Kiedy Jedziecie Na Wspólne Wakacje:
Średnio podoba mi się ten rozdział, ALE długo nad nim pracowałam i muszę wam dostarczyć jakiś kontent XD
Enjoy I wesołych świąt!
Jin:
Chłopcy wreszcie dostali upragniony hiatus. Czekałaś na ten moment, bo Seokjin obiecał ci, że zabierze cie na wakacje. Planowaliście je już od dłuższego czasu, a gdy tylko załatwiliście wszystkie formalności z tym związane, poczułaś ulgę bo pozostało wam jedynie czekać na wylot. Waszym celem było Bali.
Bardzo ekscytowałaś się tym wyjazdem do tego stopnia, że zaczęłaś się pakować tydzień przed. Seokjina za to nie było całe dnie, co normalnie by cię dziwiło, ale wtedy byłaś skupiona na czymś innym.
- Jinnie... Który stroj mam zabrać? - pytałaś chłopaka, na co odpowiadał ci ze śmiechem.
Widział, jak cieszą cię wasze wakacje, ale w przeciwieństwie do ciebie, bardzo się stresował. Miał pewne plany co do tego wyjazdu i miał nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Wstałaś bardzo wcześnie rano i zbudziłaś chłopaka. Mimo, że wylot mieliście dopiero o szesnastej, a do lotniska mieliście całkiem niedaleko, bałaś się, że nie zdążycie. Seokjin ze śmiechem obserwował jak krzątasz się po domu i co chwilę zwracasz mu uwagę. W końcu zatrzymał cię, łapiąc za ramiona i mówiąc, że musisz coś zjeźć. Posłuchałaś go, chodź na początku stawiałaś opór.
Na lotnisko przyjechaliście o idealnej porze, odbyliście odprawę i wsiedliście do samolotu. Gdy siedziałaś juz na swoim miejscu w samolocie, obleciał cię stres. Nie lubiłaś latać, ale dzieki siedzącemu obok Seojinowi udało ci się opanować strach. Lot miał trwać około siedem godzin, więc na miejscu mieliście być późnym wieczorem. Różnica czasu była niewielka, więc nie musieliście się martwić dyskomfortem związanym ze zmianą godziny.
Wysiadając z samolotu, od razu poczuliście przyjemny powiew znad morza. Była już noc, więc od razu pojechaliście do waszego hotelu w Denpasar. Jadąc samochodem, aż zżerała cię ciekawość wyspy. Niestety nie mogłaś zobaczyć zbyt wiele, ponieważ było ciemno ale była jedna rzecz, która przykuła twoją uwagę. Był to wielki monument, którego zwiedzanie od razu zamówiłaś u Jina na następny dzień. Gdy byliście już pod hotelem i wysiadłaś z auta zdołałaś wykrztusić jedynie "Wow...". Tak właściwie to nie był hotel, bo "Samabe Bali Suites & Villas" nie można było nazwać tylko hotelem. Ekskluzywna willa, którą zarezerwował wam Seokjin mieściła się zaraz przy plaży i miała na nią niesamowity widok.
- Seokjin a-ale... - Stałaś nieruchomo, jedynie szarpiąc go za rękaw.
- Nasz pokój to 211. Chodźmy, bo zaraz obsługa przyniesie nam kolację - powiedział, ciągnąc cię za rękę.
Przez całą drogę do pokoju nie odezwałaś się ani słowem, z zapartym tchem rozglądając się po wnetrzu willi. Gdy w końcu weszliście do waszego apartamentu, dech zaparło ci jeszcze bardziej. Był urządzony bardzo elegancko, a jednocześnie przytulnie. Ściany miały jasne kolory, w niektórych miejscach pokryte drewnem, ogromne okna wychodzące na taras i otaczający willę ogród, miękkie białe dywany, meble z najdroższego rodzaju drzewa... Nie dało się tego wszystkiego dokładnie opisać. Usiadłaś na miękkiej sofie, wciąż rozglądając się po tym cudownym miejscu, a Seokjin w tym czasie zaniósł wasze bagaże do sypialni. Wieczór spędziliście w cudownej atmosferze i zaraz po kolacji położyliście się spac, bo następny dzień miał przynieśc wam wiele cudownych wrażeń.
Jin obudził cię zbyt szybko. Przetarłaś oczy i spojrzałaś na niego pytająco.
- Ubieraj się - powiedział z uśmiechem - śniadanie już czeka, a zaraz po tym jedziemy na wycieczkę.
Leniwie zwlokłaś się z łóżka i pierwsze co zrobiłaś, to wyszłaś na taras. Ciepły świeży powiew otulił twoją twarz. Przeciągnęłaś się i rozejrzałaś wokół. Tafla wody basenu, który tam był praktycznie łączyła się swoim błękitem z niebem. Z tego stanu wyrwały cię ciepłe dłonie oplatające cię w pasie i ciepło przytulającego się do ciebie Seokjina.
- Cudownie tu, prawda? - zapytał, na co tylko pokiwałaś głową.
Po zjedzonym śniadaniu Jin zakomunikował ci, żebyś zabrała ze sobą strój kąpielowy. Myślałaś, że jedziecie na plażę, ale twój chłopak miał nieco inny plan. Najpierw zahaczyliście o miejsce, które widziałaś podczas podróży. Monumentalna budowla zwana Bajra Sandhi zrobiła na tobie niesamowite wrażenie. Po zwiedzaniu i zachwycaniu się roślinami ją otaczającymi, ruszyliście w dalszą podróż. Zatrzymaliście się na skraju lasu. Nie miałaś pojęcia, gdzie Seokjin cie prowadzi. Idąc lasem, mijaliście tylko kolejne kapliczki. Nagle usłyszałaś szum, który z każdym krokiem przybierał na sile, aż w końcu stanęliście przed przepięknym wodospadem.
- No na co czekasz? Ubieraj strój! - krzyknął chłopak i zaraz sam stał obok w samych kąpielówkach.
Przebrałaś się i usiadłaś na krańcu skałki zamaczając stopy w czystej, błękitnej wodzie, w ktorej już dawno pływał Seokjin. Zamknęłaś oczy i wsłuchiwałaś się w odgłosy lasu i spadającej wody. Byłaś w raju.
- [T.I]! - Usłyszałaś, jak woła cię Jin.
Otworzyłaś oczy i zaczęłaś szukać wzrokiem chłopaka. Stał on na wysokiej skale i machał do ciebie. Chyba nie miał zamia... Tak zrobił to. Skoczył do wody. Czekałaś niecierpliwie, aż wypłynie, ale nigdzie go nie widziałaś. Zaniepokojona, zaczęłaś wchodzić do wody, która była lodowata. Nagle poczułaś, że ktoś łapie cię za kostkę i nagle spod wody wynurzył się Seokjin.
- Tak się nie robi! - krzyknęłaś, odpychając go.
- Wystraszyłaś się? - zaśmiał się i próbował przyciągnąć cię do siebie.
- Masz zimne ręce! - Próbowałaś się wyrwać i ci się to udało, ale poślizgnęłaś się i wpadłaś do wody.
Przeklinając pod nosem, otarłaś oczy i z mordem spojrzałaś na śmiejącego się Jina. Wstałaś i rzuciłaś się na niego, wpadając razem z nim do wody.
Gdy wyszaleliście się juz nad wodospadem i wróciliście do willi, słońce zachodziło już za horyzont. Zmęczeni, położyliście się do łóżka i natychmiast zasnęliście
Kolejne dni przynosiły wam jeszcze więcej atrakcji. Zwiedziliście tyle pięknych świątynii, Pałac na wodzie, małpi las, pływaliście w lazurowych wodach i oglądaliście zachody słońca na malowniczych plażach. Nie miałaś ochoty wyjeżdżać z tego raju, chciałaś zostać tam na zawsze. Dwa tygodnie na Bali minęły wam tak szybko...
Został ostatni dzień.
Suga:
Chłopaka nosiło już od dłuższego czasu, co dziwiło cię niesamowicie. Suga był raczej spokojnym chłopakiem, który nie lubił ruszać się zbytnio z domu, a tymczasem omal nie rozniósł domu. Korzystając z hiatusu wymyślił, że polecicie w Alpy. Niezbyt podobał ci się ten pomysł, ale tak nalegał, że nie miałaś wyboru. W sumie zwiedzanie świata było lepszym pomysłem, niż rozniesienie domu, przez ukrytą energię Min Sugi.
Alpejskie miasteczko, w którym wynajęliście mieszkanie o tej porze roku tętniło życiem. Była zima i choć święta minęły już dawno, nadal czuło się tą atmosferę. Wieczorne spacery głównymi ulicami wprawiały cię w błogi stan. Mroźne powietrze przyjemnie szczypało nosy, a śnieg delikatnie przypruszał futerko przy kapturze twojej kurtki. Z każdej knajpki pachniało jedzeniem, albo słychać było miłą muzykę. Och, gdyby ciągle to tak wygląddało...
Rzeczywistość jednak była inna. Yoongi przyjechał tu tak naprawdę po to, by pojeździć sobie na nartach i to na stoku spędzał całe dnie. Ty, nie posiadająca takiej umiejętności, przeważnie siedziałaś na ławeczce u zbocza góry i obserwowałaś, jak rumiany od mrozu chłopak zjeżdża na dół, by ponownie wyjechać kolejką na górę. Nudziło cię to i miałaś ochotę jak najszybciej wrócić do domu.
W końcu trzeciego dnia, gdy odmówiłaś Yoongiemu pójścia z nim na stok, chłopak zrozumiał, że tylko on czerpie korzyść z tego wyjazdu. Postanowił więc, że nauczy ciebie jeździć na nartach. Nie przewidział jednak, że namówienie cię na to będzie go kosztować trochę wysiłku. Zanim się zgodziłaś musiał ci obiecać, że będzie robił ci śniadania do końca wyjazdu, pójdzie z tobą na łyżwy i zabierze cię na kolację do restauracji.
Chłopak z satysfakcją niósł twoje narty, które dla ciebie wypożyczył. Zadowolony z siebie, trajkotał ciągle o technice zjazdu i hamowaniu, a ty udawałaś, że go słuchasz. Bardziej skupiałaś się na tym, żeby nie przewrócić się w tych ogromnych i niewygodnych butach. Yoongi zaprowadził cię na skraj stoku, gdzie prawie nikogo nie było i wyszedł trochę w górę. Później kazał ci ubrać narty, co nieudolnie zrobiłaś i pomógł ci wstać.
- No to teraz tak, jak ci mówiłem - powiedział i trochę się oddalił.
Zrobiłas głupią minę, bo w ogóle go nie słuchałaś i spojrzałaś na niego, oczekując pomocy. Chłopak westchnął pod nosem i pokręcił głową. Podszedł do ciebie i złapał cię za kijki. Zachwiałaś się i przerażonym wzrokiem spojrzałaś na Yoongiego.
- Stań w lekkim rozkroku i ugnij nieco kolana. - Polecił, co zrobiłaś. - Musisz trzymać nogi tak, żeby narty nie najechały na siebie.
Później zaczął cię delikatnie ciągnąć, a ty patrząc pod nogi, starałaś się utrzymać równowagę. Z początku nieporadnie, z czasem zaczełaś sobie radzić coraz lepiej. Yoongi nauczył cię jeszcze jak hamować i skręcać, po czym zakomunikował, że idziecie na wyciąg. Trochę się tym przeraziłaś, ale chłopak od razu powiedział, że bedzie jechał przed tobą i pomoże ci się zatrzymać.
Gdy stanęłaś już na szczycie, przeraziłaś się jeszcze bardziej. Koniec trasy był daleko, a nogi trzęsły ci się jak galareta. Jak ty dojedziesz do końca? Yoongi powoli do ciebie podjechał.
- Będę tuż obok ciebie, jak się przewrócisz nie panikuj.
Pokiwałaś tylko głową i odepchnęłaś się kijkami. Jechałaś ostrożnie, zachowując bezpieczną prędkość. Dzięki temu jakimś cudem udało Ci się dojechać do końca stoku, co nieco podbudowało twoją pewność siebie.
Później szło ci coraz lepiej, Yoongi nie musiał już cię pilnować i oboje czerpaliście ogromną radość z tego dnia.
Gdy karnet na zjazdy się skończył i oddaliście wypożyczone dla ciebie narty, Suga zabrał cię na ciepły obiad do jednej z restauracji.
- Pewnie bardzo zmarzłaś - powiedział z troską dotykając twoich policzków.
- Troszeczkę, ale było bardzo fajnie - przyznałaś.
- No widzisz mówiłem Ci, że to niezła zabawa.
- Cz-czy możemy w takim razie jutro też tam pójść? - zapytałaś zmieszana.
Chłopak roześmiał się i z aprobatą pokiwał głową. Wiedział, że ci się spodobało ale nie sądził, że będziesz chciała to powtórzyć już następnego dnia.
Zamówiona w restauracji ciepła zupa i herbata porządnie was rozgorzała po całym dniu na mrozie. To było bardzo przyjemne popołudnie, jedno z tych przyjemniejszych do tej pory Alpach.
W restauracji spędziliście dość sporo czasu i gdy już wyszliście, było prawie całkiem ciemno. Uliczki znów rozbłysły klimatycznym światłem. Idąc z Yoongi pod rękę usłyszałaś gwar ludzi i wesołą muzykę. Pociągnęłaś chłopaka w tamtą stronę i dotarliście do rynku, na środku którego było lodowisko. Błagalnym wzrokiem spojrzałaś na chłopaka pamiętając doskonale, co ci obiecał.
- Nie jesteś jeszcze zmęczona? - zapytał znudzonym tonem.
- Nie - pokręciłaś głową - no chodź, obiecałeś.
Nie protestował. Wiedział, że skoro obiecał musiał tego dotrzymać. Nie miał ochoty, a nawet nie potrafił jeździć. Pamiętał, jak skończyła się wasza wyprawa a wrotki. Dla ciebie jednak zrobiłby wszystko, nawet jeśli miałby wywalić się na lodzie na środku lodowiska. Widząc twoje podekscytowany cieszyło mu się serduszko.
Nie obyło się bez upadków i obić, mimo to ten dzień był tym, który Yoongi zapamiętał najlepiej z całego tego wyjazdu.
J-Hope:
W krótkiej przerwie między wyjazdami, promocjami a comebackiem zespołu, Hoseok dostał tydzień wolnego. Bardzo chciał spędzić te dni z tobą w jakimś cichym miejscu, z dala od miasta, kamer i całego tego szumu. Zaproponowałaś mu więc wyjazd na wieś na Czedżu. Mieszkała tam Twoja przyjaciółka ze studiów i prowadziła gospodarstwo agroturystyczne. Hobiemu bardzo się ten pomysł spodobał i od razu się zgodził.
Droga na wieś była długa, ale spędziliści ją w przyjemnej atmosferze. Hobi głównie zachwycał się widokami i pokazywał ci ciekawe miejsca, które mijaliście albo śpiewaliście wspólnie piosenki. Kilka razy zatrzymaliście się by zjeść, lub rozprostować nogi. Później niezbyt długi rejs, trochę męczący dla chłopaka, który ciągle skarżył się na chorobę morską. Na miejsce dotarliście pod wieczór, idealnie na kolacje. Twoja przyjaciółka powitała was ciepło, zdjedliście przygotowany przez nią posiłek, a póżniej pokazała wam pokój. Zasnęliście szybko, podekscytowani następnym dniem.
Obudziliście się wczesnym rankiem, a właściwie to zostaliście obudzeni, bo na zewnątrz panował spory zgiełk. Zwierzęta były dość głośne i mimo, że na codzień mieszkaliście w okropnie hałaśliwym Seulu, to raban jaki robiły rano kurczaki, był bardziej uporczywy niż ciągłe alarmy w metrze.
- Powiesz mi, po co my tutaj przyjechaliśmy? - zapytał Hoseok, zakrywając głowę poduszką. - To miało być ciche i spokojne miejsce.
- Myślałam, że tak jest - jęknęłaś, przeciągając się i wstając z łóżka.
- No i gdzie już idziesz - złapał cię za rękę i wciągnął znów pod kołdrę.
Przytulił cię mocno, co odwzajemniłaś. Biło od niego niesamowite ciepło, co było dla ciebie bardzo przyjemne, więc przymknęłaś oczy. Już prawie zasypiałaś, bo nawet hałas na zewnątrz przestał ci przeszkadzać, gdy nagle Hoseok krzyknął stawiając cię na równe nogi.
- Przysięgam, że powybijam wszystkie te gęsi, obedre z piór i przerobię na poduszki!
- To znak, żeby wstawać - zaśmiałaś się.
Hobi narzekając, że jest niewyspany podniósł głowę. Jego brązowa bujna czupryna jak zawsze była w nieładzie i wprost nie mogłaś się powstrzymać od potargania jej. Hobi uśmiechnął się i ten gest, jakby postawił go na nogi, bo od razu zabrał się za grzebanie w swojej walizce. Gdy już byliście w kuchni i jedliście śniadanie, postanowiliście zaplanować te kilka dni.
- Są tu jakieś ciekawe miejsca? - zapytał chłopak smarując sobie bułeczkę serkiem.
- Jest mnóstwo! - dziewczyna się ożywiła. - Najpiękniej jest nad morzem, możecie sobie rozbić namiot na klifach. Pogoda zapowiada się na piękną jeszcze przez długi czas, więc nie musicie obawiać się deszczu. Możecie też pojechać gdzieś konno, mamy super szlaki.
- Tak! - Klasnęłaś w ręce.
- Nie - burknął Hoseok przeżuwając resztki sałatki.
- Dlaczego? - zapytałaś zwieszając dolną wargę, jak zbity pies.
- Bo nie.
- No ale Hobi...
- Nie umiem. - Wzruszył ramionami.
- To się nauczysz - stanęłaś za nim i objęłaś jego szuję - dzisiaj, a jutro pojedziemy na wycieczke. Kolejne dni możemy spędzić pod namiotem.
- Zastanowię się...
- Zgódź się... - Cmoknęłaś go w policzek.
- No niech ci będzie - odparł po dłuższej ciszy, odchylając głowę do tyłu i teatralnie przewracając oczyma - ale to ostatni raz kiedy tobie ulegam.
Ucieszyłaś się, że chłopak się zgodził. Nie pierwszy, nie ostatni raz ulegał twojemu urokowi i wiedziałaś, że jego zarzekania na nic się zdadzą. Pociągnęłaś go za rękę prosto do pokoju, by przebrać się w nieco bardziej robocze ubrania i piętnaście minut później byliście gotowi na lekcje jazdy.
- Mam dla was dwa koniki. Są łagodne, więc nie musicie się bać, że zrobią wam krzywdę - mówiła twoja przyjaciółka, gdy prowadziła was do stajni.
Ty z zainteresowaniem i entuzjazmem przysłuchiwałaś się dziewczynie, natomiast Hobi niechętnie wlókł się za wami. Nie zwracałaś uwagi na jego fochy, jeszcze mogło mu się to spodobać. Gdy przydzielono wam już zwierzęta, mieliście zająć się ich oporządzaniem.
- No i co ja mam z tobą zrobić? - westchnął Hoseok, gładząc swojego wierzchowca po grzywie. Złapał jedną ze szczotek i zaczął strzepywać z konia kurz. - Czemu ja zawsze muszę jej ulegać?
Wszystko słyszałaś i śmiałaś się z tego pod nosem. Małe fochy Hobiego tylko taką reakcję na tobie wywierały. Uroczy.
Gdy skończyliście, przyszedł czas na pierwszą przejażdzkę. Hoseok w kasku na głowie i kamizelce ochronnej, niepewnie prowadził swojego rumaka. W międzyczasie rzucał ci tylko spojrzenia przepełnione złością, pomieszaną z niepewnością i strachem. Nie działały one na ciebie zupełnie. Musiał chociaż spróbować, mimo tego, że nie był do tego przygotowany. Mimo pozornej obojętności na jego fochy, obserwowałaś kątem oka jak sobie radzi i... nie było wcale tak źle. Momentami zauważałaś nawet cień satysfakcji na jego twarzy.
Wieczorem, kładąc się do łóżka, w końcu odetchnęliście po całym dniu. Hobi wtulił się w poduszkę, drugą ręką cię obejmując i zamykając oczy. Zbliżyłaś się do niego, również kładąc ręke na jego talii.
- Śmierdzisz stajnią - mruknął.
- Co? - Zerwałaś się, siadając na łóżku i chwytając poduszkę, przyłożyłaś mu nią w głowę. - A myślisz, że ty pachniesz konwalią?
- W takim razie czas na kąpiel. - Chłopak nagle się przebudził, złapał za rękę i pociągnął w stronę łazienki.
***
Wycieczka konna, która bez początkowego entuzjazmu Hoseoka i zapowiadająca się nieciekawie, w rzeczywistości była dla was bardzo przyjemna. Hobi, przekonany do jazdy konnej konnej i swojego wierzchowca, dumnie jechał na przedzie. Widoki, które zaserwowała wam przejażdżka były niesamowite a pogoda sprzyjała.
Kolejne dni spędziliście, tak jak było w planach, na życiu pod namiotem. Miejsce do biwakowania było położone w bardzo pięknym miejscu niedaleko plaży. Noce były ciepłe i pogodne, więc chętnie do późna siedzieliście pod gołym niebem, ciesząc się swoim towarzystwem i słuchając jak fale rozbijają się o brzeg.
Wyjeżdżając z tamtego miejsca, zgodnie stwierdziliście, że jeszcze tam wrócicie. Było wam przykro,że to wszystko tak szybko się skończyło i musieliście wrócić do szarej rzeczywistości.
RM:
Gdy się o tym do wiedziałaś, wprost nie mogłaś się powstrzymać od rzucenia się Joonowi na szyję. Chłopak właśnie oznajmił ci, że jedziecie do Los Angeles. Miał jechać tam na jakieś nagrania do collabu i stwierdził, że zabierze cię ze sobą. Powiedział też, że zostaniecie tam kilka dni dłużej by spędzić wspólnie czas.
Marzyłaś o tym całe życie, a teraz to wszystko miało się spełnić. Nie posiadałaś się ze szczęścia myśląc o tym, co będziecie robić w wielkim mieście. Wymyślałaś różne miejsca, które chciałabyś zwiedzić i co chciałabyś zobaczyć.
Dzięki temu planowaniu i szybkim tempie twojego życia, dwa tygodnie do wyjazdu minęły jak błyskawica i ani się spostrzegłaś, już siedziałaś w samolocie.
- Lot będzie trwał 12 godzin, lepiej się prześpij - powiedział Namjoon, podając ci poduszkę.
- Co ty! Nie będę spać, gdy mogę patrzeć na takie piękne widoki.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami - ale nie narzekaj później, że jesteś zmęczona.
- Nie będę - burknęłaś i odwróciłaś się w stronę okna.
W końcu I tak zmorzył cię sen i opierając głowę na ramieniu Joona, zamknęłaś oczy. Obudziło cię delikatne szturchanie w głowę. To twój chłopak budził cię oznajmiając, że dolecieliście. Leniwie przetarłaś oczy i spojrzałaś na niego zaspanym wzrokiem.
- Musisz już wstać - powiedział łagodnym tonem, ściągając jego torbę z półki.
Stanęłaś na nogach i wyjrzałaś przez małe okienko, na zewnątrz było ciemno. Gdy wyszłaś z samolotu, uderzył w ciebie ciepły wietrzyk. Podtrzymując się ramienia Joona, ruszyliście w stronę terminalu. Bagaże już czekały na was w samochodzie, więc pozostało wam tylko przebić się przez tłum ludzi. Na szczęście nikt nie wiedział o waszej wycieczce, więc nie byliście narażeni na blask fleszy lub fanów, wciskających się pod nogi. Wasze ubrania również nie wzbudzały uwagi, więc łatwo było wtopić wam się w tłum. Namjoon polecił ci jednak ubrać maseczkę dla bezpieczeństwa.
- To jest LA, tu wszyscy mogą nas rozpoznać - ostrzegł, więc posłuchałaś jego polecenia.
W samochodzie wreszcie poczuliście się bezpiecznie, Nmjoon podał kierowcy adres hotelu i ruszyliście. Podczas drogi rozmawialiście z chłopakiem o planach na wyjazd, jak mówił trzy dni musiał przeznaczyć na pracę w studio, natomiast kolejne trzy były tylko i wyłącznie dla was. Satysfakcjonował cię taki plan, więc nie miałaś żadnego "ale" co do niego. Już nawet wiedziałaś, jak spędzisz czas bez Joona.
Hotel, w którym się zatrzymaliście był urządzony w stylu, który Namjoon uwielbiał. Nowoczesny, ale klasyczny, tobie również przypadł do gustu. Apartament dla was przeznaczony również zapierał ci dech w piersiach, ale byłaś zbyt zmęczona, żeby wszystko dokładnie obejrzeć. Praktycznie od razu rzuciliście się na łóżko i zasnęliście.
Kiedy otworzyłaś oczy, na zewnątrz dopiero świtało. Delikatnie zsunęłaś ze swojej talii rękę Namjoona i po cichu wstałaś. Ubrałaś czarną koszulkę chłopaka i wyszłaś z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Postanowiłaś, że zamówisz dla was śniadanie i pójdziesz pod prysznic. Łazienka w waszym apartamencie była ogromna. Kamienna posadzka i umywalki, oszklona kabina prysznicowa i ogromne lustra oraz gigantyczna, drewniana wanna na samym środku. Postanowiłaś, że weźmiesz szybki prysznic, więc weszłaś do kabiny i odkręciłaś ciepłą wodę. Spędziłaś tam trochę czasu, bo uczucie przyjemnie cieknącej po tobie gorącej wody, zupełnie cię pochłonęło. Później wytarłaś się, spowrotem ubrałaś podkoszulek twojego chłopaka i owijając włosy ręcznikiem, wyszłaś z łazienki.
- O, wstałeś już. - Przystanęłaś, zauważając Joona ubierającego się w pośpiechu.
- Czemu mnie nie obudziłaś? - Jego usta wykręciły się w podkówkę.
- Było zbyt wcześnie, chciałam żebyś się wyspał.
- Uuu, jaka troskliwa. - Zbliżył się i objął cię w talii, wkładając swoje dłonie pod materiał czarnego t-shirta. - Czy to czasem nie moja koszulka?
- Pożyczyłam tylko - mruknęłaś speszona.
Wtedy usłyszeliście dzwonek do drzwi. Namjoon westchnął i oderwał się od ciebie, po czym poszedł otworzyć. To było wasze śniadanie. Chłopak wprowadził wózek z posiłkiem do środka i podziękował obsłudze. Natychmiast stanęłaś obok niego i zmierzyłaś wzrokiem zawartość wózka. Byłaś niesamowicie głodna. Od razu zgarnęłaś talerzyk i nałożyłaś dwie dobrze wypieczone bułeczki oraz jajko sadzone.
- Spokojnie, nie zjedz mi wszystkiego - zaśmiał się Namjoon, zerkając na ciebie.
Zaraz po posiłku chłopak musiał iść. Pożegnał się całując cię w czoło i już go nie było. Ty dokończyłaś wcześniej zaparzoną kawę i zgarnęłaś z walizki torbę z laptopem. Mimo, że miałaś urlop, musiałaś dokończyć pracę dla twojego szefa. Zbierałaś się do tego powoli, bo miałaś jeszcze mnóstwo czasu. Robienie researchu zajmowało ci dużo czasu bo temat był obszerny. Nie napisałaś dużo, ale satysfakcjonowała cię ilość wiadomości, jakie zawarłaś we fragmencie. Później zamknęłaś komputer i poszłaś się ubrać. Miałaś zamiar trochę pozwiedzać okolicę. Słonce było już wysoko i grzało niemiłosiernie. Wychodząc z hotelu, od razu założyłaś okulary przeciwsłoneczne i zarzucając plecak na ramię, ruszyłaś przed siebie. Zauważyłaś, że okolica była bardzo luksusowa. Ruch był niewielki, tylko co jakiś czas mijali cię ludzie zapatrzeni w ekrany swoich telefonów, których ubrania świadczyły o nieźle wypchanym portfelu. Dopiero gdy skręciłaś w kilka uliczek, zorientowałaś się, gdzie jesteś. Sunset Boulevard.
Nie wiedziałas na czym zawiesić wzrok, na wysokich budynkach, kolorowych witrynach, czy tłumie, który cię mijał. W końcu wyciągnęłaś aparat i zaczęłaś robić zdjęcia. Wszystko, co mijałaś było dla ciebie tak interesujące i cudowne, że nawet nie zwróciłas uwagi na to, która jest godzina. Z tego transu wyrwał cię telefon od Namjoona.
- Gdzie jesteś? - W jego głosie można było wyczuć nutkę niepokoju.
Rozejrzałaś się i szczerze mówiąć, sama nie wiedziałaś jak daleko zaszłas i jak wrócić. Podałaś więc chłopakowi opis jakiegoś klubu, którego szyld odznaczał się najbardziej i się rozłączyłaś. Nie mogłaś tak stać jak sierota na środku chodnika, więc weszłas do sklepu z płytami, który mieścił się dokładnie naprzeciwko klubu, który był twoim punktem lokalizacji. W śrtodku było ciemno, na ścianach wisiały winyle i gitary elektryczne, a w powietrzu unosił się zapach papierosów. Typowo, jak wyobrażałaś sobie takie miejsce. Zaczęłaś się kręcić między półkami, skanując nazwy zespołów podane na tabliczkach. Przeważały tam stare zespoły rockowe i znane gwiazdy lat osiemdziesiątych. Zatrzymałaś się przy półce z napisem The Rolling Stones. Kiedyś dużo ich słuchałaś z twoim tatą. Zaczęłaś szperać po regale, gdy natrafiłaś na winyl, którego twój ojciec nie miał w kolekcji. Była to chyba jakaś limitowana edycja, której nie udało mu się zdobyć. Mogłaś ją dla niego kupić, ale był to dla ciebie zbyt duży wydatek, więc z rezygnacją odłożyłaś płytę na półkę i już miałaś wychodzić, gdy zderzyłaś się z Namjoonem.
- Tutaj jesteś! - Złapał cię za ramiona i usmięchnął się. - Już myślałem, że cię zgubiłem w tym przeklętym mieście. Chodźmy coś zjeść.
Namjoon zabrał cię do pobliskiej restauracji. Usiedliście na zewnątrz, dzięki czemu mogliście obserwować przepiękny zachód słońca. Wtedy tak naprawdę zrozumiałaś fenomen tego miejsca.
- Dość daleko zaszłaś. - Zaśmiał się chłopak przyglądając ci się.
- Na prawdę?
- Dobrych kilka przecznic. Pewnie gdybym nie przyjechał, nie wiedziałabyś, w która stronę iść.
- Istnieje coś takiego jak GPS superbohaterze. - Uśmiechnęłaś się ironicznie.
Dopiero, gdy wróciliście do apartamentu zobaczyłaś, jak twojego chłopaka zmęczył ten dzień. Zaraz po przyjściu rzucił się na łóżko i prawie natychmiastowo zasnął. Ty jednak nie zamierzałaś jeszcze bratać się z poduszką, więc zasiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizor.
Obudziłaś się następnego ranka nakryta kocem, a na ławie obok już czekało śniadanie. Namjoon zostawił ci karteczkę z informacją, że wróci później niż poprzedniego dnia i życzył ci miłego dnia. Był kochany, ale pracował zbyt ciężko. Całe szczęście miał trzy dni w ciągu których miał całkowicie sie wyluzować i już ty o to zadbasz.
Twa dni, w ciągu których Joon pracował spędziłaś jak ten pierwszy. Pisałaś pracę, wychodziłaś na spacer po okolicy lub szłaś do pobliskiej kawiarni i wracałaś do hotelu. Ale te dni minęły szybko i nastały te wolne. Nie pamiętałaś kiedy ostatnio budziłaś się rano obok twojego chłopaka i bez skrupółów mogliście poleżeć sobie wspólnie tak długo, jak tylko chcieliście.
- To gdzie mnie dziś zabierzesz? - zapytałaś się, przeciągając na łóżku.
- A gdzie byś chciała jechać?
- Zaskocz mnie - mruknęłaś wstając w końcu z łóżka.
Joon Również miał zaplanowanych kilka miejsc, które chciał zwiedzić, jednak było zbyt późno, żeby wybierać się w jakąś dłuższą podróż. Polecił ci więc zapakowanie jakiegoś małego koca i zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i wyjechaliście w drogę. Do Santa Monica. Droga trwała zaledwie kilkanaście minut, więc szybko byliście na miejscu. Wszystkie te miejsca, które widziałas w telewizji mogłaś teraz zobaczyć na własne oczy. Te wszystkie ulice, budynki i plaża... Dla ciebie był to obraz wręcz utopijny, daleki od Seulu. Jedyne czego żałowałaś, to był brak możliwości wskoczenia do oceanu.
Myślałas, że nic nie przebije tego dnia, ale już następnego pojechaliście do Hollywood. Tam odwiedziliście wszystkie najsławniejsze miejsca, a do hotelu wróciliście zmęczeni ale pełni emocji. Ostatni dzień poświęciliście tylko i wyłącznie sobie.
Bardzo nie chciałas wyjeżdżać. Siedząc w samolocie przywracałaś te dni, które minęły i teraz wydawały ci się tylko snem. Gdy tak zamyślona, spoglądałaś w okno, poczułaś jak coś wsuwa ci się w dłonie. była to mała paczuszka, zapakowana w szary papier. Zwróciłaś wzrok w stronę swojego chłopaka, który uśmiechnął się tajemniczo. Ostrożnie odpakowałaś prezent. Była to Płyta Rolling Stonesów.
Jimin:
- Ale czy na pewno ucieszy się na mój widok? - zapytał Jimin patrząc, jak wasz samolot ląduje.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - Chwyciłaś chłopaka za jego trzęsącą się rękę.
Właśnie wylądowaliście w Polsce, gdzie mieliście spędzić prawie cały miesiąc. Jimin był tym zestresowany bardziej, niż kiedykolwiek. Glównym tego powodem była twoja matka. Obawiał się, że kobieta może go nieakceptować i czuć do niego urazę, bo to przecież on był powodem wszystkiego, co cię spotkało. Mówiłaś mu już milion razy, żeby przestał się obwiniać, ale on wciąż czasami tak o tym myślał. Twoje uspokojenia na nic się zdawały.
Na lotnisku czekali już twoi dziadkowie, którzy bardzo ucieszyli się na wasz widok. Nie widziałaś ich wieki, owszem rozmawialiście przez telefon, ale staruszkowie nie mieli dostępu do komputera. Rozmowy video odbywaliście gdy przy okazji pojawiali się w domu twojej matki, gdy z nią rozmawiałaś. Babcia z dziadkiem od razu podeszła do ciebie, by cię uściskać. Jimin niepewnie wycofał się do tyłu.
- Jak dobrze was widzięć - powiedziałaś, odrywając się od nich. - Poznajcie Jimina, mojego chłopaka.
Odwróciłaś się do chłopaka i zachęciłaś go by ndo was podszedł. Chłopak niepewnie się zbliżył się do was i ukłonił się nisko w stronę twoich dziadków. Twoja babcia wykonała pierwszy krok w jego stronę. Poklepała go przyjaźnie po plecach, mierząc go wzrokiem.
- Uroczy chłopiec, doprawdy.
Poszliście za nimi do samochodu i pojechaliście do domu matki. Wtedy dopiero i ty zaczęłaś się stresować. Dawno jej nie widziałaś. Wiedziałaś też, że nie tryskała entuzjazmem, gdy powiedziałaś jej, że wróciłaś do Jimina. O informacji, że przyjeżdżacie nie wspominając, bo namawiałaś ją długo, żeby przenocowała chłopaka chociaż przez dwa dni.
Gdy stanęliście w progu domu, od razu poczuliście zapach obiadu. Tak, matka zawsze była nadopiekuńcza, a jak jeszcze chodziło o gości, to urządzała ucztę na której można by było wykarmić cały Seul.
- O widzę,że już jesteście - wychyliła się zza ściany - wejdźcie.
Pociągnęłaś za sobą chłopaka, który niechętnie wszedł w głąb domu. Pani domu wytarła rękę w ściereczkę i zbliżyła się do was. Jimin cały czerwony, skłonił się jej niemal do stóp, na co ona uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem i podeszła, by cię przytulić. Póżniej zaprosila was do stołu.
Podczas posiłku panowała niezbyt miła atmosfera. Jimin był strasznie zmieszany i ciągle patrzył w swój talerz, nie odzywając się ani słowem. Trzymałaś go pod stołem za rękę, by dodać mu otuchy. Twoja rodzicielka cały czas zadawała ci różne pytania, zupełnie ignorując twojego chłopaka. Dziadkowie również czuli się nieswojo, rzucali sobie nawzajem jedynie krótkie spojrzenia. Wreszcie twój dziadek nie wytrzymał i odezwał się do Jimina.
- Czym się zajmujesz młody człowieku? - Powiedział na tyle głośno, że zwrócił na siebie całą swoją uwagę. - Wiemy o tobie tylko tyle, że jesteś chłopakiem naszej wnuczki i pochodzisz z Korei.
Szturchnęłaś Jimina delikatnie w ramię i przetłumaczyłaś to, co powiedział staruszek. Jimin zaczą mówić nieco niepewnie, jednak z czasem czuł się coraz swobodniej. Nie mogłaś już nadążyć za tłumaczeniem rozmowy. Polubili się. Ulżyło ci mimo, że kątem oka widziałas niezadowolenie twojej matki.
Po posiłku Jimin zaoferował pomoc w sprzątnięciu naczyń. W tym czasie chciałaś porozmawiać z matką o jego kwestii, ale nie dała ci dojśc do słowa. Postanowiłaś więc, że odłożysz to na później i poszłaś się rozpakować. Wtym samym czasie kobieta poprosiła Jimina o rozmowę w swoim gabinecie.
- Gdzie Jimin? - zapytałaś schodząc do salonu, gdzie byli dziadkowie.
- Rozmawia z twoją matką już chyba od godziny - odparł dziadek, nie odrywając wzroku od jakiegoś teleturnieju.
- Co? - spanikowałaś.
- Nie przeszkadzaj im - powiedziała babcia łagodnie - nic mu nie będzie, jeszcze nie podniosła głosu ani raz.
Zestresowana wróciłaś na górę, jednak na niczym nie mogłas się skupić. Chodziłaś wokół pokoju, zastanawiając się nad tym, co mogło mieć miejsce w gabinecie. Co nagadała mu twoja matka, a co jeśli tą rozmową zniszczy wasze wakacje, a Jimin będzie chciał wyjechać? Przez to nawet nie zauważyłaś jak ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka.
- Przeszkadzam w czymś? - To była ona.
- Mama? - Oprzytomniałaś. - A gdzie Jimin?
- Na dole. Możemy porozmawiać?
- Tak - westchnęłaś ciężko - o co chodzi? Co mu powiedziałaś?
- Spokojnie, nie ucieknie przeze mnie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Odetchnęłaś z ulgą. Miałaś ochotę jak najszybciej porozmawiać z nim o tym, co nagadała mu kobieta. Ta jednak nie pozwoliła ci wyjść z pokoju.
- Widzę to, że się kochacie, nie martw sie, nie zamierzam tego niszczyć. Nie należę do tego typu ludzi.
- Mamo...
- Zależy mi na twoim szczęściu córeczko, chciałam cię przeprosić. Widzę, że on nie jest złym człowiekiem.
Po tym przytuliła cię jak dziecko. Zaskoczyła cię tym zupelnie, ale odwzajemniłaś jej gest. Dawno tego nie robiła.
wieczorem próbowałas dojść do tego, o czym rozmawiała z Jiminem, ale ten milczał jak zaklęty. Próbowałaś na różne sposoby, z marnym skutkiem. Mimo tego zauważyłaś, że relacje między matką a twoim chłopakiem zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Cieszyło cię to niezmiernie.
***
Po dwóch dniach wyjechaliście w podróż. Mieliście w planach do zwiedzenia wiele miejsc i chcieliście objechać cały kraj. Mieliście zacząć od gór, a skończyć nad morzem. Waszym pierwszym celem były Bieszczdy, a kolejnym, po przystankach w kilku miejscach, Tatry. Jiminowi bardzo podobały się wycieczki po górach i widoki, które wam towarzyszyły. Każde kolejne miejsce wydawało mu się piękniejsze od poprzedniego. Jaskinie, zamki, miasta, no i oczywiście jedzenie. Dodatkowo wszędzie, gdzie byliście chłopak kupował pocztówki i gdy dotarliście do ostatniego przystanku miał ich jużtyle, że nie mieściły mu się już w albumie.
Siedzieliście na plaży późnym popołudniem. Nie było tam praktycznie nikogo oprócz was i kogoś biegającego w oddali z psem. Siedzieliście w ciszy, żadne z was nie chciało przerwać tego stanu. Przyjemny wiatr rozwiewał ci włosy, a słońce przygrzewało lekko twoją skórę. Z zamkniętymi oczami myślałaś o tym co działo się w przeciągu ostatnich tygodni i byłaś bardzo szczęśliwa, że udało ci się coś takiego zorganizować.
- Szkoda,że to już koniec - odezwał się wreszcie Jimin.
- Podoba ci się tu?
- Mhm... - pokiwał głową - Tu jest naprawdę ładnie. Wróćmy kiedyś, dobra?
- Na pewno! Już nie będę się musiała martwić, że moja mama nie wpuści cię do domu.
Obydwoje się zaśmialiście.
- Powiesz mi w końcu o czym rozmawialiście przez te dwie godziny?
- [T/I] mówiłem ci już... - westchnął - obiecałem, że nie powiem o tym nikomu.
- No dobrze - udawałaś urażoną - najważniejsze jest to, że między wami jest w porządku.
V:
Tae wybrał się na Fashion Week do Paryża. Zazdrościłaś mu tego, że tak często podróżował i to jeszcze teraz, do tak pięknego miejsca. Jakież było twoje zdziwienie i szczęście, gdy okazało się, że kupione bilety były dwa i ty też lecisz do Paryża.
Gdy się pakowałaś, jedyne o czym myślałaś to to, żeby nie zapomnieć aparatu. Sprawdzałaś chyba z tysiąc razy, czy jest w twojej walizce. No, ale było to uzasadnione. To był przecież Paryż, cudowne i klimatyczne miejsce. Ileż zdjęć mogłaś stamtąd przywieźć.
Po przylocie twoim oczom ukazało się miasto dalekiem wyglądem od Seulu. Nastrojowe i malownicze kamieniczki i kawiarenki, uliczni muzycy... To wszystko było inne, tak piękne. W jednej z tych kamienic, mieliście wynajęty apartament. Mieścił się on praktycznie w centrum, bardzo blisko wieży Eiffla, która wystawała nad zabudowaniami. Nie wiedziałas o tym z początku, dopiero wieczorem dowiedziałaś się, że mieliście udostępniony dach kamienicy. Był zadaszony, rozświetlony z luksusowymi kanapami. Z niego było widać niemal całą dzielnicę, no i oczywiście wieżę. Mogłaś napawać się tym cudownym widokiem całe wieki, ale byłaś już do tego stopnia zmęczona, że oczy same ci się zamykały.
Następnego dnia zaliczyliście obowiązkową dla Taehyunga wycieczkę po sklepach z odzieżą. Często chodziliście wspólnie na zakupy, ale jeszcze nigdy nie widziałaś Tae tak pochłoniętego przeglądaniem koszul, płaszczów i nakryć głowy. Był tą czynnością maksymalnie skoncentrowany a ktoś, kto mógł go obserwować z boku śmiało mógłby stwierdzić, że ma przed sobą modela lub stylistę. Nawet jak grał, nie był tak skoncentrowany.
- Co się tak patrzysz? - Zapytał podchodząc do ciebie i wyrywając cię z zamyślenia. W ręku trzymał wieszak z granatowym, długim płaszczem. - Podoba ci się?
- Jest świetny, będzie ci pasował - powiedziałaś bez zastanowienia.
- To damski płaszcz głuptasie - zaśmiał się - wybrałem go dla ciebie. Przecież musisz jakoś wyglądać, jak wyjdziesz ze mną do ludzi.
Za to dostał od ciebie lekki cios w ramię, co jeszcze bardziej go rozśmieszyło. Co on sugerował? Że niby ty nie potrafisz się ubrać? Naburmuszona chodzilaś za nim po sklepie, jak dziecko za swoim rodzicem i przyglądałaś się temu, co dla ciebie proponował. W końcu, gdy coś przypadło ci do gustu chlopak, mimo twoich protestów, kupił to i zadowolony podał ci wielką torbę z zakupem. Później poszliście na obiad do jednej z malutkich restauracyjek.
Na wieczornym pokazie mody, na który poszłaś z chłopakiem bawiłaś sie cudownie. Nie tylko dane ci było oglądanie kolekcji sławnych projektantów, ale także udało ci się dostrzec kilka znanych osobistości. Niestety nic nie było tak idealne, jak ci się wydawało. Gdziekolwiek się nie ruszyliście, zaraz pędziło za wami stado reporterów. Oślepiające cię blaski fleszy nie były zbyt komfortowe. Były to dla ciebie całkiem nowe doświadczenia. Rzadko pokazywaliście się publicznie wspólnie, częściej staraliście się być incognito.
Następnego dnia, Taehyung zaproponował ci, a właściwie wyciągnął cię na przechadzkę po muzeach i galeriach sztuki. Chłopak gdyby mógł, zwiedziłby każdą wystawę na świecie. Korzyść dla ciebie była taka, że po drodze udało ci się zrobić kilka zdjęć budynków i luwru. Taehyung chodził jak zaczarowany, dokładnie obserwując każdy obraz. Był tak na nich skupiony, że chyba totalnie zapomniał o tym, że jesteście tam razem. Dopiero, gdy wyszliście z wystawy, chłopak ochłonął ze swojego "uniesienia".
- Musimy coś zjeść - Zatarł ręce, a ty się roześmiałaś, bo przecież mówiłaś mu o tym od pół godziny.
***
- Gdzie chciałabyś pojść? - Zapytał chłopak, przeżuwając maślaną bułeczkę.
Siedzieliście przy stoliku w parku i przeglądaliście przewodnik. Chłopak rozglądał się wokół i co chwilę chichotał pod nosem, obserwując niedaleko bawiące się dzieci. Ty w skupieniu wyszukiwałaś odległość przeróżnych miejsc od waszego hotelu.
- Jutro możemy wstąpić jeszcze do muzeum impresjonistów a później pójdziemy na tą uliczkę, zobacz - pokazałaś mu telefot - tam zrobię idealne zdjęcia. A dziś jeszcze...
- A dziś pójdziemy już odpocząć - złapał twoją rękę, odkładając na bok tak, byś nie mogła spojrzeć na telefon - chcę spędzić z tobą trochę czasu. A jutro się wyluzujemy.
Tae zamówił u obsługi wino i kolację, a sami zaszyliście się w apartamencie. Dużo rozmawialiście. Dawno już nie mieliście takiej okazji. Tae przez długi czas był w rozjeździe a przez rozmowy video nie mogliście rozmawiać o wszystkim. Teraz właśnie, nie zwracając uwagi na upływający czas, rozmawialiście w Paryżu popijając wino.
- Co ty na to, żebyśmy się przeprowadzili?
- Hmm? - Prawie zakrztusiłaś się winem. - Ale gdzie?
- Nie wiem, nie myślałem o tym jakoś szczegółowo - wzruszył ramionami, jakby to była normalna sprawa - tylko zapytałem. Chciałbym kupić dom. Mieszkanie w tym małym apartamenciku już mi nie wystarcza.
- Nie wiem Tae - odłożyłaś lampkę na mały stoliczek - chodźmy już spać.
- Zastanów się nad tym - powiedział łapiąc cię za rękę i podążając za tobą.
Następnego dnia czekał was dzień, jak to Taehyung mówil, "wyluzowania się". Jako wasz główny cel wybrał Disneyland. Udało ci się jużbyć w Lotte World, Everland i innych lunaparkach w Korei, Tae wprost to uwielbiał. W Disneylandzie jednak jeszcze nigdy nie udało ci się być. W sumie dawno nie byłaś w takim miejscu. Teraz znów mogłaś poczuć się jak dziecko.
Cały wyjazd był dla was obojga bardzo potrzebny. Zbliżył was do siebie jeszcze bardziej i poczułaś się tak, jak kiedy poznałaś Tae. No i zdjęcia... zdjęcia, których zrobiłaś tyle, że zapelniłaś dwie karty pamięci.
Jungkook:
Dziadkowie Jungkooka mieszkali w górach i gdy tylko usłyszeli o tym, że chłopak ma dwutygodniową przerwę od promocji, zaprosili was do siebie. Jungkook oczywiście od razu przystał na ten pomysł i nie mógł się już doczekać. Co do ciebie, to nie byłaś do końca zadowolona z wyjazdu. Myślałaś, że ten czas spędzicie wspólnie w Seulu, nie gdzieś daleko od cywilizacji. Dodatkowo była zima i wizja mieszkania na jakimś wygwizdowiu przez czternaście dni nie była dla ciebie miła. Nie wspomniałaś jednak o swoich wątpliwościach Kookowi, bo widziałaś jak go to cieszy.
Nie znałaś dziadków Kooka i szczerze się zdziwiłaś kiedy po przyjeździe, na spotkanie wybiegła wam żywiołowa, drobna kobieta. Zaraz za nią wybiegł nieco starszy na oko od niej mężczyzna z kurtką w ręce, krzycząc do niej, by się ubrała bo się przeziębi. Kobieta nie zwracając na niego większej uwagi, z wielkim uśmiechem na ustach, przytuliła mocno chłopaka a potem podeszła do ciebie.
- Ach to ty jesteś tą [T/I]! - Ukłoniłaś się jej grzecznie, na co ona pokręciła głową, zmuszając cię do spojrzenia na nią. - Jaka śliczna i grzeczna! Chodźmy do środka, obiad na was czeka.
Kobieta, pchając cię delikatnie w stronę domu, wyminęła swojego męża, tak jakby w cale go tam nie było. On już też najwidoczniej zrezygnował ze starania się o uwagę żony, bo słowem się nie odezwał.
Dom dziadków Jungkooka nie był duży, ale ciepły i bardzo przytulnie urządzony. Było ci głupio, na myśl, że wyobrażałaś go sobie jako ciemny i zimny, o zapachu starości. Babcia od razu posadziła was przy stole, podając ciepły posiłek i nie mogąc powstrzymać swojego żywiołowego temperamentu. Kątem oka spoglądałaś na dziadka, który najwidocznie przywykł, bo zachowanie jego żony nie robiło na nim wrażenia. Po posiłku kobieta zaprowadziła was do pokoju wcześniej widocznie zajmowanego przez Jk'a i jego brata, byście mogli się rozpakować.
- Przepraszam za nią... - powiedział cicho Kook.
- Ale, że za twoją babcię? - Odwróciłaś się w jego stronę. - Daj spokój.
- Wiem, że możesz czuć się trochę przez nią przytłoczona, nie mam na to wpływu - zaśmiał się nerwowo i podrapał po szyi - zawsze taka była.
Zapewniłaś chłopaka, że wszystko jest okej izostawiłaś go samego na górze, sama schodząc do salonu. Zauważyłaś, że przed tellewizorem siedzi starszy pan i ogląda jakiś film akcji, więc stwierdziłaś, że do niego dołączysz. Dosiadłaś się do niego, a że nie wiedziałaś jak zacząć rozmowę, siedzieliście w zupełnej ciszy, która mimo wszystko nie była niezręczna. Chwilę później usłyszałaś zeskakiwanie ze schodów i przed wami stanął JK.
- Idziemy na spacer, ubierz się ciepło.
- Oglądamy , nie widzisz? - Wreszcie odezwał się staruszek.
- Och no, dziś jest jeszcze w porządku pogoda. Jutro ma padać śnieg.
Spojrzałaś najpierw na niego, a później na staruszka. On tylko kiwnął od niechcenia głową i wrócił wzrokiem do ekranu. Podniosłaś się z kanapy i ruszyłaś za Kookiem. Ubrałaś kurtkę, czapkę i rękawiczki i wyszliście na mroźne powietrze. Okolicę przykrywała dość spora warstwa śniegu, co torzyło malowniczy krajobraz.
Szliście drogą rozmawiając i ciesząc się widokami. Mimo ciepłego ubrania trochę zmarzłaś, co uzewnętrzniło się pociąganiem nosem. Kookie od razu zaoferował powrót, ale nie miałaś na to ochoty. Chłopak oddał ci więc swój szalik i szliście dalej. Nagle on ożywił się i pociągnął cię za rękę, przez co prawie biegłaś. Zauważył bowiem, że na niewielkim pagórku bawią się dzieci. Tak, Jungkook mimo swojego wieku miał nadal dziecinne pomysły. Chwilę później obserwowałaś, jak zjeżdża z górki na sankach, które zarypał jakiemuś chłopcu. Ty stałaś u podnóża i obserwowałaś, jak się wygłupia z małolatami.
- A ty co tak stoisz? - Krzyknął w twoją stronę. - Chodź do nas.
- Nie - zaprotestowałaś - postoję tutaj.
Ledwo co wypowiedziałaś te słowa, a biała kulka przeleciała dosłownie dwa centymetry nad twoją głową. Oburzona tym czynem, którego dopuścił się Jeon, schyliłaś się po garstkę śniegu i cisnęłaś nim w chłopaka. Trafiłaś w kaptur tak, że trochę białego puchu dostało się za jego kołnierz. Tym sposobem rozpętała się między wami wojna na śnieżki, do której po pewnej chwili dołączyły dzieciaki.
Do domu wróciliście, gdy było już prawie zupełnie ciemno. Byliście cali przemarznięci, ale w wyśmienitych humorach. Oczywiście nie obyło się bez nadopiekuńczych aktów babci Kooka, która posadziła was na fotelach przy kominku, przyniosła ciepłe, wełniane skarpetki, koce i kakao. Miałaś tylko nadzieję, że mimo wszystko nie będziecie chorzy. Szkoda by było zmarnować resztę wyjazdu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro