Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.16.2

Świt w Stark Tower był niezwykle cichy, choć wypełniony napięciem, które zdawało się przenikać każdą ścianę. W hangarze, gdzie Avengers szykowali się do wylotu, panował kontrolowany chaos. Każdy z nas miał swoją rolę. Steve stał na środku, koordynując działania. Natasha przygotowywała broń, a Bruce dopracowywał ostatnie szczegóły analizy, żeby upewnić się, że wszystko jest zgodne z planem.

Dominic zbliżył się do mnie, trzymając w ręku mój hełm.

– Nie myśl, że pozwolę ci tam wejść bez wsparcia – powiedział, wręczając mi sprzęt. – Trzymam cię na oku.

Uśmiechnęłam się lekko, zakładając hełm. Dominic zawsze był tym, który robił więcej, niż od niego oczekiwano, ale nigdy się z tym nie obnosił. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć.

– Dzięki – odpowiedziałam, a potem spojrzałam na Steve'a. – Wszystko gotowe?

Kapitan skinął głową, zerkając na zegarek.

– Wsiadajmy. Czas się ruszać.

Quinjet wzbił się w powietrze, a w kabinie zaległa cisza. Każdy był skupiony, analizując w myślach to, co nas czeka. Thor przełamał milczenie, odwracając młot w dłoni.

– Hydrę trzeba zmieść z powierzchni ziemi. Ich złe czyny sięgnęły zbyt daleko – oznajmił, jego głos niósł się donośnie po wnętrzu statku.

– Tym razem to my ich zaskoczymy – dodała Natasha z zimną determinacją.

Spojrzałam na wszystkich, wiedząc, że każda osoba w tej drużynie jest kluczowa. To nie była tylko moja walka – to była walka nas wszystkich. Zacisnęłam dłonie na poręczach siedzenia, przypominając sobie słowa ojca: "Nie jesteś sama."

Gdy dotarliśmy nad norweskie fiordy, widok był spektakularny, ale równie przerażający. Rozległe doliny otoczone górskimi szczytami skrywały coś więcej niż tylko piękno natury. W oddali dostrzegliśmy wejście do kompleksu – dobrze ukryte, ale nie na tyle, by uciec przed naszymi czujnikami.

– Hydra wie, że przyjdziemy – powiedział Tony, zerkając na ekrany. – Systemy obronne są w pełnej gotowości.

– To znaczy, że mają coś do ukrycia – odparł Steve, nakładając tarczę na plecy. – Rozdzielamy się. Thor i Natasha, wy idziecie z prawej flanki. Tony, Sky i Dominic – bierzemy główne wejście. Bruce, potrzebujemy cię jako planu B. Gotowy?

Banner skinął głową, chociaż widziałam, że walczy z nerwami.

– Wiem, kiedy się przemienić – odpowiedział z cieniem uśmiechu.

Szturm był błyskawiczny. Pierwsze minuty starcia to była czysta adrenalina – Hydra miała przewagę liczebną, ale nie byli gotowi na tak zorganizowany atak. Strzały odbijały się od tarczy Steve'a, a Thor's młot rozbijał zbroje przeciwników. Natomiast ja i Dominic torowaliśmy sobie drogę przez korytarze bazy, niszcząc każdy opór.

Gdy dotarliśmy do głównego laboratorium, zrozumiałam, jak blisko jesteśmy zwycięstwa – ale jednocześnie, jak wielka jest stawka. Komputery wyświetlały dane o broni biologicznej, która mogła zniszczyć miliony istnień.

– Sky, mamy problem! – usłyszałam głos Tony'ego przez komunikator. – Wzmacniają obronę na zewnątrz. Potrzebujemy wsparcia.

Dominic spojrzał na mnie, wyraźnie rozdarty między chęcią pomocy a pozostaniem u mojego boku.

– Idź – powiedziałam. – Ja to skończę.

– Uważaj na siebie – powiedział i wybiegł przez drzwi.

– Wysyłam do was Dominica. Ja dokończę w środku – powiedziałam do słuchawki.

– Przyjąłem – powiedział Stark.

Zostałam sama w laboratorium, wsłuchując się w dźwięk kroków, które zbliżały się z korytarza. Przybrałam gotową postawę, zaciskając dłoń na broni. Kiedy drzwi otworzyły się z metalicznym zgrzytem, w progu stanął Volkov. Wyprostowany, pewny siebie, a jednocześnie emanujący chłodną precyzją, która zawsze przyprawiała mnie o dreszcze.

– Sky – powiedział, z nieukrywaną satysfakcją w głosie. – Wiedziałem, że prędzej czy później się spotkamy.

Nie odpowiedziałam od razu, zamiast tego oceniłam sytuację. Był uzbrojony, ale nie sięgał po broń. Wiedział, że walka fizyczna to nie jedyna broń, jaką miał w zanadrzu. Volkov zawsze był mistrzem manipulacji.

– A ja wiedziałam, że prędzej czy później będziesz musiał za to wszystko zapłacić – odpowiedziałam zimno, unosząc pistolet i celując prosto w niego.

Zaśmiał się nisko, jakby moje słowa były żartem.

– Naprawdę myślisz, że to takie proste? Hydra nie upadnie, nawet jeśli mnie zastrzelisz. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zajmie moje miejsce. Ale ty, Sky... Ty mogłaś być kimś więcej. Zmarnowałaś swój potencjał, wybierając tych... idealistów.

Zrobił krok do przodu, a ja napięłam palec na spuście.

– Ani kroku dalej – warknęłam, ale on nie zwolnił.

– Naprawdę myślisz, że jesteś inna niż ja? – powiedział, zatrzymując się w połowie kroku. – Patrzysz na mnie jak na potwora, ale widziałem, co potrafisz. Zrobiłaś rzeczy, które sprawiają, że nawet ja czuję się nieswojo. A mimo to uważasz się za lepszą?

Jego słowa trafiały w czuły punkt, ale nie mogłam pozwolić, żeby to po sobie poznał. Zacisnęłam szczękę.

– Różnica jest taka, że ja robiłam to, żeby naprawić to, co wy zniszczyliście. Ty czerpałeś z tego przyjemność.

Volkov uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Wciąż się oszukujesz. Twoja zemsta sprawiła, że stałaś się taka sama jak ci, których nienawidzisz.

Nie czekałam na kolejną tyradę. Wystrzeliłam. Ale Volkov poruszał się zbyt szybko – zdążył uskoczyć w bok, chowając się za metalowym filarem. Rozpoczęła się walka, ciasne przestrzenie laboratorium wypełniły odgłosy strzałów i zgrzyt metalu.

Przesuwałam się wzdłuż ścian, próbując podejść go z innej strony, ale Volkov znał to miejsce lepiej niż ja. W pewnym momencie zniknął z mojego pola widzenia, a ja poczułam, jak adrenalina jeszcze bardziej przyspiesza bicie mojego serca.

– Sky, posłuchaj mnie – usłyszałam jego głos, odbijający się echem od ścian. – To nie jest twoja walka. Możesz jeszcze odejść. Znowu znaleźć swoje miejsce. Byłaś jedną z nas. Mogłabyś znowu być.

– Nigdy – odpowiedziałam, wyłaniając się zza jednego z terminali. – Już nigdy.

Nie czekałam. Wystrzeliłam jeszcze raz, a tym razem trafiłam. Volkov padł na kolano, zaciskając dłoń na ramieniu, które zaczęło krwawić. Mimo to wciąż patrzył na mnie tym samym, pełnym wyższości spojrzeniem.

– Myślisz, że to coś zmieni? – wysyczał. – Możesz mnie zabić, ale Hydra nigdy nie umrze.

Zbliżyłam się do niego powoli, trzymając pistolet uniesiony. Każdy krok przypominał mi o tym, ile bólu i zniszczenia spowodował.

– Może Hydra nie umrze, ale dziś ty nie wyjdziesz stąd żywy – powiedziałam cicho.

Volkov uśmiechnął się ostatni raz.

– Nawet jeśli mnie zabijesz, Sky... pozostanie w tobie coś, czego nie wymażesz. Ta ciemność, która nas łączy.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, uniósł rękę i nacisnął coś na swoim przedramieniu. Światło w laboratorium zamigotało, a dźwięk alarmu wypełnił przestrzeń. Włączył autodestrukcję bazy.

– Do zobaczenia po drugiej stronie – wyszeptał, zanim jego ciało opadło bezwładnie.

Spojrzałam na pulsujące światła alarmu, a potem na terminale. Wiedziałam, że mam tylko chwilę, by podjąć decyzję.

– Do zobaczenia po drugiej stronie – wyszeptał Volkov, zanim jego ciało opadło bezwładnie. Ale to nie był koniec. Jego ostatni gest – włączenie autodestrukcji – przypieczętował naszą konfrontację.

Spojrzałam na ciało Volkova, a potem na pulsujące odliczanie na ekranie. Włączyła się czerwona lampka ostrzegawcza: "System autodestrukcji w toku. 5 minut do detonacji."

– Sky, musisz się stamtąd wydostać! – głos Dominica w komunikatorze brzmiał jak rozkaz, ale ja już wiedziałam, co muszę zrobić.

– Nie. To się kończy tutaj i teraz – odpowiedziałam, biegnąc w kierunku głównego terminala.

– Co robisz?! – krzyknął, ale nie odpowiedziałam.

Zatrzymałam się przy konsoli, próbując wprowadzić kody zabezpieczające. Wiedziałam, że mogę to zatrzymać – ale wtedy cała baza, dane, i wszystkie tajemnice Hydry mogłyby przetrwać. Jeśli jednak pozwolę systemowi działać, miejsce to zniknie na zawsze. Wraz z nim wszyscy, którzy jeszcze tu pozostali.

Wahałam się tylko przez ułamek sekundy. Potem nacisnęłam kolejny przycisk, zmieniając odliczanie na "Tryb natychmiastowej detonacji." Baza miała zniknąć już za minutę.

– Sky, nie! – głos Dominica znów rozbrzmiał w komunikatorze.

– Hydra kończy się tutaj – powiedziałam cicho. – Zróbcie to, co do was należy.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na ciało Volkova.

– Za to, co zrobiłeś, i za wszystko, co wam się wydawało, że zbudowaliście – szepnęłam.

Ruszyłam w kierunku wyjścia, biegnąc przez walące się korytarze. Światło zaczynało gasnąć, a sufit pękać, kiedy wybiegłam na zewnątrz, ledwo unikając spadającego gruzu. Ostatni krok, ostatni wysiłek – i poczułam powiew świeżego powietrza.

Quinjet już czekał, a Dominic stał w progu, wyciągając do mnie rękę. Chwyciłam ją w ostatniej chwili, a on wciągnął mnie na pokład.

– Startujemy! – krzyknął do pilota, a silniki warknęły, unosząc nas w powietrze.

Patrzyłam, jak baza eksploduje w potężnym wybuchu, jasnym jak drugi wschód słońca. Ziemia zadrżała, a fala uderzeniowa wstrząsnęła Quinjetem. Hydra, która tak długo gnębiła nas i świat, przestała istnieć. To naprawdę był koniec.

Opadłam na podłogę Quinjeta, wyczerpana, z ranami, które piekły mnie na każdym kroku, ale z ulgą, której nie czułam od lat. Dominic usiadł obok, jego oczy były pełne mieszanki złości i ulgi.

– Mogłaś tam zginąć – powiedział ostro, ale jego głos łamał się na końcu.

– Mogłam – odpowiedziałam cicho, patrząc na odległy horyzont. – Ale warto było.

Hydra zniknęła, a my mogliśmy wreszcie zacząć odbudowywać to, co zniszczyła. To była ostateczna bitwa – i tym razem to my wyszliśmy zwycięsko. W Quinjecie zapanowała cisza, przerywana tylko szumem silników i trzaskiem radiowych komunikatów. Każdy na pokładzie wiedział, że coś się skończyło – coś, co od lat niszczyło życie milionów. Hydra była przeszłością, ale ślady po niej wciąż tliły się w naszym świecie, jak iskry wśród popiołów.

Dominic siedział obok mnie, wpatrzony w przestrzeń za iluminatorem. Na jego twarzy mieszały się ulga i zamyślenie. Czułam, że nie powiedział jeszcze wszystkiego.

– Wiesz, że to jeszcze nie koniec, prawda? – odezwał się cicho, jakby bojąc się zburzyć tę chwilę spokoju.

Spojrzałam na niego z wyczerpaniem, ale w moich oczach pojawiła się determinacja.

– Główna baza Hydry została zniszczona. Ale wiem... wiem, że zostały jeszcze mniejsze bazy, jednak to już mały problem.

Skinął głową, jakby przyjmując moje słowa.

– Wracamy do bazy – powiedział, zmieniając temat. 

– Oczywiście – odpowiedziałam automatycznie, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Norwegii. Fiordy, które widziałam tam po raz ostatni, mogły być grobem dla wielu tajemnic Hydry, ale też dla ludzi, których straciliśmy w tej walce.

* * *

W Stark Tower panowała napięta cisza. Wszyscy zebrali się w sali briefingowej, a na ekranie wyświetlały się obrazy zniszczonej bazy w Norwegii. Widać było fragmenty budynków zapadniętych w skały, ślady po wybuchach, a nad tym wszystkim zalegała mgła, jakby natura sama chciała przykryć to, co pozostało. 

– Sky, to była twoja misja. Bez ciebie nigdy byśmy nie dotarli tak daleko. Dobra robota.

– To była nasza walka – poprawiłam go. – Ale to jeszcze nie koniec. Hydra to nie tylko baza, plany i broń. To idea. I takie rzeczy nie giną tak łatwo.

W pomieszczeniu zapadła chwila ciszy, aż Thor, stojący z młotem w dłoni, uniósł go w triumfalnym geście.

– Jeśli jeszcze kiedyś powstaną, znów ich pokonamy! Jak prawdziwi wojownicy!

– Oby nie za szybko – mruknął Bruce, przeglądając dane na tablecie. – To, co znaleźliśmy w Norwegii, wskazuje, że mieli o wiele więcej projektów, niż się spodziewaliśmy.

Natasha, opierając się o ścianę z ramionami skrzyżowanymi na piersi, spojrzała na mnie z uwagą.

– Co teraz? – zapytała bezpośrednio.

Wzięłam głęboki oddech, czując ciężar jej pytania.

– Teraz? Teraz zajmiemy się sprzątaniem tego, co po nich zostało. Hydra była raną na tym świecie, ale my możemy sprawić, by nie została po niej blizna.

Tony uniósł brwi.

– Brzmi jak plan naprawczy. Ale ostrzegam, niech to nie obejmuje więcej wybuchów.

Wszyscy uśmiechnęli się pod nosem, choć czułam, że to tylko maska – każdy z nas wiedział, ile jeszcze pracy nas czekało. Gdy reszta zaczęła się rozchodzić, Dominic zatrzymał mnie na korytarzu.

– Myślałem, że to miało być ostatnie starcie – powiedział, patrząc na mnie uważnie.

– I było – odpowiedziałam cicho. – Ale wojna... wojna nigdy się tak naprawdę nie kończy. Możemy wygrać bitwy, ale walki będą trwały.

– A ty? Będziesz walczyć dalej? – zapytał, z nutą troski w głosie.

Zastanowiłam się przez chwilę, zanim odpowiedziałam.

– Nie. Teraz muszę się nauczyć, jak żyć w świecie, który przetrwał wojnę. Muszę wrócić do syna.

Dominic uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach wciąż czaiła się troska.

– My musimy wrócić. Nie myśl, że teraz, kiedy to się skończyło, wypuszczę cię tak łatwo.

Dominic nie odrywał ode mnie wzroku, a w jego głosie pobrzmiewała nuta uporu, której nie zamierzałam teraz podważać. Westchnęłam cicho, pozwalając sobie na chwilę spokoju po tym, co przeszliśmy.

– W takim razie lepiej przygotuj się na trudną drogę. Mój syn to bystry chłopak, ale potrafi być wymagający.

Dominic zaśmiał się cicho, jakby te słowa były najlżejszym, co usłyszał przez ostatnie tygodnie.

– Jeśli jest choć w połowie tak uparty jak ty, będzie to wyzwanie mojego życia.

Uśmiechnęłam się, ale zaraz wróciły do mnie wspomnienia – jego twarz, uśmiech, który widziałam zaledwie przez ekran. Wojna zabrała nam tyle czasu, tyle chwil, które powinny należeć do nas. Teraz musiałam to naprawić, choć nie wiedziałam, od czego zacząć.

– Będzie musiał się przyzwyczaić – powiedziałam cicho. – Do mnie. Do tego, że wróciłam.

Dominic położył dłoń na moim ramieniu, jakby chciał mnie zapewnić, że to możliwe.

– Dzieci mają w sobie więcej siły, niż myślimy. Poradzicie sobie.

Patrzyłam na niego chwilę, wdzięczna za jego obecność. Wiedziałam, że dotrzymanie tej obietnicy wobec mojego syna będzie trudniejsze niż każda misja, w której brałam udział. Ale to była walka, którą byłam gotowa podjąć. Jednak zanim naprawdę mogłam wrócić do swojego życia, została jeszcze jedna sprawa. Hydra była pokonana, ale jej głowa – ta prawdziwa, ukryta w cieniu – wciąż żyła. Wiedziałam, że dopóki ten rozdział nie zostanie zamknięty, nikt z nas nie będzie bezpieczny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro