Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Potas

AD DO FILMU:Czy tylko ja widzę w tym Yasa w kuchni i Yi xD?

*Yiś*

Impuls sprawił,że znalazłem się pod drzwiami,myśląc o tym drugim mężczyźnie.Może jestem zdradzany i dowiaduję się w taki sposób?To okrutne.Chciało mi się beczeć.Beczeć jak małe dziecko.
Stałem przy drzwiach,czekając i lekko potupując nogą.

-Koochanie?Możesz otworzyć?-Jakiś męski głos,rozległ się w środku.

-Właśnie zamierzałam.

-Brat,a ciastka masz?-Głos Senseia.Ten rozpoznam bez problemu...

Drzwi otworzyła mi młoda kobieta,cudzoziemka sądząc po charakterystycznym shurimskim akcencie.

-Coś się stało,skarbie?-Kobieta spojrzała na mnie życzliwie,a ja gapiłem się na trzy postacie z tyłu.Nagle poczułem się tak głupio...Sensei nie mówił,że ma brata...

-To moja zguba.-Sensei spojrzał na mnie.-Tak coś czułem,że do nas dojdzie.

-Nie stój tak w progu.-Kobieta pogoniła mnie.-Chodź,herbatkę Ci zaparzę.

Czułem się dość dziwnie.Zupełnie nie wiem gdzie jestem,nie wiem co się dzieje i czuję się zbyt elegancko ubrany...Marynarka chyba była kiepskim pomysłem.Czuję,że tu nie pasuję...

-Cześć Yi.-Sensei spojrzał na mnie,a ja stałem jak wryty.-Dobrze,że wpadłeś.Zapomniałem napisać,że mnie nie będzie.-Zmienił kierunek.-To gdzie te ciastka?Gościa masz.

Ten obok Senseia,chyba jego brat spojrzał na mnie,a ja czułem jak trzęsą mi się nogi.Chcę zwiać.

Przedstawił się,wyciągając do mnie dłoń.Uścisnąłem ją nieśmiało.Pewnie wyczuł drżenie moich rąk.

-Miło mi...-Odparłem cicho.

-Nooo Yoneeee...Leć po te ciastka.

-Zaraz Ci te ciastka wsadzę w dupę.-Uśmiechnął się złośliwie do Senseia i odszedł do innego pokoju.
Faktycznie było między nimi podobieństwo...Uderzające.Tylko,że jeden nosi włosy do pasa,a drugi do ramion.No i inne kolory włosów...
No i troszkę inny styl ubierania się...

-Mogłeś zadzwonić.-Spojrzałem na Senseia i na dzieciaka bawiącego się autkami.

-Wybacz.Wychodziłem gdy spałeś.Głupio mi było Cię budzić,a nie wiedziałem która godzina jest odpowiednia by dzwonić.-Spojrzał na mnie przepraszajaco,a ja pokiwałem głową.Zdarza się.

Po chwili wróciła cała reszta postaci,a ja nadal gapiłem się jak głupek tylko tym razem usiadłem obok Senseia.Popijałem grzecznie herbatę,nie odzywając się słowem.
Raczej nie powinienem im się wtrącać...

*Yas*

Yi siedział jak na kazaniu z kubkiem herbaty w ręce...
Chyba nieszczególnie mu się tutaj podobało...

-Aaa kim jest Twój kolega?-Brat zmierzył mnie,a Yi zupełnie zaniemówił i musiałem go wyręczyć.

-Hm.To jest mój współlokator.-Odparłem szybko,a Yi pokiwał tylko głową.Co mu się dziś dzieje?

-Aah.Rozumiem.-Yone nie drążył dalej,a ja przypomniałem sobie o czymś...Dość ważnym...

-Cholera...Zapomniałem sprawdzić sesję...-Puknąłem się zdrowo w łeb.-Zatłuką mnie jak psa...

-Czy mi się wydaje,czy ty w szkole uczysz?-Yone zmierzył mnie z rozbawieniem.-Co za ironia losu...

-A ty z czego się cieszysz?Uczę chemii durnych ludzi.

Yi rzucił na mnie okiem,a ja tylko uśmiechnąłem się lekko,popijając herbatkę.Doskonale wie,że nie chodzi o niego.

-Takich durnych jak ty,czy gorzej?-Yone uśmiechnął się lekko,a ja przewróciłem oczami.

-Bo będzie klepa...

-Zaraz to ja pójdę po kosiarkę i Cię nią pogłaszczę...-Uśmiechnął się równie jadowicie co ja...

-To był wypadek.-Westchnąłem,patrząc co jakiś czas na Yi.Uśmiechał się lekko co kilka zdań.-I wina ciotki...

-Sam jej wleciałeś pod nogi,a masz takie kłaki że Ci je kosiarka pogłaskała.-Znów się zaśmiał,a ja przewróciłem oczami.

-I kij z tym.Już mi włosy odrosły.-Zmierzyłem go jak oburzone dziecko.

-I wyglądasz jak baba...

-Wrrrr...-Zabiłem go wzrokiem.-Wcale nie...

-Aaaa,właśnie...Masz tam kogoś,Miotło?

Nagle Yi zerwał się,odstawiając pustą filiżankę na stół.

-Eeee...Muszę do toalety!

-O,no to w tamtą stronę.

Yi podreptał w kierunku łazienki dość szybkim krokiem ale nadal niepewnym.Chodzi jakby miał gówno w gaciach albo z konia zlazł.

-To masz w końcu kogoś,czy dalej sam na świecie?

-Nooo,no mam kogoś.-Zmierzyłem Yone,biorąc upragnione ciasto.

Czas jakoś leciał.Ile można siedzieć w kiblu...

-Może sprawdzę co z tym czubkiem...-Westchnąłem ,niechętnie wstając.Yone pokiwał tylko głową.
Oby Yi nie zemdlał czy coś...

Jakoś dotarłem do łazienki,która była na drugim końcu domu.

-Yi?Wszystko w porządku?-Wbiłem do pomieszczenia.Yi opierał się o półkę.Dziwnie wyglądał.

-Trochę kiepsko się czuję...-Podniósł wzrok.Był blady i roztrzęsiony.

-Słabo Ci?

-Teraz trochę mniej...-Nadal nie puszczał półki.

-Jak chcesz,to możemy wrócić do domu...

-Nie,nic mi nie będzie...Przechodzi mi.-Pokiwał głową.

-Nooo dobra.Ale mów,gdyby coś się działo.-Otworzyłem drzwi,aby mógł spokojnie wyjść.

-Ten czubek żyje,trochę słabo mu się zrobiło.

-N-nic mi nie jest...-Yi pokiwał głową.

Usiadł sobie z boku i zaczął bawić się z dzieciakiem,bo ten zaczął go męczyć.

-Pamiętasz,jak zgubiliśmy się w lesie?-Zauważyłem jak Yi podnosi wzrok.

-Nawet mi nie przypominaj...-Przewróciłem oczami.

-Iiii...wtedy spadłeś z jelenia,bo myślałeś że go oswoisz... (Rogathona chciał oswoić ale kwiatka zapomniał xD #DlaKumatych)

-Daruj sobie.To zdarzyło się tylko raz...

-I musiałem Cię taszczyć,bo złamałeś nogę.

Yi uśmiechnął się lekko.

-Ty za to wjechałeś w mur rowerem...-Rzuciłem złośliwie.-Rozjebałeś rower,który dostałeś na urodziny...

Przekomarzaliśmy się tak przez dłuższą chwilę,aż w końcu trzeba było się zbierać.
Yi wyglądał na zmęczonego dziecięcymi zabawami...No i trzeba zrobić kolację...

*Yiś*

Ocknąłem się we własnym łóżku...Może to tylko sen...To całe spotkanie...

Zszedłem na dół,by poszukać Senseia.Był oczywiście w kuchni.Smażył coś i nucił wesoło.

-Ooo!Obudziłeś się.-Ożywił się lekko, nadal zajęty gotowaniem.-Akurat kończę kolację.

-Zasnąłem?-Otarłem brodę,przy okazji drapiąc się po bródce.

-Mhm.Jak wracaliśmy.Nie miałem serca Cię budzić,więc po prostu przyniosłem Cię do domu.

-Sen był mi potrzebny...-Potarłem lekko oko.-Dziękuję...

-Tooo...Zjesz kolację?-Zaproponował z uśmiechem.

-Baaardzo chętnie.-Właściwie byłem przerażająco głodny.

-Cieszę się.-Sensei odparł wesoło.Jedzenie jak zawsze było przepyszne.

Trochę bolała mnie głowa ale towarzystwo Senseia wynagradzało mi to.

-Wydajesz się jakiś spięty...-Sensei spojrzał na mnie,a ja uniosłem tylko brew.

-Może trochę boli mnie głowa.-Rzuciłem.

-Gorąca kapiel powinna pomóc...Mogę Ci z tym pomóc.

-Chcesz się kąpać wspólnie?-Zarumieniłem się.

-Aaa czemu nie?Przecież nie mamy przed sobą tajemnic.-Uśmiechnął się lekko.-Zaraz ogarnę wodę i wszystko...

-No jak chcesz...-Speszyłem się lekko.-To ja pozmywam...

Sensei pokiwał głową i poleciał do łazienki.

Znów czuję się...Trochę niezręcznie...

-Idziesz?-Sensei spojrzał na mnie,a ja zrobiłem krok do przodu.

Woda czekała w wannie.Było też kilka świec i w powietrzu unosił się przyjemny zapach.

-Romantycznie...-Uśmiechnąłem się lekko,a Sensei zrobił to samo.

-Cieszę się,że Ci się podoba ale pospieszmy się bo woda wystygnie...

Znów poczułem się trochę niezręcznie.Sensei jakby to wyczuł i podszedł do mnie,łapiąc za policzek.Skorzystałem z okazji do pocałunku.W sumie...Potrzebuję chyba trochę czułości.
Sensei uśmiechnął się lekko,dotykając moich pleców.

-Dalej jesteś spięty.-Rzucił tylko,a ja lekko się przytuliłem.Mógłby mnie ciągle przytulać.-Właź do wanny.

Spojrzałem na niego i poczułem jak rumienią mi się policzki.
Co za zarządzenie losu.

-Może to taki dzień.-Westchnąłem.

-Nooo to wymasuje Ci plecy?Co ty na to?-Sensei zmierzył mnie,a ja złapałem się za ramię.Pewnie wyglądałem bardzo nieśmiało.

-Czemu nie...-Czułem lekką nieśmiałość.

-Ale najpierw musisz wleźć do wanny.-Zmierzył mnie z uśmiechem.-Too wyskakuj z ubranek.

Znowu poczułem,że się rumienię.Wtuliłem się w Senseia jak głupek,po prostu sobie stojąc.

Niepewnie pozwoliłem zdjąc z siebie koszulkę i ponownie wtuliłem się do Senseia.

To była taka urocza chwila...

-A ty?

-Noo dobra...-Sensei zmierzył mnie z uśmiechem i zrobił to o co prosiłem.

-Tak lepiej...-Uśmiechnąłem się nieśmiało.

Wtuliłem się delikatnie w jego pierś.Czułem jak patrzy na mnie,a po chwili poczułem dłoń na swoich włosach.

-Woda wystygnie.-Znów uśmiechnął się lekko.-Wiesz jak długo się męczyłem,żeby była ciepła.

-No dobra,już nie marudź.-Też się uśmiechnąłem.-Chcę się poprzytulać.

Nagle poczułem,że wpadam do wody.

-Heeeej!?

-Pomogłem Ci.-Uśmiechnął się lekko,wzruszając ramionami.

-Niekoniecznie chciałem sobie moczyć gacie...

-To mogę Ci pomóc je zdjąć,jak chcesz.

-Mh...-Zarumieniłem się ale pozwoliłem mu na to.

Po chwili siedzieliśmy już w wannie.Faktycznie,woda trochę wystygła...Mimo to i tak było przyjemnie...

-Miło...-Rzuciłem cicho,wtulając się w Senseia.

Uśmiechnął się lekko i dotknął dłonią moich pleców.Zaczął delikatnie je masować,a ja w pewnym momencie myślałem,że usnę.Może nawet przysnąłem...

-Ojej...Zaraz normalnie zasnę...-Rzuciłem cicho.

-Mogę Ci pomóc się rozbudzić.-Sensei musnął moją szyję,a ja lekko drgnąłem.-Albo ochlapać Cię do nieprzytomności...

Roześmiałem się,kiwając głową.

-Wolę nie.Wolę się przytulić.-Wtuliłem głowę delikatnie w pierś Senseia.Chyba serio usnę...

Posiedzieliśmy trochę w wannie,aż woda zrobiła się zimna.Chciało mi się tak bardzo spać...

Powoli ubraliśmy się i nawet to nie chciało mnie rozbudzić...

-Zaniesiesz mnie?-Otarłem oko,patrząc na Senseia,a on uśmiechnął się lekko,zakładając włosy na ramię.

-Skoro chcesz...

*Yas*

Yi zasnął,kiedy go niosłem.To słodkie.Musiał być padnięty...
Położyłem go delikatnie do łóżka,okrywając kołdrą i sam ułożyłem się obok.Chyba jeszcze trochę poczytam...

-Ty nie śpisz?-Yi patrzył na mnie zaspanym spojrzeniem.

-Zaraz pójdę,chciałem trochę poczytać.-Odparłem cicho.

-Aaaa...Mogę się przytulić...

-Coś dzisiaj masz z tym przytulaniem ale podoba mi się to.-Przyciągnąłem go do siebie i pozwoliłem by spokojnie usnął.
Uroczo wygląda,kiedy śpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro