Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tytan

*Yiś*

Ocknąłem się,trochę zmieszany ale o dziwo wyspany.Sensei jeszcze sobie drzemał.
Wolę go nie budzić.Lepiej,żeby był wyspany i nie marudził...

Ułożyłem się wygodnie na poduszce,ciesząc tym spokojnym i słonecznym porankiem.

-A ty już nie śpisz?-Usłyszałem znajomy,zaspany głos, który sprawił że uśmiechnąłem się lekko,patrząc w jego kierunku.

-Obudziłem się kilka minut temu.-Przyznałem,przeciągając się leniwie.

Sensei westchnął,a po chwili zmierzył mnie z dziwnym uśmieszkiem.

-A pamiętasz,co mi wczoraj obiecałeś?-Poruszył sugestywnie brwiami,a ja przewróciłem oczami.

-Znowu musisz o tym samym...

-Mam zrobić,to co Twoja biolożka?-Wydął usta,a ja zaśmiałem się.

-Nie moja wina,że prawie rzuciła w Kajaka modelem czaszki.

-Wracając.-Oparł rękę na policzku.-Nie wolno łamać obietnic...

-Teraz Ci się zachciało?-Speszyłem się lekko.-A jak ktoś nas usłyszy?-Przyznam,że trochę spanikowałem bo to nie jest nasze miejsce...To nasze miejsce.To przy kominku...Ze znajomym zapachem...

Już miałem mówić ale poczułem,że jestem delikatnie muskany w szyję.

-Mam łaskotki!-Zacząłem chichotać ale Sensei nie ustępował.Spojrzał tylko na mnie i kontynuował,a ja wierzgałem nogami,śmiejąc się jak powalony.
Na moment przestał i patrzeliśmy sobie w oczy.

-Czy to Cię przekonało?-Yas uśmiechnął się lekko,a ja poczułem że rumienię się przez tą bliskość.
Pozostałbym nadal taki poważny ale czyjeś długie włosy łaskotały mnie po twarzy.

-Może...-Uśmiechnąłem się słabo,próbując zdjąć te włosy z nosa.

Sensei zauważył to,więc szybko przerzucił włosy przez ramię.

-Tooo....Jak?-Oparł rękę na mojej piersi i dalej gapił się na mnie w ten swój sposób.

Zarumieniłem się niepewnie i spuściłem spojrzenie na poduszkę.
Sensei zniżył się,kładąc mi głowę przy policzku.

-Yiuuuuuuuuuuuś...-Zaczął mruczeć mi leniwie do ucha.Przeciągnąłem się,obracając w jego stronę i delikatnie całując.

-Może mnie przekonasz...-Uśmiechnąłem się nieśmiało.

-Oooooo....Obiecująco.-Czule mnie pocałował,a ja ostrożnie przymknąłem oczy.Sam nie wiedziałem czy chcę tego zbliżenia czy nie...-To jak?-Uśmiechnął się lekko.Czekał aż mu pozwolę.
Czy on przypadkiem nie ma dziś urodzin?
Rzuciłem pospiesznie okiem na telefon,który leżał obok.Tak,ma urodziny...

Chyba powienienem mu pozwolić...

Wtuliłem się w szyję Yasa,dając do zrozumienia że ma wolną rękę.

-Tylko nie przesadzaj...-Spojrzałem na niego ulegle,pozwalając by czule mnie całował.

-Spokojnie...-Dotknął mojego nosa,po czym zaczął coraz mocniej całować moją szyję.

-Ostatnio najadłem się przez Ciebie wstydu,bo narobiłeś mi malinek.-Przewróciłem oczami,a on podniósł na moment głowę.

-Dobra,wybacz.-Uniósł ręce w poddańczym geście.-Będę grzeczny.

Uśmiechnąłem się lekko,kiwając głową.

-Mam nadz...-Przerwał mi silnym pocałunkiem,wpychając się w moje usta że prawie się zadławiłem.Pocałunki trwały przez dłuższą chwilę,a mi coraz bardziej się to podobało...Zdobyłem się na oddanie pocałunku i trwaliśmy tak przez chwilę...
Tuliłem się do jego ciała,jakbym nigdy tego nie robił...
Na moment przerwaliśmy pocałunki i wpatrywaliśmy się w nasze twarze.
Uśmiechnąłem się do Senseia,a po chwili on znów się uśmiechnął i dotknął mojego policzka.Oboje spaliśmy bez koszulek,więc ta kwestia była załatwiona...W tym świetle jego sylwetka była taka...Inna...
Nastał chwilowy moment ciszy...
Spojrzałem w oczy Yasa i złapałem jego zagubiony kosmyk włosów...
Uśmiechnął się lekko,dotykając czule mojego ramienia...
To było słodkie...

-Szczerze mówiąc,to bym jeszcze pospał...

-O nie,nie,nie.-Sensei pokiwał głową,kładąc palec na moich ustach,a ja oniemiałem...-Obietnica,to obietnica.

-No dobrze...-Uśmiechnąłem się słabo i dotknąłem jego bioder.Podskoczył.Na to liczyłem...
Zmierzył mnie z zaskoczeniem,a po chwili uśmiechnął się,opierając dłoń na mojej piersi.Drugą zaczął zniżać,a mną zawładnął dreszcz.Policzki zrobiły mi się rumiane.
Sensei zaczął powoli wkładać dłoń w moje spodnie,a ja miałem wrażenie że jestem jeszcze bardziej czerwony.I ta jego mina...Jęknąłem,kładąc rękę na poduszkę.Serce zaczęło walić mi mocniej...Dotknął mojej męskości,a ja jęknąłem głośniej i oparłem głowę o poduszkę.Było mi przyjemnie,a jednocześnie miałem wrażenie że zaraz ktoś tutaj wejdzie i na nas nakrzyczy.To by było żałosne...
Yi,przestań...Powinieneś cieszyć się tą wspólną chwilą...

-Wszystko w porządku?-Yasuo zmierzył mnie z lekkim zaskoczeniem,na moment przerwając pieszczotę.

-Mhm.Po prostu...Jestem jeszcze trochę zaspany.-Skłamałem,kiwając ulegle głową i czochrając włosy Senseia.Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech.

-Ale tak nie rób.-Złapał moją dłoń.-Bo będą kołtuny.

To mnie rozbawiło i trochę poprawiło humor,sprawiając że pocałowałem go powoli i spokojnie,a on kontynuował przerwaną pieszczotę.Pisnąłem zaskoczony i z przyzwyczajenia zacząłem lekko poruszać biodrami.

-Heeeeej,to za moment.-Yas zaśmiał się,łapiąc mnie za ramiona i przewracając na poduszkę.Po chwili znowu zaczął mnie łaskotać.

-Ty chcesz,żebym doszedł czy umarł na zawał?-Spojrzałem na niego z wymownym uśmiechem,kładąc głowę na jego piersi.

-Lubię Twój śmiech.-Odparł,czochrając mnie po włosach.Na moment przymknąłem oczy.Po chwili podniosłem głowę i je otworzyłem.Nasze spojrzenia znów się stykały...

-Ja też Cię lubię.-Uśmiechnąłem się i lekko go pocałowałem.

-Oooo,a to ciekawe.

-Chcesz dowód?-Zmierzyłem go tym moim sprytnym spojrzeniem i oparłem brodę na jego podbrzuszu.

-Lubisz mnie,czy mi ssać?-Yas zaśmiał się,a ja zarumieniłem ale jednocześnie byłem podniecony i wyczuwałem swój znaczny wzwód.

-Hmmm...Oba.-Wzruszyłem ramionami,ocierając dłonią o jego krocze,a on złapał mnie za włosy.-Fajne gatki.Gdzie kupiłeś?Na dziale dwanaście plus?

-To był prezent.-Odparł zażenowany.-Moja babcia wciąż myśli,że jestem w liceum...

Uśmiechnąłem się,zdejmując niefortunne spodenki i łapiąc w dłoń jego męskość,delikatnie muskając językiem,jakbym symulował kota i pił mleko z miski.

-Są beznadziejne...-Podsumowałem

-Ale wygodne.I babci będzie przykro.-Mruknął,znowu czochrając mnie po włosach,a ja kontynuowałem powoli pnąc się coraz wyżej.-Weeeeź tak nie wywracaj oczami,bo następnym razem Cię zgwałcę w wannie.

-Nie podoba Ci się?-Znów zatrzepotałem oczami z wymownym uśmiechem i wróciłem do pieszczenia jego penisa.

-Właśnie za bardzo...-Zmierzył mnie wymownie,a ja wziąłem całą jego męskość do ust,dalej robiąc to co mu się nie podobało.-No Yiiiii...Noooo...

Uśmiechnąłem się lekko,na moment odrywając od zajęcia i ocierając wilgotne usta.

-Ostatnio Ci się podobało...-Znowu to zrobiłem i poczułem,że jestem przewalany na plecy.

-Koniec.Masz szlaban.-Yas uśmiechnął się lekko,trzymając mnie za nadgarstki.-Teraz zrobimy coś innego.

-Bo o to Ci głównie chodzi.-Zmierzyłem go wymownie,a on nagle pozwolił mi się podnieść.-Zaraz zrobię Ci kołtuny.

-To dawaj kowboju,wskakuj na siodło.-Zmierzył mnie z uśmiechem.Wiedziałem czego chce ale lubię jak robi z siebie głupka.

-Gdzie ty masz tego konia?-Zacząłem się rozglądać.

-Ihahaaaa...-Zmierzył mnie jak debila,a ja zaśmiałem się.

-Lubię jak udajesz głupa.-Pocałowałem go i zrobiłem to o co prosił,delikatnie ruszając biodrami i powoli go ujeżdżając.Robiło mi się coraz przyjemniej.Yas złapał mnie za biodra,żeby mógł mnie w jakiś sposób kontrolować...
Trwaliśmy tak chwilę,a ja zacząłem coraz głośniej jęczeć.Poruszałem nogami coraz mocniej,ściskając włosy Yasa i uśmiechając się co jakiś czas pomiędzy wzniesieniami.Nagle zadzwonił mój telefon.Rzuciłem na niego okiem,przestając na moment poruszać biodrami.

-To Ciotka...-Zamrugałem kilkukrotnie z zaskoczeniem.

-Olej ją.Potem oddzwonisz...

-Ona mnie zabije jak nie oddzwonię..-Wzdrygnąłem się.

-Dobra.-Sensei przewrócił oczami.-Wiem co to gniew kobiety...

Pokiwałem głową i odebrałem telefon,wyciszając oddech.

-Halooo...-Odparłem nieśmiało,nadal cicho dysząc.

-Ooo,Yiuś.Jak tam u Ciebie?

-No dobrze...Odparłem nieśmiało,myśląc o tym że właśnie przerywa mi pukanie z nauczycielem.

-Ojej,co ty tak dyszysz?-Zaniepokoiła się lekko.

-Ja?-Westchnąłem.-A,biegałem sobie z rana.

Sensei zaczął się cicho śmiać,a ja zatkałem mu usta.

-Oooo,nie wiedziałam że uprawiasz jakiś sport.

No ja nie wiem czy sportem można nazwać skakanie po kutasie swego nauczyciela...

-Wracając...-Zacząła.-Muszę Ci coś opowiedzieć.Pan Puszek jest panią.

-Jak to?-Zaniemówił.

-Wczoraj się okociła...

Znów musiałem zatkać Senseiowi usta,bo płakał ze śmiechu.

-Ciociu...

-O,i jeszcze jedno.Sąsiadka kupiła sobie kabrioleta.Nie uwierzyłbyś,prawda.Taka staruszka,cicha woda...

-Ciociu...

-O i czekam aż do mnie wpadniesz i pogadamy...

-Ciociu...

-Co się stało,słonko?

-Ciociu,mam patelnię na gazie...-Skłamałem cicho.

-Oooo,to trzeba było tak od razu!Już Ci daję spokój.Ale i tak potem zadzwonię.

Rozłączyła się,a ja spojrzałem na Senseia.

-Fajnie tam macie.-Zarechotał.

-Skończymy,co mieliśmy skończyć czy mam iść pod prysznic?-Przewróciłem oczami.

-Nie wypuszczę Cię tak szybko.-Przewrócił mnie na plecy z lekkim uśmiechem.Zrobił to,czego się spodziewałem,sprawiając że krzyknąłem cicho.Po chwili poczułem coś lepkiego na swoim brzuchu i zrozumiałem,że doszedłem.
Sensei zmierzył mnie i widząc moje zmęczenie,przyspieszył ruchy tym samym idąc w moje ślady.

Miałem wrażenie,że zaraz zemdleję ale tak się nie stało.Yas wtulił się we mnie i leżeliśmy tak przez dłuższy,przyjemny moment...

************************************
-Wiesz,że musimy wstać,prawda?-Spojrzałem na Senseia,który pokiwał głową i niechętnie podniósł ciało z łóżka.

-Chyba potrzebujemy prysznica...-Zasugerował,jakby celowo.Oboje byliśmy brudni od spermy.

-I chcesz się pluskać razem,tak?-Zmierzyłem go wymownie.

-Czemu nie,oszczędność czasu.-Podniósł mnie z łóżka i ruszuł w kierunku łazienki.Szybko wzięliśmy się za zmywanie naszych igraszek

-Nie macaj mnie po tyłku,bo Ci się zesikam na rękę.-Zmierzyłem Yasa,myjąc włosy,kiedy złapał mnie za biodra i zaczął ściskać mój pośladek.

-No jak stoisz do mnie tyłem,to co.-Zaśmiał się cicho,a ja nie miałem zamiaru się obracać.Wszyscy wiemy jak to by się skończyło,a ja nie mam ochoty na stosunek,dziesięc minut po poprzednim.

Umyliśny się i ogarnęliśmy,po czym wróciliśmy do pokoju po ubrania.

Zastanawiałem się przez dłuższy moment co ubrać.W końcu się zdecydowałem i wyciągnąłem ubrania z szafek.Sensei był już gotowy,stał sobie i dotykał mokrych jeszcze włosów.

-Chyba potrzebuję kontaktu z suszarką...-Poleciał do łazienki i zaczął suszyć włosy.

Powoli się ubrałem,patrząc na rozrzuconą pościel.Mam nadzieję,że nie nabrudziliśmy.Rozejrzałem się i zauważyłem kilka niezaschniętych kropel nasienia i szybko je starłem.
Włączyłem telewizor,bo byłs to godzina porannych wiadomości i zaparzyłem dla nas kawę.

-Yi,będziesz zaskoczony ale naprawdę nie chce mi się robić śniadania.-Sensei wyszedł z łazienki ,z wielką napuszoną szopą na głowie.

-W takim razie zrobimy kanapki,co?

-Mhm.-Usiadł przy stole,rzucając okiem na telewizor.

To śniadanie było naprawdę leniwe.

-Właściwie,to co dziś robimy?-Spojrzałem na Yasa,przekrajając powoli bułkę.

-Aaaa,nie wiem.Możemy iść popływać łódką.Zawsze to coś.Zapożyczę łódkę od znajomego...

-W sumie.Czemu nie.-Pokiwałem głową.To może być ciekawe,o ile nie wpadnę do wody...

Plan dnia był już ustanowiony,więc posprzątaliśmy po sobie i szykowaliśmy się powoli do wyjścia.
Sensei skończył starannego koka,w którym wygląldał naprawdę szykownie.

-No,to co?Idziemy?

Pokiwałem głową,a on ostrożnie wziął mnie pod ramię.Odwzajemniłem gest,zaciskając leciutko dłonie na jego przegubie i nie miałem zamiaru puszczać.Szliśmy tak powoli,tam gdzie prowadził nas Sensei...

************************************

-Dobrze się czujesz?-Zmierzył mnie,gdy wypłyneliśmy już na wodę.-Mam nadzieję,że nie masz choroby morskiej...

-Chyba nie...-Wzruszyłem ramionami,patrząc na bezkresną niebieską taflę wody.

-Mam nadzieję.-Sensei westchnął.-Jest idealna pogoda,by trochę połowić.

-Będziesz łowił kolację?-Zmierzyłem go z uśmiechem.

-Może.-Zaczął wyjmować swój sprzęt,a ja usiadłem sobie spokojnie i podziwiałem widoczki.

Sensei musiał być w swoim żywiole,bo zawzięcie wędkował.
Szczerze mówiąc,to bym się nawet zdrzemnął...Tak też zrobiłem.

-Yi!Patrz,co mam!-Usłyszałem radosny głos i zerwałem się z przyjemnego,regerenującego snu.

Yas trzymał w ręce rybę.Była dość duża.Szerokości jego ramion.

-Duża.-Zatrzepotałem rzęsami.

-Będzie dobra na kolację.-Yas uśmiechnął się lekko,a ryba trzepotała się.

-Wypuść ją...Widzisz jaka jest smutna?-Zmierzyłem Yasa,a on zamrugał kilkukrotnie ale ostatecznie wrzucił rybę do wody.

To było słodkie.Spodziewałem się,że zaraz ją upiecze...

Jakiś czas potem:

Wróciłem szybko do domku,akurat kiedy Yas gadał z sąsiadką.Udało mi się zdobyć dla niego prezent urodzinowy,więc wziąłem się za przygotowanie kolacji.Chociaż on pewnie zrobiłby to lepiej...

Usłyszałem drzwi i przyspieszyłem swoją pracę,by zdążyć ze wszystkim.

-Ooo,Yi.Gotujesz coś?-Sensei zmierzył mnie z zaskoczeniem,a ja pokiwałem głową,mieszając potrawy.

-A co,nie mogę Ci czasem zrobić kolacji?-Rzuciłem,spiesząc się jakbym gotował w jakimś masterchefie...

*Yas*

Zostawiłem na moment Yi i poszedłem do łazienki,kiedy usłyszałem stukot ceramiki.Wyleciałem z łazienki,bo pewnie coś stłukł.I nie myliłem się...Klęczał na podłodze,w towarzystwie porozbijanych naczyń.

-Wszystko w...-Nagle dostrzegłem szkło w jego dłoni i pomogłem mu się podnieść.-Chwilunia,zaraz to opatrzę.

Trochę to trwało,zanim wyjąłem mu całe szkło z ręki i opatrzyłem wszystko dokładnie.

-Chce Ci się jeść?-Yi zamrugał kilkukrotnie,patrząc na swoją opatrzoną rękę.

-Szczerze mówiąc,to nie...

-Mi też...

-W takim razie mamy śniadanie.-Uśmiechnąłem się pocieszająco.Yi zmartkotniał nieco.Zdecydowaliśmy się na leniwe gapienie w telewizor.Po chwili serialu,poczułem jak coś ześlizguje się lekko z mojego kolana.

Zasnął.Dość szybko jak na niego.

Pozwoliłem mu drzemać na swoich kolanach i obejrzałem do końca.Nadal spał,gdy skończyłem to robić.
Uniosłem go lekko i skierowałem w stronę sypialni,by potem położyć Yi na jego połowie łóżka.
Coś wystawało spod mojej poduszki.
Jakiś szalik?

-Yi.-Dotknąłem jego ramienia.-Możesz czasem odkładać rzeczy na miejsce...

-Ale on jest dla Ciebie.-Odparł zaspanym tonem.-Przecież masz urodziny.

To było miłe...

-No dobra,idź spać bo jesteś pół żywy.-Pocałowałem go w czoło i rozpuściłem włosy,kładąc się obok i wtulając w szalik.
Mam wrażenie,że Yi wydziela jakieś feromony i wysmarował nimi ten szalik,bo natychmiast mnie ukoił i uśpił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro