Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


Kilka dni później

Odkąd wszystko się wydało nie mogłam kontynuować poszukiwań Zimowego Żołnierza. Ojciec i jego znajomi zawsze byli tuż za moimi plecami, gdy gdzieś wyjeżdżałam. Miałam z nimi całkiem dobry kontakt, ale nadal lepiej dogadywałam się z Ethanem i Loganem. Byłam właśnie na strzelnicy, gdzie trenował Barton. W sumie to wcale nie chciałam tu być, bo kilkanaście przecznic dalej odbywały się walki, w których brałam regularny udział. Czerpałam z tego niezły hajs. Przez Avengers, a konkretniej przez ojca i Natashę, jedno z moich źródeł dochodu upadło. Wracając, gdy byłam w wieży Barton zaciągnął mnie na strzelnicę, bo chciał mnie nauczyć strzelać z łuku. Jak do tej pory marnie mi to wychodziło, ale Cllint powiedział, że nie podda się tak łatwo i nauczy mnie tego, choćbyśmy mieli spędzić wieczność w tej sali.

Nagle poczułam wibracje telefonu, który miałam w kieszeni. Odebrałam go. To, co usłyszałam nie było zbyt ciekawe i już wiedziałam, co zrobię z Patio. 

— Już jadę — powiedziałam i wybiegłam z sali słysząc za sobą wołającego Clinta.

Zjechałam windą na parter i wybiegłam z budynku. Wsiadłam do auta i z piskiem opon wyjechałam z parkingu. Łamiąc wszelkie zakazy drogowe dotarłam do hangarów umiejscowionych na obrzeżach miasta. 

— Dłużej już się nie dało? — Zapytał zniecierpliwiony Ethan. — Tu chodzi o moją dziewczynę.

— Ej, to ty po mnie zadzwoniłeś — odpowiedziałam. — Po za tym byłam w Stark Tower, a to kawał drogi. Co dokładnie się stało? Przez telefon zrozumiałam tyle, że Patio ma twoją dziewczynę.

— Gdy nie było mnie w mieszkaniu, Patio wtargnął do niego i porwał Olivię. I do tego zostawił, jak jakiś dzieciak, kartkę z informacjami — oznajmił Ethan.

— Dobra, uwolnimy ją. Masz dla mnie broń? — Zapytałam.

Chłopak podał mi czarny, lśniący pistolet. Załadowałam go i ruszyłam z chłopakiem w stronę wejścia do jednego z hangarów. Ostrożnie weszłam do środka. Miałam na uwadze to, że zaraz może polać się krew. I to moja i Ethana. W końcu dotarliśmy do głównego pomieszczenia, gdzie zastaliśmy Patio, jego ludzi i Olivię przywiązaną do krzesła. 

— Puść ją Patio — powiedział Ethan.

— Jest was dwoje, nas piątka — rzekł Patio.

— Czwórka — poprawił go Craven.

— Mylisz się — powiedział twardo Barents. 

Do Patia i jego ludzi dołączył... drugi Ethan? Czekaj, czekaj. Drugi Ethan? Chłopak wyglądał identycznie jak mój przyjaciel, który stał obok mnie. 

— Witaj bracie — powiedział nieznajomy.

— Bracie? — Zapytałam chłopaka. — Ethan, kim on jest?

— Moim bratem. Adeara, poznaj Dominica — powiedział Ethan.

— Dobra, wisi mi to — oznajmiłam. — Przyszłam tu po Olivię. Oddajcie ją grzecznie, a nie wykonam telefonu do ojca.

— Zanim oni, by tu dotarli, cała wasza trójka byłaby martwa. Więc, jaki jest sens tego, co chciałaś zrobić? — Zapytał Dominic.

— Może bylibyśmy martwi, ale oni by znaleźli was wszędzie i skończylibyście, tak jak my — odpowiedziałam. — Powiedzcie mi. Po co to wszystko?

— To oczywiste — rzekł Patio. — Chodzi o zemstę na waszej dwójce. Pamiętasz Natalio walkę z Chasem Wildem? To ten, który potem kilka dni później umarł w szpitalu z powodu obrażeń.

Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam o tym. Niedługo po walce wyjechałam z kraju w pogoni za Zimowym Żołnierzem. 

— Nie wiedziałam, że umarł — powiedziałam. — Wyjechałam po walce.

— No to teraz wiesz. Chase był moim bratem i jego najlepszym kumplem — wskazał na Dominica. — Ethan wkręcił cię w tą walkę, więc i on poniesie karę.

I wtedy rozpętało się piekło na ziemi. Wszyscy zaczęli strzelać. Odgłosy pocisków przeszywających powietrze aż raniły uszy. Ludzie Patia nie mieli opanowania i strzelali, gdzie popadnie, przez co dostała dziewczyna Ethana. Stróżka krwi spłynęła po jej czole. Byłam schowana za kolumną, ale doskonale wszystko widziałam. Ethan oszalał.

— Zginiesz zaraz! — Krzyknęłam. — Ethan, do cholery, co ty robisz?!

W jednej chwili stałam za tym filarem, a w drugiej szłam za tym idiotą. Tak samo postąpili tamci.

— Ethan, zwariowałeś... — nie zdążyłam dokończyć.

Poczułam, jak trafiła mnie kulka. Padłam jak długa na beton. Słyszałam, tylko krzyki i ciągle strzały. Oblał mnie zimny pot, a świat zawirował mi przed oczyma. Krew pulsowała w moich żyłach, a serce łopotało jakby miało zaraz wyskoczyć i zwiać. 

Potem wszystko nagle ucichło. Nie słyszałam nic. Zapanowała głucha cisza. Już nikt nie strzelał. Już nikt nie krzyczał. Powoli ruszyłam ręką i z ledwością wygrzebałam telefon. Wybrałam numer ojca. Był zapisany jako pierwszy. Odebrał po trzech długich sygnałach. 

— Halo? Aida? — Usłyszałam.

— Opuszczone hangary na obrzeżach miasta — wydusiłam z siebie. — Pomóż, proszę.

Nie martwiłam się o siebie. Martwiłam się o Ethana. Tata mówił coś tam jeszcze, ale nie byłam go w stanie zrozumieć. Wszystko rejestrowałam jak przez mgłę. Nie miałam pojęcia, co dzieje się dookoła mnie. Obraz mieszał mi się z ciemnością. 






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro