Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17


Obudziłam się w swoim mieszkaniu, gdy pierwsze promienie słońca wpadły do mojej sypialni przez niezasłonięte okna. Nie czułam się jakoś lepiej. Musiałam w końcu podjąć decyzję, co z resztą mojego życia. Usiadłam na łóżku i spuściłam stopy na zimną podłogę. Przeczesałam dłonią włosy. Patrzyłam tępo w ścianę próbując cokolwiek wymyślić. 

Kilka minut później wstałam. Z szafy wyjęłam czarne dżinsy i białą bluzę z kapturem. Założyłam wszystko od razu na siebie. Spojrzałam ukradkiem na szafkę, gdzie trzymałam sejf z bronią w środku. Zdecydowanym krokiem podeszłam do szafki. Wyjęłam broń. Włożyłam ją pod bluzę za spodnie. Zgarnęłam kluczki do samochodu z blatu kuchennego. Pojechałam prosto do wieży Starka. Przepuszczono mnie bez problemu. W sumie nawet mnie nie sprawdzali. Weszłam do budynku, gdzie pokierowałam się do windy. Zapytałam Jarvisa, gdzie są wszyscy, a on pokierował mnie na odpowiednie piętro. Drzwi się otworzyły, a ja wyszłam z tego małego pudełka. Znajdowałam się w salonie. Zobaczyłam kogoś, kogo najmniej się tu spodziewałam.

— Co. Ty. Tu. Robisz? — Zapytałam powoli podchodząc do całego zbiorowiska.

I on i mój ojciec spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Jakby nie spodziewali się mojej obecności tutaj.

— Aido, córeczko — zaczął mój ojciec.

— Córeczko? — Zapytał zdziwiony mężczyzna wstając z kanapy. — Ona jest twoją córką?

— Tak, to moja córka, Aida — powiedział Kapitan.

Widziałam jak ostrożnie przełknął ślinę. W jego oczach majaczyło zaskoczenie. Pewnie nie przewidział, że mogę być córką jego najlepszego przyjaciela. Tak. Przede mną stał James Buchanan Barnes. Syn Hydry i Zimowy Żołnierz w jednym. Mężczyzna odpowiedzialny za śmierć mojej matki. Człowiek, który zrujnował mi całe życie. Stał sobie jak gdyby nigdy nic w salonie w wieży Starka.

— Jak? — Zapytałam.

— Mieliśmy krótką misję. Spotkaliśmy na niej Bucky'ego. Zrobiliśmy wszystko, aby uwolnić go od HYDRY — powiedziała Natasha.

Podeszłam bardzo blisko niego. Musiałam spojrzeć w jego oczy. W oczy mężczyzny, który nie był już pod ich władzą. Nienawidziłam go całym sercem i całą sobą. Wyjęłam broń i wycelowałam w niego.

— Powiedz mi — zaczęłam ze łzami w oczach — dlaczego? Dlaczego zamordowałeś mi matkę?

— Aido, on nie był wtedy sobą — powiedział ojciec.

— Nie obchodzi mnie to! — Krzyknęłam, nawet nie spoglądając na niego. — Odpowiedz, do cholery. 

— Przepraszam — usłyszałam.

— To nie wystarczy — syknęłam. — Byłam wtedy tam. Patrzyłam, jak mordujesz mi matkę. Jak jednym ruchem podrzynasz jej gardło.

— Co? — Wydusił z siebie.

— Daj mi jeden sensowny argument, abym nie strzeliła — powiedziałam twardo.

— Nie mam. Nie ma usprawiedliwienia na moje czyny — powiedział Barnes.

W pewnej chwili ojciec, który stał najbliżej mnie, oprócz Barnesa, wyrwał mi broń i podał ostrożnie Natashy.

— Nienawidzę was — powiedziałam. — Nienawidzę.

Wyszłam, czym prędzej z wieży. Nie wierzyłam w to, co się wydarzyło kilka minut temu. Pojechałam tam z myślą, że na dobre pogodzę się z ojcem, a wyszłam z ich siedziby... nawet nie wiem, jak nazwać to wszystko.

Wsiadłam do auta i z piskiem opon wyjechałam z parkingu wyłamując całkowicie szlaban. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro