Rozdział 3
Trzy tygodnie później
Dziś jest ostatni dzień zajęć z Avengersami. Z jednej strony bardzo dobrze, że już po konkursie ich nie będzie, a z drugiej strony, pokochałam ich wkurzać. Szczególnie Czarną Wdowę, choć przyznam, że czasami próbowałam wkurzyć Bannera, żeby wypuścił Hulka, ale trzyma go w ryzach jak nic innego. Z szerokim uśmiechem witałam się z nimi i żegnałam.
Przez te trzy tygodnie zdążyłam potwierdzić informacje o pobycie Zimowego Żołnierza. Parę razy kamery złapały go niedaleko wieży Starka, co utwierdziło mnie, tylko w przekonaniu, że chodzi o jakąś sprawę związaną z przebierańcami.
Niestety, obecna lekcja, na której jestem, nie jest zbyt ciekawa. Historia ze Stevem Rogersem nigdy nie była zbyt ciekawa. Przynajmniej dla mnie. Słuchałam muzyki przez słuchawki i patrzyłam przez okno olewając zupełnie trwającą lekcję. Po wyjściu z tej budy miałam udać się na wyścigi. Nagle poczułam, jak ktoś wyrywa mi słuchawkę prawego ucha.
— Natalia, czy nie powinnaś uważać na lekcji? Rozumiem, że to, co mówię, nie jest za ciekawe, ale będziesz to miała na sprawdzianie kończącym dział — oznajmił Rogers.
— A, czy nauczyciele nie opowiadali panu, że pomimo mojego nie słuchania na lekcjach, zaliczam sprawdziany na bardzo dobre oceny? — Odgryzłam się i wyrwałam słuchawkę z dłoni mężczyzny.
Kapitan westchnął. Nie mógł mnie wyrzucić z sali. Nagle odezwała się nauczycielka od historii, która siedziała po drugiej stronie klasy w ostatniej ławce.
— Natalia, zostajesz po lekcjach — powiedziała kobieta.
— Świetnie — fuknęłam pod nosem i mając wszystko gdzieś, wróciłam do poprzedniej czynności, czyli słuchania muzyki.
Po zakończeniu lekcji nie ruszyłam się z miejsca. Po chwili do pomieszczenia weszła moja "ulubiona" członkini grupy Avengers. Oprócz mnie nie było nikogo innego. Od trzech tygodni po lekcjach zostawałam już kilka razy. No cóż... nic na to nie poradzę. Ściszyłam muzykę.
— Ściągnij słuchawki i pomóż mi ustawić wszystkie stoły pod ścianami — rzekła kobieta.
— Po co? — Zapytałam ściągając słuchawki i chowając je do plecaka, bo co jak co, ale chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
— Zdecydowaliśmy, że od jutra będziemy prowadzić zapisy na zawody i będzie to wszystko się dziać w tej sali. Będą jutro przez to skrócone lekcje — odpowiedziała Romanoff.
— Jasne — mruknęłam i zabrałam się do roboty.
Wszystko było już gotowe po mniej więcej dwudziestu minutach. Natasha w tym czasie przygotowała prezentację z opisami konkurencji. Nie wnikałam w to, ponieważ i tak nie będę brać udziału w tej całej zabawie. Gdy wszystko było gotowe zapytałam jej, czy mogę już iść.
— Jeszcze jedno — powiedziała ruda i podeszła do mnie.
W pewnej chwili kobieta zaczęła mnie atakować. Co ona robi? Zwariowała? Czy jak? Robiłam uniki, tak jak uczył mnie Ethan.
— Co pani robi? — Mówiłam jak najspokojniej. — Niech pani przestanie!
W pewnej chwili nie miałam już wyjścia. Musiałam odparować atak. Zrobiłam unik i kopnęłam ją z półobrotu w klatkę piersiową. Romanova cofnęła się od siły uderzenia i przewróciła na podłogę. Spojrzałam na nią. Kobieta była w lekkim szoku, ale na jej twarzy zaraz pojawiło się coś w stylu, jakby się przekonała do czegoś. Wstała z podłogi.
— Tak jak myślałam — powiedziała Natasha.
Prychnęłam pod nosem. Wzięłam swój plecak i wyszłam z klasy piorunując wzrokiem członkinię Avengers. Gdy wychodziłam ze szkoły spotkałam Clinta Bartona.
— Ogarnij swoją walniętą, rudą koleżankę — powiedziałam do niego.
Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie. Wyszłam ze szkoły i wróciłam do swojego mieszkania. Wieczorem przy opuszczonych hangarach na obrzeżach miasta jest wyścig. Wiecie, nielegalny. Dla ludzi z półświatka. Będzie gdzieś około godziny jedenastej w nocy, więc mam trochę czasu, aby się przygotować i pójść po mój motor do Ethana, który ma przyjaciela, który ma warsztat samochodowy i multum garaży. A ja wolę nie wynajmować za dużo rzeczy na fałszywe nazwisko.
Tak więc godzinę przed rozpoczęciem wyścigu przebrałam się w czarne rurki, czarną bluzkę oraz ramoneskę w tym samym kolorze. Dla takiej odskoczni, na stopy włożyłam białe air-maxy. Włosów nie związywałam, ale lekko pofalowałam. Zrobiłam mocny makijaż. Zanim wyszłam ze swojego pokoju otworzyłam drzwiczki od szafki nocnej, gdzie znajdował się mały sejf, w którym miałam schowaną broń, nielegalnie zakupioną od mojego kolegi Josha, który jest handlarzem broni. U niego można dostać każdy kaliber, a nawet coś mocniejszego, między innymi granaty albo bomby. Ja aktualnie posiadałam kaliber 9 mm, który moim zdaniem był najwygodniejszy. Wyjęłam pistolet i położyłam na łóżku. Wyjęłam z szafy specjalny pas i założyłam go na siebie, a następnie włożyłam zabezpieczoną broń do kabury, z której potrafię w zaskakująco szybkim tempie ją wyjąć. Nagle usłyszałam dźwięk przechodzącej wiadomości. Odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość.
Ethan:
Jestem już pod twoim oknem. Rusz te swoje cztery litery i zejdź na dół.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wzięłam klucze od mieszkania i wyszłam z niego, wcześniej zamykając je na klucz. Zeszłam na dół. Mieszkałam na pierwszym piętrze. Wychodząc z klatki mojego bloku zauważyłam drogie, sportowe auto, które należało do Ethana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro