Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Neon

*Yi*

Obudziłem się na podłodze i bolały mnie plecy.Chyba spadłem z kolan Senseia,bo ten nadal leżał na kanapie i spał.Nie chciałem go teraz budzić,więc cicho poszedłem do łazienki i po ubrania.Zrobiłem ze sobą porządek,nie zajęło mi to długo.

-Hm.Może zrobię śniadanie?-Rzuciłem do siebie,stojąc w przedsionku między kuchnią a salonem.Długo się nie zastanawiałem.Spojrzalem do salonu.Sensei nadal sobie spał,więc będzie miał niespodziankę.Szybkim krokiem wszedłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki składniki.Dawno nie gotowałem,nie żebym był w tym dobry...
Wkrótce nabrałem tempa i jakoś mi to szło.Przynajmniej się nie skaleczyłem.

-Dzień dobry...-Usłyszałem głos za sobą i prawie upuściłem gorącą patelnię na stopy.-To tylko ja,Yi.

Odwróciłem się i ujrzałem Senseia,który chyba się nie wyspał bo miał minę Jak martwa ryba sprzed tygodnia i totalną szopę na głowie.

-Kawy?-Zmierzyłem go z uśmiechem.

-Świetny pomysł.-Spojrzał na mnie dziękująco,a potem rzucił okiem na patelnię i łyżkę.-A ty co się panoszysz w mojej kuchni?-Uśmiechnął się lekko.

-Pomyślałem,że zrobię śniadanie.-Odparłem,ogarniając też sprawę kawy.

-Czuję coś słodkiego...-Sensei gapił się w kuchenkę jak owczarek na śledztwie.

-To naleśniki.-Uśmiechnąłem się,zdejmując naleśnika z patelnii i kładąc go na stercie jego towarzyszy.

-Ciekawe...-Podrapał się po brodzie.-To w takim razie ja idę sie szybko ogarnąć.

-Mhm.-Rzuciłem,zajęty kończeniem śniadania.

Wrócił po jakichś dziesięciu minutach i wyglądał jakby brał godzinny prysznic i jeszcze odwiedził fryzjera.

-Szybko...-Odparłem,kładąc nalesniki na stół.

-Lata praktyki.-Uśmiechnął się lekko,biorąc kilka na talerz.-Mh.Ciasto trochę za słodkie...I na rogu lekko przypaliłes.Ale jest dobre.

Zrobiłem smutną minę,słysząc że przypaliłem naleśniki.Jak mogłem zepsuć coś tak prostego?

-Hej.-Spojrzał na mnie.-Nie bierz tego do siebie.Są dobre.-Uśmiechnął się,a ja starałem się zrobić to samo.Jakos mi się udało.

-Mam dla Ciebie niespodziankę.-Odparł po chwili,a ja spojrzałem mu w oczy.

-Niespodziankę?-Naleśnik prawie spadł mi na podłogę.

-Mam nadzieje,że Ci sie spodoba.-uśmiechnął się lekko i popił kawę.-Pójdziemy gdzieś.

-Gdzie?-Poczułem,że moje policzki robią się czerwone.

-Jak Ci powiem to już nie bedzie niespodzianka.-Zachichotał,a ja wziąłem talerze do pozmywania.

-Racja.-Speszyłem się.

-To w takim razie się szykuj.Im szybciej tym lepiej.-Lekko się Usmiechnął.Zacząłem więc uwijać się szybciej.

-Jestem ciekawy...-Poprawiłem włosy.

-Nie gadaj tylko chodź.-Uśmiechnął się do mnie,a ja przekrzywiłem głowę.Zupełnie nie przychodziło mi do głowy żadne miejsce.

-Może podpowiedz?-Uśmiechnąłem się delikatnie.

-Niestety ale nie.-Sensei zachichotał i wyszliśmy.-Ale spodoba Ci sie...

************************************
-Hej!?-Poczułem,że ktoś zdejmuje mi okulary i zasłania oczy.

-Niespodzianka to niespodzianka.-Sensei zachichotał i zaczął mnie gdzieś prowadzić.

-Wolałbym nie chodzić na ślepo...-Odparłem,bojąc się że upadnę.

-Spokojnie Yi.-Sensei zaśmiał się cicho,prowadząc mnie dalej.-Przecież ja tu jestem i nie pozwolę,żebys się przewrócił.

Prowadził mnie powoli,aż w końcu na moment stanęliśmy.

-Już jesteśmy.-Sensei odparł,a ja byłem coraz bardziej ciekawy.

Po chwili moje oczy zostały odsłonięte.Ukazało mi się coś w rodziaju małego ogrodu.

-Ojej...-Rozejrzałem się z zaskoczeniem.

-Pomyślałem,że powinieneś zobaczyć mój ogród.-Sensei uśmiechnął się lekko.Mimo,że dopiero zaczęła się wiosna to było tutaj naprawdę wspaniale.

-Jak tu ślicznie...-Uśmiechnąłem się wesoło.

-Cieszę się,że Ci się podoba.-On też lekko się uśmiechnął,a ja zacząłem chodzić wokół alejki.

-Zaczekaj!-Sensei szedł za mną,a ja rozglądałem się i ruszałem coraz szybszym krokiem.Nagle poczułem jak grunt pode mną powoli się rozmywa.

-Yi!-Sensei podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.-Nic Ci nie jest.

Oparłem się o jego ramię i podrapałem otarte kolano.

-Chyba nie.Boli mnie tylko noga.

-Całe szczęście.-Sensei uśmiechnął się wesoło.-W takim razie,może masz ochotę na zupkę?

-Zupkę?-Spojrzałem na niego i od razu poczułem głód.-Mniam...Chętnie.

************************************

-Ja się utopię w tych lekcjach...-Westchnąłem,podnosząc książkę z ławki i idąc w stronę Hirukiego.

-Hahaha,widzę że sie świetnie bawisz.-Uśmiechnął się przyjaźnie i wyszliśmy na korytarz.

-Taa...-Ja też się lekko uśmiechnąłem.-Zwłaszcza,że biolozka pragnie mnie zabić.

-Powodzenia.Powinna Cię oszczędzić.-Uśmiechnął się szeroko.-Wf,prawda?

-Mhm.Będę patrzeć jak się męczysz.-Zachichotałem,a Hiruki przewrócił oczami.

-Zobaczymy jak Ci przejdzie ta Twoja chorobka.-On też się zaśmiał i wyszliśmy do korytarza,prowadzącego na salę.

Zaczął się wf.Nauczyciel nie robił mi problemu,głównie dlatego że Sensei się za mną wstawił.Wziąłem,więc powieść i usiadłem na ławce.Po chwili na sali pojawił się wfista,za nim leciał Kajak,a z tyłu powoli i niechętnie szła całą reszta uczniów.Zacząłem czytać książkę,co jakiś czas zerkając na przebieg lekcji.Kajak znowu ślinił się do nauczyciela jak tylko mógł,a temu zdawało się to podobać...Znowu grali w kosza.Dobrze,że nie muszę tego robić...Książka jest o wiele ważniejsza i ciekawsza niż bieganie bez celu po sali...W końcu ta lekcja się skończyła.Dosc szybko...pewnie przez czytanie.Ale to nawet lepiej.

Wyszedłem z sali jako ostatni i powoli ruszyłem na przedsionek szatni i korytarza.Nagle usłyszałem jak coś spada na ziemię.Zduszony jęk i kilka odgłosów,których nie potrafiłem zidentyfikować.Dźwieki dochodziły z pokoju wfisty.

-Zed...-Jakiś cichy szept.Nie wiem do kogo należy ale mam podejrzenia.

Drzwi były uchylone...Nie powinienem zaglądać...Ale jednak to zrobiłem...

Wiem,że Kajak kręci z wfistą ale nie spodziewałem się tego...

Klęczał nad nauczycielem z wielką pasją robiąc mu loda.Zed cicho jęczał i szarpał Kajaka za włosy.Speszyłem się i głośno westchnąłem,zasłaniając usta.Chyba usłyszeli,bo Zed podniósł powoli głowę i spojrzał w stronę drzwi.Cofnąłem się do tyłu i uciekłem cichutko wgłąb korytarza.Mam nadzieję,że mnie nie zauważyli...Tak mi głupio,że ich przyłapałem...

Odetchnąłem,gdy wyszedłem na drugie piętro i nikt mnie nie zauważył.

-Umaki,melduj się!-Wzdrygnąłem się,słysząc doskonale znany mi głos i prawie wytrąciłem książki z rąk.

Spojrzałem na Senseia z zaskoczeniem,mocniej chwytając stos książek od biologii.

-Coś się stało?Wyglądasz na wystraszonego...

-Nie,w porządku.Jestem trochę zmęczony...-Machnąłem ręka.

-Rozumiem.-Sensei uśmiechnął się lekko.-Pamiętaj,że masz jeszcze konfrontacje ze mną i w każdej chwili mogę zrobić Ci kartkówkę jak mi zaśniesz na lekcji.-Zachichotał,a ja uśmiechnąłem się lekko.

-Postaram się...-Schowałem ręce za sobą.Nagle zadzwonił dzwonek i mnie przestraszył,że lekko drgnąłem.

-Idź na lekcję,bo Irelka zabije Cię skamieniałą jaszczurka.-Uśmiechnął się lekko.

-Oby nie...-Odparłem cicho.Tak strasznie chciało mi się spać.

************************************

-Yi co piszesz?-Sensei zmierzył mnie,chowając ubrania do szafki.

-Pracę z biologii...-Mruknąłem,szukając czegoś sensownego w encyklopedii.

-Oho.Gniew Irelki.-Zachichotał,wstawiając ekspres do kawy.-Chyba potrzebujesz kawy...

-Chyba tak...-Westchnąłem,jednocześnie próbując skupić się na pisaniu.-Mam dużo pracy...

-Dasz radę.-Sensei poklepał mnie po plecach i dał mi moją kawę.-Pocieszę Cię.Ja muszę sprawdzić testy...

Zachichotałem i wróciłem do pisania.Byłem zmeczony i trochę niewyspany,bo nie mogłem dziś zasnąć.Oczy zaczęły mi się same zamykać...

-Nie.Nie zasypiaj...-Rzuciłem sam do siebie,próbując się rozbudzić.Ale to nie pomagało.Sen upominał się o mnie ze zdwojoną siłą.Poczułem Jak uderzam głową o biurko i zamykam powoli oczy...

************************************
Obudziłem się rano.No tak usnąłem.Ale nie pamietam,żebym kładł się do łóżka...Może wyleciało mi to z głowy...
Aż boję się spojrzeć na ten referat z biologii.Dobrze,że akurat najstarszy rocznik pisze dzisiaj ostanie egzaminy i dali nam wolne,żebyśmy im się nie krzątali Po szkole.
Zerwałem się z łóżka i chwyciłem stosik kartek leżących na biurku.Przejrzałem pracę...Wyglądała na skończona...Ale doskonale pamiętam,że miałem jeszcze mnóstwo pracy.I to nie jest moje pismo...
Wziąłem kartkę i zszedłem na dół.Sensei coś gotował.Jak Zawsze.Tylko teraz o dziwo w piżamie...Usłyszał moje kroki i obrócił się,trzymając skwierczącą patelnię w ręce.

-Dzień dobry,Yi.-Uśmiechnął się do mnie,a ja pokazałem mu kartkę.

-Wiesz coś o tym?

Popatrzył na papier,jakby go znał ale po chwili pokiwał głową.

-Nieee.

-Wiem,że kłamiesz.-Uśmiechnąłem się wymownie.-To Twoje pismo.

-Nie ruszałem Twojej pracy.-Uśmiechnął się,zdejmując jedzenie z patelnii.

-Tak się nie robi.-Delikatnie szturchnąłem go w klatę.Ale ma mięśnie...-I tak dziękuję...

-Tak słodko spałeś,że nie miałem serca by Cię budzić i zagonić do pracy.-Uśmiechnął się lekko i dał mi jedzenie.

-Przynajmniej teraz się wyspałem...-przeciągnąłem się i zacząłem jeść.-Mniam...Jakie to dobre...

-Cieszę się.-Umył patelnię i usiadł naprzeciwko mnie.

Zjedliśmy szybko,a ja obiecałem że pomogę posprzątać.Prawie zwaliłem konsolę na podłogę ale szybko ją złapałem i prawie się przewróciłem.Sensei obrócił się i spojrzał na mnie.

-Hm.Dawno jej nie włączałem.-Spojrzał na Urządzenie,a ja lekko się uśmiechnąłem.

-Możemy zagrać?-Zaproponowałem.

-Mieliśmy sprzątać...

-No proszeeeeeeeeee!

-Skoro chcesz...-Pokiwał głowa i usiadł obok mnie na dywanie.Nadal łaził w piżamie.

Jakoś średnio lubię przegrywać ale właśnie to się stało...

-O nie!-Opadłem na ramię Senseia z oburzona miną,a ten zachichotał.

-Następnym razem dam Ci wygrać.-Byliśmy parę milimetrów od siebie...Chciałem się odsunąć,zanim zrobię się czerwony ale poczułem pocałunek na ustach...Policzki jednak się ropaliły...Sam z siebie zacząłem się przytulać i nadal się całowaliśmy.

Jęknąłem cicho,nie wiedząc co powiedzieć,a Sensei złapał mnie za policzek.Nie mogłem się powstrzymać i teraz ja musnąłem jego usta.Nasze pocałunki przybrały na namiętności...Serce zaczęło mi bić jak szalone...Wtuliłem się w Senseia,a ten złapał mnie za biodro.Ten gest sprawił,że wywróciłem się tyłu.

-Ojej...-Zrobiłem się czerwony,kiedy zobaczyłem Senseia nad sobą.Myślałem,że serce wyskoczy mi z piersi...

-Coś nie tak?-Spojrzał na mnie i opuszkiem palca dotknął mojej wargi.
Poczułem,że mi gorąco...

-Nie...nic...-Odparłem cicho,patrząc mu bardzo głęboko w oczy.Sensei dotknął mojego policzka i znowu połączył nas w pocałunku.Był bardzo czuły i namiętny.Pierwszy raz całowałem się z taką pasją.Nie żebym często całował się na dywanie z polnagimi panami...

Otuliłem Senseia ramionami,a on coraz mocniej muskał moje usta.Jęknąłem kilka razy,żeby moc złapać powietrze.Byłem cały czerwony...Tuliliśmy się do siebie,wymieniając pocałunki aż nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Przerwaliśmy na moment i Sensei spojrzał na mnie.

-Otwórz.-Rzuciłem,patrząc na niego.

-Jesteśmy zajęci.-Wtulił się do mnie,a ja leciutko go Odepchnałem.

-Nie bądź niegrzeczny i otwórz...

Mierzył mnie moment ale ostatecznie zrobił to o co proszę.Założył jakaś pierwszą lepszą koszulkę i ruszył w stronę drzwi.

-Cześć Jasiu,przyszedłem cię powkurzac.-Kolejny znajomy głos.

-Zed...ty stara kurwo.Mógłbyś zadzwonić...-Sensei zmierzył go bez ani kawałka entuzjazmu,a ja schowałem się do łazienki.

-Myślałem,że się Ucieszysz.Przyszedłem na kawę i ploty.-Głos Zeda nadal był wesoły.

-Irelka lubi kawę i ploty....

-Ty też.-Zachichotał.-Oj,dopiero wstałeś?Wyglądasz jak przez okno...

-Zaraz ty z niego wylecisz...-Kroki,prowadzące do kuchni.Jedne delikatne,a drugie jakby stado słoni szło po podłodze.

-Nie martw się.Dokładnie wyczyściłem buciki.-Znowu chichot.

-Te buty to Twoje dzieci.Myjesz je z pięć razy dziennie...-Sensei westchnął.-To jakie ploty przynosisz?

-A no takie,że nasza wspólna znajoma,ta której nie lubisz się rozwodzi.

-Uuu...A to ciekawe...

-Nooo.Ponoć śmieszna sprawa,Irelka coś gadała...

*Yas*

Słuchałem jak Zed gada o jakichś niusach,a ja gapiłem się w stół,kiedy nagle z łazienki dobiegł trzask i delikatny pisk.

Yi..ty pajacu...

Zed natychmiast przerwał i spojrzał w stronę łazienki.

-Co to było?-Zmierzył mnie,a ja wzruszyłem ramionami.-Pójdę sprawdzić.

-Nie.Pewnie coś Ci się przesłyszało...-Cały czas gapiłem się w drzwi łazienki.

-Na pewno nie.Idę sprawić.

-Ale...

Zed podszedł do drzwi i otworzył je powoli.

-Jezus,Maria!Kosmita!-Zdjął buta i rzucił do łazienki.Znowu cichutki pisk...

Wstałem i poszedłem zobaczyć co właściwie Zed odpierdala.

-Chwila...Co Umaki robi w Twoim domu?-Zed zmierzył mnie,a ja schowałem ręce za plecami,patrząc na Yi który trzymał się za głowę po ciosie glanem.

-Przyszedł na korepetycje...

-Korepetycje w łazience?-Zed zmierzył mnie,a ja zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć.Chyba się zaróżowiłem...

Zed zrobił minę myśliciela,a Po chwili wypalił.

-Gustujesz w młodszych od siebie?-Zmierzył mnie z uśmiechem.-Niech ja tylko powiem Irelce...

-Nie mów jej,bo nie da mi żyć!-Rzuciłem szybko.-Ty też lubisz młodszych.Z warkoczykami!

Zed zmierzył mnie,jakby dostał w twarz.

-A ty lubisz takich bez.-Jego tekst zupełnie nie miał sensu.-Masz bardzo sprytne oko...

Rzuciłem okiem na Yi.Chyba stracił przytomnosc.Podszedlem do niego i sprawdziłem czy Zed go przypadkiem nie zabił.

-Musiałeś rzucić mu glanem w łeb?

-Myślałem,że to kosmita...-Zed zaśmiał się nerwowo.

-Jesteś największym debilem na swiecie...

-A ty najsztywniejszym.

-Nie pyskuj,bo powiem Irelce że gwałcisz chłopców.-Uśmiechnąłem się.-Ja idę go zanieść do łóżka.

-A ty to co!?

-Nie ja nie gwałcę.Ja ich tylko uczę chemii.-Wziąłem Yi w ramiona.-Dobra,zaraz dokończymy ploty...

-O,no tak.Miałem Ci opowiedzieć o nowej dziewczynie Malzahara.

-Skąd ty wiesz takie rzeczy?

-Irelka.

-Mh.No tak.To logiczne...

*Yi*

Bolała mnie głowa jak Diabli.Nie pamiętam co się stało,więc poszedłem szukać Senseia.Usłyszałem ciche nucenie,więc zajrzałem do pomieszczenia.Sensei tańczył z miotłą...Przezabawny widok.Przebrał się już w coś innego niż piżama i chyba świetnie się bawił.Zachichotałem,widząc co robi.Przerwał na chwilę i podszedł do drzwi.

-A ty z czego się smiejesz?-Zmierzył mnie,a ja nadal cicho się śmiałem.

-Ładnie tańczysz...

-Nie śmiej się ze mnie!-Oburzył sie,a ja nie mogłem przestać.

-Może teraz z mopem?

Poczułem jak łapie mnie za koszulę i przyciąga do siebie.Znowu mnie pocałował...

-Jakoś musiałem Cię uciszyć.-Spojrzał mi w oczy.-I nie śmiej się,bo rzuce w ciebie glanem.

Uśmiechnąłem się lekko i wziąłem książki.Czytałem jakiś czas,a Sensei gdzieś wyparował.Postanowiłem go poszukać.Nie było go nigdzie,więc pomyślałem o łazience.
I to był dobry cel...
Sensei siedział sobie w wannie.Speszylem się natychmiast.

-Ojej!Przepraszam!-Odparłem i zamknąłem drzwi.Czułem się tak zażenowany że postanowiłem się położyć spać.Ale zasnąć nie mogłem.Wtuliłem się w poduszkę.Myślałem nad wszystkim...Aż nagle poczułem jak ktoś wchodzi do pokoju.Szybko udałem,że śpię.

-Yi,wiem że nie śpisz.-Sensei zmierzył mnie,a ja wyłoniłem się z kołdry.

-Nie mogę spać...-Spojrzałem w jego oczy.

-W takim razie położę się obok.-Uśmiechnął i ułożył się obok.

Leżeliśmy tak moment i Sensei usnął.Ja nadal nie.Dotknąłem jego włosów i uśmiechnąłem się.

-Jakie mięciutkie...-Wtuliłem się w jego włosy i usnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro