Siarka
*Yas* Ogólnie to po jakimś czasie
Jakoś obudziłem się wcześniej niż zamierzałem.Słońce świeciło delikatnie,rażąc mnie w oczy.Yi jeszcze spał.Powinienem go obudzić,żeby ogarnął się na tą wycieczkę.
-Yiuś wstawaj.-Pocałowałem go lekko w policzem.-Szykuj się na wycieczkę.
Mruknął tylko.
-Yiii...-Znowu delikatnie go musnąłem.-Wstawaj.
-Mh...Jeszcze chwila...-Zasłonił się poduszką.
-Wstawaj brzydalu.-Położyłem się na nim i zacząłem czochrać po włosach.-Wstawaj,bo Cię uduszę.
-Przestań mnie gwałcić!-Zaczął wierzgać,próbując mnie zrzucić.-Ała!Moje ramię!
-Wstawaj,bo zrobię Ci różne złe rzeczy i do tego kartkówkę.-Zaśmiałem się cicho.
-Złaź!Natychmiast!Jesteś ciężkim grubasem!-Zaczął marudzić.To było nawet słodkie.
-A wstaniesz?-Szepnąłem mu do ucha.
-No wstanę no...-Przewrócił oczami i rzucił mnie z pleców.
-Cieszę się.-Uśmiechnąłem się wesoło,a Yi mruknął i zamknął się w łazience.Poleciałem do kuchni zrobić jakieś śniadanie,bo czułem poranny głód.W końcu mogłem gotować.Zająłem się tym od razu.
-Mmm...Co za zapach...-Yi pojawił się w kuchni,a ja kończyłem zabawę z patelnią.
-Jedz i się szykujemy,bo Irelka nas sklepie.
-Pojadę autobusem.-Yi zaczął.-Jeszcze muszę wstąpić do sklepu.
-Rozumiem.-Pokiwałem głową.-Zapasy słodyczowe jak mniemam?Mogę Cię podwieźć do sklepu,jeśli chcesz...
Yi lekko się zarumienił.
-Dziękuję...
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się ogarnąć.Musiałem rozczesać włosy i jakoś je przyzwoicie uczesać.Może dziś coś innego niż kucyk?
Warkocz?Jakaś odmiana chyba będzie dobra...
Yi siedział w pokoju i pakował jakieś rzeczy do torby.Ile książek od chce wziąć...
-Gotowy?-Objąłem go z tyłu.
-Taak...-Speszył się i wziął torbę na ramiona.
-Irelka mnie sklepie,bo jesteśmy trochę spóźnieni ale to nic...
************************************
-No w końcu!-Usłyszałem zdenerwowany głos Irelki i prawie dostałem zawału.
-Wybacz.-Machnąłem ręka.-Korek na S3.
-To żeś autostradą jechał do szkoły!?-Wzięła się pod boki.
-Myślałem,że bedzie szybciej...
Rozejrzałem się.Chyba wszyscy byli...
Nawet Yi trafił tu wcześniej niż ja...
Irelka machnęła ręką,szykując zbiórkę.
-Skoro szanowny profesor Sorami raczył się pojawić,to chyba możemy się zbierać.-Zmierzyła mnie,a ja uśmiechnąłem się przepraszająco.Uczniowie gapili się na mnie z lekkim uśmiechem ale chyba nie śmiali tego okazywać przy Irelce.Biolożka postrach szkoły...
-To nie moja wina...-Zwróciłem się do niej,jak wlaziła do autobusu.
-Zaraz klepę dostaniesz!-Zmierzyła mnie z uśmiechem a ja usiadłem sobie obok.Yi gadał sobie z jakimiś kolegami.Tym od Zeda i tym rudym.Mnie zagadywała Irelka.
-Coś ty taki zamyślony?-Spojrzałem na nią,gdy zaczęła mówić.
-Czy ja wiem...-Wzruszyłem ramionami.-Tak o.
-Dziewczyna Cię rzuciła?-Zachichotała.
-N-nie.-Dziwnie się zarumieniłem.
-Haha.Jaki rumieniol.Słodziutko.-Zaczęła mnie szarpać za policzki.
-Bo zmienię miejsce.-Przewróciłem oczami z usmiechem.
-Oj już nie płacz,nie płacz.Chce brzydal batona?-Pokiwała głową.
-Jak już dajesz...-Gapiłem się do tyłu na Yi.Czytał jakąś książkę.Uroczo wyglądał.Jechaliśmy dłuższy czas.Irelka pierdoliła o kosmetykach,a mnie ścinał sen.Chyba w końcu usnąłem...
-Ejo profesorku.-Poczułem jak ktoś puka mnie w głowę.-Wstawaj!-Irelka...
-Mhm...Już jesteśmy?-Przetarłem oczy.
-No za dziesięć minut będziemy,to Cię obudziłam.Drzemka niezła.Trzy godziny Twojego chrapania.Spałeś tak słodko,że nie miałam siły Cię budzić.
-Wczoraj miałem dużo pracy i mało spałem...-Chciało mi się jeszcze trochę spać...
Irelka rozbudziła mnie szarpaniem za włosy.Chciałem ją sklepać ale kobiet się niby nie bije...
Wyleźliśmy z autobusu.Przynajmniej pogoda była świetna...Wywaliśmy z Irelką dzieciaki do pokojów.
-Obiad ma być za pół godziny,tak?
-Mhm.-Irelka pokiwała głową.-Lecę się rozpakować.
-No dobra.Chyba też muszę to zrobić...
Wbiłem do swojego pokoju.Całkiem ładnie urządzone miejsce...
Walnąłem się na łóżku,żeby trochę odsapnąć.Całkiem wygodnie...
*Yiś*
-No chłopaki,całkiem niezłe te pokoiki.-Kayn rzucił się na łóżko,a ja stałem i gapiłem się na stolik.Hiruki zamknął się w łazience.
-Ile można siedzieć w łazience?-Zacząłem.
-Albo sra,albo się kąpie,albo trzepie chuja.-Kajak wzruszył ramionami.
-Lepiej do niczego nie dochodź.-Skarciłem go.-To niegrzeczne.
-No dojdzie to na pewno kolega z łazienki.-Kajak zaśmiał się.
Przewrociłem oczami i wlazłem na łóżko,bo było piętrowe,żeby zaszyć tam swoje książki.Usłyszałem głos Senseia.Łaził po korytarzu i kłócił się z biolożką.
-Ale jestem głodny...-Spojrzałem na Kajaka.
-Chyba zaraz będzie obiad.-Hiruki wylazł z łazienki.
-Ty to najpierw ręce umyj po swoim fapanku.-Kajak zarechotał jak głupi.
-Spierdalaj.-Hiruki przewrócił oczami.-Układałem tylko swoje rzeczy na półki,bo wy zaraz wszystk zajmjecie.
-Ej,a my chyba w góry idziemy co nie?-Kajak zaciekawił się.
-Na to wygląda.
Pewnie Sensei będzie w siódmym niebie...
*Yas*
-W końcu idziemy...-Uradowałem się i przeciągnąłem,chowając rzeczy na wycieczkę do torby.-W końcu ten wspaniały górski klimat...
-Harnaś wraca w rodzinne strony...Górskie hale...Kosodrzewina...Kozy też żeś pierdolił?-Zarechotała,a ja wziąłem się pod boki.
-Bo postaram się Ciebie zgubić...
-A Wszyscy są?Zbiórka miała przecież być.
Rozejrzała się,a ja zamykałem pokój.
-Chyba tak.-Również się rozejrzałem i zatrzymałem wzrok na Twarzy Yi.Gadał z jakąś koleżanką...
-To możemy iść?-Paliły mi się buty Jak dziecku.
-Ta.-Pokiwała głową.-Panie Harnaś,bierz kapcie i zapierdalaj w podskokach przed szereg.
Wybrałem w miarę lekką trasę,żeby tam cała reszta nie poumierała.Pogoda była świetna...To dobrze.
-No dawaj,dawaj.-Zamachałem w stronę Irelki,która była na niższej skałce.
-Nie biegniemy,tylko idziemy.-Zmierzyła mnie.
-Idziemy na szczyt.-Uśmiechnąłem się szeroko.-I nie ma marudzenia.
Powoli wspinaliśmy się na górę.Brnąłem do przodu,co jakiś czas patrząc na grupę,żeby się nie zgubili.Jakoś się wlekli.
-Yas,ty wariacie.-Irelka dogoniła mnie.-Nie widzisz,że już tu padamy?
Zamrugałem kilkukrotnie,wyrwany z kontekstu.Nagle Yi się wypierdzielił i chyba zdarł sobie kolana o skały.
-Hmm...Może trochę przesadziłem...Jak chcesz to możemy zacząć wracać...-Rzuciłem do Irelki.Pokiwała głową,a ja westchnąłem z rozczarowaniem.Naprawdę chciałem zdobyć ten szczyt.
-Z Tobą nie można łazić po górach...-Irelka rzuciła do mnie.
-W górach się wychowałem.
-A ja myślałam,że nad morzem.Mnie nie ocyganisz,do szkoły ze mną chodziłeś jak byłeś takim małym wypierdkiem.
-No tak.Pamiętam.Złamałaś mi kilka razy rękę,bo wypierdoliłaś mnie pięć razy z domku na drzewie...
-Należało Ci się.-Zaśmiała się.-Nie chciałeś mi oddać lalki...A tak z innej beczki,to głodna jestem.
-Ja może trochę...-Gdzieś z tyłu słyszałem śmiech Yi.Słodko się śmieje.
-Pamiętam,jak wtedy moja mama chciała Cię zabić.-Zaśmiałem się.
-Nie przesadzaj.- Irelka Przewróciła oczami.
Po dłuższej wędrówce dotarliśmy do ośrodka.Klasa wyglądała na wykończoną.Teraz poczułem się naprawdę bardzo głodny.I trochę zmęczony...
************************************
Wyszykowałem na biurku kilka książek do poczytania.Ciekawe co robi Yi...
Usłyszałem pukanie do drzwi.
To pewnie Irelka.
-Już Idę!-Zawołałem i podszedłem do drzwi.Yi.
-Co ty tu robisz?-Lekko się uśmiechnąłem.Akurat kiedy o nim pomyślałem...
-Boli mnie głowa i...trochę tęskniłem...-Spojrzał mi w oczy.
-To...Słodkie.Wejdź.-Uchyliłem mu drzwi.-Chcesz coś na głowę?-Zaproponowałem.
-Mhm.-Rozejrzał się.-Przytulnie tu.Aleee jestem zmęczony...
-Chyba trochę przesadziłem z tą wycieczką w góry...
-Trochę?-Yi zaśmiał się.-Wiesz jak teraz bolą mnie nogi?
-Przepraszam.-Zaśmiałem się nerwowo.-Jutro pójdziemy na miasto..
-Fajnie.-Yi zaświeciły się oczy.
-Mówiłeś coś o tęsknocie...-Objąłem go ramieniem.Zarumienił się lekko ale pozwolił objąć.
-No co?
-Nic,nic...-Uśmiechnął się,a ja miałem ogromną ochotę go pocałować.Sam się o to prosił...
-Więc nie tęskniłeś?-Złapałem jego brodę.Dzieliły nas milimetry.
-Tęskniłem...-Zaczerwienił się.Połączyłem nas w pocałunku.Dawno tego nie robiliśmy...Yi oparł się o łóżko,a ja kontynuowałem intensywniejszą falę pocałunków.Nagle Usłuszałem pukanie do drzwi.
-Yas,musimy pogadać.
O kurwa,Irelka.
-Um...-Spojrzałem na Yi,a potem Krzyknąłem do Irelki.-Miałem zamiar się umyć!
-To mogę wejść?
-Ale ja już się rozebrałem.-Skłamałem.
-Nie przeszkadza mi to.
-Now trochę prywatności!-Zacząłem marudzić.
-Uczeń Ci spierdolił.Może go w górach zgubiłeś,Harnasiu.
-Może gdzieś się schowam?-Yi szepnął.
-Dobra,miejmy ją z głowy...-Próbowałem ukryć Yi w szafie.
-Yas?
-Zaraz,tylko się ubiorę.-Rzuciłem,porządkując wszystko i otworzyłem Irelce drzwi.-Nie dasz się człowiekowi odprężyć...
-Uczeń Ci zniknął.-Wzięła się pod boki.
-Siedzi u kogoś pewnie.-Wzruszyłem ramionami.
-No może...Ale idź go dopadnij,bo ja to zrobię.
-Ty już się przejmujesz.Idź sobie zrób herbatki czy coś...Wypierdzielaj,bo chcę się umyć.
-Dobra,dobra.-Przewróciła oczami.
Yi wywlekł się z szafy.
-Może powinienem wrócić do pokoju?-Spojrzał na mnie.
-A chcesz?-Poczułem się teraz niezręcznie,przypominając sobie ten pocałunek sprzed kilku chwil.
-Nie...
-Więc czego chesz?-Znów się do niego zbliżyłem.
-Ciepła...-Zaczął gapić się w podłogę.Wstydził się?
-Mówisz o cieple,a całkowicie się przede mną blokujesz...
-Szukam znaczenia tego słowa.-Wyglądał,jakby znów miał jakiś dylemat moralny.
-Trzesiesz się...-Zauważyłem.
-Po prostu trochę mi zimno.-Otrzepał się lekko.
-Może zacznijmy od tego rodzaju ciepła?-Otuliłem go ramionami i położyłem się na łóżku.Czy tylko tego ciepła pragnął?
-Lepiej Ci?-Spytałem z troską,a on pokiwał głowąvi rozłączył,ściśnięte wcześniej palce dłoni.
-Tak...-Odparł niezwykle cicho.
-Nadal nie wyglądasz na szczęśliwego...
-Nie o taki rodzaj ciepła do końca mi chodziło...
-Więc?-Uniosłem pytająco brew.
-Nie wiem jak go opisać w słowach...
-Mam sam go odkryć?-Uśmiechnąłem się lekko...
-C-co...
Zbliżyłem się do niego.Mogłem go pocałować,gdybym chciał...
-Zostaniesz na noc?
Yi gapił się na mnie jak na złoty świecznik,by po chwili słodko się uśmiechnąć.
-Z Tobą zawsze...
Przycisnąłem go do siebie,muskając po szyi.
-Postaram się odnaleźć ciepło,którego szukasz.-Wymruczałem w jego szyję,a on lekko drgnął.Jakoś dziwnie się zachowywał...
Tuliłem go przez dłuższą chwilę,by ponownie pocałować.
Yi gapił się na mnie z czymś dziwnym w oczach ale nie potrafiłem powiedzieć z czym.Teraz Yi sam się do mnie tulił.To było słodkie.
-Trochę mi za ciepło.-Zaśmiałem się,patrząc na Yi.Nagle się speszył.
-To może oddaj mi trochę ciepła?-Nałożył sweter na odsłonięte ramię.
-Z przyjemnością.-Zacząłem odpinać koszulę.
-Co...
Położyłem koszulę na jego ramionach.
-Teraz będzie Ci cieplej.-Zamrugał kilkukrotnie i jej dotknął.Podniosłem się do siadu i ponownie go pocałowałem.Yi oparł się o mnie.Czułem jak bardzo rozgrzane ma policzki...
-Teraz to mi robi się gorąco...
-Pozwolił mi pocałować się w szyję i złapałac za ręce.
-Ciekawe.-Westchnąłem i przysunąłem go do siebie.Patrzył na mnie przez chwilę.
-Lubię Twoją kitę ale...-Poczułem jak rozpuszcza mi włosy i wtula się w pierś.-Tak jest lepiej...
Uśmiechnąłem się lekko,gładząc Yi po głowie.
-Lepiej?
-Podobają mi się Twoje włosy...-Uśmiechnął się z lekkim rumieńcem.
-Chcesz je poszarpać,prawda?-Zaśmiałem się.Yi na moment skamieniał i wydawało mi się,że przestał oddychać.
-Wdech,Słońce.-Poklepałem go po plecach.-Bo zaraz zemdlejesz.
-Chcę poszarpać Twoje włosy...-Potwierdził,a ja objąłem go w talii,lekko podnosząc ubranie do góry.
-W takim razie zrób to.-Spojrzałem mu w oczy i zacząłem palcem głaskać plecy.
Westchnął cicho i niepewnie dotknął mojej głowy.
Podwinąłem jeszcze trochę jego koszulkę,a on prawie pisnął gdy to robiłem.
-Mam przestać?-Spojrzałem mu w oczy z zapytaniem.
-Nie przestawaj...-Otulił mnie ramionami,a ja wykonałem odważniejsze kroki.Zmusiłem go do pocałunku.Momentalnie złapał moje włosy w dłonie.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę...
-Zrób to.-Nagle się uśmiechnął.-Wiem,że chcesz...
Spojrzałem na niego z lekki zawahaniem i zdjąłem z niego koszulkę.Gapiliśmy się na siebie.Yi rumieniec...
Wtuliłem się w niego i położyłem mu rękę na piersi.Rumieniec...
Leżeliśmy na łóżku wtuleni do siebie.Czułem jak wali mu serce...Chciało mi się trochę spać...
-Coś się stało?-Yi zatrzepotał rzęsami,a ja nagle się rozbudziłem.
-Coo...Nie...-Pokiwałem głową.
-Zmęczony?-Yi uśmiechnął się lekko.
-Może trochę...
-Nadal potrzebuję ciepła.-Szepnął do mnie.
-Ileż można chcieć tego ciepła?-Zamrugałem kilkukrotnie.
Yi zarumienił się,jakby się Zawstydził...
-Trzeba było mówić,że chcesz ze mną spać...-Uśmiechnąłem się i wtuliłem do Yi.Drgnął.Jego twarz była czerwoniutka...
Praktycznie na nim leżałem,patrzyłem w oczy.
-Yas...-Szepnął i dotknął moich włosów.Znów zacząłem całować jego ciało.
-Tylko bez malinek...-Uśmiechnął się słabo.Wyglądał na wyczerpanego.Przesuwałem się coraz niżej po jego brzuchu.Co jakiś czas drgał...
-W porządku?-Lekko musnąłem jego nos.
-Taak...-Zarumienił się i zasłonił nos ręka.
-Nieśmiały jak zawsze.-Uśmiechnąłem się ciepło,a potem pocałowałem go w brzuch.Uroczo drga...
Jęknął przy kolejnym pocałunku.Zasłonił usta ręką.Zniżałem się coraz bardziej,a Yi zaczął stawać się coraz bardziej niespokojny...Czułem,że robię coś złego...
-Jesteś pewnien,że tego chcesz?-Patrzyłem mu w oczy.
Zamrugał kilkukrotnie,by po chwili przytulić mnie do siebie.To chyba była odpowiedź.Poczułem pocałunek na swoich ustach.Rósł na namiętności.
Yi spychał mnie na łóżko...
Ożywił się...
-Co robisz?-Uśmiechnąłem się do niego,a Yi patrzył na mnie z góry.Nie odpowiedział.-Przecież umiesz mówić.-Znów się uśmiechnąłem.
-Wiesz czego chcę...-Szepnął, dotykając mojej piersi.
Przewrocilem go na poduszkę i zacząłem namiętnie całować.Złapał mnie za włosy.Zniżałem pocałunki coraz dalej i dalej...
-Yas...-Szepnął.
Zacząłem go powoli rozbierać.Znów stał się niespokojny.Zetknęliśmy się ustami.Zrobiło mi się odrobinę gorąco.Uśmiechnąłem się lekko i poczułem,że Yi znów chce zepchnąć mnie na łóżko.Unieruchomił moje ręce.
-Chyba się trochę narzucam...-Speszył się i spuścił głowę.
-Nieprawda.Nigdy mi się nie narzucałeś...
Pogłaskałem go po głowie.Podniósł się na moment,patrząc na moje ciało.
-Zimno mi...-Szepnął,a ja okryłem go kołdrą,że pod nią leżeliśmy prawie w całości.
-Teraz lepiej,prawda?-Lekki uśmiech.
Wlazł pod tą kołdrę,aż nie było go widać.
-Yi?-Zacząłem go szukać dłonią.
-Tak?-Wystawił głowę.
-A ty co się chowasz?-Uśmiechnąłem się i oparłem łokcie o ramę łóżka.Yi znowu zniknął pod kołdrą.
Ciekawe co on...
-Dobrze się bawisz?-Rzuciłem,kiedy ogarnąłem że chce zrobić mi loda.
Nie odpowiadał ale chyba właśnie tak było.-Yiii...-Szukałem dłonią jego głowy.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.Kurwa,pewnie znowu Irelka...Jej się nudzi chyba...
-Yas,masz chwilkę?-Głos Irelki.Ta,trafiłem.
Yi spojrzał na mnie,a ja wepchnąłem go spowrotem pod kołdrę.
-Nie wychylaj się.-Mruknąłem.-Spławię ją,bo mnie już wkurwiać zaczyna...-Yi nie protestował.
-Tylko szybko.-Zawołałem do Irelki.
Wbiła chamsko do pokoju.
-Chciałam pogadać.
-A ja spać.-Sztucznie otarłem oko.-Widzisz,która jest godzina?Zasypiałem...
-Oj,wybacz.-Speszyła się,a Yi znowu zaczął robić to co wcześniej,więc dostał buta żeby teraz przestał.
-Trochę boli mnie głowa.-Skrzywiłem się.
-Już,już idę.-Wyleciała z pokoju.Musiała się zawstydzić.Odszukałem Yi dłonią.
-Mogłeś sobie darować,kiedy ten radar z cyckami był w pokoju...-Zmierzyłem go.
-P-przepraszam.-Pokiwał głową.-Ale wiesz czego chcę...-Nachylił się i szepnął mi do ucha.
Uśmiechnąłem się lekko i popchnąłem go na poduszkę,zmieniając położenie.
-Tylko musimy być cicho,bo Irelka ma na dole pokój...-Pocałowałem go w szyję i musnąłem po nodze i kroczu.
-Będziesz delikatny?-Zamrugał kilka razy.Miał taką minę,jakby już doszedł z dziesięć razy...
-Dla Ciebie zawsze.-Zrobiłem to o co wcześniej prosił,łapiąc go za nogi żeby nie spierdolił się z łóżka i nie przywołał tu Irelczuni.Cicho jęczał mi w szyję.Naprawdę się starał.
-Dobrze się czujesz?-Spytałem z troską,bo wyglądał jakby go bolało.
-T-Tak.-Jęknął,zakrywając usta.Wtulił się we mnie,jęczał mi jakieś słówka do ucha.Czasem też moje imię.
Nie mam pojęcia ile straciliśmy nocy ale chyba jej wiekszość...
-Zimno mi...-Yi szepnął,kiedy zasypiałem.
Podniosłem moją koszulę.Ubrał ją i spojrzał na mnie dziekująco.
-Teraz Ci ciepło?-Spytałem z troską.
-Z Tobą zawsze.-Pokiwał głową.
Czułem się tak okropnie zmęczony ale jednocześnie nie mogłem uspokoić oddechu.
*Yiś*
Obudziłem się trochę ociężale ale jednocześnie byłem wyspany.Sensei leżał obok wtulony w poduszkę.Przypomniało mi się co wczoraj robiliśmy.Czułem się głupio...Tak na wycieczce...Z nauczielem...
Spał tak słodko...
Pocałowałem go w szyję i nakryłem swoją połowa kołdry.Chłopaki u nas jeszcze spali.To cud.Wlazłem cichutko do swojego łóżka.Kilka godzin snu jeszcze się przyda...
************************************
Wbiłem na stołówkę,czekając na śniadanie.Kajak popijał kompot.Nagle podeszła do nas biolożka.
-Widzieliście ciołka profesorka?-Wyglądała na zmartwioną.
Pokiwaliśmy przecząco głowami.
Ciekawe co się stało...
*Yas*
-Yasuo ty kurwo!-Irelka wbiła do pokoju i wywaliła mnie z łóżka.-Śniadanie jest!Zaspałeś!
-Nie szarp mnie tak.-Wymamrotałem,a ona wywlokła mnje na dywan.
-Ubieraj się i na śniadanie,bo wpierdol!
Wściekła jak zawsze.
-No Idę,idę.-Podniosłem się,a ona trzasnela drzwiami.
Ogarnąłem się natychmiast.Uczesałem się w zupełnym nieładzie (rozpuszczone włoski i taki mały koczek zrobiony xD wiecie jak hehe)
-Jestem.-Wpadłem na stołówkę i usiadłem z Irelką do stołu.Yi patrzył na mnie.Aż tak źle się prezentowałem?
-Siadaj i wpierdalaj,bo klepa.Nie wiesz co to budzik?-Mruknęła.
-Zupełnie o nim zapomniałem.-Machnąłem ręką.-Błagam kawy.-Walnąłem głową w stół,aż kilka osób na mnie spojrzało.
-Masz,znaj łaskę.-Nalała mi kawy do filiżanki.-Po śniadanku wycieczka.
-Cholera.A cukierka masz,bo się muszę trochę rozbudzić?...-Opierałem ręka policzek,pijąc kawę.
-Wpierdalaj cukier albo dżem.-Pokiwała głową.-Dzisiaj sobie nagrabiłeś.
-Oj no przepraszam.Ty wywalilaś korki suszarką.-Machnąłem oskarżycielsko palcem,a Irelka zaczęła na mnie syczeć.
Gapiłem się na Yi,który smarował chleb masłem.Mam nadzieję,że nie zauważył że mam teraz mentalność konserwy...
Nie wiem jak przetrwam ten spacerek do miasta...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro