Tytan
*Yiś*
Ocknąłem się,trochę zmieszany ale o dziwo wyspany.Sensei jeszcze sobie drzemał.
Wolę go nie budzić.Lepiej,żeby był wyspany i nie marudził...
Ułożyłem się wygodnie na poduszce,ciesząc tym spokojnym i słonecznym porankiem.
-A ty już nie śpisz?-Usłyszałem znajomy,zaspany głos, który sprawił że uśmiechnąłem się lekko,patrząc w jego kierunku.
-Obudziłem się kilka minut temu.-Przyznałem,przeciągając się leniwie.
Sensei westchnął,a po chwili zmierzył mnie z dziwnym uśmieszkiem.
-A pamiętasz,co mi wczoraj obiecałeś?-Poruszył sugestywnie brwiami,a ja przewróciłem oczami.
-Znowu musisz o tym samym...
-Mam zrobić,to co Twoja biolożka?-Wydął usta,a ja zaśmiałem się.
-Nie moja wina,że prawie rzuciła w Kajaka modelem czaszki.
-Wracając.-Oparł rękę na policzku.-Nie wolno łamać obietnic...
-Teraz Ci się zachciało?-Speszyłem się lekko.-A jak ktoś nas usłyszy?-Przyznam,że trochę spanikowałem bo to nie jest nasze miejsce...To nasze miejsce.To przy kominku...Ze znajomym zapachem...
Już miałem mówić ale poczułem,że jestem delikatnie muskany w szyję.
-Mam łaskotki!-Zacząłem chichotać ale Sensei nie ustępował.Spojrzał tylko na mnie i kontynuował,a ja wierzgałem nogami,śmiejąc się jak powalony.
Na moment przestał i patrzeliśmy sobie w oczy.
-Czy to Cię przekonało?-Yas uśmiechnął się lekko,a ja poczułem że rumienię się przez tą bliskość.
Pozostałbym nadal taki poważny ale czyjeś długie włosy łaskotały mnie po twarzy.
-Może...-Uśmiechnąłem się słabo,próbując zdjąć te włosy z nosa.
Sensei zauważył to,więc szybko przerzucił włosy przez ramię.
-Tooo....Jak?-Oparł rękę na mojej piersi i dalej gapił się na mnie w ten swój sposób.
Zarumieniłem się niepewnie i spuściłem spojrzenie na poduszkę.
Sensei zniżył się,kładąc mi głowę przy policzku.
-Yiuuuuuuuuuuuś...-Zaczął mruczeć mi leniwie do ucha.Przeciągnąłem się,obracając w jego stronę i delikatnie całując.
-Może mnie przekonasz...-Uśmiechnąłem się nieśmiało.
-Oooooo....Obiecująco.-Czule mnie pocałował,a ja ostrożnie przymknąłem oczy.Sam nie wiedziałem czy chcę tego zbliżenia czy nie...-To jak?-Uśmiechnął się lekko.Czekał aż mu pozwolę.
Czy on przypadkiem nie ma dziś urodzin?
Rzuciłem pospiesznie okiem na telefon,który leżał obok.Tak,ma urodziny...
Chyba powienienem mu pozwolić...
Wtuliłem się w szyję Yasa,dając do zrozumienia że ma wolną rękę.
-Tylko nie przesadzaj...-Spojrzałem na niego ulegle,pozwalając by czule mnie całował.
-Spokojnie...-Dotknął mojego nosa,po czym zaczął coraz mocniej całować moją szyję.
-Ostatnio najadłem się przez Ciebie wstydu,bo narobiłeś mi malinek.-Przewróciłem oczami,a on podniósł na moment głowę.
-Dobra,wybacz.-Uniósł ręce w poddańczym geście.-Będę grzeczny.
Uśmiechnąłem się lekko,kiwając głową.
-Mam nadz...-Przerwał mi silnym pocałunkiem,wpychając się w moje usta że prawie się zadławiłem.Pocałunki trwały przez dłuższą chwilę,a mi coraz bardziej się to podobało...Zdobyłem się na oddanie pocałunku i trwaliśmy tak przez chwilę...
Tuliłem się do jego ciała,jakbym nigdy tego nie robił...
Na moment przerwaliśmy pocałunki i wpatrywaliśmy się w nasze twarze.
Uśmiechnąłem się do Senseia,a po chwili on znów się uśmiechnął i dotknął mojego policzka.Oboje spaliśmy bez koszulek,więc ta kwestia była załatwiona...W tym świetle jego sylwetka była taka...Inna...
Nastał chwilowy moment ciszy...
Spojrzałem w oczy Yasa i złapałem jego zagubiony kosmyk włosów...
Uśmiechnął się lekko,dotykając czule mojego ramienia...
To było słodkie...
-Szczerze mówiąc,to bym jeszcze pospał...
-O nie,nie,nie.-Sensei pokiwał głową,kładąc palec na moich ustach,a ja oniemiałem...-Obietnica,to obietnica.
-No dobrze...-Uśmiechnąłem się słabo i dotknąłem jego bioder.Podskoczył.Na to liczyłem...
Zmierzył mnie z zaskoczeniem,a po chwili uśmiechnął się,opierając dłoń na mojej piersi.Drugą zaczął zniżać,a mną zawładnął dreszcz.Policzki zrobiły mi się rumiane.
Sensei zaczął powoli wkładać dłoń w moje spodnie,a ja miałem wrażenie że jestem jeszcze bardziej czerwony.I ta jego mina...Jęknąłem,kładąc rękę na poduszkę.Serce zaczęło walić mi mocniej...Dotknął mojej męskości,a ja jęknąłem głośniej i oparłem głowę o poduszkę.Było mi przyjemnie,a jednocześnie miałem wrażenie że zaraz ktoś tutaj wejdzie i na nas nakrzyczy.To by było żałosne...
Yi,przestań...Powinieneś cieszyć się tą wspólną chwilą...
-Wszystko w porządku?-Yasuo zmierzył mnie z lekkim zaskoczeniem,na moment przerwając pieszczotę.
-Mhm.Po prostu...Jestem jeszcze trochę zaspany.-Skłamałem,kiwając ulegle głową i czochrając włosy Senseia.Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech.
-Ale tak nie rób.-Złapał moją dłoń.-Bo będą kołtuny.
To mnie rozbawiło i trochę poprawiło humor,sprawiając że pocałowałem go powoli i spokojnie,a on kontynuował przerwaną pieszczotę.Pisnąłem zaskoczony i z przyzwyczajenia zacząłem lekko poruszać biodrami.
-Heeeeej,to za moment.-Yas zaśmiał się,łapiąc mnie za ramiona i przewracając na poduszkę.Po chwili znowu zaczął mnie łaskotać.
-Ty chcesz,żebym doszedł czy umarł na zawał?-Spojrzałem na niego z wymownym uśmiechem,kładąc głowę na jego piersi.
-Lubię Twój śmiech.-Odparł,czochrając mnie po włosach.Na moment przymknąłem oczy.Po chwili podniosłem głowę i je otworzyłem.Nasze spojrzenia znów się stykały...
-Ja też Cię lubię.-Uśmiechnąłem się i lekko go pocałowałem.
-Oooo,a to ciekawe.
-Chcesz dowód?-Zmierzyłem go tym moim sprytnym spojrzeniem i oparłem brodę na jego podbrzuszu.
-Lubisz mnie,czy mi ssać?-Yas zaśmiał się,a ja zarumieniłem ale jednocześnie byłem podniecony i wyczuwałem swój znaczny wzwód.
-Hmmm...Oba.-Wzruszyłem ramionami,ocierając dłonią o jego krocze,a on złapał mnie za włosy.-Fajne gatki.Gdzie kupiłeś?Na dziale dwanaście plus?
-To był prezent.-Odparł zażenowany.-Moja babcia wciąż myśli,że jestem w liceum...
Uśmiechnąłem się,zdejmując niefortunne spodenki i łapiąc w dłoń jego męskość,delikatnie muskając językiem,jakbym symulował kota i pił mleko z miski.
-Są beznadziejne...-Podsumowałem
-Ale wygodne.I babci będzie przykro.-Mruknął,znowu czochrając mnie po włosach,a ja kontynuowałem powoli pnąc się coraz wyżej.-Weeeeź tak nie wywracaj oczami,bo następnym razem Cię zgwałcę w wannie.
-Nie podoba Ci się?-Znów zatrzepotałem oczami z wymownym uśmiechem i wróciłem do pieszczenia jego penisa.
-Właśnie za bardzo...-Zmierzył mnie wymownie,a ja wziąłem całą jego męskość do ust,dalej robiąc to co mu się nie podobało.-No Yiiiii...Noooo...
Uśmiechnąłem się lekko,na moment odrywając od zajęcia i ocierając wilgotne usta.
-Ostatnio Ci się podobało...-Znowu to zrobiłem i poczułem,że jestem przewalany na plecy.
-Koniec.Masz szlaban.-Yas uśmiechnął się lekko,trzymając mnie za nadgarstki.-Teraz zrobimy coś innego.
-Bo o to Ci głównie chodzi.-Zmierzyłem go wymownie,a on nagle pozwolił mi się podnieść.-Zaraz zrobię Ci kołtuny.
-To dawaj kowboju,wskakuj na siodło.-Zmierzył mnie z uśmiechem.Wiedziałem czego chce ale lubię jak robi z siebie głupka.
-Gdzie ty masz tego konia?-Zacząłem się rozglądać.
-Ihahaaaa...-Zmierzył mnie jak debila,a ja zaśmiałem się.
-Lubię jak udajesz głupa.-Pocałowałem go i zrobiłem to o co prosił,delikatnie ruszając biodrami i powoli go ujeżdżając.Robiło mi się coraz przyjemniej.Yas złapał mnie za biodra,żeby mógł mnie w jakiś sposób kontrolować...
Trwaliśmy tak chwilę,a ja zacząłem coraz głośniej jęczeć.Poruszałem nogami coraz mocniej,ściskając włosy Yasa i uśmiechając się co jakiś czas pomiędzy wzniesieniami.Nagle zadzwonił mój telefon.Rzuciłem na niego okiem,przestając na moment poruszać biodrami.
-To Ciotka...-Zamrugałem kilkukrotnie z zaskoczeniem.
-Olej ją.Potem oddzwonisz...
-Ona mnie zabije jak nie oddzwonię..-Wzdrygnąłem się.
-Dobra.-Sensei przewrócił oczami.-Wiem co to gniew kobiety...
Pokiwałem głową i odebrałem telefon,wyciszając oddech.
-Halooo...-Odparłem nieśmiało,nadal cicho dysząc.
-Ooo,Yiuś.Jak tam u Ciebie?
-No dobrze...Odparłem nieśmiało,myśląc o tym że właśnie przerywa mi pukanie z nauczycielem.
-Ojej,co ty tak dyszysz?-Zaniepokoiła się lekko.
-Ja?-Westchnąłem.-A,biegałem sobie z rana.
Sensei zaczął się cicho śmiać,a ja zatkałem mu usta.
-Oooo,nie wiedziałam że uprawiasz jakiś sport.
No ja nie wiem czy sportem można nazwać skakanie po kutasie swego nauczyciela...
-Wracając...-Zacząła.-Muszę Ci coś opowiedzieć.Pan Puszek jest panią.
-Jak to?-Zaniemówił.
-Wczoraj się okociła...
Znów musiałem zatkać Senseiowi usta,bo płakał ze śmiechu.
-Ciociu...
-O,i jeszcze jedno.Sąsiadka kupiła sobie kabrioleta.Nie uwierzyłbyś,prawda.Taka staruszka,cicha woda...
-Ciociu...
-O i czekam aż do mnie wpadniesz i pogadamy...
-Ciociu...
-Co się stało,słonko?
-Ciociu,mam patelnię na gazie...-Skłamałem cicho.
-Oooo,to trzeba było tak od razu!Już Ci daję spokój.Ale i tak potem zadzwonię.
Rozłączyła się,a ja spojrzałem na Senseia.
-Fajnie tam macie.-Zarechotał.
-Skończymy,co mieliśmy skończyć czy mam iść pod prysznic?-Przewróciłem oczami.
-Nie wypuszczę Cię tak szybko.-Przewrócił mnie na plecy z lekkim uśmiechem.Zrobił to,czego się spodziewałem,sprawiając że krzyknąłem cicho.Po chwili poczułem coś lepkiego na swoim brzuchu i zrozumiałem,że doszedłem.
Sensei zmierzył mnie i widząc moje zmęczenie,przyspieszył ruchy tym samym idąc w moje ślady.
Miałem wrażenie,że zaraz zemdleję ale tak się nie stało.Yas wtulił się we mnie i leżeliśmy tak przez dłuższy,przyjemny moment...
************************************
-Wiesz,że musimy wstać,prawda?-Spojrzałem na Senseia,który pokiwał głową i niechętnie podniósł ciało z łóżka.
-Chyba potrzebujemy prysznica...-Zasugerował,jakby celowo.Oboje byliśmy brudni od spermy.
-I chcesz się pluskać razem,tak?-Zmierzyłem go wymownie.
-Czemu nie,oszczędność czasu.-Podniósł mnie z łóżka i ruszuł w kierunku łazienki.Szybko wzięliśmy się za zmywanie naszych igraszek
-Nie macaj mnie po tyłku,bo Ci się zesikam na rękę.-Zmierzyłem Yasa,myjąc włosy,kiedy złapał mnie za biodra i zaczął ściskać mój pośladek.
-No jak stoisz do mnie tyłem,to co.-Zaśmiał się cicho,a ja nie miałem zamiaru się obracać.Wszyscy wiemy jak to by się skończyło,a ja nie mam ochoty na stosunek,dziesięc minut po poprzednim.
Umyliśny się i ogarnęliśmy,po czym wróciliśmy do pokoju po ubrania.
Zastanawiałem się przez dłuższy moment co ubrać.W końcu się zdecydowałem i wyciągnąłem ubrania z szafek.Sensei był już gotowy,stał sobie i dotykał mokrych jeszcze włosów.
-Chyba potrzebuję kontaktu z suszarką...-Poleciał do łazienki i zaczął suszyć włosy.
Powoli się ubrałem,patrząc na rozrzuconą pościel.Mam nadzieję,że nie nabrudziliśmy.Rozejrzałem się i zauważyłem kilka niezaschniętych kropel nasienia i szybko je starłem.
Włączyłem telewizor,bo byłs to godzina porannych wiadomości i zaparzyłem dla nas kawę.
-Yi,będziesz zaskoczony ale naprawdę nie chce mi się robić śniadania.-Sensei wyszedł z łazienki ,z wielką napuszoną szopą na głowie.
-W takim razie zrobimy kanapki,co?
-Mhm.-Usiadł przy stole,rzucając okiem na telewizor.
To śniadanie było naprawdę leniwe.
-Właściwie,to co dziś robimy?-Spojrzałem na Yasa,przekrajając powoli bułkę.
-Aaaa,nie wiem.Możemy iść popływać łódką.Zawsze to coś.Zapożyczę łódkę od znajomego...
-W sumie.Czemu nie.-Pokiwałem głową.To może być ciekawe,o ile nie wpadnę do wody...
Plan dnia był już ustanowiony,więc posprzątaliśmy po sobie i szykowaliśmy się powoli do wyjścia.
Sensei skończył starannego koka,w którym wygląldał naprawdę szykownie.
-No,to co?Idziemy?
Pokiwałem głową,a on ostrożnie wziął mnie pod ramię.Odwzajemniłem gest,zaciskając leciutko dłonie na jego przegubie i nie miałem zamiaru puszczać.Szliśmy tak powoli,tam gdzie prowadził nas Sensei...
************************************
-Dobrze się czujesz?-Zmierzył mnie,gdy wypłyneliśmy już na wodę.-Mam nadzieję,że nie masz choroby morskiej...
-Chyba nie...-Wzruszyłem ramionami,patrząc na bezkresną niebieską taflę wody.
-Mam nadzieję.-Sensei westchnął.-Jest idealna pogoda,by trochę połowić.
-Będziesz łowił kolację?-Zmierzyłem go z uśmiechem.
-Może.-Zaczął wyjmować swój sprzęt,a ja usiadłem sobie spokojnie i podziwiałem widoczki.
Sensei musiał być w swoim żywiole,bo zawzięcie wędkował.
Szczerze mówiąc,to bym się nawet zdrzemnął...Tak też zrobiłem.
-Yi!Patrz,co mam!-Usłyszałem radosny głos i zerwałem się z przyjemnego,regerenującego snu.
Yas trzymał w ręce rybę.Była dość duża.Szerokości jego ramion.
-Duża.-Zatrzepotałem rzęsami.
-Będzie dobra na kolację.-Yas uśmiechnął się lekko,a ryba trzepotała się.
-Wypuść ją...Widzisz jaka jest smutna?-Zmierzyłem Yasa,a on zamrugał kilkukrotnie ale ostatecznie wrzucił rybę do wody.
To było słodkie.Spodziewałem się,że zaraz ją upiecze...
Jakiś czas potem:
Wróciłem szybko do domku,akurat kiedy Yas gadał z sąsiadką.Udało mi się zdobyć dla niego prezent urodzinowy,więc wziąłem się za przygotowanie kolacji.Chociaż on pewnie zrobiłby to lepiej...
Usłyszałem drzwi i przyspieszyłem swoją pracę,by zdążyć ze wszystkim.
-Ooo,Yi.Gotujesz coś?-Sensei zmierzył mnie z zaskoczeniem,a ja pokiwałem głową,mieszając potrawy.
-A co,nie mogę Ci czasem zrobić kolacji?-Rzuciłem,spiesząc się jakbym gotował w jakimś masterchefie...
*Yas*
Zostawiłem na moment Yi i poszedłem do łazienki,kiedy usłyszałem stukot ceramiki.Wyleciałem z łazienki,bo pewnie coś stłukł.I nie myliłem się...Klęczał na podłodze,w towarzystwie porozbijanych naczyń.
-Wszystko w...-Nagle dostrzegłem szkło w jego dłoni i pomogłem mu się podnieść.-Chwilunia,zaraz to opatrzę.
Trochę to trwało,zanim wyjąłem mu całe szkło z ręki i opatrzyłem wszystko dokładnie.
-Chce Ci się jeść?-Yi zamrugał kilkukrotnie,patrząc na swoją opatrzoną rękę.
-Szczerze mówiąc,to nie...
-Mi też...
-W takim razie mamy śniadanie.-Uśmiechnąłem się pocieszająco.Yi zmartkotniał nieco.Zdecydowaliśmy się na leniwe gapienie w telewizor.Po chwili serialu,poczułem jak coś ześlizguje się lekko z mojego kolana.
Zasnął.Dość szybko jak na niego.
Pozwoliłem mu drzemać na swoich kolanach i obejrzałem do końca.Nadal spał,gdy skończyłem to robić.
Uniosłem go lekko i skierowałem w stronę sypialni,by potem położyć Yi na jego połowie łóżka.
Coś wystawało spod mojej poduszki.
Jakiś szalik?
-Yi.-Dotknąłem jego ramienia.-Możesz czasem odkładać rzeczy na miejsce...
-Ale on jest dla Ciebie.-Odparł zaspanym tonem.-Przecież masz urodziny.
To było miłe...
-No dobra,idź spać bo jesteś pół żywy.-Pocałowałem go w czoło i rozpuściłem włosy,kładąc się obok i wtulając w szalik.
Mam wrażenie,że Yi wydziela jakieś feromony i wysmarował nimi ten szalik,bo natychmiast mnie ukoił i uśpił...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro