygodnia to, co się działo w internecie wokół was cię przerastało. Sama nie wiedziałaś od czego to się zaczęło. Plotki rozprzestrzeniały się w przerażającym tempie i rodziły nowe, jeszcze większe fale hejtu. Niegdy wcześniej nie doświadczyłaś takiej krzywdy psychicznej. Ludzie, którzy z początku wspierali Wasz związek, teraz pluli na ciebie jadem.
Przez to wszystko wzięłaś urlop w pracy i od kilku dni nie wychodziłaś z domu. Bałaś się, że ktoś na ulicy cię rozpozna i będziesz miała z tego powodu problemy.

Najgorsze było jednak to, że Hobi w ogóle cię nie wspierał. Zupełnie się od ciebie odsunął, traktował cię jak powietrze i nawet nie próbował z tobą porozmawiać na ten temat.
Nie wiedziałaś o tym, ale Hobi w tym czasie próbował coś zdziałać przeciwko całej tej aferze. Rozmawiał z menagerem, wyciągał konsekwencje z niektórych osób ale niewiele to dawało. Bardzo się o ciebie martwił. Nie czuł się dobrze widząc, w jakim stanie przez to jesteś, ale nie wiedział w jaki sposób cię pocieszyć. Wolał więc cię unikać, niż widzieć twój smutek. Nie miał pojęcia jednak w jaki sposób ty to odbierasz.

Wreszcie nie wytrzymałaś. To wszystko zbytnio cię przygniotło i zdecydowałaś się podjąć bardzo trudną decyzję.
Zawołałaś Hobiego do salonu i Usiadłaś obok niego na kanapie. Złapałaś go za rękę i ciężko nabrałaś powietrza do płuc.

- Hobi musimy poważnie porozmawiać.

- Co się dzieje? - zauważyłaś na jego twarzy niepokój.

- Na prawdę tego nie widzisz? Tego co od tygodnia dzieje się w mediach, co dzieje się ze mną? - zaśmiałaś się gorzko.

- Widzę tylko...

- Nawet nie próbowałeś mnie pocieszyć - powiedziałaś smutno.

- Próbowałem coś zdziałać, jakoś to zatrzymać. Rozmawiałem z menagerem...

- Ale nie czułam wsparcia z twojej strony, kiedy tego potrzebowałam.

Hobi zamilkł i spuścił głowę. Zrozumiał twoje położenie i było mu okropnie głupio, że przestał się tobą opiekować. Czuł się jak ostatni dupek.

- Hoseok ja - twój głos się załamał - ja wiem, że na początku zachowywała się w stosunku do ciebie podobnie, ale ja już sobie nie daje z tym rady.

- [T.I] ja cię tak strasznie przepraszam. Byłem głupi, ale teraz...

- Ja potrzebuje przerwy. Muszę od tego uciec, chociaż na chwilę.

- Co proponujesz? Pojedziemy na wakacje albo do ciebie, do Polski.

- Nie, chodzi o to że...

- Chyba nie chcesz mnie zostawić prawda? - Jego ręce, które ciągle trzymałaś zaczęły się trząść.

- Dla mnie to też trudne Hobi. Kocham cię, ale nie widzę innego wyjścia. Przepraszam. - Spuściłaś głowę.

- Rozumiem - powiedział cicho. - Jeśli tylko będziesz dzięki temu szczęśliwa, ja też będę.

- Dziękuję, że rozumiesz moją decyzję. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał...

- Nie [T.I]. Lepiej będzie jeśli obydwoje o tym zapomnimy. O wszystkim.

- Hobi...

- Do jutra mnie już tutaj nie będzie - powiedział, poszedł do pokoju i się w nim zamknął. Nie rozumiał. Oboje mieliście rozdarte serca.

RM:

Nie wiedziałaś dokładnie jak to się stało. To wszystko działo się tak szybko. Ten dzień nigdy nie powinien się wydarzyć i za wszelką cenę chciałaś o nim zapomnieć. Nie mogłaś. Zbyt bolesna była sama myśl o tym, że zrobiła to ukochana osoba.

Bardzo się wtedy pokłóciliście, nawet nie pamiętałaś o co. Nigdy wcześniej nie podnosił na ciebie głosu, o krzyczeniu nie wspominając.
I wtedy poczułaś na policzku piekący ból, a twoja głowa bezwładnie odwróciła się pod wpływem uderzenia. W pokoju momentalnie zrobiło się cicho. Dotknęłaś opuszkami palców miejsca, w którym jeszcze przed chwilą spoczywała dłoń chłopaka. Ta delikatna ręka, której dotyk tak kochałaś, właśnie przed chwilą cię uderzyła.
Podniosłaś głowę do góry i mimo tego, że czułaś zbierające się w twoich oczach łzy, spojrzałaś na chłopaka. Jego wyraz twarzy był zupełnie inny niż przed chwilą. Chyba nie do końca docierało do niego, co zrobił.

- [T.I]... J-ja... - Wyciągnął rękę w twoja stronę, lecz ty ją odtrąciłaś.

- Nie dotykaj mnie - wyszeptałaś, czując jak gula w gardle staje się coraz bardziej uciążliwa, a oczy nie dają rady dłużej powstrzymywać łez.

- Ja na prawdę nie wiem jak to się stało. Przepraszam... - Zrobił krok w twoją stronę.

Ty jednak cofnęłaś się przed nim. W tym momencie się go bałaś. Bałaś się osoby, którą kochałaś.
Zaczęłaś się cofać, aż w końcu odwróciłaś się i wybiegłaś z apartamentu. Biegłaś korytarzem, słysząc za sobą krzyk Namjoona. Schody pokonywałaś co dwa stopnie, nie zważając na to, że możesz potknąć się i spaść. Wypadłaś na dwór i ruszyłaś przed siebie.

Dziesięć minut później byłaś przed drzwiami domu swojej przyjaciółki. Gdy otworzyła i zobaczyła twoją zapłakaną twarz wiedziała, że coś jest z tobą nie tak. Rzadko płakałaś, w zasadzie prawie wcale. Musiało się więc stać coś niedobrego. Opowiedziałaś jej o wszystkim. Była wyraźnie zdumiona tym faktem.
Pozwoliła ci zostać u siebie przez kilka dni i obiecała, że następnego dnia pojedzie z tobą po twoje rzeczy.

Gdy podjechałyście pod apartamentowiec w którym mieszkał Namjoon, jego już tam nie było. Tak jak planowałyście. Wyjechałyście windą na odpowiednie piętro.
Miałaś klucz, więc nie było problemu z dostaniem się do środka. Trzęsącymi się rękoma nacisnęłaś na klamkę, która ustąpiła. W środku było cicho, ale miałaś wrażenie, że od ścian odbija się jeszcze echo waszej kłótni.
Wyjęłaś z garderoby walizkę i zaczęłaś pakować do niej kolejno ubrania, kosmetyki i inne pierdoły. Gdy już "wyczysciłaś" apartament z twoich rzeczy, rozejrzałaś się po nim ostatni raz. Nie chcąc pozwolić płynąć swoim łzom, szybko z niego wyszłaś. Zamknęłaś drzwi i włożyłaś klucz pod wycieraczkę. Nie chciałaś wracać tam już nigdy.

Jimin:

Byłaś wraz ze swoją grupą taneczną na mistrzostwach. Po tygodniu wróciłaś do domu szczęśliwa, że zobaczysz Jimina. Fakt faktem, ostatnio nie było między wami najlepiej. Trochę się kłóciliście, więc miałaś nadzieję, że ta przerwa dobrze wam zrobi. Kochałaś chłopaka i nie mogłaś wyobrazić sobie życia bez niego. Brakowało ci jego ciepła, uśmiechu, nawet seksistowskich żartów mimo, że to był tylko tydzień. Nie mogłaś się doczekać, aż cię przytuli i pocałuje. Tak bardzo tego potrzebowałaś.

Wchodząc do domu zauważyłaś, że buty Jimina stoją przed wejściem. Dość dziwne bo chłopak o tej godzinie akurat był w wytwórni. Jeszcze dziwniejsze było to, że obok stały też inne buty. Kobiece.
Na początku olałaś sprawę. Pomyślałaś, że ktoś ze staffu przyszedł do niego, bo nie chciało mu się iść do pracy. Niepokój ogarnął cię dopiero wtedy, gdy po wejściu w głąb domu zobaczyłaś porozrzucane ubrania Jimina i... damską bieliznę.
Przełykając ślinę rozejrzałaś się po salonie, a twoje oczy ostatecznie utkwiły na drzwiach. Nie będąc pewna, czy chcesz upewnić się w swoich przekonaniach, podeszłaś do nich, nacisnęłaś na klamkę i weszłaś do środka.

Na sam widok, jaki tam zastałaś głos uwiązł ci w gardle i zrobiło ci się niedobrze. Obok twojego Jimina, twojego ukochanego leżała jakaś obca, półnaga kobieta. Nie wiedziałaś co zrobić, nie wiedziałaś czy się odezwać, czy podejść i ich obudzić. Nie wiedziałaś, czy zrobić awanturę, czy raczej się rozpłakać. Nie musiałaś czekać na rozwój sytuacji długo, bo ta lafirynda się obudziła. Znałaś tę córkę Koryntu doskonale, bo często kręciła się koło Jimina. Nie przypuszczałaś jednak nigdy, że uda jej się zaciągnąć go do łóżka.
Gdy tylko zobaczyła cię stojącą w drzwiach pokoju, jej oczy zrobiły się duże i okrągłe. Zaczęła szturchać Parka w bok, aż wreszcie i ten otworzył oczy.

- Jimin, mamy problem - szepnęła.

- Co się stało? - Chłopak podniósł się i gdy tylko cię zobaczył, jego oczy otwarły się szerzej - [T.I]? Co ty tu...

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja w zasadzie już wychodzę - powiedziałaś udając spokój i obracając się na pięcie, zniknęłaś z pola widzenia pary.

Jimin w ekspresowym tempie ubrał się i wybiegł na korytarz, dopadł do drzwi garderoby i otworzył je.

- [T.I], to nie tak jak myślisz... - błagał rozpaczliwym głosem.

- A jak? - Spojrzałaś mu prosto w oczy. - Jak to wytłumaczysz?

- Kocham cię [T.I]!

- Właśnie widzę tą twoją miłość. Jesteś skończonym gnojkiem Jimin. A ja myślałam, że jest inaczej.

Jiminowi pierwszy raz w życiu zabrakło słów. Nie spuszczałaś z niego wzroku jeszcze przez chwilę, po czym kontynuowałaś pakowanie się.
Włożyłaś ostatnią rzecz do walizki i ją zamknęłaś. Wyminęłaś Jimina w progu i stanęłaś przy drzwiach wyjściowych.

- Po resztę rzeczy jeszcze wrócę - powiedziałaś cicho i spokojnie, tak jakby cała ta sytuacja zupełnie cię nie obchodziła. Obchodziła jednak bardzo. Osoba, którą kochałaś ponad wszystko cię zdradziła.

Zamknęłaś drzwi apartamentu i ruszyłaś ciemnym korytarzem. Nie mogłaś już dłużej trzymać emocji w sobie. Zaczęłaś cicho szlochać, a z początku małe łzy zmieniały się w coraz większe. Nie zależało mu już na tobie? Czułaś się, jak zabawka, która znudziła się małemu dziecku.
A Jimin? O czym myślał, kiedy przekraczałaś próg domu z walizką wypełnioną ubraniami?

V:

Ustaliliscie, że raz w miesiącu zrobicie sobie dzień prawdy. Mieliście wtedy mówić sobie o wszystkich swoich wątkach, w stosunku do siebie nawzajem. Szczerze mówić co was drażni w zachowaniu tego drugiego i co moglibyście w sobie zmienić.
Nie wiedziałaś, że jeden z tych dni doprowadzi do waszego zerwania.

- Jesteś dziecinny i czasem zachowujesz się gorzej niż mój brat. - Popatrzyłaś na niego z triumfem.

- Tak? A ty jesteś zakochana w sobie i wykorzystujesz moje ciuchy, żeby zabłysnąć w oczach twoich durnych koleżanek. - Uśmiechnął się szyderczo.

- Tak takie trzy są wyjątkowo durne - zaśmiałaś się. - To ja pożyczyłem twój kapelusz wtedy i go ubrudziłam.

- Złoczyńco przebrzydły, jak mogłaś? - parsknął Tae z oburzeniem.

Ta niewinna wymiana zdań, przerywania śmiechem mogłaby trwać jeszcze długo, gdyby nie to co powiedział Tae. Zaczęła się ostrzejsze wymiana zdań, gdy nie kontrolując swoich myśli, wypalił.

- Założyłem się z chłopakami o to, że się z tobą prześpie jeszcze zanim zostaliśmy parą. - Nastała cisza.

- Chwila, że co? - Pokręciłaś głową. - Nie mówisz tego poważnie prawda?

Tae zamilkł i spuścił głowę. Nie wierzyła w to, że mógłby być zdolny do takiej rzeczy. Zakład o seks? Takiej wersji swojego chłopaka nie znałaś.

- To prawda? - wrzasnęłaś, aż chłopak się zerwał. Po twoich policzkach zaczęły płynąć łzy. - Może mi jeszcze powiesz, że kazałeś mi się wprowadzić i stworzyłeś ze mną związek, żeby było łatwiej?

- Nie, nie [T.I], to nie tak... - Próbował złagodzić sprawę.

- Nie spotkałam się jeszcze nigdy w życiu z niczym tak obrzydliwym - zaśmiałaś się gorzko. - A już na pewno nie spodziewałam się, że to ty będziesz zdolny do takiego świństwa.

- [T.I] ja cię kochałem już wcześniej, oni śmiali się ze mnie bo tylko ja...

- Jesteś żałosny Taehyung. Na prawdę żałosny. - Odwróciłaś się I pobiegłaś do pokoju, zamykając się na klucz.

Taehyung pobiegł za tobą, ale nie zdążył wejść do pokoju. Przez drzwi słyszał, jak wyciągasz ubrania z szafy.

- Proszę [T.I], nie rób tego! Byłem głupi. - Nie dostawał odpowiedzi.

Pół godziny później wreszcie otworzyłaś drzwi i cała zaplakana, z walizką przy boku, wyszłaś na korytarz. Tae zerwał się na równe nogi z podłogi na której siedział i spojrzał bezradnie na ciebie.

- Nie zostawiaj mnie - wyszeptał.

- Żegnaj Tae. - Odwróciłaś się w stronę wyjścia.

- Co ja najlepszego zrobiłem?

Jungkook:

Wasz związek przeżywał trudniejsze chwile. Ostatnia kłótnia doprowadziła do tego, że spakowałaś się i wyprowadziłaś z powrotem do rodziców. Musiałaś od niego odpocząć, bo ostatnio był nie do zniesienia. Przez cały czas zastanawiałaś się co dalej z wami.
Twoi rodzice też byli przejęci całą tą sytuacją. Po długiej rozmowie z mamą  stwierdziłaś, że musisz wyjaśnić z Jungkookiem kilka spraw, a jeśli to nie przyniesie skutku - zakończyć waszą relacje.

Pisałaś do Kooka wiele razy, ale praktycznie na każdego SMSa odpisywał praktycznie tak samo - nie miał czasu. Zdecydowałaś więc, że pójdziesz na najbliższy koncert BTS i porozmawiasz z nim na backstage'u, gdy ten się skończy. Tak zrobiłaś.

Kiedy zobaczyłaś, że chłopcy schodzą że sceny, od razu pobiegłaś do Jeona. Złapałaś go za rękaw i pociągnęłaś na bok.

- Po co tu przyszłaś? Nie mam czasu teraz rozmawiać.

- Jungkook proszę, to ważne.

- Porozmawiaj z nią, skoro już tu jest. Mamy jeszcze czas. - Powiedział Jin, który przyglądał się całemu zdarzeniu.

- Dobra, idź już - powiedział do starszego Jeon, po czym spojrzał w sufit i podparł się rękami pod boki. - O co chodzi?

- O nas... Ja nie wiem co się dzieje Kook. Czemu się tak zachowujesz w stosunku do mnie?

- Jak? Co ci znów nie pasuje? - zapytał gniewnie.

- Nie widzisz tego? Chociażby sposób w jaki w tym momencie że mną rozmawiasz. Gdzie jest mój dawny Jungkook?

- O czym ty kobieto mówisz? Ja się nie zmieniłem.

- Znam cie wystarczająco długo i wiem, że...

- No to najwyraźniej nie znasz. Słuchaj nie mam teraz czasu i...

- Nie, to ty mnie teraz posłuchaj. - Wymierzyłaś swoim palcem w jego twarz. - Próbowałam z tobą porozmawiać, chciałam ratować nasz związek, a raczej to co z niego zostało. Widzę jednak, że tobie na tym nie zależy. Nie dzwoń do mnie, nie pisz i nie przychodź pod mój dom.

- Co ty chcesz zrobić?

- Zrywam z tobą Jungkook.

- Słucham? Nie możesz...

- Mogę i właśnie to zrobiłam. - Odwróciłaś się na pięcie i opuściłaś backstage.

Nie wiedziałaś, czy czujesz się dobrze z tym, że zerwałaś z Jungkookiem. Z jednej strony czułaś ulgę, z drogiej byłaś zraniona bo wciąż go kochałaś.
Emocjom dałaś upust dopiero w domu, rzucając się na łóżko i płacząc w poduszkę. Co będzie teraz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro