Neon
*Yi*
Obudziłem się na podłodze i bolały mnie plecy.Chyba spadłem z kolan Senseia,bo ten nadal leżał na kanapie i spał.Nie chciałem go teraz budzić,więc cicho poszedłem do łazienki i po ubrania.Zrobiłem ze sobą porządek,nie zajęło mi to długo.
-Hm.Może zrobię śniadanie?-Rzuciłem do siebie,stojąc w przedsionku między kuchnią a salonem.Długo się nie zastanawiałem.Spojrzalem do salonu.Sensei nadal sobie spał,więc będzie miał niespodziankę.Szybkim krokiem wszedłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki składniki.Dawno nie gotowałem,nie żebym był w tym dobry...
Wkrótce nabrałem tempa i jakoś mi to szło.Przynajmniej się nie skaleczyłem.
-Dzień dobry...-Usłyszałem głos za sobą i prawie upuściłem gorącą patelnię na stopy.-To tylko ja,Yi.
Odwróciłem się i ujrzałem Senseia,który chyba się nie wyspał bo miał minę Jak martwa ryba sprzed tygodnia i totalną szopę na głowie.
-Kawy?-Zmierzyłem go z uśmiechem.
-Świetny pomysł.-Spojrzał na mnie dziękująco,a potem rzucił okiem na patelnię i łyżkę.-A ty co się panoszysz w mojej kuchni?-Uśmiechnął się lekko.
-Pomyślałem,że zrobię śniadanie.-Odparłem,ogarniając też sprawę kawy.
-Czuję coś słodkiego...-Sensei gapił się w kuchenkę jak owczarek na śledztwie.
-To naleśniki.-Uśmiechnąłem się,zdejmując naleśnika z patelnii i kładąc go na stercie jego towarzyszy.
-Ciekawe...-Podrapał się po brodzie.-To w takim razie ja idę sie szybko ogarnąć.
-Mhm.-Rzuciłem,zajęty kończeniem śniadania.
Wrócił po jakichś dziesięciu minutach i wyglądał jakby brał godzinny prysznic i jeszcze odwiedził fryzjera.
-Szybko...-Odparłem,kładąc nalesniki na stół.
-Lata praktyki.-Uśmiechnął się lekko,biorąc kilka na talerz.-Mh.Ciasto trochę za słodkie...I na rogu lekko przypaliłes.Ale jest dobre.
Zrobiłem smutną minę,słysząc że przypaliłem naleśniki.Jak mogłem zepsuć coś tak prostego?
-Hej.-Spojrzał na mnie.-Nie bierz tego do siebie.Są dobre.-Uśmiechnął się,a ja starałem się zrobić to samo.Jakos mi się udało.
-Mam dla Ciebie niespodziankę.-Odparł po chwili,a ja spojrzałem mu w oczy.
-Niespodziankę?-Naleśnik prawie spadł mi na podłogę.
-Mam nadzieje,że Ci sie spodoba.-uśmiechnął się lekko i popił kawę.-Pójdziemy gdzieś.
-Gdzie?-Poczułem,że moje policzki robią się czerwone.
-Jak Ci powiem to już nie bedzie niespodzianka.-Zachichotał,a ja wziąłem talerze do pozmywania.
-Racja.-Speszyłem się.
-To w takim razie się szykuj.Im szybciej tym lepiej.-Lekko się Usmiechnął.Zacząłem więc uwijać się szybciej.
-Jestem ciekawy...-Poprawiłem włosy.
-Nie gadaj tylko chodź.-Uśmiechnął się do mnie,a ja przekrzywiłem głowę.Zupełnie nie przychodziło mi do głowy żadne miejsce.
-Może podpowiedz?-Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Niestety ale nie.-Sensei zachichotał i wyszliśmy.-Ale spodoba Ci sie...
************************************
-Hej!?-Poczułem,że ktoś zdejmuje mi okulary i zasłania oczy.
-Niespodzianka to niespodzianka.-Sensei zachichotał i zaczął mnie gdzieś prowadzić.
-Wolałbym nie chodzić na ślepo...-Odparłem,bojąc się że upadnę.
-Spokojnie Yi.-Sensei zaśmiał się cicho,prowadząc mnie dalej.-Przecież ja tu jestem i nie pozwolę,żebys się przewrócił.
Prowadził mnie powoli,aż w końcu na moment stanęliśmy.
-Już jesteśmy.-Sensei odparł,a ja byłem coraz bardziej ciekawy.
Po chwili moje oczy zostały odsłonięte.Ukazało mi się coś w rodziaju małego ogrodu.
-Ojej...-Rozejrzałem się z zaskoczeniem.
-Pomyślałem,że powinieneś zobaczyć mój ogród.-Sensei uśmiechnął się lekko.Mimo,że dopiero zaczęła się wiosna to było tutaj naprawdę wspaniale.
-Jak tu ślicznie...-Uśmiechnąłem się wesoło.
-Cieszę się,że Ci się podoba.-On też lekko się uśmiechnął,a ja zacząłem chodzić wokół alejki.
-Zaczekaj!-Sensei szedł za mną,a ja rozglądałem się i ruszałem coraz szybszym krokiem.Nagle poczułem jak grunt pode mną powoli się rozmywa.
-Yi!-Sensei podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.-Nic Ci nie jest.
Oparłem się o jego ramię i podrapałem otarte kolano.
-Chyba nie.Boli mnie tylko noga.
-Całe szczęście.-Sensei uśmiechnął się wesoło.-W takim razie,może masz ochotę na zupkę?
-Zupkę?-Spojrzałem na niego i od razu poczułem głód.-Mniam...Chętnie.
************************************
-Ja się utopię w tych lekcjach...-Westchnąłem,podnosząc książkę z ławki i idąc w stronę Hirukiego.
-Hahaha,widzę że sie świetnie bawisz.-Uśmiechnął się przyjaźnie i wyszliśmy na korytarz.
-Taa...-Ja też się lekko uśmiechnąłem.-Zwłaszcza,że biolozka pragnie mnie zabić.
-Powodzenia.Powinna Cię oszczędzić.-Uśmiechnął się szeroko.-Wf,prawda?
-Mhm.Będę patrzeć jak się męczysz.-Zachichotałem,a Hiruki przewrócił oczami.
-Zobaczymy jak Ci przejdzie ta Twoja chorobka.-On też się zaśmiał i wyszliśmy do korytarza,prowadzącego na salę.
Zaczął się wf.Nauczyciel nie robił mi problemu,głównie dlatego że Sensei się za mną wstawił.Wziąłem,więc powieść i usiadłem na ławce.Po chwili na sali pojawił się wfista,za nim leciał Kajak,a z tyłu powoli i niechętnie szła całą reszta uczniów.Zacząłem czytać książkę,co jakiś czas zerkając na przebieg lekcji.Kajak znowu ślinił się do nauczyciela jak tylko mógł,a temu zdawało się to podobać...Znowu grali w kosza.Dobrze,że nie muszę tego robić...Książka jest o wiele ważniejsza i ciekawsza niż bieganie bez celu po sali...W końcu ta lekcja się skończyła.Dosc szybko...pewnie przez czytanie.Ale to nawet lepiej.
Wyszedłem z sali jako ostatni i powoli ruszyłem na przedsionek szatni i korytarza.Nagle usłyszałem jak coś spada na ziemię.Zduszony jęk i kilka odgłosów,których nie potrafiłem zidentyfikować.Dźwieki dochodziły z pokoju wfisty.
-Zed...-Jakiś cichy szept.Nie wiem do kogo należy ale mam podejrzenia.
Drzwi były uchylone...Nie powinienem zaglądać...Ale jednak to zrobiłem...
Wiem,że Kajak kręci z wfistą ale nie spodziewałem się tego...
Klęczał nad nauczycielem z wielką pasją robiąc mu loda.Zed cicho jęczał i szarpał Kajaka za włosy.Speszyłem się i głośno westchnąłem,zasłaniając usta.Chyba usłyszeli,bo Zed podniósł powoli głowę i spojrzał w stronę drzwi.Cofnąłem się do tyłu i uciekłem cichutko wgłąb korytarza.Mam nadzieję,że mnie nie zauważyli...Tak mi głupio,że ich przyłapałem...
Odetchnąłem,gdy wyszedłem na drugie piętro i nikt mnie nie zauważył.
-Umaki,melduj się!-Wzdrygnąłem się,słysząc doskonale znany mi głos i prawie wytrąciłem książki z rąk.
Spojrzałem na Senseia z zaskoczeniem,mocniej chwytając stos książek od biologii.
-Coś się stało?Wyglądasz na wystraszonego...
-Nie,w porządku.Jestem trochę zmęczony...-Machnąłem ręka.
-Rozumiem.-Sensei uśmiechnął się lekko.-Pamiętaj,że masz jeszcze konfrontacje ze mną i w każdej chwili mogę zrobić Ci kartkówkę jak mi zaśniesz na lekcji.-Zachichotał,a ja uśmiechnąłem się lekko.
-Postaram się...-Schowałem ręce za sobą.Nagle zadzwonił dzwonek i mnie przestraszył,że lekko drgnąłem.
-Idź na lekcję,bo Irelka zabije Cię skamieniałą jaszczurka.-Uśmiechnął się lekko.
-Oby nie...-Odparłem cicho.Tak strasznie chciało mi się spać.
************************************
-Yi co piszesz?-Sensei zmierzył mnie,chowając ubrania do szafki.
-Pracę z biologii...-Mruknąłem,szukając czegoś sensownego w encyklopedii.
-Oho.Gniew Irelki.-Zachichotał,wstawiając ekspres do kawy.-Chyba potrzebujesz kawy...
-Chyba tak...-Westchnąłem,jednocześnie próbując skupić się na pisaniu.-Mam dużo pracy...
-Dasz radę.-Sensei poklepał mnie po plecach i dał mi moją kawę.-Pocieszę Cię.Ja muszę sprawdzić testy...
Zachichotałem i wróciłem do pisania.Byłem zmeczony i trochę niewyspany,bo nie mogłem dziś zasnąć.Oczy zaczęły mi się same zamykać...
-Nie.Nie zasypiaj...-Rzuciłem sam do siebie,próbując się rozbudzić.Ale to nie pomagało.Sen upominał się o mnie ze zdwojoną siłą.Poczułem Jak uderzam głową o biurko i zamykam powoli oczy...
************************************
Obudziłem się rano.No tak usnąłem.Ale nie pamietam,żebym kładł się do łóżka...Może wyleciało mi to z głowy...
Aż boję się spojrzeć na ten referat z biologii.Dobrze,że akurat najstarszy rocznik pisze dzisiaj ostanie egzaminy i dali nam wolne,żebyśmy im się nie krzątali Po szkole.
Zerwałem się z łóżka i chwyciłem stosik kartek leżących na biurku.Przejrzałem pracę...Wyglądała na skończona...Ale doskonale pamiętam,że miałem jeszcze mnóstwo pracy.I to nie jest moje pismo...
Wziąłem kartkę i zszedłem na dół.Sensei coś gotował.Jak Zawsze.Tylko teraz o dziwo w piżamie...Usłyszał moje kroki i obrócił się,trzymając skwierczącą patelnię w ręce.
-Dzień dobry,Yi.-Uśmiechnął się do mnie,a ja pokazałem mu kartkę.
-Wiesz coś o tym?
Popatrzył na papier,jakby go znał ale po chwili pokiwał głową.
-Nieee.
-Wiem,że kłamiesz.-Uśmiechnąłem się wymownie.-To Twoje pismo.
-Nie ruszałem Twojej pracy.-Uśmiechnął się,zdejmując jedzenie z patelnii.
-Tak się nie robi.-Delikatnie szturchnąłem go w klatę.Ale ma mięśnie...-I tak dziękuję...
-Tak słodko spałeś,że nie miałem serca by Cię budzić i zagonić do pracy.-Uśmiechnął się lekko i dał mi jedzenie.
-Przynajmniej teraz się wyspałem...-przeciągnąłem się i zacząłem jeść.-Mniam...Jakie to dobre...
-Cieszę się.-Umył patelnię i usiadł naprzeciwko mnie.
Zjedliśmy szybko,a ja obiecałem że pomogę posprzątać.Prawie zwaliłem konsolę na podłogę ale szybko ją złapałem i prawie się przewróciłem.Sensei obrócił się i spojrzał na mnie.
-Hm.Dawno jej nie włączałem.-Spojrzał na Urządzenie,a ja lekko się uśmiechnąłem.
-Możemy zagrać?-Zaproponowałem.
-Mieliśmy sprzątać...
-No proszeeeeeeeeee!
-Skoro chcesz...-Pokiwał głowa i usiadł obok mnie na dywanie.Nadal łaził w piżamie.
Jakoś średnio lubię przegrywać ale właśnie to się stało...
-O nie!-Opadłem na ramię Senseia z oburzona miną,a ten zachichotał.
-Następnym razem dam Ci wygrać.-Byliśmy parę milimetrów od siebie...Chciałem się odsunąć,zanim zrobię się czerwony ale poczułem pocałunek na ustach...Policzki jednak się ropaliły...Sam z siebie zacząłem się przytulać i nadal się całowaliśmy.
Jęknąłem cicho,nie wiedząc co powiedzieć,a Sensei złapał mnie za policzek.Nie mogłem się powstrzymać i teraz ja musnąłem jego usta.Nasze pocałunki przybrały na namiętności...Serce zaczęło mi bić jak szalone...Wtuliłem się w Senseia,a ten złapał mnie za biodro.Ten gest sprawił,że wywróciłem się tyłu.
-Ojej...-Zrobiłem się czerwony,kiedy zobaczyłem Senseia nad sobą.Myślałem,że serce wyskoczy mi z piersi...
-Coś nie tak?-Spojrzał na mnie i opuszkiem palca dotknął mojej wargi.
Poczułem,że mi gorąco...
-Nie...nic...-Odparłem cicho,patrząc mu bardzo głęboko w oczy.Sensei dotknął mojego policzka i znowu połączył nas w pocałunku.Był bardzo czuły i namiętny.Pierwszy raz całowałem się z taką pasją.Nie żebym często całował się na dywanie z polnagimi panami...
Otuliłem Senseia ramionami,a on coraz mocniej muskał moje usta.Jęknąłem kilka razy,żeby moc złapać powietrze.Byłem cały czerwony...Tuliliśmy się do siebie,wymieniając pocałunki aż nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Przerwaliśmy na moment i Sensei spojrzał na mnie.
-Otwórz.-Rzuciłem,patrząc na niego.
-Jesteśmy zajęci.-Wtulił się do mnie,a ja leciutko go Odepchnałem.
-Nie bądź niegrzeczny i otwórz...
Mierzył mnie moment ale ostatecznie zrobił to o co proszę.Założył jakaś pierwszą lepszą koszulkę i ruszył w stronę drzwi.
-Cześć Jasiu,przyszedłem cię powkurzac.-Kolejny znajomy głos.
-Zed...ty stara kurwo.Mógłbyś zadzwonić...-Sensei zmierzył go bez ani kawałka entuzjazmu,a ja schowałem się do łazienki.
-Myślałem,że się Ucieszysz.Przyszedłem na kawę i ploty.-Głos Zeda nadal był wesoły.
-Irelka lubi kawę i ploty....
-Ty też.-Zachichotał.-Oj,dopiero wstałeś?Wyglądasz jak przez okno...
-Zaraz ty z niego wylecisz...-Kroki,prowadzące do kuchni.Jedne delikatne,a drugie jakby stado słoni szło po podłodze.
-Nie martw się.Dokładnie wyczyściłem buciki.-Znowu chichot.
-Te buty to Twoje dzieci.Myjesz je z pięć razy dziennie...-Sensei westchnął.-To jakie ploty przynosisz?
-A no takie,że nasza wspólna znajoma,ta której nie lubisz się rozwodzi.
-Uuu...A to ciekawe...
-Nooo.Ponoć śmieszna sprawa,Irelka coś gadała...
*Yas*
Słuchałem jak Zed gada o jakichś niusach,a ja gapiłem się w stół,kiedy nagle z łazienki dobiegł trzask i delikatny pisk.
Yi..ty pajacu...
Zed natychmiast przerwał i spojrzał w stronę łazienki.
-Co to było?-Zmierzył mnie,a ja wzruszyłem ramionami.-Pójdę sprawdzić.
-Nie.Pewnie coś Ci się przesłyszało...-Cały czas gapiłem się w drzwi łazienki.
-Na pewno nie.Idę sprawić.
-Ale...
Zed podszedł do drzwi i otworzył je powoli.
-Jezus,Maria!Kosmita!-Zdjął buta i rzucił do łazienki.Znowu cichutki pisk...
Wstałem i poszedłem zobaczyć co właściwie Zed odpierdala.
-Chwila...Co Umaki robi w Twoim domu?-Zed zmierzył mnie,a ja schowałem ręce za plecami,patrząc na Yi który trzymał się za głowę po ciosie glanem.
-Przyszedł na korepetycje...
-Korepetycje w łazience?-Zed zmierzył mnie,a ja zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć.Chyba się zaróżowiłem...
Zed zrobił minę myśliciela,a Po chwili wypalił.
-Gustujesz w młodszych od siebie?-Zmierzył mnie z uśmiechem.-Niech ja tylko powiem Irelce...
-Nie mów jej,bo nie da mi żyć!-Rzuciłem szybko.-Ty też lubisz młodszych.Z warkoczykami!
Zed zmierzył mnie,jakby dostał w twarz.
-A ty lubisz takich bez.-Jego tekst zupełnie nie miał sensu.-Masz bardzo sprytne oko...
Rzuciłem okiem na Yi.Chyba stracił przytomnosc.Podszedlem do niego i sprawdziłem czy Zed go przypadkiem nie zabił.
-Musiałeś rzucić mu glanem w łeb?
-Myślałem,że to kosmita...-Zed zaśmiał się nerwowo.
-Jesteś największym debilem na swiecie...
-A ty najsztywniejszym.
-Nie pyskuj,bo powiem Irelce że gwałcisz chłopców.-Uśmiechnąłem się.-Ja idę go zanieść do łóżka.
-A ty to co!?
-Nie ja nie gwałcę.Ja ich tylko uczę chemii.-Wziąłem Yi w ramiona.-Dobra,zaraz dokończymy ploty...
-O,no tak.Miałem Ci opowiedzieć o nowej dziewczynie Malzahara.
-Skąd ty wiesz takie rzeczy?
-Irelka.
-Mh.No tak.To logiczne...
*Yi*
Bolała mnie głowa jak Diabli.Nie pamiętam co się stało,więc poszedłem szukać Senseia.Usłyszałem ciche nucenie,więc zajrzałem do pomieszczenia.Sensei tańczył z miotłą...Przezabawny widok.Przebrał się już w coś innego niż piżama i chyba świetnie się bawił.Zachichotałem,widząc co robi.Przerwał na chwilę i podszedł do drzwi.
-A ty z czego się smiejesz?-Zmierzył mnie,a ja nadal cicho się śmiałem.
-Ładnie tańczysz...
-Nie śmiej się ze mnie!-Oburzył sie,a ja nie mogłem przestać.
-Może teraz z mopem?
Poczułem jak łapie mnie za koszulę i przyciąga do siebie.Znowu mnie pocałował...
-Jakoś musiałem Cię uciszyć.-Spojrzał mi w oczy.-I nie śmiej się,bo rzuce w ciebie glanem.
Uśmiechnąłem się lekko i wziąłem książki.Czytałem jakiś czas,a Sensei gdzieś wyparował.Postanowiłem go poszukać.Nie było go nigdzie,więc pomyślałem o łazience.
I to był dobry cel...
Sensei siedział sobie w wannie.Speszylem się natychmiast.
-Ojej!Przepraszam!-Odparłem i zamknąłem drzwi.Czułem się tak zażenowany że postanowiłem się położyć spać.Ale zasnąć nie mogłem.Wtuliłem się w poduszkę.Myślałem nad wszystkim...Aż nagle poczułem jak ktoś wchodzi do pokoju.Szybko udałem,że śpię.
-Yi,wiem że nie śpisz.-Sensei zmierzył mnie,a ja wyłoniłem się z kołdry.
-Nie mogę spać...-Spojrzałem w jego oczy.
-W takim razie położę się obok.-Uśmiechnął i ułożył się obok.
Leżeliśmy tak moment i Sensei usnął.Ja nadal nie.Dotknąłem jego włosów i uśmiechnąłem się.
-Jakie mięciutkie...-Wtuliłem się w jego włosy i usnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro