Azot
-To co Yi,idziesz na tą imprezę,prawda?-Kajak zmierzył mnie z uśmiechem,kiedy wychodziliśmy z budynku.
-Nie jestem pewnien...-odparłem z lekkim uczuciem niezdecydowania.Nie przepadam za takimi imprezami,a z resztą wolałbym zostać z Senseiem...
-Yi,stary!To jest półmetek!Wszyscy tam będą!-Kayn wziął się pod boki,a ja stałem speszony.
-No dobra...-Westchnąłem ulegle,a Kajak klasnal w dłonie.
-Świetnie.-Poklepał mnie po plecach.-Dobrze będzie,nie martw się.Pobawimy się trochę i git.
Uśmiechnąłem się lekko i zaczekałem na Hirukiego,żeby odprowadzić go do domu.
-Nie jestem w imprezowym nastroju.-Spojrzałem na przyjaciela,jakbum szukał porady i rozwiązania mojego problemu.
-Wiem.-Uśmiechnął się lekko.-Odbębnimy,posiedzimy,pogadamy...wiesz Jak to jest...półmetek...
-Taa...-Pokiwałem głową.-Kiepsko się nie pojawić...
-Idealnie to ująłeś.-Hiruki roześmiał się wesoło.
Odprowadziłem go do domu i poszedłem w swoim kierunku.
Sensei Jak zwykle siedział w kuchni i coś pichcił.Pachniało znakomicie.
-Mmmm...Co tak ładnie pachnie?-Uśmiechnąłem się lekko.Zaburczało mi trochę w brzuchu.Sensei obrócił się od gotowania i spojrzał na mnie.
-Cieszę się,że wróciłeś.-Kiwnął głową,a ja położyłem torbę na podłodze.-Chcesz spróbować mojej zupy?
-O,tak.Na pewno jest pyszna.-Uśmiechnąłem się do niego.
-Znów mi słodzisz.-Sensei zachichotał i usiadł przy stole razem ze mną.
-Po prostu jestem szczery.-Mruknąłem wesoło.
-Nie mów mi tak,bo się zarumienię.-Sensei zarechotał i wziął się za zmywanie naczyń i czyszczenie patelni.Ja z apetytem zjadłem jego zupę.
Wolałbym zostać tutaj niż siedzieć na tej imprezie...
************************************
-Siema Yi!-Kajak przywitał mnie,a ja uśmiechnąłem się lekko.Impreza na dobre się rozkręciła.Alkohol lał się strumieniami,a ludzie świetnie się bawili.Odnalazłem się w drobnym towarzystwie i wdałem w dość długa rozmowę.Impreza jakoś mijała.Ktoś zaproponował coś do picia...Miałem dziś nie pić ale nic z tego nie wyszło...Wypiłem odrobinę i w końcu się rozluźniłem.Trochę się pobawiłem,zaczęło mi odwalać.Znów trochę popiłem,nie wiedziałem co robię.Poczułem,że upadam.Przeleżałem tak dłuższy moment,żeby świat przestał wirować.Kajak i Hiruki zupełnie zniknęli mi z oczu.Prawie nikogo tutaj nie znam...Oprocz kilku znajomych twarzy...Podniosłem się z podłogi i oparłem o ścianę.Zrobiło się tutaj okropnie duszno,miałem wrażenie że zemdleję.Rozejrzałem się wokoło i stwierdziłem,że muszę wyjść i się trochę przewietrzyć.
-Co, słońce?-Usłyszałem jakieś głosy,chichot i cichy jęk.Z zaciekawienia zajrzałem do pokoju obok.Kayn siedział na kolanach jakiegoś kolesia.Wdzięczył się do niego i chichotał,a ten powoli go rozbierał.Chciałem trochę poobserwować ale zaschło mi w gardle i poszedłem po coś do picia.Szybko przemknalem przez tłum i wróciłem przed drzwi pokoju.Widok nie był za ciekawy.Uciekłem szybko,bo jeszcze mnie wplątaliby do tej orgii.Znalazłem dość ustronne miejsce na boku imprezy,blisko kibla bo chciało mi się rzygać,jak chuj.Teraz alkohol dawał mi trochę popalić.Ciało dawało znać,że wypiłem za dużo ale ja wciąż w to brnąłem...Byłem tak strasznie pijany...Rozlewało się po mnie uczucie ciepła i energii a jednocześnie miałem mdłości.Postanowiłem to jeszcze zapić ale po drodze zderzyłem się z Hirukim.
-O,widzę że już wstawiony jesteś.-Hiruki uśmiechnął się,a ja zrobiłem to samo i chwiejnie poklepałem go po ramieniu.
-A tyy to co...Sam się kurwa chwiejesz.-Mruknąłem,a Hiruki zaśmiał się.
-Ja przynajmniej wina nie piję.Wino jest dla pizdddd...
-Piję wino,żeby się nie porzygać,debilu.-Przewrocilem oczami i rzuciłem kieliszkiem za siebie.-Trochę tu duszno.-Rzuciłem,odpinając lekko guzik koszuli.
-To tak nie dysz.Dyszysz,jakbyś sobie walił.
-Pierdol się.-Wydukałem.
-Dooobra,dooobra.-Machnął rękami.-Możemy iść się trochę dotlenić,jak chcesz.
-I teraz myślisz,głupia pało.-Kiwnąłem głowa i poszliśmy jak najbliżej otwartego okna,czyli do sąsiedniego pomieszczenia.Było idealnie puste.
-Od razu lepiej.-Hiruki westchnął,a ja usiadłem na balustradce.Uczucie mdłości odrobinę się zmniejszyło i żółć nie podchodziła mi do gardła.
-Taak.Tam jest za dużo ludzi.-Mruknąłem,wdychając powietrze.
-Nie za gorąco Ci w tej szmacie?-Zaczął się bawić kołnierzykiem mojej koszuli,a ja strzepałem jego rękę.
-A co?Chcesz mnie rozebrać,zbooczeńcu.-Uśmiechnąłem się jadowicie.-Tylkooo Jaś może mnie rozbierać...
-Jaki kurwa Jaś?-Hiruki zmierzył mnie z rozbawieniem.
-Idź ty do Slokny,jełopie.-Przewrociłem oczami.-Jaś to taka seksi bomba...Bożee...
-To Twój nowy chłopak,pedale?-Hiruki zarechotał,a ja razem z nim.
-Nooo pewnieee...Mój kurwa mąż.Jebie mnie codzienne na dobranoc.A co zazdrościsz,zboczeńcu?
-Rozebrać Cię zaraz?-Zagroził mi z uśmiechem.
-Zakazzz pedałowaniaaaa...-Zachichotałem,a Hiruki zbliżył się do mnie.
-A mam Ci pokazać Jak się pedałuje?
-A Poka...-Uśmiechnąłem się.-Poka pan tom sowę...
Poczułem delikatne muśnięcie na ustach.Spojrzałem na Hirukiego z zaskoczniem ale nie odepchnąłem.Natychmiast przyjąłem i oddałem pocałunek...Byłem zbyt pijany by myśleć.Nasze pocałunki stały się namiętniejsze.Obejmowaliśmy się i powoli zaczęliśmy wymieniać także,musnięcia językiem,splataliśmy je wokół siebie.Czułem się bardzo dziwnie ale podobało mi się to.Hiruki napierał na mnie coraz bardziej.Cofaliśmy się do tyłu,aż o coś się połknąłem...Wylądowaliśmy na kanapie.
-Jak ty chodzisz?-Hiruki zmierzył mnie z uśmiechem.Wymieniliśmy krótki pocałunek.
-To ty mnie kurwa popychasz.-Westchnąłem.
Co my najlepszego robimy?
Na kanapie całowało się o wiele lepiej.Było wygodniej i cieplej,niż przy oknie...
-Hiruki...-Na moment się zawahałem i spojrzałem mu w oczy.Wahanie natychmiast ustało,a ja złapałem go za koszulkę.Natychmiast ją ściągnął.Obserwowałem jego ciało,a on uśmiechnął się lekko i dotknął mojej koszuli.
-Teraz ty.
Westchnąłem i odpiąłem jeden guzik.
-Rozbierz mnie.
Zrobił jak kazałem i rzucił ubranie na podłogę.
-To może jakaś nagroda za to?-Zachichotał,a ja namiętnie go pocałowałem.Leżeliśmy wtuleni w siebie,delikatnie muskając się ustami.
-Yi...-Hiruki,dotknął mojego policzka.Język plątał mu się podobnie jak mi.Oboje waliliśmy wódą...-Zróbmy to...
-Co?-wzdrygnąłem się i na kilka sekund wytrzeźwiałem.
-Yi...pierdol mnie.Teraz.-Wyszeptał,dotykając mojej szyi.Dostałem gęsiej skórki.Alkohol namieszał mi w głowie,sprawiał że nie potrafiłem myśleć racjonalnie.Gapiłem się w Hirukiego jak łysy na grzebień...Ten wplótł ręce w moje włosy i obdarzył kolejnym pocałunkiem.Nabrałem teraz jakiegoś nowego zapału i siły,ocierałem się o niego,zacząłem całować go po brzuchu...Nie poznawałem sam siebie...Hiruki wił się pode mną,jęcząc mi do ucha.Drżałem...Nie wiedziałem co robić.W mojej głowie swidrowaly różne myśli.Byłem podniecony....Hiruki zaczął zdejmować ze mnie spodnie.Zarumiemiłem się,gładząc go po policzku.
-Zboczeniec...-Westchnąłem,gdy zrozumiałem że jestem już całkiem nagi.
-Skończyłeś mnie wyzywać?-Uśmiechnął się zalotnie,a ja sprawiłem by nie pozostał mi dłużny i również nie miał na sobie ubrań.Wtuliłem się w niego.Byliśmy spleceni że sobą.Czułem się zarumieniony i speszony.Moja ręka,drżącym ruchem powędrowała do męskości Hirukiego.Jęknął cicho,a ja zacząłem powoli poruszać dłonią.Nigdy nie sprawiałem w ten sposób przyjemności innemu mężczyźnie...
Hiruki jęknął z uśmiechem i po chwili poczułem jego dłoń na swoim intymnym miejscu...Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło.Cicho wzdychałem z podnieceniem.Doznanie było bardzo silne.Przyspieszyłem ruchy.To działało Jak lustro...Kiedy ja,wtedy on...Wtuliłem się w Hirukiego,dysząc mu do ucha.Mrowienie nasilało się coraz mocniej...
-Hiruki...H-Hiruki...O kurwa...-Stęknąłem,wciąż jęcząc i opierając brodę na jego ramieniu.-Hiruki...Boże...
Jęczeliśmy razem,mruczeliśmy swoje imiona...Hiruki spojrzał mi w oczy.
-Co,chuju?-Uśmiechnął się.
-Chuja to mi możesz possać.-jęknąłem,mierząc go.Pochylił się nade mną i zrobił to o czym mówiłem.Jęknąłem i wygiąłem się w łuk.Hiruki drażnił mnie delikatnie,kusząco...Westchnąłem i złapałem go za włosy i zacząłem poruszać jego głową.Szarpałem coraz szybciej...Aż prawie się zadławił.Miałem wrażenie,że zaraz dojdę mu do ust.
-Ssij...kurwo...kurwa...a...a...-Jęczałem,szarpiąc go za włosy.W końcu puściłem i dałem mu odetchnąć.Spojrzał na mnie ulegle.
-Weź mnie Yi...-Wyszeptał i objął moje plecy.-Weź mnie,kurwa...
Westchnąłem i popchnąłem go na poduszkę,łapiąc za twarz i brutalnie Całując.Poczułem teraz przypływ podniecenia i energii.Po chwili wziąłem w dłonie jego nogi.Nigdy tego nie robiłem...
-Dobra,niee marudź,już,już...-Machnałem ręka i delikatnie w niego wszedłem.Hiruki jęknął i odrzucił głowę do góry.Zacząłem powoli poruszać biodrami.Poczułem bardzo przyjemne uczucie uniesienia,starałem się przyspieszyć,zacząłem powoli jęczeć,Hiruki wił się pode mną i też jęczał.
-Yi...oh...Yi...Pierdol mnie...Pierdol...-Szepnął mi do ucha,a ja ponownie probowałem zwiększyć obroty ale robiłem to dość nieporadnie...
-A co ja robię?-Westchnąłem,całując go po szyi.
-Chujowo Ci idzie.-Uśmiechnął się,a ja wykonałem mocniejsze pchnięcie i spojrzałem na niego wymownie.
-Chujowo powiadasz?-Ja też się uśmiechnąłem i zacząłem dyszeć mu do ucha.Poczułem po między nami lepkość.-To skoro tak chujowo,to czemu się spuściłeś.-Zachichotałem,a Hiruki przyciągnął mnie do siebie.
-Zaraz ty się spuscisz.-Szepnął do mnie i zaczął powoli obcałowywać moja szyję.Ja nadal powoli poruszałem biodrami ale po chwili osiągnąłem spełnienie i doszedłem w Hirukim.Poczułem się trochę głupio ale byłem zbyt podniecony by rozmyślać.-Mówiłem.
-Jesteśmy kwita...-Położyłem się obok niego z lekkim uśmiechem.
-Napiłbym się czegoś...-Hiruki westchnął.Jeszcze dyszeliśmy.
-Chyba tu była jakaś butelka whisky.-sięgnalem po do połowy niedopitą butelkę z zawartością.
-Zajebiście.-Hiruki wziął ją ode mnie i zaczął pić.
-Ej no ale nie wychlej wszystkiego.-Zabrałem mu ją z ręki i upiłem łyk alkoholu.
-O...kurwa...-Westchnął,a ja upiłem kolejny łyk whisky.-Teraz bym się tak spać jebnął,mówię Ci.
-To śpij.-Wstałem,żeby zrobić mu miejsce.-Tylko najpierw się wytrzyj,kurwo.-Uśmiechnąłem się i machnąłem ręka.
-A chuj z tym.-Hiruki obrócił się na bok.-Gdzie idziesz?
-Tak się jeszcze poszlajam.
-To podaj mi gacie.-Wskazał na stertę naszych ubrań.
-Masz i kurwa dobranoc.-Wyszedłem z pokoju.Zupełnie nie pamiętam tego okresu.
************************************
-Mhhh...-Ocknąłem się na podłodze.Hiruki leżał obok mnie.Bolała mnie głowa,że ledwo mogłem myśleć.-Hiruki,kurwa...wstawaj...-Szturchnąłem go,a on podniósł głowę.
-Co się prujesz?-Odparł zaspanym tonem.
-Która godzina?-Przeciągnąłem się.Miałem na sobie tylko bokserki.
-A chuj wie...-Wzruszył ramionami.-Nic nie pamiętam...
Ja miałem lekkie dziury w pamięci ale wiedziałem co sie stało.Tak mi wstyd.
-Dobra...Idę się rozejrzeć za jakaś żywa duszą...-Ssunąłem z siebie koc i poszedłem do innego pokoju.
-Ooo,nasz król imprezy...-Znajomy głos rozległ się w moich uszach.Ten cały Licht.
-Co się kurwa znowu stało...-Odparłem,przecierając twarz.
-To ty nie pamiętasz?-Zrobił wielkie oczy.
-Nie pamiętam...W głowie mi się miesza...-Mruknąłem.
-Ale Ci odjebało!-Licht zaczął coś opowiadać.-Latałeś nago po pokoju,krzycząc że jesteś motylem...
-O ją pierdolę...Naprawdę?-Poczułem zażenowanie.Jak mogłem się tak zachowywać.
-Nie na niby.-Przewrócił oczami.
-Mów do rzeczy,bo wypierdolę Twojego jeża przez okno i nie będziesz miał na co wrzeszczeć...
-Ani mi się waż.-Spojrzał na mnie z ukosa.-Krewetkę też udawałeś...
-Krewetkę?-Miałem wrażenie,że zaraz spalę się ze wstydu.
-I gadałeś o jakimś kolesiu...Jakimś Jasiu chyba...Nie mówiłeś,że masz chłopaka.
-Nie mam chłopaka!-Wziąłem się pod boki ale serce zabiło mi mocniej gdy dowiedziałem się o kim mówiłem.-Byłem w sztok pijany!
-Cała reszta jeszcze nie wstała.-Licht wzruszył ramionami.
-Idę do domu.-Kiwnąłem głową i chwiejnym krokiem,wrociłem po swoje ubrania.
Trochę zajęło mi poszukanie okularów,które ostatecznie wpadły pod kanapę.Hiruki nadal spał.Cicho wyszedłem z pokoju.Zegar w telefonie wskazywał na za dwadziescia piąta.Byłem niewyspany i skacowany.Nadal mieszało mi się w oczach.Zastanawiałem się czy Sensei śpi.Musiał spać.Przynajmniej mnie nie zobaczy w takim stanie.Chyba,że na mnie czekał...Nie..To by było nierozsadne...Wtoczyłem się na przedpokój.Nikogo tam nie było.Cisza.Musiał jeszcze spać.Trochę mnie mdliło.Skoczyłem pod prysznic.Miałem wrażenie,że zaraz wyrzygam własne wnętrzności.I w sumie wisiałem jakieś pół godziny nad kiblem i haftowałem...Cały alkohol postanowił mnie teraz ukarać,że go wypiłem...Wywlokłem się do zlewu,pospiesznie umyłem zęby,opłukałem twarz i ruszyłem do łóżka.Zdjąłem koszulę,spodnie,rzuciłem nimi o podłogę i Przebrałem się w coś wygodniejszego.Sen przyszedł natychmiast.
************************************
Obudziłem się nadal w okropnym stanie ale czułem się lepiej niż wcześniej.Rozejrzałem się.Rozrzucone ubrania,teraz leżały poskładane na półce.Więc Sensei znowu złożył mi wizytę...
-Choleraaa jasnaaa...-Jęknąłem,próbując ustać na nogach.Pierwszy raz się tak upiłem.Mam wrażenie,że zaraz się przewrócę...
Poszedłem chwiejnym krokiem do łazienki i chciałem Trochę opłukać twarz.Byłem tak nieprzytomny,że chyba nieświadomie popsułem zlew.Woda wylewała się z niego wartkim strumiemiem,a ja nic nie mogłem na to poradzić.Sensei mnie zabije...
Stałem moment jak wryty i zupełnie nie wiedziałem co zrobić.Będzie na mnie wściekły jak się dowie...Pewnie dostanę opieprz...Rozejrzałem się za czymś czym mogę zatkać zlew.Została mi tylko koszulka.Zdjąłem ją i wepchnąłem do zlewu.Odsunąłem szafkę i zajrzałem pod spód.Coś tam się chyba poluzowało...Poleciałem szybko po jakieś narzędzia i próbowałem to w jakiś sposób skręcić ale woda nadal przeciekała...To była sytuacja kryzysowa...Zupełnie nie wiedziałem co na to poradzić.
-Yi,co ty robisz?-O nie.To już po mnie...
-Jaaa...Speszyłem się na moment i zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć.Sensei wpatrywał się w całą sytuację że szczerym zaskoczeniem.-Nie chciałem tutaj niczego popsuć...P-Przepraszam...
-Odsuń się,ja się tym zajmę.
-Już zacząłem sam.-Teraz poczułem,że dam radę sam naprawić ten zlew.
-Yi!-Sensei wziął się pod boki.
-To moja wina i ja powinienem to naprawić...-Nie chciałem na niego zrzucać swoich błędów...
Nagle moja koszulka nie wytrzymała i ze zlewu znowu zaczęła wylewać się woda.Sensei rozejrzał się szybko Ale nie znalazł niczego cxym można to zatkać,więc sam zdjął koszulkę i Zatkał nią zlew.Wpatrywałem się w niego ale po chwili ukryłem pod zlewem gdy zrozumiałem,że moje policzki są czerwone.
-Yi,wyłaź.Ja się tym zajmę.-Odparł stanowczo ale ja zbytno się rumieniłem.Po chwili poczułem pociągnięcie za nogę i pisnąłem jak mała dziewczynka.
-Ja...
-Nie wygłupiaj się i idź po ręczniki.-Od razu wstałem i zrobiłem jak kazał.
Gdy wróciłem,Sensei grzebał coś pod zlewem ale sądząc po cichych przekleństwach to raczej mu nie wychodziło.
-Jest...AJJ!-Przewróciłem się na mokrej podłodze,a Sensei natychmiast podniósł się spod zlewu ale uderzył o blat.
-Yasuo!-Zmartwiłem się i szybko podniosłem z podłogi.
-Nic mi nie jest.-Pokiwał głową.
-Krew Ci leci...-Zaniepokoiłem się.
-Przestań,to tylko małe zadrapanie.
-Wychodź,chcę to zobaczyć...
-Yi...
-Bo skoczę z okna!-Rzuciłem,a Sensei wystawił głowę spod zlewu.-Ojej.Zaraz pójdę po jakiś plaster.
-Nie trz...
Nie zdążył dokończyć bo ja byłem już spowrotem.Zlew na moment tylko lekko przeciekał.Na szczęście.
Poczułem się trochę smielszy i zdobyłem się na drobny gest.
-A to,żeby nie bolało.-Pocałowałem Senseia w plasterek.Spojrzał na mnie z zaskoczeniem,a ja zarumieniłem się.Po chwili przyciągnął mnie do siebie...pocałunek...Zaświeciły mi się oczy.Miałem wrażenie,że osunę się na kolana albo zemdleję.Coś kazało mi oddawać ten pocałunek.Ręce mi drżały...serce łomotało...Odsunąłem go od siebie.Wspomnienia zatarły wyraźny ślad.
-Nie mogę...-Speszyłem się i cofnąłem kilka kroków.
-Ja...Przepraszam.Nie powinienem.-Sensei pokiwał głową i próbował mnie przeprosić ale ja po prostu szybko uciekłem,chcąc znaleźć się samemu ze swoimi myślami...
************************************
Siedziałem przykryty kocem i zastanawiałem się nad sobą...Obiecałem sobie kiedyś,że już nigdy się nie zakocham...
-Yi...Mogę wejść?-Głos Senseia rozległ się zza drzwi.Nie opowiadałem.Z oczu leciały mi łzy...Zastanawiałem się nad tym co ze mną nie tak.
-Yi...
-Nie!-Krzyknąłem i zacząłem szlochać.Po chwili jednak pomyślałem,że to było zbyt ostre...Lekko uchyliłem drzwi.Sensei musiał się o nie opierać,bo kiedy je otworzyłem stracił równowagę i po prostu się przewrócił.Lekko się uśmiechnąłem.Przez łzy.
-Yi.Co się stało?-Podniósł się z podłogi i spojrzał na mnie.-Czy to moja wina?
-N-nie...-Oparłem,otulając się kocem.-Po prostu...Przypomniała mi się jedna sytuacja...
-Może mi o niej opowiesz?Czasem lepiej jest się wyżalić.-Sensei spojrzał na mnie z troską.Mialem odmowic ale stało się coś zupełnie innego.
-To dobry pomysł...-Usiadłem na łóżku i zacząłem opowiadać mu o swojej pierwszej miłości...o tym jak wszystko na początku było takie prawdziwe...potem okazało się tylko zakładem...Zaświeciły mi się oczy.Ponownie pojawiły się w nich łzy.Sensei dotknął mojego ramienia.
-Ja bym nigdy tak nie zrobił...-Poczułem dziwne ciepło w sercu...Spokojnie wysłuchał jak się mu żalę...jakby był moim przyjacielem.Pospiesznie otarłem łzy.
-Obiecaj,że nigdy mnie nie zranisz...-Spojrzałem mu w oczy,a on pokiwał głową.
-Obiecuję.
Wtuliłem się w niego,a on zaczął głaskać mnie po włosach...
-Jesteś cały mokry.Przebierz się,bo będziesz chory.-Ponownie pogłaskał mnie po włosach i uśmiechnął lekko.-Zrobiłem trochę Twojego ulubionego ryżu,bo pomyślałem,że jesteś głodny...
Uśmiechnąłem się słabo,nie przestając się przytulać.
-Dziękuję...
Czuję dziwne uczucie...Motylki w brzuchu i dziwne ciepło...Miałem obietnicę...
Czy ja się zakochałem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro