Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy Wymieniacie Się Numerem Telefonu:


Jin:

Chłopak z biblioteki ciągle siedział ci w głowie. Nie mogłaś zapomnieć jego uśmiechu. Nie spotkałaś go jednak przez kolejne dni. Pomyślałaś, że przecież każdy (oprócz ciebie) ma swoje życie poza biblioteką.
Tego dnia zdecydowanie nie miałaś humoru. Z wykładów mało zrozumiałaś, więc próbowałaś co nieco doczytać. I to jednak nie przynosiło skutków. W końcu zdenerwowałaś się i z hukiem zamknęłaś książkę. W tym momencie zauważyłaś że naprzeciwko ciebie siedzi ten chłopak.

-Wszystko dobrze? - spytał unosząc brew.

- Oczywiście, poza tym, że totalnie nic nie wiem z dzisiejszego wykładu.

- A co studiujesz?

- Historie sztuki.

- A to nie wiem czy pomogę.

- No to kaplica. Nie ogarnę tego tematu sama. - Wstałaś, by odłożyć książki.

- Czekaj! Moja ciocia interesuje się sztuką. Mógłbym zapytać, czy ma jakieś materiały. - Zatrzymał cię.

- Naprawdę? Byłabym Ci ogromnie wdzięczna.

- Wystarczy, że dasz mi swój numer - uśmiechnął się uroczo podając ci telefon.

Wpisałaś numer do komórki i mu ją oddałaś. Chłopak zadowolony wykręcił numer i po chwili twój telefon zadzwonił.

- Jak mam ciebie zapisać? - zapytałaś, bo ciągle nie znałaś jego imienia.

- Rany ja się jeszcze nie przedstawiłem? Jestem Jin.

- [T.I.]

- Miło mi cię poznać [T.I.].


Suga:

Myślałaś, że to już koniec. Jednak twoja przyjaciółka znów zaprosiła cię na pokera. Wydawało ci się to dziwne, bo przecież nie grałaś, tylko patrzyłaś, na przebieg rozgrywki. Poza tym jeszcze trzy dni temu mówiła, że to był ostatni raz. No ale cóż miałaś zrobić? Poszłaś.
Tym razem rozgrywka rozpoczęła się dosyć szybko i tak samo szybko się skończyła. Znów czułaś wzrok chłopaka, którym przenikał cię na wskroś.
[Imię przyjaciółki] wygrała i chciała jeszcze zostać w klubie, by to uczcić. Ty jednak chciałaś wracać, ale za jej namową zgodziłaś się zostać godzinę.
W środku było gorąco, więc wyszłaś się przewietrzyć. Usiadłaś na murku i zapaliłaś papierosa. Zaciągnęłaś się i wypuściłaś dym.

- Poczęstujesz? - Obok ciebie usiadł chłopak.

- Bierz. Jesteś Yoongi, tak? - Podstawiłaś mu paczkę pod nos. On wziął jednego i odpalił.

- Yoongi, Suga, Agust, różnie na mnie mówią.

Między wami nastała kreując cisza. Zdawało ci się, że gdzieś już chłopaka widziałaś, ale nie mogłaś skojarzyć, gdzie.

- Czemu palisz? - zagadnął. Jego pytanie wydawało ci się dosyć głupie.

- A ty czemu grasz? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.

- To fajne. Szczególnie kiedy wygrywasz - uśmiechnął się.

- A jak przegrywasz to już nie fajnie? - zaśmiałaś się a on tylko wzruszył ramionami.

- Powinnaś spróbować.

- Wolę nie. - Wstałaś i zaczęłaś chodzić w tę i z powrotem.

- Więc dalej będziesz przychodzić tutaj i tylko siedzieć?

- A kto powiedział, że znów tu przyjdę?- Zatrzymałaś się i spojrzałaś zdezorientowana na chłopaka.

- Widzisz, dzisiaj jak cię poprosiła to przyszłaś.

- A skąd ty... Hej ty jej kazałeś mnie sprowadzić? - Założyłaś ręce na klatce piersiowej.

Chłopak przymknął oczy i podszedł bliżej. Złapał cię za nadgarstek i włożył w twoją dłoń karteczkę.

- Po prostu zadzwoń - powiedział i wkładając ręce do kieszeni, odszedł w stronę klubu.


J-Hope:

Za każdym razem, gdy przechodziłaś ta drogą, przypominała ci się mina tego chłopaka. Niestety nie spotkałaś go więcej. Z resztą co ty myślałaś, świat jest ogromny.
Pewnego wieczoru przechodziłaś tamtędy z psem. Twój pupil był z reguły spokojny, więc zdziwiłaś się, kiedy nagle stanął w miejscu i zaczął szczekać.

- Uspokój się Toby! - krzyknęłaś, próbując zachować spokój.

- Co? Ja? - Zza drzewa wyłoniła się ciemna postać.

Wystraszyłaś się trochę i próbowałaś odejść, jednak pies ani drgnął. Postać zbliżyła się, przystanęła i kucnęła. Twój psiak, jak gdyby nigdy nic pobiegł do nieznajomego.

- Wołałaś mnie? - zapytał.

- Wołałam mojego psa. - Drgnęłaś, gdy ten z powrotem wstał.

- Nie bój się przecież nic ci nie zrobię - zaśmiał się.

- Ja się wcale nie boję - skłamałaś.

- Ta na pewno. Twój pies ma na imię Hobi? - Był na tyle blisko, że widziałaś jego twarz. Rozpoznałaś go.

-Nie, wabi się Toby. A ty masz na imię Hobi tak?

- Tak na mnie mówią. Mam na imię Hoseok - przedstawił się.

- [T.I.]

- Chwila, to ciebie kiedyś przypadkowo zaczepiłem? - Uniósł brwi i uśmiechnął się.

- Tak to byłam ja.

- I jeszcze mnie pamięta. Niewiarygodne! - wykrzyknął.

- Tą minę zapamiętam do końca życia.

Zapadła cisza, którą on po chwili przerwał.

- Dasz mi swój numer? - zadał jedno istotne dla niego pytanie.

- Co? Że mój?

- Nie twojego psa? - Znów ten śmiech.

Zaskoczyło cię to, że zapytał tak prosto z mostu, ale mimo to zgodziłaś się dać mu swój numer.

RM:

Namjoon nie pytał cię o numer telefonu. Tamtej nocy skorzystał z okazji i gdy ty byłaś zajęta obserwowaniem samochodów, spisał sobie twój numer telefonu.
Następnego dnia zastanawiał cię fakt, jakim cudem znalazłaś się w domu. Zdziwiła cię też liczba nowych wiadomości. Wszystkie były od nieznanego numeru.

Nieznany: Wszystko w porządku?

Nieznany: Trafiłaś do domu? Taksówkarz cię odprowadził?

Nieznany: Spotkajmy się dziś o 19:00 w kawiarni niedaleko twojego domu.

Byłaś zdezorientowana i zaniepokojona. Ktoś nie dość, że znał twój numer, to wiedział gdzie mieszkasz. Mało pamiętałaś z ostatniego wieczoru, więc i to na nic się zdało. Postanowiłaś jednak, że pójdziesz. Przecież w tej kawiarni wieczorami jest mnóstwo ludzi, więc nawet gdyby koleś był niebezpieczny, nic by ci nie zrobił.
Ani się nie spostrzegłaś, a już była osiemnasta. Przygotowałaś się i wyszłaś z domu dosyć szybko, a na miejscu byłaś piętnaście minut przed czasem. Usiadłaś przy wolnym miejscu i czekałaś. W głowie kłębiło się tysiąc myśli. Denerwowałaś się.
Prawie zawału dostałaś, kiedy ktoś położył ci rękę na ramieniu. Podniosłaś głowę i napotkałaś wzrok wysokiego chłopaka. Wydawało ci się, że gdzieś już widziałaś tę twarz.
Chłopak, jak gdyby nigdy nic usiadł naprzeciw ciebie i popatrzył wyczekująco. Jego twarz emanowała spokojem, ale było w niej coś zadziornego.

- Skąd masz mój adres, mój numer i skąd do cholery mnie znasz? - wybuchłaś i zaczęłaś machać rękami.

Chłopak ze stoickim spokojem położył swoją dłoń na twojej, uniósł brew i oblizał wargę. Zrobiło ci się gorąco. Serce zaczęło ci mocniej bić, ale nie ze strachu. Był seksowny, bardzo. Od razu odgoniłaś od siebie tę myśl. Wzięłaś głęboki wdech i powoli wypuściłaś powietrze.

- Co się działo wczoraj?

- Byłem barmanem, tam w klubie. Nie wiem czy pamiętasz, bo dość sporo wypiłaś. Kiedy koleś, który był z tobą zaczął cię obmacywać, nie wytrzymałem. Musiałem coś zrobić. Byłaś tak pijana, że nie mogłaś zostać dłużej. Zadzwoniłem po taksówkę. Przy okazji wziąłem sobie twój numer - uśmiechnął się nonszalancko.

Popatrzyłaś na niego z niedowierzaniem. Dla czego to zrobił, skoro nawet cię nie znał.

- Wielkie dzięki. A jak ma na imię mój wydawca? - spytałaś z przekąsem.

- Namjoon.


Jimin:

Jimin nie mógł przestać o tobie myśleć. W szkółce dziwnym trafem wszędzie, gdzie tylko poszłaś spotkałaś jego. Wiedziałaś, że coś kombinuje, ale postanowiłaś go zwodzić. Częściej przychodził po swoją siostrę i chyba ją czymś przekupił, bo bardzo wolno zbierała swoje manatki. Jednak, gdy ta prosiła go o taniec, on natychmiast mówił, że się śpieszy i nie ma czasu.

Pewnego dnia postanowiłaś zostać w szkółce dłużej niż zwykle. Poczekałaś, aż zupełnie opustoszeje, by mieć pewność, że nikt cię nie zobaczy. Miałaś klucz do budynku, więc nie musiałaś się martwić, że ktoś cię zamknie.
Po raz pierwszy od kontuzji ubrałaś pointy. Włączyłaś muzykę i zaczęłaś tańczyć. Bolało, ale starałaś się to ignorować. Jednak podczas robienia piruetu źle stanęłaś i z hukiem upadłaś.

- Kuźwa! - krzyknęłaś.

- Nic ci nie jest? - Dobiegł do ciebie głos z nie oświetlonego kąta sali.

Jimin podszedł do ciebie zaniepokojony i usiadł obok. Patrzył bacznie to na ciebie to na nogę.

- Co tu robisz? Nie powinno cię tu być!

- Zapomniałem butów. Musiałem po nie wrócić. Pokaż nogę. - Chłopak chciał jej dotknąć, ale nie pozwoliłaś mu.

- Idź stąd. Auu... - pisnęłaś, próbując wstać.

- Daj sobie pomóc. No już pokaż. - Spojrzał na ciebie z litością.

Przewróciłaś oczyma i pozwoliłaś mu się dotknąć. Na początku poruszył twoja stopą, a później bardzo delikatnie dotknął twojego stawu skokowego.

- Miałaś kontuzję? - Zapytał.

-Tak. Do tego pierwszy raz od dłuższego czasu założyłam pointy i...

- Zwariowałaś? Chcesz już do reszty ją wykończyć? Nie dość, że po kontuzji, to jeszcze w takich butach robisz takie figury jak piruet? - uniósł się.

- A co cię obchodzi moja noga? Daj mi już spokój Jimin!

Wstałaś i kulejąc, podeszłaś do luster. Oparłś się o poręcz i zwiesiłaś głowę. Byłaś zła. Jimin miał rację.
Chłopak powoli się zbliżył i również oparł się o poręcz. Wzrok utkwił na mojej osobie.

- Mi to nie wystarczy rozumiesz. Nie potrafię tylko patrzeć, jak inni tańczą. Ja sama chcę to robić. - Twój głos się trząsł.

- Nie martw się. Nie wiem jak, ale spróbuję ci pomóc.

-Naprawdę? Nawet nie wiem jak ci dziękować.

- Po prostu daj mi swój numer. - uśmiechnął się uroczo.

V:

Dawno nie widziałaś się z poznanym w wesołym miasteczku Tae. Miałaś strasznie zabiegany tydzień. Wieczorem, gdy wróciłaś do domu, nawet nie zdążyłaś odłożyć torby, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek. Otworzyłaś je, a w nich stał mężczyzna trzymający wielki bukiet kwiatów. Poczta kwiatowa. Przyjęłaś podarek i niczego nieświadoma włożyłaś go do wazonu. Ległaś przed telewizorem, ale intensywna woń kwiatów nie dawała ci spokoju. Podeszłaś do kwiatów i ciekawa czy znajdziesz tam jakaś wiadomość zaczęłaś przeszukiwać bukiet. Znalazłaś tam małą żółtą karteczkę.

Wszystko dzięki Twoim koleżankom
Zadzwoń: ###-###-###

Bez zastanowienia wykręciłaś numer. Po dłuższym sygnale usłyszałaś znajomy ci głos. Automatycznie na twojej twarzy pojawił się uśmiech. Był to Tae.
W tym momencie kochałaś swoje kumpele za to, że pomogły mu w dostarczeniu tego bukietu i jego numeru.

Jungkook:

Byłaś na siebie zła, Jungkook również był na siebie zły. Tak dobrze wam się rozmawiało, ale żadne z was nie wpadło na pomysł wymienienia się numerami telefonów. Już myślałaś, że wszystko przypadło.
Nocowałaś u przyjaciółki. Babski wieczór trwał w najlepsze. Brakowało tylko jednego, a mianowicie pizzy. Czekałyście na nią już od ponad godziny, a gdy w końcu zadzwonił dzwonek, mało co się nie pozabijałyście w korytarzu. Biegłyście jak stado bydła, poganiane przez kowbojów. Otworzyłaś drzwi i to, co zobaczyłaś przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. Dostawcę również zamurowało, z wrażenia aż upuścił pudełko z pizzą. Otworzył buzię, a ty szerzej oczy.

- Matko święta, moja pizza. - Twoja przyjaciółka rzuciła się na ziemię, by pozbierać porozrzucane kawałki.

- Jung - kook? - wyjąkałaś.

- A to tak masz na imię! - krzyknęła [imię przyjaciółki]. - Powinni cię zwolnić od razu. Chodź [T.I.].

Ty jednak się nie ruszyłaś. Twoja przyjaciółka jedynie wzruszyła ramionami i poszła że swoim skarbem do salonu.

- Eee... [T.I.]... - Chłopak nie wiedział co powiedzieć.

- Chcesz wejść i zjeść z nami?- Oprzytomniałaś.

- Niestety nie mogę. - podrapał się po karku - Szef mnie zwolni.

Znów nastała ta okropna cisza. Kąciki ust chłopaka drgnęły ku górze.

- Mogę cię prosić o numer telefonu? - spytaliście w tym samym momencie i wybuchliście śmiechem.

Wymieniliście się numerami i zadowoleni wróciliście do swoich zajęć.

Heloł ludzie!
Jak tam rozdzialik? Mam nadzieję, że się podoba i czekanie na więcej.
Już wkrótce kolejny!
Buziaki ~dżemix

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro