Kiedy Spotkacie Się Po Dłuższym Czasie:
Jeśli nie czytałeś/aś poprzedniego rozdziału, to koniecznie to zrób, bo jest on bardzo istotny!
Heloł!
Jeszcze was trochę pomęcze I w tym rozdziale nasi bohaterowie nie będą tak dokonać oficjalnie razem z [T.I].
ALE UWAGA!
Nad tym rozdziałem pracowałam bardzo długo i mam nadzieję że go docenicie.
Miłego czytania, buziole ~ Dżemix
Jin:
Minął prawie rok. Prawie rok od kiedy zerwaliście, prawie rok od kiedy widzieliście się po raz ostatni i rozmawialiście po raz ostatni. Czas i pustkę po Jinie wypełniała ci praca, której oddałaś się bez granic. Byłaś organizatorem wystaw i wernisaży. Ciągle dostawałaś pełno zleceń, jeździłaś po kraju i byłaś już dosyć dobrze znana w kręgu artystów.
Twoje serce było puste, jednak nie wiedziałaś, że do ciebie wciąż należy jedno duże i kochające serce, które oddał ci pewien chłopak.
Ostatnia wystawa w Seulu i spokój przez dwa miesiące. Na myśl o tym od razu czułaś ulgę. Chociaż był to ostatni wernisaż, w cale nie był łatwy w organizacji. Miał odbyć się w pięknym hotelu i połączony był z uroczystym bankietem. Na szczęście udało Ci się wszystko ogarnąć.
W dzień wystawy byłaś bardzo nerwowa. Było to ważne wydarzenie i miałaś nadzieję, że wszystko pójdzie po twojej myśli. Nie miałaś pojęcia, że spotkasz tam pewną osobę.
Wystrojona w swoją najpiękniejszą sukienkę, stanęłaś u progu sali bankietowej. Widok tłumu ważnych gości, od razu napełnił cię dumą. Weszłaś do środka i wmieszałaś się w tłum. Byłaś wprost rozchwytywana przez towarzystwo.
Godzinę później postanowiłaś, że wrócisz do apartamentu. Musiałaś pilnie porozmawiać ze zleceniodawcą, a tylko tam miałaś spokój i ciszę.
Wsiadłaś do windy i od razu zerknęłaś na telefon. Kilka nieodebranych połączeń. A niech to.
W międzyczasie do windy wszedł ktoś jeszcze. Gdy drzwi się zamknęły, usłyszałaś znajomy, ciepły głos:
- Cóż za dziwny zbieg okoliczności, że się tu spotykamy.
Od razu oderwałaś wzrok od wyświetlacza i spojrzałaś na osobę obok. Napotkałaś te oczy, których nie widziałaś tak dawno i ten uśmiech, za którym tęskniłaś.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałaś lekko zszokowana. - Nie przypominam sobie, żebyś był zaproszony na ten bankiet.
- To jest też hotel i tu aktualnie mieszkam - zaśmiał się. - Pięknie wyglądasz.
Poczerwieniałaś. No tak, hotel nie był wynajęty na wyłączność. Poza tym tak dawno go nie widziałaś, przez co tak jak dawniej jego obecność cię onieśmielała.
- Zmieniłaś się. - Stwierdził, przyglądając ci się bacznie.
Fakt, przez te kilka miesięcy, twój wizerunek uległ diametralnej przemianie. Nie tylko wygląd zewnętrzny się zmienił, w twoim życiu zaczęły liczyć się inne wartości. Dorosłaś i myślałaś w innych kategoriach, ale wciąż kierowała się głosem serca.
- No wiesz... Minęło trochę czasu. - Spuściłaś głowę.
- Racja - westchnął. - Wiesz, że mimo tego, co wtedy powiedziałem, nawet na chwilę nie przestałem o tobie myśleć.
Podniosłaś wzrok i wasze oczy się spotkały. Naprawdę? Naprawdę pamiętał?
- Bardzo żałowałem tego, co zrobiłem. Myślałem, że tak będzie lepiej. Miałem trasę, musiałem się skupić, a mimo tego, co powiedziałem i tak w mojej głowie byłaś tylko ty. - Spuścił wzrok.
- Jin...
- Przepraszam, że byłem taki samolubny. Mam nadzieję, że mi kiedykolwiek wybaczysz. - Niepewnie dotknął twojej dłoni, w tym samym momencie winda się otworzyła. - O, to już moje piętro. Do zobaczenia, mam nadzieję...
- Zaczekaj! - Wybiegłaś za nim i chwyciłaś go za rękę. - Za kilka minut będę z powrotem wracała na bankiet. Jeśli chcesz możesz dołączyć. Wiesz, jako osoba towarzysząca.
- Jasne. Wystarczy, że dasz mi swój numer. - Uśmiechnął się, podając ci telefon.
Wpisałaś numer do komórki i mu ją oddałaś. Chłopak uśmiechnął się i udał się w stronę swojego apartamentu.
Suga:
Chciałaś oderwać się od Seulu i już nigdy do niego wracać. Dusiłaś się tam i miałaś ochotę przenieść się do innego miasta. Tak też zrobiłaś, przeprowadzając się na obrzeża Daegu.
Początkowo trudno było Ci się odnaleźć, ponieważ byłaś typem, któremu trudno się zaklimatyzować w nowym miejscu. Miałaś jednak bardzo miłych sąsiadów, którzy od samego początku ci pomogli.
Szczególną sympatią darzyłaś Panią Min. Była to staruszka o wielkim sercu, która mimo swoich lat i reumatyzmu, w pierwszym miesiącu twojego pobytu w mieście, codziennie przynosiła ci świeże warzywa i owoce ze sklepu. Dziękowałaś jej mówiąc, że nie powinna nosić tak ciężkich reklamówek i na przyszłość prosiła ciebie o zrobienie zakupów. Ona zawsze się o to obrażała mówiąc, że mimo lat nie brakuje jej wigoru. To prawda, nie brakowało. Oprócz tego zawsze służyła dobrymi radami.
Z czasem to ty odwiedzałaś Panią Min to pomóc w sprzątaniu, w zakupach czy nawet w gotowaniu. Lubiłaś słuchać jej opowieści o tym, jak było kiedyś, o jej rodzinie i innych anegdotek z jej życia. Bardzo często opowiadała o jej wnukach I widać było, że bardzo za nimi tęskniła.
Zbliżały się urodziny pani Min, które miała spędzić z rodziną, której dawno nie widziała. Szczególnie nie mogła doczekać się tego, by zobaczyć swojego młodszego wnuka. Ponoć był bardzo zapracowanym człowiekiem ale mimo, że staruszka rzadko się z nim spotykała widać było, jaka jest z niego dumna.
Obiecałaś jej swoją pomoc w przygotowywaniu przyjęcia. Upiekłaś ciasto, wysprzątałaś dom i nakryłaś do stołu. Kiedy chciałaś już wyjść, kobieta zatrzymała cię.
- Gdzie idziesz? - Przekrzywiła głowę w bok.
- Zostań na kolacji, muszę cię poznać z moją rodziną, ostatnio bardzo mi pomagasz.
- Och, ale czy to nie będzie problem? - Zawstydziłaś się. - To miało być spotkanie rodzinne.
- Oj dziecko, dla mnie jesteś jak rodzina. - Uśmiechnęła się, przez co jej twarz zmarszczyła się bardziej a oczy zmieniły się w małe kreseczki. To było rozczulające.
Obiecałaś pani Min, że przyjdziesz ale najpierw musiałaś się do tego przygotować. Wpadłaś jak torpeda do domu i zaczęłaś wyciągać z szafy wszystkie swoje najlepsze ciuchy, zastanawiając się co na siebie włożyć. Szybko pobiegłaś do łazienki by wziąć prysznic, ułożyć włosy i pomalować się. To wszystko zajęły ci nieco ponad godzinę i sama byłaś zdziwiona, że udało Ci się ogarnąć wszystko w tak krótkim czasie.
Do domu kobiety wróciłaś jeszcze przed przyjazdem rodziny. Kilka minut później zadzwonił dzwonek. Twoje serce zaczęło bić mocniej ze stresu i podekscytowania. Wstałaś z fotela, na którym siedziałaś i wyszłaś na korytarz. Pani Min otworzyła drzwi i zaczęła witać i zapraszać osoby do środka. I właśnie wtedy twoje serce które wcześniej biło jak szalone, zmarło. Osoby, które wchodziły do środka były ci doskonale znajome, szczególnie ostatnia o szarych włosach. Przed tobą stała rodzina Yoongiego wraz z nim. Chłopak początkowo był tak samo zdziwiony jak ty, ale po chwili na jego ustach pojawił się ten typowy uśmieszek.
- Hej [T.I] - powiedział wyraźnie akcentując twoje imię.
- Wy się znacie? Jak fajnie! - Ucieszyła się pani Min i zaczęła pchać rodzinkę w stronę jadalni.
Cały wieczór siedziałaś, jak na szpilkach starając się, żeby w ogóle się nie odzywać. Było to okropnie trudne, bo czuła wciąż, jak Suga na ciebie zerka. Kiedy babcia chłopaka wspominała coś o tobie tylko przytakiwałaś i uśmiechałaś się.
Po kolacji miałaś ochotę się ulotnić, więc przeprosiłaś Panią Min i zebranych mówiąc, że masz jeszcze coś ważnego do zrobienia. Pożegnałaś się i wyszłaś.
Gdy schodziłaś uliczką w dół w stronę swojego domu, usłyszałaś za sobą wołanie.
- [T.I], zaczekaj! Porozmawiajmy! - Chłopak podbiegł i zrównał z tobą krok.
- O czym ty chcesz ze mną jeszcze rozmawiać? - zapytałaś bez emocjonalnym tonem mimo, że w środku kotłowało ci się pełno emocji.
- Minęło trochę czasu i...
- Suga proszę nie zaczynaj... - Podniosłaś rękę do góry, ale chłopak za nią delikatnie złapał. Poczułaś na plecach delikatny dreszcz.
- Nie chce na ciebie naciskać, ani niczego na tobie wymuszać - powiedział spokojnie, ciągle trzymając cię za rękę. - Chcę po prostu z tobą porozmawiać.
- No dobra... - powiedziałaś po dłuższej chwili, spuszczając głowę.
- Cieszę się - uśmiechnął się promiennie - zadzwoń do mnie jutro i...
- Nie mam twojego numeru - wypaliłaś.
- Ach, no tak - zaśmiał się. - Ja do ciebie zadzwonię. Pewnie masz nowy numer, mogłabyś mi go podać?
Podyktowałaś mu swój numer, a on wpisał go do telefonu. Później włożył komórkę do kieszeni i westchnął.
- To do zobaczenia. - Odwrócił się zadowolony i wolno ruszył z powrotem do domu swojej babci.
Ty poszłaś w twoją stronę. Coś cię podkusiło, żeby się obejrzeć za siebie i to zrobiłaś. Wtedy wasze oczy się spotkały, zobaczyłaś uśmiech Yoongiego i szybko się odwróciłaś. Co teraz?
J-Hope:
Spacerowałaś po parku, rozkoszując się promieniami wiosennego słońca. Mimo, że wyjeżdżając do Polski, nienawidziłaś Seulu to teraz, po powrocie uświadomiłaś sobie, że bardzo tęskniłaś za tym miejscem.
Przechodziłaś właśnie obok jednej z fontann, gdy poczułaś, jak ktoś łapie cię za ramię. Odwróciłaś się przestraszona i napotkałaś wzrok wysokiego mężczyzny w maseczce. Poznałaś te oczy.
- Namjoon, co ty tu robisz? - Uśmiechnęłaś się na widok chłopaka.
- Właśnie słyszałem, że wróciłaś i szedłem do ciebie. Mam sprawę.
- Coś się stało? Z... - nie byłaś pewna, czy o to pytać - z Hobim?
- Z nim jest bardzo źle, odkąd wyjechałaś. O wszystko co się stało obwinia siebie i cały czas jest smutny. Wszyscy widzą, że z nim jest coś nie tak i ciągle o to pytają. Właśnie dlatego chcę, żebyś przyszła na nasz koncert w środę, a później została i chociaż przez chwilę z nim pogadała. - Wyciągnął ze swojej torby bilet i ci go wręczył. - Proszę, zrób to dla niego i dla nas.
Nie byłaś pewna, czy tego chcesz, jednak to o czym mówił Namjoon bardzo tobą poruszyło. Samo wyobrażenie smutnego Hobiego sprawiało, że krajało ci się serce. Gdyby nie on, przecież już by cię nie było na świecie.
Zgodziłaś się więc i przyjęłaś bilety.
W środę wieczór stałaś na trybunach, wśród innych fanek BTS i czekałaś na występ. W końcu się zaczął. Najmoon miał rację. Hobi wyglądał bardzo źle. Jak zwykle dawał z siebie wszystko, ale nie było widać, że czerpie z tego przyjemność tak jak kiedyś.
Nadszedł czas na przemowy poszczególnych członków. Pierwszy mówił lider, później Jin, Suga i w końcu Hobi. Widać było że długo zbierał myśli i nie wiedział jak zacząć.
- ARMY! - krzyknął. - Chciałbym dziś powiedzieć coś, co od dawna leży mi na sercu...
- Hyung jest ostatnio bardzo smutny... - powiedział Jimin, klepiąc go po ramieniu.
- To prawda. ARMY, pamiętacie jak półtora roku temu stałem tu mówiąc wam, że mam osobę, która daje mi szczęście? - Tłum fanów podniósł krzyk. - Przetrwaliśmy wspólnie wiele, ale w ostatnim czasie hejtu było coraz więcej... Ona nie dawała sobie już z tym rady i... - zaczął płakać - prawie ją straciłem. Gdybym... gdybym nie zareagował, jej nie byłoby już na tym świecie. A gdyby jej nie było, moje życie straciłoby sens.
Zakryłaś usta dłońmi, a z twoich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie mogłaś patrzeć na to, jak osoba, dzięki której się uśmiechałaś każdego dnia, tak bardzo cierpi.
- Kocham ją nadal mimo, że nie jesteśmy już razem. Wciąż chciałbym dawać jej szczęście tak jak wam, nawet jeśli po tym wszystkim mielibyśmy zostać tylko przyjaciółmi. Bardzo chciałbym, żeby mi wybaczyła...
- Ale to nie twoja wina... - szepnęłaś do siebie.
- ARMY pamiętajcie! Czasem najmniejszy hejt boli! Kochajcie siebie i kochajcie innych! - krzyknął zachrypniętym od płaczu głosem.
Koncert dobiegł końca. Wciąż w uszach dźwięczały ci słowa Hobiego. Nie mogłaś sobie pozwolić, by chłopak tak cierpiał.
Szłaś w stronę backstage'u. Staff znał cię dobrze, więc nie robili problemów. Rozglądałaś się w poszukiwaniu Nadziejki. Nie musiałaś szukać długo, bo chłopak sam pojawił się na horyzoncie. Widząc cię z drugiego końca korytarza, z wrażenia upuścił kawę. Zaczęłaś biec w jego stronę i rzuciłaś mu się na szyję zalewają się łzami. Hobi również mocno cię przytulił. Przez chwilę jeszcze to do niego nie docierało.
- Już nigdy nie waż mi się płakać - powiedziałaś, pociągając nosem.
- A ty mnie nie zostawiaj.
RM:
Po wyjściu ze szpitala tata odwiózł cię do mieszkania. Oczywiście wolał, żebyś pojechała do twojego domu rodziców, którzy chcieli się tobą zająć. Nie chciałaś jednak tego. Wolałaś nie przysparzać im większych zmartwień bo i tak nie mieli czasu dla siebie.
Gdy wreszcie byłaś w domu, a za twoim tatą zamknęły się już drzwi, rozejrzałaś się bezradnie po puste. Zupełnie nie wiedziałaś co robić. Pociągnęłaś za sobą nie poradnie małą walizkę. Usiadłaś na kanapie i ciężko westchnęłaś. Odnalazłaś pilot do telewizora który jak zwykle ukryty był za poduszkami i włączyła urządzenie.
- Wreszcie mam czas na oglądanie dram - powiedziałaś z ironią i nakryłaś się kocem.
Nigdy nie miałaś humoru albo wolnej chwili na dramy, ale teraz z twoją złamaną prawą ręką, która uniemożliwiała ci wykonywanie jakiejkolwiek czynności, mogłaś sobie na to pozwolić. Teraz miałaś dużo czasu na "nic nie robienie". Szykowały się długie i monotonne tygodnie.
Tymczasem Namjoon całkowicie oddał się pracy. Starał się zapomnieć o wszystkim a skupić się na pisaniu piosenek do nowego albumu. Na początku zupełnie mu nie szło, przez co przy koszu tworzył się stos kulek papieru. Później tworzył już z tak wielkim zapałem i kompletnie go to pochłonęło. Reszta chłopaków stała tylko w drzwiach z szokiem na niego patrzyli. W końcu po kilku ciężkich tygodniach, Namjoon rzucił na biurko zapisany od początku do końca tekstami piosenek zeszyt. Opadł ciężko na oparcie fotela i przetarł oczy. Bardzo chciał iść spać, ale nie mógł. Podniósł zeszyt jeszcze raz i zaczął czytać napisaną piosenkę, ale po kilku linijkach rzucił go na bok.
- Muszę coś zrobić - powiedział cicho do siebie.
U ciebie wtedy niewiele się działo. Każdy dzień wyglądał tak samo: wstawałaś z łóżka, jadłaś, oglądałaś telewizję i znów szłaś spać. Mimo, że nie miałaś już gipsu a twoja ręka była już sprawna, nadal nie zamierzałaś nic robić. Twoi rodzice i przyjaciele bardzo się o ciebie martwił i mówili, że masz depresję. Oczywiście bagatelizowałaś to mówiąc, żeby dali Ci spokój.
Pewnego, niczym nie różniącego się od poprzednich dnia zaskoczyło cię dzwonienie do drzwi. Nie przypominałaś sobie, że ktoś zapowiadał, że do ciebie wpadnie. Nie zamawiałaś też niczego do jedzenia mimo, że ostatnio bardzo często to robiłaś. Pomyślałaś, że może to ktoś ze spółdzielni mieszkaniowej, ale gdy otwarłaś drzwi zobaczyłaś mężczyznę z kwiatami w ręku.
- Poczta kwiatowa, czy mam przyjemność z Panią [T.N]?
- Taak... - Otworzyłaś szerzej oczy.
- Kwiaty od wielbiciela. - Chłopak wręczył ci kwiaty i szybkim krokiem się ulotnił. Nie zdążyłaś nawet nic powiedzieć.
Weszłaś do domu z bukietem frezji, oglądając go z każdej strony. Żadnego liściku, żadnej podpowiedzi, nic. Nalałaś wody do flakonu i włożyłaś do niego kwiaty. Po chwili w domu już unosił się intensywny zapach. Nie mogłaś się przez to na niczym skupić, bo ciągle myślałaś o tym od kogo mogłyby być kwiaty.
Następnego dnia, gdy wróciłaś do domu ze sklepu, na wycieraczce zauważyłaś malutki, fioletowy bukiecik przewiązany wstążeczką. Tym razem również nic nie było do niego dołączone. Małe fiołki postawiłaś w niewielkiej szklance na stole, usiadłaś na krześle i zaczęłaś się nim przyglądać. Kto mógł Ci je wyśłać?
Z dnia na dzień kwiatów przybywało. Poprawiło ci to niezmiernie humor, zaczęłaś wychodzić częściej z domu, ogarnęła się w końcu.
W trzecim dniu znalazłaś przy drzwiach bukiet fioletowego bzu z malutką karteczką z napisem "Moja miłość jest wieczna." Kolejne były konwalie i niezapominajki. Pomyślałaś, że kwiaty muszą coś konkretnego znaczyć, bo skąd ta różnorodność? Poszperałaś w internecie, by dowiedzieć się czegoś więcej. Wyczytałaś, że osoba, która Ci je dała myśli o tobie, chce cię uszczęśliwić i bardzo cię kocha. To wszystko wydawało ci się dziwne, niepokojące a za razem intrygujące. Chciałaś się dowiedzieć za wszelką cenę, kim był tajemniczy wielbiciel. Postanowiłaś, że zostawisz dla niego wiadomość przy drzwiach. Napisałaś więc na karteczce krótkie: "Kim jesteś" i przytrzasnęłaś liścik drzwiami, gdy wychodziłaś. Po powrocie znalazłaś bukiecik różowych goździków a przy nich karteczkę z napisem: "Just one day". Serce zabiło ci mocniej. Czy to znaczy, że jutro poznasz osobę, która żywiła do ciebie uczucia.
Cały następny dzień wyczekiwałaś na tego jednego gościa, ale nikt się nie pojawił. Wieczorem, miałaś już dość I stwierdziłaś, że dasz sobie spokój. Było ci przykro, że ktoś najwidoczniej zrobił sobie z ciebie żart.
Około godziny dziewiątej, kiedy miałaś już ochotę wykąpać się i iść spać usłyszałaś dzwonek do drzwi. Serce od razu podskoczy ło ci do gardła. Podbiegłaś do drzwi i drżącymi rękoma nacisnęłaś na klamkę.
Na korytarzu stał Namjoon z bukietem twoich ulubionych Gerber i czerwonej karteczkę w kształcie serduszka. Byłaś w ogromnym szoku, więc tylko stałaś i wpatrywałaś się w chłopaka. On najwyraźniej też nie wiedział co powiedzieć, więc tylko uśmiechnął się i przyjrzał się sercu, które miał w ręce.
- Hmmm... To serduszko trochę krzywo wycięte i prawdopodobnie ma kolor jak moje policzki... Przepraszam, za porę i...
Zaśmiałaś się czując, jak do oczu napływają ci łzy. Po chwili swobodnie już leciały po twoich policzkach i nie byłaś w stanie ich powstrzymać. Nie wiedziałaś czy to ze szczęścia, śmiechu, czy przez to, że wszystkie wspomnienia powróciły. Te dobre, ale i te złe.
- Hej, hej - chłopak wyciągnął rękę w twoją stronę, ale po chwili cofnął ją - nie płacz proszę.
Nie mogłaś jednak przestać. Zakryłaś usta dłonią i spojrzałaś mu prosto w oczy. On zakłopotał się.
- Ja przyszedłem tutaj, właściwie nie wiem po co... Wiem, że nie wybaczysz mi tego, co zrobiłem. To ja wysyłałem te kwiaty chociaż wiem, że ani to, ani nic innego nie wyrazi tego jak bardzo mi przykro. Nie mogę żyć ze świadomością, że płakałaś przeze mnie.
- Namjoon, proszę zapomnij o tym - powiedziałaś szlochając - ja już dawno ci wybaczyłam. Nie chcę byś czuł żal przez to, co zrobiłeś. Przez te kwiaty poczułam się lepiej, wzięłam się w garść. Ja, ja... dziękuję Ci za to.
Podeszłaś pomału do chłopaka i delikatnie go przytuliłaś. W momencie poczułaś przyjemne ciepło, którego od dawna potrzebowałaś.
Jimin:
Od wypadku minął już prawie rok. Stanęłaś na nogi i byłaś już praktycznie całkiem sprawna. O Jiminie już praktycznie zapomniałaś, jednak jego list, który dał ci w szpitalu nadal był schowany w jednej z twoich ulubionych książek.
Życie w Polsce układało ci się dobrze, było spokojnie, cicho bez zbędnych utrudnień, jakie przysparzał ci na codzień Seul. Miałaś jednak sentyment do tamtego miejsca i postanowiłaś, tam wrócić. Nie miałaś jednak żadnego punktu zaczepienia, ani pracy, ani mieszkania. Nic.
Twoja mama widząc, że zależy Ci na powrocie, sama zaproponowała swoją pomoc. Wkrótce udało się wam znaleźć małe mieszkanko, które powinno ci wystarczyć na jakiś czas. Pracy chciałaś poszukać na spokojnie, po przylocie do Korei i ponownym zaklimatyzowaniu się tam. Nie wiedziałaś, co chciałabyś robić. Całe twoje życie kręciło się wokół tańca a teraz, po wypadku wszystko było skreślone.
Chwilowo podjęłaś się pracy w kawiarni jako kelnerka. Nie była to praca marzeń, ale musiałaś w końcu się za coś zabrać żeby zarobić.
Okolica na szczęście była spokojna, więc ruch w lokalu był raczej znikomy. W weekendy bywało tam więcej ludzi, głównie par. Początkowo nie widziałaś w tym problemu, ale z czasem zaczęłaś zazdrościć im tego, że mają siebie. W niektórych ich zachowaniach poznawałaś swoje i Jimina, jednak na samą myśl o tym, odganiałaś je z głowy.
Pewnego dnia do kawiarni przyszedł pewien młody mężczyzna. Wyraźnie załamany, usiadł przy jednym ze stolików i ukrył twarz w dłoniach. Musiałaś go obsłużyć, więc podeszłaś niepewnie do klienta.
- Coś podać? - zapytałaś cicho.
- Poproszę kawę. - Mężczyzna podniósł głowę, a tobie w tamtym momencie notes do zamówień prawie wypadł z ręki.
- Joonwoo? Co ty tu robisz? - Byłaś w szoku.
- Ciebie też mógłbym zapytać o to samo [T.I] - zaśmiał się.
Joonwoo był twoim przyjacielem od dzieciństwa. Razem chodziliście do szkoły artystycznej i zawsze trzymaliście się razem. Później wasze drogi rozdzieliły się, on poszedł na studia filmowe, a ty rozwijałaś się w tańcu.
- Co u ciebie słychać? - zapytał, kiedy podałaś mu kawę i Usiadłaś naprzeciwko. Szefa nie było tego dnia w lokalu, więc miałaś szansę zrobić sobie przerwę. - Myślałem, że robisz karierę w tańcu.
- Robiłam ale... - spuściłaś głowę - miałam kontuzję, a potem wypadek.
- Przykro mi...
- W porządku. A co u ciebie?
- Jestem w ekipie filmowej - uśmiechnął się, ale po chwili znów posmutniał - i mam teraz ogromny problem.
- Co się dzieje? - zainteresowałaś się.
- Nagrywamy spot reklamowy i potrzebuje do tego odpowiedniej aktorki. Koleś, któremu szukam do tego partnerki jest bardzo wybredny i nie pasuje mu żadna z proponowanych mu przeze mnie lasek. Jeśli nie znajdę nikogo do jutra, wywalą mnie z pracy.
- To okropne! - oburzyłaś się. - Za kogo się uważa ten aktor? Kto to?
- Nie mogę ci o nim nic powiedzieć. Nawet nie widziałem go na oczy. Projekt spotu to tajemnica.
- Więc to coś grubego?
- Tak... - Potarł palcem podbródek. - Hej, a może ty chciałabyś spróbować?
- No nie wiem... Nie wiem czy się nadaje.
- Żartujesz? Jesteś baletnicą! Co jak co, ale do występów ty nadajesz się idealnie! - Złapał cię za ręce. - Proszę!
Cóż miałaś zrobić? Zgodziłaś się bo żal ci go było. Chłopak zadowolony uściskał cię, dopił kawę, dał ci napiwek i wybiegł z kawiarni.
Umówiłaś się z nim na następny dzień rano, na planie filmowym. Joonwoo kiedy Cię zobaczył, aż podskoczył że szczęścia. Złapał cię za rękę i szybko zaprowadził pod gabinet reżysera, gdzie miał już czekać aktor.
- Stresuje się - powiedziałaś cicho.
- Ja też - chłopakowi drżał głos. - Wchodź, ja muszę czekać tutaj.
Zapukałaś do drzwi i weszłaś do środka. Od razu rzuciła ci się w oczy srebrna czupryna. Gdy zamknęłaś drzwi za sobą, chłopak siedzący do ciebie tyłem, odwrócił się i uśmiechając, podparł głowę ręką. Zamarłaś I cofnęłaś się krok w tył, tą osobą był Jimin.
- Chyba tym razem twojemu pracownikowi się udało.
Odwróciłaś się na pięcie i wyszłaś z pomieszczenia. Twój przyjaciel od razu zerwał się z krzesła przed gabinetem i pobiegł za tobą.
- Nie będę z nim grała!
- [T.I] błagam! Jesteś moją ostatnią nadzieją. - Popatrzył na ciebie błagalnie.
Byłaś zła, ale trudno było Ci odmówić. Twój przyjaciel mógł stracić przez ciebie pracę, a świadomość, że przyczyniła się do tego byłaby okropna.
Zgodziła się w końcu podając warunek, że skończycie z tym jak najszybciej. Wróciłaś do gabinetu, gdzie wciąż był Jimin, omówiłaś warunki umowy i zabraliście się do pracy.
V:
Nie mogłaś zapomnieć o dniu twojego wyjścia ze szpitala. Musiałaś zająć czymś myśli i czas.
Bardzo lubiłaś robić zdjęcia, chwytać za pomocą aparatu ulotne chwilę, lub uwieczniać piękne widoki. Chciałaś rozwijać swoje hobby dlatego, gdy dowiedziałaś się o castingu na fotoreportera do pewnego magazynu, nie zastanawiałaś się długo. Zgłosiłaś swoją kandydaturę. Tematem zdjęć był po prostu Seul. Pozornie proste zadanie, ale zdjęcie musiało być wyjątkowe i perfekcyjne. Postanowiłaś, że zrobisz zdjęcia wschodu i zachodu słońca w mieście. Z tego powodu przez kilka dni wstawałaś bardzo wcześnie rano i szukała miejsc w Seulu, gdzie słońce wygląda najpiękniej gdy wschodzi. Wieczorem również spacerowałaś po mieście. Wreszcie zdecydowałaś, że wybierzesz rzekę Han. Niestety kolejne dni, w których próbowałaś cokolwiek zdziałać kończyły się niepowodzeniem.
Wreszcie nadszedł dzień, który od przebudzenia wydawał ci się idealny. Na szczęście słońce jeszcze nie wzeszło, więc szybko ubrałaś się, wzięłaś sprzęt i wybiegłaś z domu. Nad rzeką było zupełnie pusto, z resztą kto by wychodził o piątej rano na spacer? Znalazłaś odpowiednie miejsce i próbowałaś zrobić odpowiednie ujęcie. Nagle zauważyłaś, że niedaleko ciebie ktoś stoi. Był to mężczyzna ubrany bardzo elegancko z czapką na głowie, która do niczego w jego stroju nie pasowała. Nie widziałaś dokładnie jego twarzy, bo wschodzące słońce raziło cię po oczach, jednak ten moment wydawał ci się idealny. Odwróciłaś się więc w jego stronie i dyskretnie zrobiłaś mu zdjęcie. Mając kilka ujęć, usiadłaś na ławce z tyłu i zaczęłaś je oglądać. Były piękne, wysokie wieżowce Seulu, rzeka Han i sylwetka nieznajomego oświetlona słońcem. Wyglądała tak majestatycznie, że zapragnęłaś dokładniej zobaczyć, kim był mężczyzna ze zdjęcia. Przybliżyłaś zdjęcie na jego twarz i na chwilę przestałaś oddychać. Wszędzie poznałabyś ten profil. Taehyung.
- Oglądasz zdjęcia które właśnie mi zrobiłaś? - Usłyszałaś nad sobą ten dobrze znany ci głos.
Powoli podniosłaś głowę, napotykając duże oczy Tae. Przełknęłaś głośno ślinę I powoli pokręciłaś głową. Chłopak usiadł obok ciebie na ławce i popatrzył jak na nienormalną.
- Myślisz, że jestem głupi? Pokaż aparat. - Złapał go i pociągnął do siebie.
- Nie, zostaw! - Szarpnęłaś, a wtedy urządzenie upadło na ziemię. - Co zrobiłeś!
- Przepraszam. - Chłopak wystraszony podniósł aparat z ziemi, a ty mu go wyrwałaś z rąk próbując uruchomić.
- Widzisz? Zepsułeś go! - Zerwałaś z twarzy maseczkę, która miałaś do tej pory. - Ty wszystko potrafisz zepsuć Taehyung!
- [T.I]? - Chłopak gwałtownie wstał, a jego brwi zmarszczyły się.
To był błąd kiedy myślałaś, że to będzie dobry dzień. Zabrałaś to co zostało z aparatu i resztę sprzętu i pobiegłaś do domu, nie zważając na wołanie chłopaka. Byłaś okropnie zrozpaczona, a jednocześnie zła na to, co się wydarzyło. Aparat był zniszczony podobnie, jak twoje marzenia. Dodatkowo spotkanie Taehyung spowodowało w twojej głowie tak ogromne nagromadzenie myśli, że aż zaczęła cię ona boleć.
Następnego dnia obudziło cię dzwonienie do drzwi. Przecierając oczy, podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś. Za drzwiami stał ktoś, kogo w ogóle się nie spodziewałaś.
- Co ty tu robisz? - Nie byłaś zbyt zadowolona.
- Zniszczyłem twój aparat, więc chciałem oddać Ci swój. - Powiedział Taehyung ze spuszczoną głową.
Przyjrzałaś się temu, co chłopak miał w rękach. Nie był to sprzęt, który był podobny do tego twojego. Był o wiele lepszy i na pewno bardzo drogi.
- Ale ja nie mogę go przyjąć.
- Dlaczego? - zapytał patrząc na ciebie tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. - Przecież robi genialne zdjęcia, a poza tym nie jest nowy. - Chłopak wyjął aparat i zrobił nim zdjęcie. - No spójrz...
- Taehyung, ale to zbyt drogi sprzęt.
- Mam mnóstwo aparatów, więc dla mnie to nie problem, by oddać Ci jeden.
Spojrzałaś na urządzenie i niepewnie zabrałaś je z rąk chłopaka.
- Co robiłaś nad rzeką Han?
Jungkook:
Życie na Jeju było dla ciebie nudne i monotonne. Każdy twój dzień wyglądał tak samo. Owszem okolica, w której mieszkała była piękna ale o wiele bardziej od zieleni łąk, wolałaś żywy rytm życia Seulu.
Długo męczyłaś rodziców, by podjęli decyzję o powrocie do stolicy kraju. Oni jednak nie słuchali. W końcu po długich tygodniach namów, twój tata powiedział dla świętego spokoju: "Bierz rzeczy i jedź". Nie sądził jednak, że ty weźmiesz wszystko na poważnie.
Od razu zaczęłaś poszukiwanie mieszkania, w którym mogłabyś zamieszkać i które byłoby w korzystnej okolicy. Dużo czasu Ci to nie zajęło, bo ofert było wiele.
Wkrótce byłaś gotowa by wrócić "na stare śmieci". Spakowalas swoje rzeczy w dwie wielkie walizy. Twoi rodzice, widząc to byli w szoku.
- Co ty robisz dziecko? - zapytała twoja mama.
- Pozwoliliście mi wrócić do Seulu, więc to robię - rzuciłaś obojętnie.
- Przecież my nie na pow...
- Spokojnie, już wszystko mam załatwione - poklepałaś ojca po ramieniu - dom, szkoła...
Rodzice tylko wymienili się spojrzeniami i westchnęli ciężko. Od dłuższego czasu nie mieli na ciebie wpływu i woleli nie wtrącać się w twoje decyzje. Także tym razem nie mogli zabronić ci wyjazdu. Byłaś już dorosła a poza tym niesamowicie uparta.
Będąc już w samolocie i czekając na jego start, myślałaś o wszystkim co wydarzyło się w twoim życiu po tym, jak poznałaś Jungkooka. Przypominały ci się wszystkie miłe i przyjemne chwile. Randki i dni, które po prostu spędzaliście w domu ciesząc się że swojego towarzystwa. Pamiętała też te zabawne momenty, na przykład kiedy stał w drzwiach z pudełkiem pizzy i szeroko otwartą buzią, kiedy wyganialiście konika polnego z kuchni albo kiedy zniszczyłaś jego skarpetki w świnie. Na samą myśl uśmiechnęłaś się. Kookie oprócz tego, że był twoim chłopakiem był też twoim przyjacielem. Od kiedygo poznałaś, zmieniłaś się. Twoje wcześniejsze problemy i smutki zniknęły. A teraz? Teraz czas to naprawić.
- [T.I]! - krzyknęła twoja przyjaciółka, widząc cię w korytarzu lotniska. Od razu podbiegła do ciebie i mocno cię przytuliła. - Tak bardzo za tobą tęskniłam!
W drodze do nowego domu, opowiedziałaś przyjaciółce o tym, co chciałaś zrobić w związku z Jungkookiem. Dziewczyna oczywiście zaproponowała swoją pomoc ale stwierdziłaś, że wolisz zmierzyć się z tym sama.
Długo zbierałaś się do tego, żeby zadzwonić do chłopaka i zastanawiałaś się, co mu powiedzieć. "Hej Jungkook tutaj [T.I]. Wróciłam do Seulu i chce z tobą porozmawiać o nas, bo chcę do ciebie wrócić"? To z pewnością nie brzmiało zbyt dobrze.
Wreszcie ogarnęłaś się, wpisałaś numer do Kookiego i wcisnęłaś zieloną słuchawkę. Twoje serce w tamtym momencie zaczęło walić ci w piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć. Zaczęłaś z nerwów chodzić w kółko po salonie. Niestety krótko po sygnale usłyszałaś komunikat, że numer telefonu jest nieaktywny. Zrezygnowana nacisnęłaś czerwoną słuchawkę i usiadłaś na kanapie. Pomyślałaś jednak, że może Jungkook był zajęty i wyłączył telefon. Może był w studio, może na jakiejś konferencji wytwórni... Nie chciałaś mu się zbytnio narzucać, więc tamtego dnia już nie próbowałaś dzwonić.
Następnego dnia spróbowałaś ponownie ale i ty razem z marnym skutkiem. Byłaś z tego powodu trochę przybita, co nie uszło uwadze twojej przyjaciółki.
- Co się dzieje? - zapytała wreszcie nie mogąc patrzeć na twoją smutną od kilku dni minę.
- Mój plan totalnie leży, Jungkook w ogóle nie odbiera...
- Nie martw się coś wymyślimy. - Pocieszyła cię dziewczyna. Ona już wiedziała, co z tym zrobić.
Dziewczyna potrafiła znaleźć rozwiązanie na wszystkie problemy. Bałaś się jednak trochę tego co wymyśli, bo była bezpośrednia i impulsywna. Ona nie zamierzała ci mówić o swoich planach, bo chciała zrobić Ci niespodziankę.
Poszła pod budynek BigHit by spokojnie poczekać sobie tam na Jeona. Wiedziała, że zachowuje się jak sasaeng i jeśli reporterzy ją przyłapią, będzie miała problem. Jungkook ją znał więc miała nadzieję, że z nią porozmawia. Nie pomyliła się.
Jungkook kiedy ja zobaczył, był zaskoczony, ale nie zignorował dziewczyny i zaprosił ja do budynku.
- Możesz usiąść - wskazał na kanapę w swoim studio - co cię tu sprowadza?
- Zapytam wprost - splotła palce - czemu nie odbierasz telefonów od [T.I]?
- [T.I] do mnie dzwoniła? - Chłopak był w szoku, a jego oczy powiększyły się.
- Z kilkanaście razy... Jej bardzo zależy na kontakcie z tobą, specjalnie wróciła tutaj z Jeju i...
- Ona była na Jeju? - Chłopak powstrzymywał się przed nagłym zrywem.
- To ty nic o tym nie wiesz?
- Kiedy chciałem ją odwiedzić w szpitalu, jej tam nie było. - Spuścił głowę. - No i zmieniłem ostatnio numer telefonu. Ah, jaki jestem głupi...
- To nie twoja wina, musimy coś wykombinować...
Dziewczyna zamyśliła się, typowo dla niej podpierając podbródek. Jungkook widząc jej minę, nie odezwał się ani słowem, tylko patrzył na nią wyczekująco. Wreszcie dziewczyna z miną Sherlocka podniosła palec do góry i uśmiechnęła się szeroko. Miała pomysł.
***
Nie domyślałaś się niczego, co kombinowała twoja przyjaciółka. To że kazała jechać ci do kawiarni na praktycznie drugim końcu miasta było dziwne, ale nie odmówiłaś jej. Przez korki na mieście, prawie się spóźniłaś więc kawałek z przystanku do kawiarni biegłaś.
Było to miejsce, w którym spędziłaś czas z Jungkookiem, kiedy się poznaliście. Pamiętałaś ten dzień i mimo tego, że wiele razy tam razem chodziliście wspomnienie się nie zamazało. Na samo wspomnienie uśmiechnęła się do siebie, pociągnęłaś
Za uchwyt przy drzwiach i weszłaś do środka. Rozejrzałaś się po kawiarni, nigdzie nie widząc przyjaciółki. Za to przy jednym ze stolików zauważyłaś jego. Przyglądał ci się bacznie, a gdy wasz wzrok się spotkał, chłopak ocknął się.
- Cześć [T.I]. - Uśmiechnął się szeroko Jungkook.
Twoje policzki od razu oblały się rumieńcem. Chłopak wstał z krzesła i podszedł do ciebie. Nie mogąc się powstrzymać, przytulił cię mocno.
- Tęskniłem za tobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro