Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wapń

*Yiś*

Nie wierzę,że tyle przetrwałem nie umierając w tragicznym wypadku...

Pierwszy,a zarazem najtrudniejszy rok za mną...

Myślałem o tym wszystkim,idąc na zakończenie.O relacjach,osiągnięciach,porażkach...

Wyrwało mnie z tego dopiero to,że przez przypadek potrąciłem biolożkę.Spodziewałem się jakiejś reprymendy.Ostatnio jest jakaś wybuchowa...Po tym jak uziemiła Kajaka,to naprawdę wolałem na nią nie wpadać.Załatwiła Kajakowi taką kozę,że aż dyrektorka musiała interweniować, bo zamykali szkołę...

-Baaaardzo Panią przepraszam!-Odparłem wystraszony,szykując się na zdrowy opiernicz ale biolożka tylko pokiwała głową,że nic się nie stało i poleciała dalej cała w skowronkach.Naprawdę dziwnie się zachowuje...

Poszedłem we wskazane miejsce,czyli do głównej hali.Na sali było już dużo osób.Głównie nauczyciele,dopinający wszystko na ostatni guzik.Rozbawiła mnie jedna rzecz.Wszyscy nauczyciele byli odświętnie ubrani.Prawie.

Jedyną osobą bez garnituru był Sensei,który do czarnej marynarki ubrał białe trampki i wyglądał raczej jak uczeń.Dyskutował żywo z WF-istą i tą dziwnie spokojną babką od prawa.Ja odnalazłem się w towarzystwie Rin. Hiruki i Kajak jeszcze się nie pojawili.Po pewnym czasie w końcu przybyli.Kiedy rozpoczęło się zakończenie.

Dyrektorka zaczęła podsumowywać ten rok.Trochę dyskutowałem z Hirukim,obgadując nauczycieli.Nagle poczułem,że ktoś popycha mnie do przodu.

-Idź,wywołali Cię.-Hiruki popchnął mnie bardziej do przodu.Z całego tego zamieszania nawet nie wiem czemu tam idę.To jakaś nagroda.Uścisnąłem rękę dyrektorki i szybko wróciłem na swoje miejsce,gapiąc się na to co dalej się działo.

-Widzisz jak stoją?-Kajak zarechotał.Sensei dawał coś jakimś dziewczynom.-Założę się,że mają teraz mokro w gaciach,a ten sadysta śni im się po nocach.

Żarty Kajaka z reguły są niesmaczne,więc praktycznie nie zwróciłem na to uwagi.Uśmiechnąłem się niezauważalnie.One mogą mieć mokro w gaciach ale to ja mam go na własność.

Uroczystość zakończyła się tak szybko,jak się zaczęła.Postanowiłem wrócić autobusem,bo Sensei żegnał się ze swoimi kolegami z pracy.Podróż autobusem minęła szybko,a ja w tym czasie posłuchałem kilku ulubionych piosenek.A jednak Sensei dotarł pierwszy.Siedział na krześle z marynarką przewieszoną przez ramię,jakby coś ważniejszego przerwało mu spokojny powrót do domu.Czytał jakieś papiery.

-Czeeeść...-Zacząłem,a on podniósł wzrok i uśmiechnął się lekko.

-Cieszę się,że jesteś.

Usiadłem na krześle,rozkładając się i wzdychając z ulgą.

-Masz jakieś plany na wakacje?-Zacząłem.

-Chyba chciałeś powiedzieć,że jakie my mamy plany.-Spojrzał na mnie.

Zarumieniłem się lekko.

-Nie jedziesz do rodziny?

-Zdążę ją jeszcze odwiedzić.-Spojrzał w okno.-Nie mam zamiaru zostawiać Cię tu samego.

Trochę boję się naszych wspólnych wakacji...

-Poza tym...-Kontynuował dalej.-Oboje musimy odpocząć,prawda?

Spojrzałem na niego w ciszy.

-Tooo gdzie chcesz jechać?

-Zawsze chciałem zobaczyć Północne Wybrzeża...-Spojrzałem w okno.

-Mhh...-Sensei uśmiechnął się lekko.-Chcesz słuchać opowiastek z mojego dzieciństwa?

Zamrugałem kilkukrotnie.

-Tam się wychowałem.-Skończył.

-Więc to chyba dobry pomysł...

-Czemu nie?Mówienie cześć co trzeciej osobie będzie ciekawe.-Sensei uśmiechnął się lekko.Mam wrażenie,że myślenie o tym miejscu sprawia mu radość.

-Więc właśnie tam możemy się wybrać.-Pokiwałem głową.

-Dobra.Potem to załatwię.Soraka będzie Cię dręczyć?

-Zamierzałem wrócić do szpitala w przyszłym miesiącu.Wiesz,każda para rąk jest im potrzebna.

-Rozumiem...-Sensei nagle na mnie spojrzał.-Jesteś głodny?

Wydał mnie mój burczący brzuch.

-To oznacza,że tak.-Zaśmiał się.-Zaraz coś Ci przygotuję.

-Zawsze wiesz kiedy mnie nakarmić.-Zarumieniłem się lekko.

Zrobił szybko jakąś potrawkę,która była moim śniadaniem bo zarzuciłem tylko poranną kawę.Zjedliśmy wspólnie.Dzień był bardzo przyjemny.Dopiero teraz zauważyłem,że mieszkanie w wieżowcu jest naprawdę świetne...

Nagle usłyszałem jak dzwoni telefon.

-Uh.To ciocia.Zaraz wracam.-Wyszedłem z kuchni,a Sensei zaczął zmywać naczynia.-Haalo,Ciociu?-Zacząłem,przyjmując połączenie.

-Yiuś!Kiedy do mnie wpadasz?!Stęskniłam się za Tobą i Twoją wybranką.

Poczułem się głupio jak na weselu ale otrzepałem się i wydobyłem z siebie słowa.

-Aaaah.No kiedyś Cię odwiedzę Ciociu.-Zacząłem.-Aktualnie jestem trochę zajęty.Wiesz,praca...

-A właśnie.Gdzie ty tak pracujesz,że cały czas jesteś zajęty?Nie mów mi skarbie,że harujesz u kogoś na czarno!Jesteś na to za mądry!

-Nie,nie Ciociu.-Uspokoiłem ją.-Pracuję w szpitalu.Znajomy załatwił mi płatny staż.Wiesz,że tam zawsze jest duzo pracy...

-Ooohoho.To czemu nic nie mówiłeś?Takie osiągniecie.Będziesz Ciotkę składał na stare lata.-Nagle zmieniła temat.-A właśnie.Jak się tam między wami układa?

-Aaaa...Bardzo dobrze.-Odparłem,zerkając na półkę gdzie leżała szczotka Senseia.Gdyby moja ciotka wiedziała,że moja wybranka ma penisa i pożycza mi żyletki,to wisiałbym już na krzyżu...-Wiesz co Ciociu,muszę kończyć.-Czułem się dziwnie zbywając ją.-Zostałem wysłany z misją po jakieś zakupy.

-Oooo.Rozumiem.Idź zrób zakupy swej połówce.I kup jej jakieś ładne kwiatki.

-Tak zrobię.Pa.

-Dałabym Ci buzi ale nadrobię jak przyjedziesz.-Rozłączyła się.

Moja połówka wstaje tak wcześnie,że robi zakupy zanim zwlokę się z łóżka...

************************************

Jakiś czas później:

-Yi,Pakuj się.-Usłyszałem znajomy głos i podniosłem się ociężale z kanapy.Zasypiałem.-Jutro wyjeżdżamy.

-Jak to?-Otarłem oczy.

-Załatwiłem u znajomego jakiś przutulny kąt dla nas.Wiesz,wynajmuje domki.Ma dużo ludzi ale udało mu się nas wepchnąć,właśnie na jutro.

Speszyłem się lekko.Te wakacje przyszły szybciej,niż się spodziewałem.Przeciągnąłem się leniwie.

-Już lecę.

Zacząłem od pakowania ubrań,a skończyłem na podręcznym plecaku z książkami,notesem oraz ładowarką i słuchawkami.Jestem podekscytowany ale i wystraszony.

-A,i jeszcze jedno.-Sensei obrócił się.-Wstajemy o czwartej.

-Cooo tak wcześnie?

-Wiesz.Czeka nas ponad tysiąc kilometrów drogi,a ja nie mam zamiaru spać w aucie,po całym dniu prowadzenia go.

-Racja...-Speszyłem się.Coś czuję,że pobudka bedzie istnym dramatem...

************************************
I rzeczywiście.Ledwo co wstałem,jakoś ogarnąłem i dowlokłem do samochodu.Sensei natomiast był pełen energii.Jak on to robi?
Postanowiłem posłuchać trochę muzyki i natychmiast usnąłem,opierając się o szybę drzwi.Spałem tak ze cztery godziny,aż zbudził mnie mój zegar biologoczny.Sensei spokojnie prowadził ale wyglądał jakby miał ochotę na porządne śniadanie i łyk kawy.

-Dzień dobry,śpiący królewiczu.-Powitał mnie wesoło.Ja także byłem cholernie głodny.-Jak się spało?

-Wolałbym łózko ale to też była miła drzemka.Teraz wróćmy do Ciebie.Tam masz restaurację.Musisz coś zjeść,bo widzę jak bardzo głodny jesteś.

-Nie przesadzaj...

-Jedziesz od czterech godzin.Śniadanie to dobry pomysł,a poza tym chce mi się w cholerę sikać...

-Niech Ci będzie...

Zamówiliśmy coś do jedzenia i po kawie.Byłem tak głodny,że szybko zjadłem to co miałem.
Reszta podróży przeleciała na pogaduszkach,mojej kolejnej drzemce,korku tak długim,że Sensei prawie zasnął z nudów i przywalił głową w klakson.

Dotarliśmy późnym popołudniem.Zbliżał się wieczór.
Widoki od samego początku były wspaniałe...Panował upał ale znacznie mniejszy niż w południe.Ulokowaliśmy się w bardzo przytulnym domku.Nigdy nie mieszkałem w takim z balii.Względnie się rozpakowaliśmy,a ja odetchnąłem z ulgą,że to już koniec jazdy autem.Bolały mnie nogi i musiałem opróżnić obolały pęcherz.

-Co powiesz na wieczorny spacer?-Sensei zmierzył mnie,ustawiając na kuchennym blacie swój komplet garnków i tuzin noży różnego rodzaju.

-To świetny pomysł!-Zaświeciły mi się oczy.

Złapaliśmy zachód słońca na plaży.Wyglądał znacznie piękniej nad delikatnie falującym morzem.Yas spotkał kilku znajomych,których prawdopodonie poznał w dzieciństwie,bo była to plejada podstarzałych ludzi.Wraz z nastaniem wieczora wróciliśmy do domu.

-I co ja ugotuję na kolację...-Sensei gapił się w swoją wypolerowaną jak bycze jajca patelnię.

-O nie.Dzisiaj nie gotujesz.Zamawiamy pizzę.-Wziąłem się pod boki,a on spojrzał na mnie,jakbym powiedział że podcieram sobie dupę jego spaghetti.-Jechałeś cały dzień i musisz odpocząć.

-Może...Masz rację...-Odparł,masując kark i wybierając numer pizzerii.

Pizza przyszła dość szybko i była całkiem smaczna ale gorsza niż Senseia.W telewizji przewijał się jakiś serial.Zjadłem trochę swojej pizzy i poleciałem pod prysznic.Wolę być czysty przed snem.
Gdy wróciłem,zastał mnie zabawny widok.Sensei spał z lekko otwartymi ustami,siedząc w fotelu i dzierżąc nietknięty kawałek pizzy w ręce.Cóż za widok...

Ostrożnie wyjąłem pizzę z jego ręki i ugryzłem kęs,bo nie może się zmarnować.

-Wstawaj.-Delikatnie go obudziłem.-Śpij ze mną,a nie w fotelu.

Sensei powlekł się za mną do sypialni,pospiesznie rozebrał się do bokserek i natychmiast padł na łóżko,chrapiąc jak bombowiec.Stopery to jednak przydatna rzecz...

************************************
O dziwo obudziłem się wcześniej niż Sensei.Ten jeszcze spał,obrócony do mnie plecami,mamrotał coś o źle ugotowanym rosole.To było zabawne.Ta jego mina...

Zwlokłem się na moment z łóżka i poszedłem skorzystać z toalety.

-Wstajemy...-Obudziłem Senseia,delikatnie potrząsając jego ramionami.Wybudził się powoli i skończył trajkotać o rosole na samej kostce rosołowej...

-Yi...-Przeciągnął się.-Co ty tak wcześnie?

-Jest już ósma trzydzieści.-Spojrzałem na niego,ubierając bermudy i koszulkę.

-Oooo...To ja wezmę prysznic i lecę robić śniadanie.-Wygrzebał z szafki spodenki i poleciał do łazienki.

Ja w tym czasie próbowałem się uczesać ale kiepsko mi szło.Nie chciały się ułożyć.Cholerne włosy...

Sensei wylazł z łazienki,poprawiając staranny turban na głowie.

-Może zrobię jajecznice?-Zaproponował,a ja pokiwałem głową.Pobiegł do kuchni i zaczął robić swoje czary.

Po pomieszczeniu unosił się wspaniały zapach smażonej potrawy.

Zjedliśmy szybko i postanowiliśmy,że wybierzemy się na plażę.

Pogoda była dość upalna,a ja czułem lekkie zażenowanie,dryptając za Senseiem w moich kłapiących japonkach.Na plaży było mało ludzi ale to pewnie z powodu porannej godziny.Marzyłem by walnąć się na kocyku...

Rozłożyliśmy się szybko,a ja od razu położyłem się na kocyku,zakładając na głowę kapelusz i biorąc gazetkę w ręce.

-Spalisz się.-Zmierzyłem Senseia,który siedział sobie na piasku i droczył się z krabami.

-Nie przesadzaj.Jestem przyzwyczajony do słońca.

-Nooo chodź.Nasmaruję Cię.

Podszedł,a ja zrobiłem,co miałem zrobić i wróciłem do czytania gazetki.

-Może pójdę po lody?

-Czemu nie.-Zmierzyłem go zza kapelusza i wróciłem do czytania.-To dobry pomysł.

Mam wrażenie,że chyba mnie ścieło,bo przyjemne słońce grzało mi po pleckach...

Polsat xD

Ciąg dalszy nastąpi ale będzie fajny xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro