Kiedy Się Boisz:
Jin:
Sprzątałaś w swoim pokoju. Właśnie wymiatałaś kurz spod łóżka, gdy wybiegł stamtąd wielki, włochaty pająk. Jako iż ty panicznie się ich bałaś, zaczęłaś się drzec wniebogłosy.
Jin w ekspresowym tempie wpadł do pokoju, gdzie zastał ciebie stojącą na biurku.
- Co ty odwalasz? - Zaczął się śmiać.
- Tam... Tam jest potwór... - Wskazałaś miotłą na łóżko, pod które z powrotem wlazł pająk.
- Co? - Zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
- Pająk! Weź go stąd! - krzyknęłaś.
- Myślisz, że ja się go nie boję? - prychnął.
- Zabierz go, proszę.
Jin zajrzał pod łóżko i wyszedł z pokoju.
- Czekaj! Gdzie idziesz? - zapytałaś zaniepokojona.
- Po słoik. Chyba do ręki go nie złapie.
- Po co łapać? Zabij!
- Nie będę go zabijał, niech sobie żyje.
Patrzyłaś, jak Jin wygania pająka spod łóżka i szybko go łapie. Chłopak zakręcił słoik i pomachał ci nim przed nosem.
- Pozbądź się tego! - krzyknęłaś.
- A może by ci go tak na głowę wrzucić? - Zastanawiał się na głos.
- Wtedy wywalę cię z tego domu na zbity pysk - zagroziłaś.
Chłopak zabrał słoik i śmiejąc się opuścił pokój. Podążyłaś za nim, by dopilnować, żeby pozbył się bestii.
Suga:
Bałaś się tłumów, a przyjaciel o tym nie wiedział.
Kupił wam bilety na koncert i powiedział Ci o tym dzień przed. Nie chciałaś go zawieść, więc powiedziałaś mu, że z nim pójdziesz. Myślałaś, że to mała, lokalna impreza. Szybko się jednak przekonałaś, że tak nie jest.
Duża hala, setki ludzi, ścisk i hałas. Zaczęłaś panikować i złapałaś Sugę za rękę.
- W porządku? - spytał wciąż patrząc na scenę.
- Chcę wyjść... - powiedziałaś trzęsącym się głosem.
- Co? Dlaczego? - Odwrócił się do ciebie.
- Proszę...
Suga westchnął i ściskając twoją rękę, pociągnął cię w stronę wyjścia.
- Co się dzieje? - zapytał, gdy byliście na zewnątrz.
- Ja... Boję się tłumów...
- To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Przecież bym cię tu nie ciągnął.
- Bo widziałam, jak się cieszysz i nie chciałam, żebyś z mojego powodu z tego rezygnował.
Yoongi westchnął i na chwilę się zamyślił. Nagle rozpromienił się i ciągnąc cię za rękę, zaprowadził cię na tyły budynku. Nie wiedziałaś, co chce zrobić, ale wkrótce się przekonałaś.
Koncert był wspaniały. Zespół na prawdę ci się podobał. Suga załatwił wam pogląd zza kulis. Nie wiedziałaś, jak tego dokonał, ale byłaś mu za to bardzo wdzięczna.
J-Hope:
Środek nocy, a ty nie śpisz. Dla czego? Była burza, a ty bardzo się jej bałaś. Zawsze, gdy słyszałaś, że się zbliża, szłaś spać do pokoju, w którym rezydował teraz Hoseok. Tam zawsze było ciszej, a okno było mniejsze, dzięki czemu światło błyskawic nie było tak mocne.
Nie chciałaś budzić przyjaciela, ale twój strach był silniejszy. Opatuliłaś się kocem, zapaliłaś latarkę i poszłaś do drzwi drugiego pokoju. Cicho do niego zapukałaś i po chwili zaspany chłopak ci otworzył.
- Coś się stało? Czemu nie śpisz? - Ziewnął i przetarł zmęczone oczy.
- Hobi czy-czy... J-ja się boję...
- Czego? - W tym momencie huknął piorun, przez co aż podskoczyłaś. - Burzy?
- Tak... Przepraszam cię, ale ja zawsze tu spałam, gdy była burza... - jąkałaś się.
- Chodź - wciągnął cię do środka - ja mogę iść spać do salonu. - Złapał poduszkę i podążył w stronę wyjścia.
- Hobi... Zostań chwilę. Proszę... - Zatrzymałaś go.
- Ach, no dobra - zgodził się i usiadł przy łóżku.
Skuliłaś się na posłaniu przyjaciela i zaciągając się jego zapachem, zamknęłaś oczy i usnęłaś.
Następnego dnia, gdy wstałaś, zobaczyłaś Hobiego. Spał sobie na futerkowym dywaniku obok łóżka. Ten widok był tak rozczulający, że uśmiechając się, pogłaskałaś go po głowie, przykryłaś kocem i cicho wyszłaś z pokoju.
RM:
W sobotę, wraz z przyjacielem wybraliście się się do wesołego miasteczka. Bardzo czekałaś na ten dzień. Nie mogłaś doczekać się tych wszystkich karuzel, stoisk i domu strachu.
Gdy odwiedziliście już wszystkie stoiska z grami, zjedliście lody i pojeździliście mechanicznymi samochodzikami, Joon zaproponował diabelski młyn.
Gigantyczne koło w samym środku parku sprawiło, że już na samym początku, gdy go zobaczyłaś głośno przełknęłaś ślinę.
- Nie jestem pewna, czy chce...
- No nie daj się prosić. - Złapał cię za rękę i siłą zaciągnął cię do bramki.
Wsiedliście do kabiny i koło zaczęło się kręcić. Najpierw było w miarę dobrze, ale gdy byliście już na szczycie, zaczęłaś drżeć ze strachu i pobladłaś.
- Wszystko dobrze? Jest ci zimno? - zapytał Namjoon, patrząc na ciebie z zaniepokojeniem.
- Ch-chcę zejść... - wydukałaś.
- Jesteśmy na szczycie, musimy zjechać w dół.
- B-boję się... - Złapałaś go za rękaw.
- Jeszcze chwilę, wytrzymaj. - Usiadł obok.
Ty tylko zamknęłaś oczy i pokiwałaś głową. Do końca przejażdżki ich nie otwierałaś. W końcu się zatrzymaliście. Wstałaś, ale twoje nogi były jak z waty, więc Namjoon pomógł ci wyjść.
Usiedliście na ławce.
- Co się stało tam na górze? - zapytał wskazując na diabelski młyn.
- Mam lęk wysokości...
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś głuptasie? - zaśmiał się.
- Przecież mówiłam ci, że nie chce, to mnie nie słuchałeś. - Oburzyłaś się.
- Jeny, przepraszam cię. - Objął cię mocno.
- No już dobrze, ale jako pokutę wygrasz mi tamtego misia. - Wskazałaś na stoisko z gigantycznymi pandami.
- No dobra. - Uśmiechnął się.
Jimin:
Była już późna noc. Jimin dopiero wtedy wrócił do domu. Zdziwił się, że u ciebie w pokoju, wciąż jest zaświecone światło. Zapukał więc i po cichu wszedł do środka. Spałaś, więc zgasił lampę i wyszedł.
Sytuacja powtarzała się, aż pewnego wieczora, gdy oglądaliście film, nagle wysiadły korki.
- Jimin? - byłaś zaniepokojona. - C-co się dzieje?
- Chyba korki wysiadły.
- Jimin, gdzie jesteś? - Po omacku zaczęłaś go szukać.
- Wszystko okej?
- Nie. Aaaaa... - pisnęłaś, gdy złapał cię za rękę.
- Hej, to ja. Spokojnie. - Przytulił się.
- Boję się. - Zacisnęłaś palce na materiale jego t-shirtu.
- Zaczekaj, włącze latarkę. - Chłopak sięgnął po telefon.
Odetchnęłaś z ulgą, gdy strużka światła wydobył się urządzenia.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że boisz się ciemności?
- Co? Ja się bać? Nie gadaj głupot. - Udałaś oburzoną.
- Myślisz, że nie wiem, że śpisz przy świetle? Do tego bezpodstawne panikujesz.
- No dobra, może i się boję - przyznałaś, oblewając się rumieńcem.
- Nie musisz się tego wstydzić, przecież każdy się czegoś boi.
- A czy ja się czegoś wstydzę?
- [T.I] ja wiem, że jest ciemno, ale widzę, jaka jesteś czerwona - zaśmiał się.
V:
Wybraliście się na spacer. Chciałaś, by Tae trochę odpoczął od tych gier. Był weekend, więc w parku dużo się działo. Był festyn, więc wszędzie rozstawione były kolorowe stragany. Między ludźmi przeciskały się dzieciaki i biegały jak szalone.
Wszystko byłoby dobrze, ale niestety spotkałaś się z najgorszym koszmarem swojego dzieciństwa. Na ławce, koło fontanny siedział sobie klaun.
- Hej [T.I]! Patrz jaki super klaun! Chodź zrobimy sobie z nim zdjęcie. - V pociągnął cię za sobą.
- Nie... Proszę... - Prawie płakałaś.
- Hej! No chodź! - Nie reagował na twoje prośby. W końcu jednak się zatrzymał i odwrócił. - Co się stało?
- Ja boję się klaunów.
- Co? Czemu?
- Miałam przykrą sytuację w dzieciństwie i od tamtej pory boję się ich. Możemy stąd iść?
- No to może... - zamyślił się - pooglądamy film.
- Jaki?
- Może "To"?
- Jesteś idiotą Taehyung! - krzyknęłaś i szybkim krokiem ruszyłaś przed siebie.
- Hej, zaczekać! Żartowałem tylko. - Zatrzymał cię. - Chodźmy na lody, albo po popcorn.
Zamknęłaś oczy i głośno wypuściłaś powietrze.
- No dobra.
Kim złapał cię za rękę i pobiegliście w stronę budki z lodami.
Jungkook:
Dzień pozornie spokojny. Pozornie.
Jungkook siedział w salonie i oglądał telewizje, a ty robiłaś ciasto. Nagle na blat wskoczył ci ogromny, zielony...konik polny. Zaczęłaś się drzeć jak opętana i wybiegłaś z kuchni.
- Co ci się dzieje kobieto?
- Weź go zabij, weź go zabij... - krzyczałaś ciągnąc go za rękę.
- Co mam zabić? - zaśmiał się.
- Konika polnego. - Momentalnie jego uśmiech zniknął z twarzy.
- Że takiego wielkiego, zielonego? O nie, nie...
- Zrób coś!
- Nie ma mowy!
- Jesteś facetem, czy nie?
- W takich sytuacjach wolałbym nie być.
- Złapiesz go!
- Nie!
-Zabijesz go!
- Nie i koniec!
Ta potyczka słowna mogła się jeszcze ciągnąć w nieskończoność, więc postanowiliście złapać go wspólnie. Plan był taki, że Jungkook przykryje go ścierką, a ty rozgnieciesz go wałkiem. Niestety nie poszło po waszej myśli.
Jungkook uderzył przypadkowo łokciem o miskę z kremem do ciasta, która w efekcie tego wylądowała mu na twarzy. Ty uciekając przed konikiem i wymachując wałkiem potknęłaś się o własne nogi i spadłaś na przyjaciela. Owad w międzyczasie wyskoczył przez otwarte na oścież okno.
- Kurde, a było tak blisko - jęknął Kook podnosząc się z ziemi i ściągając miskę z twarzy.
Był cały umaziany kremem, czym wywołał u ciebie salwę śmiechu.
(Nie mogłam się powstrzymać, przed dodaniem tutaj tego gifa)
Dzień dobry!
Wyspaliście się? Macie tu rozdzialik na dobry początek dnia.
Jak wam się podoba Singularity? Boże, według mnie jest mega! Nie mogę się doczekać comebacku, ale z drugiej strony chyba nie jestem gotowa. No ale mamy jeszcze dziesięć dni.
Kolejne rozdziały jak zwykle we czwartek i w niedzielę.
Miłego dnia, buziaki ~ Dżemix
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro