Sód
*Yiuś*
W bibliotece panował przyjemny dla ucha spokój.Często migają tu matki,chwaląc się osiągnięciami swoich dzieci,czy wymieniając przepisy na ciasto.Myślą,że nikt ich nie widzi.Nic bardziej mylnego.Częste wysilanie wzroku,sprawia że jestem bardziej wyczulony na każdy ruch.Coś jak instynkt przetrwania?Dziwne dopasowanie...
Przemierzałem półki,szukając czegoś oprócz materiałów do powtórki przed egzaminem.Tak niewiele zostało czasu...Jak to obleję,to mogę wracać do ciotki...
Zatrzymałem się nad jedną z półek i spróbowałem sięgnąć wysoko położoną książkę.Wolałbym mieć trochę więcej centymetrów...
-Pomóc w czymś?-Usłyszałem delikatny głos i zwaliłem kilka książek z niższej półki na podłogę.
Kobieta,która stała za mną poprawiła okulary,a ja oblałem się rumieńcem.Co za gapa.Zaraz mnie stąd wyrzuci...
-Baaardzo przepraszam...-Odparłem nieśmiało, podniosłem wszystkie książki i odłożyłem je na miejsce.Chyba...Ta biblioteka jest dość skomplikowana,na tyle że dokumentacja i jakiekolwiek ułożenie względem alfabetycznym przewraca się w grobie.
-Nic się nie stało.-Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi książkę.Czemu wszyscy są ode mnie wyżsi?
-Dziękuję...-Rzuciłem szybko i jak najszybciej uciekłem,chowając się kilka półek dalej.Jestem trochę zbyt mocno zestresowany.Nie wiem czy to przez ten egzamin,czy tak ogólnie...
Wypożyczyłem wszystkie książki i wyszedłem powoli z budynku.Poprosiłem Senseia,żeby Po mnie wpadł ale nie wiem czy znajdzie czas.Mam nadzieję...
Zrobiłem kilka kroków do przodu,szykując się do odejścia.
-Yi!-Natychmiast się odwróciłem.A jednak tu jest.
Lekko się uśmiechnąłem,ściskając książki między dłonią a piersią.
-Już chciałeś odejść?-Zachichotał.
-Nie...Po prostu nie zauważyłem.-Coś przykuło moją uwagę.-Co masz za plecami?
-Zgaduj.-Uśmiechnął się lekko.Nie lubię zgadywanek...
-Mój zdany egzamin?-Zachichotałem,a Sensei pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-Nie trafiłeś.
-Oj no może jakaś podpowiedz?
-Nie,bo będzie za prosto.
-A to nie powinno tak być?-Uśmiechnąłem się.-No pokaż.Proszę...-Zacząłem zaglądać mu za plecy ale sprawnie chował to,co tam miał.-Pokaż.-Uśmiechnąłem się.-Bo się na Ciebie rzucę i sam się dowiem.
-Zamknij oczy.-Nakazał,a ja niepewnie to zrobiłem.Poczułem coś słodkiego...
-I co?
-Hm...-Nie jestem pewnien co przyszło mi wąchać.-Coś słodkiego...Kwiatowa nuta...
-Zgaduj.
-Oj no...-Westchnąłem.-Nie lubię zgadywanek!Mogę otworzyć oczy.
-Hmmmm...Niech pomyślę.-Cicho się zaśmiał.
-Hej!
Zachichotał wesoło.
-No dobrze,możesz otworzyć oczy.
Zrobiłem to powoli i na moment mnie zamurowało.R...Róża...
Gapiłem się tak przez moment,czując Jak policzki robią mi się krwiste...
-To dla mnie?-Zapytałem niepewnie,przyciskając mocniej książki do piersi.
-A widzisz tu kogoś innego?-Sensei uśmiechnął się lekko.Wyciągnąłem rękę po kwiat.Był taki ładny...
-Za c...-Poczułem nieprzyjemne ukłucie i odsunąłem dłoń.-Auć...
-Uważaj.-Sensei spojrzał na mnie litościwie,a ja włożyłem palec do ust,żeby złagodzić ból.
Nie wiedziałem czy przepraszać czy uciekać.Niezdara.Pokłuł się różą.Co za idiota...
-Za co ta róża?-Wydukałem z siebie,czując metaliczny,ożywiający posmak krwi.
-Słyszałem,że lubisz kwiaty...-Sensei wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.-I słyszałem,że masz dziś wolny wieczór...
-Czy to randka?-Uśmiechnąłem się słabo,nadal trochę się wstydząc.Jednocześnie byłem pobudzony i zaciekawiony...
-Może.-Odparł,odwracając się do mnie na moment.Zrobiłem się czerwoniutki Jak burak...
Po chwili poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękę.Prawie wytrąciłem książki i znowu pokłułem się różą.
-Miałem się uczyć...-Speszyłem się.To teraz zaczyna się ta randka?
-Nie przesadzasz z tą nauką?-Sensei uśmiechnął się lekko i spowolnił trochę krok,bo widział że nie nadążam.
-Um...-Szukałem wyjaśnienia ale nagle pojawiliśmy się w bardzo ładnej knajpce.Może faktycznie przesadzam?Od miesiąca zarywam nocki przed egzaminem,chyba muszę odświeżyć umysł i spędzić miło czas...To czasem pomaga...Jednocześnie czułem się spięty Jak nigdy dotąd.Randka?-Może trochę...
Po chwili podszedł do nas kelner,dość wysoki,o śniadej skórze i blond włosach,zaczesanych wysoko do góry.Pewnie farbowany.Wydawał się dość przyjazny...
Sensei spytał na co mam ochotę.No tak.Dosć ciężkie pytanie.Po pierwsze nie jestem głodny,a po drugie nie mam zielonego pojęcia co zjeść...
-Zdaję się na los.-Wzruszyłem ramionami z uśmiechem,a Sensei przejął pałeczkę i zamówił jakieś danie.Chyba jeszcze takiego nie jadłem...W końcu to on zna się na kuchni...
-O,i mam jeszcze dla Ciebie jedną niespodziankę.-Zamachał wesoło ręka,biorąc do ręki butelkę wina przyniesioną przez kelnera.
-Oh...Zarumieniłem się,jednocześnie czując nienajedzoną ciekawość...
-Odnośnie Twoich egzaminów.-Na moment spojrzał mi w oczy.-Rozmawiałem ze znajomym i wiesz co?Zgodził się,żebyś miał staż w jego klinice.
Niby świetna wiadomość ale...
-A co jeśli nie zdam?-Poczułem,że ręce mi drżą więc schowałem je szybko pod stół.Gdybym nie zdał...Pewnie byłby zawiedzony...
-Na pewno Ci się uda.-Dotknął mojego ramienia.Ten gest uspokoił moje dłonie,bo poczułem jak przestają drżeć.
Nie wiedziałem co powiedzieć.Liczył na to,że mi się uda...ale to takie stresujące i trudne...Gapiłem się w stół,a potem upiłem ciutkę wina,żeby trzymać pozory dobrego nastroju.Dosc mocne...
-Nie stresuj się tak.Zobaczysz,że nie jest tak źle.-Sensei uśmiechnął się lekko.To jego wszystko widzące spojrzenie...Poczochrał mnie po włosach.-No już,uśmiech.
Zrobiłem to samo,chichotając cicho.Wiem,że nie cierpi Jak ktoś mu tarmosi kitę ale miałem taką ochotę to zrobić.Zmierzył mnie z miną kota oblanego wodą ale po chwili odzyskał rezon,a ja zacząłem się śmiać widząc jego wyraz twarzy.
Pojawił się kelner z naszym jedzeniem.Faktycznie nie znałem tej potrawy,bo nie przypominała tego co wcześniej jadłem.Porcja była taka duża.
Chciałem spytać czemu tyle jedzenia ale się powstrzymałem i nieśmiało zacząłem jeść.Pyszne ale sycące.Nawet nie zjadłem połowy a już czułem się pełny.Mimo to jadłem,żeby nie martwić Senseia.Nie jem dużo i to co mam teraz na talerzu to dla mnie ogrom.Może to tylko moje dziwactwo?Dotarłem do ponad połowy i doskonale wiedziałem,że mój brzuch błaga żebym przestał jeść.Nie dam rady zjeść całości...
Coś się stało?-Sensei utkwił we mnie wzrok.Moja mina chyba Zdradzała,że błagam o litość.
-Nic.-Machnałem ręka i odłożyłem jedzenie.W końcu mogłem to zrobić.Miałem wrażenie,że pożarłem tonę kamieni...
Sensei upił łyk wina,nadal patrząc na mnie.Trochę mdliło.Ale może dlatego,że trochę tu duszno.
-Może wyjdziemy zaczerpnąć powietrza?-Zaproponowałem,licząc że to pomoże moim mdłościom.
-Czemu nie.-Uśmiechnął się i podał mi płaszcz.Faktycznie,świeze powietrze trochę pomogło ale nadal czułem się przejedzony.Przy gotowaniu Senseia też często się tak czuję...
-Ładnie tu.-Skierowaliśmy się do parku.Bardzo mi się podobał.Zwłaszcza oświetlenie fontanny...
-Mhm.Lubię tu czasem chodzić.-Sensei kiwnął głową,a ja zdobyłem się na gest i złapałem go za dłoń.Po chwili zacisnął palce swojej na mojej ręce i szliśmy powoli do przodu.Gadaliśmy głównie o widokach i gotowaniu.W tym parku było tak pięknie...
-Zimno się zrobiło...-Potarłem rękami ramiona,by je rozgrzać.
-To może wrócimy?-Sensei dotknął loczka moich włosów,ktory padał mi na policzek.-Bo zmarzniesz.
-Ciekawy pomysł.-Uśmiechnąłem się lekko,ciesząc się na myśl o ciepłym pomieszczeniu...
*Yas*
-Haha,uroczo.-Odparłem,popijając wino.Chyba nie nafaszerowałem chłopaka przesadnie winem?Zabije mnie,jak go upiję na egzaminy...
-No i ten kot potem uciekł oknem.-Yi uśmiechnął się delikatnie,opróżniając swój kieliszek.
-Z ósmego piętra!?-Zrobiłem zaskoczoną minę.
-Łaził po parapetach.-Yi wzruszył ramionami,a ja wyjąłem mu kieliszek z ręki.Poczułem lekkie szarpnięcie.Yi zaczął miętosić moją koszulę,gdy się pochyliłem.Dotykał przez nią palcami mojej skóry.Co on kombinuje?
-Nie powinieneś iść spać?-Zmierzyłem go z lekkim uśmiechem,a on nagle wskoczył mi na kolana.Na moment zamilknąłem,patrząc na niego jak w stówę na chodniku.Przeciągnął się tylko.-Jutro ważny dzień.
-Nie chce mi się jeszcze iść spać.-Mruknął.Chyba był troszeczkę podpity.Jak słabą głowę można mieć...-Może zrobimy coś innego?-Sięgnął do guzika swojej koszuli,jakby chciał ją odpinać ale ja złapałem jego rękę i spojrzałem mu w oczy.
-Nie mogę Cię wykorzystać w takim stanie...-Z jednej strony,widzę jak się łasi,a z drugiej jaki jest zmęczony...
Zdjął włosy z czoła i złapał powoli dłońmi w moją szyję.Patrzyliśmy w siebie przez moment,aż poczułem delikatny pocałunek.Postanowiłem go oddać.Pocałunek Yi stał się mocniejszy,co alkohol z nim robi...
odepchnąłem go delikatnie od siebie i spojrzałem w oczy.
-Ale ja tego chcę...-Przejechał palcem po moim policzku.-Od dawna...
Spojrzałem mu ponownie w oczy.Chwila milczenia ale dość krótka...
Dopiłem wino z mojego kieliszka i położyłem rękę na ramieniu Yi.
-Na pewno tego chcesz?-Dotknąłem jego policzka.Nagle zbliżyliśmy się do siebie...W sumie ja też tego pragnąłem...Zastanawiałem się raz czy go nie zgwałcić przez sen... (Hyh pozdro dla MajkaYaoistka,ona wie)
To byłby bardzo zły pomysł...
-Mh...-Kiwnął głową i dotknął mojego policzka.Szarpnąłem go lekko za koszulę i wymusiłem pocałunek.Był dość intensywny,wpychaliśmy sobie języki do gardła...
Całkiem nieźle całuje...
-Mam fetysz obojczyków...-Lekko odpiąłem jego koszulę,badając to miejsce.Oblał się rumieńcem i złapał mnie za szyję.Wtulił się we mnie,a ja powoli głaskałem dłonią jego obojczyki.Starałem się być delikatny.Nie chcę go jakoś uszkodzić,żeby miał mi to za złe...
Uśmiechnąłem się lekko,a Yi na moment uniósł dłoń,żeby mnie na moment odepchnąć,a po chwili zdjął koszulę i rzucił ją za podłogę.Gapiłem sie na niego jak w żółty świecznik.Yi lekko uniósł głowę,jakby chciał wyeksponować swoje obojczyki a ja pochyliłem się i zacząłem delikatnie muskać je ustami.
-Powinieneś więcej jeść.-Mruknąłem.-Są trochę kościste.
Yi zaśmiał się cicho i poczochrał mnie po włosach.Zmierzyłem go i zacząłem czochrac go obiema rękami po fryzurze.
-O nie!-Zaśmiał się wesoło.
-Czochru Czochru Czochru Czochru!-Kontynuowałem,aż upadł do tyłu ale złapałem go przed upadkiem na podłogę.
-Zmieńmy miejsce.Jeszcze się połamiesz.-Uśmiechnąłem się lekko,a Yi pokiwał głową i pozwolił mi się wziąć w ramiona.Sypialnia wydała mi się odpowiednim miejscem,więc tam poszedłem.Wcześniej zapaliłem tutaj świece,żeby trochę popachniało i ich blask dawał bardzo romantyczny klimat...
Położyłem Yi na łóżku i usiadłem obok.Spojrzał na mnie i szarpnął,że byłem kilka milimetrów nad jego ciałem.Znów wymieniliśmy ogromnie namiętny pocałunek i poczułem jak moje włosy opadają na plecy.Rzucił gumką,która je splatała na podłogę i zaczął je ściskać w dłoniach.
-Ogól się,proszę.-Uśmiechnął się lekkko,a ja zrobiłem to samo.
-Dobrze,dobrze.-Dotknąłem jego szyi,a on złapał mnie za guzik koszuli i zaczął powoli odpinać.Pozwoliłem mu odpiąć wszystkie do końca.Patrzyliśmy sobie w oczy,a ja zacząłem jeździć dłonią po jego brzuchu.Idealnie widziałem Jak się rumieni.To słodkie.Bardzo chciał zdjąć ze mnie koszulę.Zrobiliśmy to razem.Przerzuciłem włosy na plecy i zacząłem delikatnie obcałowywać jego szyję.Uniósł głowę,pomagając mi w tym.Zacząłem zjeżdżać coraz niżej i niżej.Yi lekko tarmosił moje włosy.
-Jak zrobisz mi kołtuny,to Cię zatłukę.-Uśmiechnąłem się lekko,a on zarumienił się.Przeniósł ręce na moje plecy,a ja dotarłem do podbrzusza.Wymieniliśmy na moment spojrzenia.
-Nie zrobię.-Uśmiechnął się lekko i dotknął palcem mojej wargi.-Ale mogę je pomiziać?
-Możesz.-Zachichotałem i oparłem policzek na krawędzi jego spodni.-A ja mogę pomiziać Ciebie?
-Mhm.-Poczułem jak się rumieni.To słodkie.Zacząłem go ponownie rozbierać.Policzki miał czerwoniutkie.Zapach świec unosił się w powietrzu.
-Wiesz,że w każdej chwili możemy przestać...-miałem wrażenie,że Yi jednak nie jest jeszcze gotowy.
-Wiesz,że w każdej chwili mogę przywiązać Cię do grzejnika nogawką.-Uśmiechnął się,a ja pstryknąłem go w nos.
-Bo zrobię Ci kartkówkę...
Yi dotknął mojej szyi,a ja musnąłem jego usta.Praktycznie został tylko w skarpetkach.Znowu położyłem głowę na jego podbrzuszu,patrząc w oczy.
-Oj proszę.-Dotknął moich włosów.-Zrób to...-Spojrzał mi w oczy i lekko zamrugał.-Zrób mi dobrze...
Przejechałem palcem po jego obojczyku i delikatnie chwyciłem w dłoń jego męskość.Jęknął cicho i ponownie spojrzał mi w oczy.Ja złapałem jego jęk w usta.Całowaliśmy się przez dłuższy moment...Mruczał Jak kot.Nie często ktoś robi mu takie rzeczy.
Podniósł się na moment i rzucił na mnie.Wymieniliśmy spojrzenia.Uśmiechnął się lekko.
Wtulił się w mój brzuch i rzucił na mnie okiem.Wiedział co zaraz zrobimy...
-Bądź...Delikatny...-Leżał na łóżku,osłaniając się ręka i patrząc na mnie półotwartym okiem.
-Nie martw się.-Uśmiechnąłem się i przejechałem dłonią po jego ciele.Zadrżał.-Będę delikatny.
Złapał mnie za szyję,a ja powoli w niego wszedłem.Jęknął,tuląc się do mnie.Starałem się być bardzo delikatny i powolny.Jeszcze go uszkodze...
-Nie boli?-Mruknąłem mu do ucha,łapiąc za nogi,żeby było trochę wygodniej.
-N...Nie...Jest dobrze...-Jęknął i pocałował mnie.Czule.
Potem jęczał już prawie cały czas,na końcu krzyczał...Chyba nie przesadziłem...
************************************
Uderzyłem w budzik i otworzyłem jedno oko.Yi spał wtulony w moją pierś.Uroczy widok.Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po włosach.
-Wstawaj.
-Jeeeszcze pięć minut...-Mruknął,kładąc na mnie rękę.
-Spóźnisz się na egzamin...
-Co!?-Zerwał się z łóżka i uśmiechnąłem się lekko,on wyglądał na przerażonego.
-Spokojnie.Egzamin dopiero za dwie godziny.
-Oj...-Potarł czoło.-To ja idę się ogarnąć.
-Dlatego obudziłem Cię wcześniej.-Uśmiechnąłem się lekko.-Ja mam dziś akurat wolne.
Zniknął za drzwiami łazienki,a ja postanowiłem jeszcze trochę poleżeć.
*Yiś*
Zdjąłem z siebie spodnie i zajrzałem do lustra.Czułem zmęczenie,podekscytowanie,strach i jednocześnie wstyd.
Czy ja się przespałem z nauczycielem?
Spojrzałem na siebie w lustrze.Miałem brudną twarz i włosy.(Wszyscy wiemy czym)
Postanowiłem wziac prysznic.Umyłem się szybko i zdjąłem z szafki złożoną koszulę,wkładając ją na rozgrzane ciało.Wczorajsza noc siedziała mi w głowie,a jednocześnie bałem się o ten egzamin...
Umyłem zęby i zrobiłem coś z włosami.Nie było tak źle...
W tym czasie Sensei zrobił śniadanie.Jakoś dziwnie się czułem,patrząc mu w oczy ale zjedliśmy je razem.
-Powodzenia.Jak będziesz marudził,że nie zdasz to dostaniesz butem.-Uśmiechnął się i dotknął moich włosów.Wziąłem niepewnie torbę w ręce.
-Przyda się...
Mam nadzieję,że nie będzie tak źle.Obym nie zemdlał....I nie zawiódł Senseia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro