3.16.1
Miesiąc później
Zamknęłam laptopa i oparłam się o krzesło, wzdychając ciężko. W Stark Tower, nawet późnym wieczorem, było cicho tylko pozornie. Mój świat zawęził się do ekranu laptopa i zakładek z plikami. Przeglądałam dane, które udało mi się zebrać o operacjach Hydry. Każdy krok przybliżał nas do ostatecznej rozgrywki, ale jednocześnie każdy kolejny element układanki wydawał się cięższy do udźwignięcia. Przesunęłam kursorem po mapie. Po zniszczeniu bazy w Czechach Hydra się przebudowała. Było znacznie trudniej znaleźć ich główną bazę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nim zdążyłam odpowiedzieć, Dominic wsunął głowę przez uchylone drzwi.
– Jeszcze tu jesteś? – zapytał z lekkim uśmiechem. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
– Nie mam dokąd pójść, Dominic – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
Podszedł bliżej i opadł na kanapę stojącą w rogu pokoju. Oparł łokcie na kolanach i przyjrzał mi się uważnie.
– Wyglądasz, jakbyś nie spała od tygodnia.
– Bo chyba tak jest – rzuciłam półżartem, chociaż moje zmęczenie było aż nadto prawdziwe. – Nie mogę sobie pozwolić na sen, gdy Hydra ciągle jest o krok przed nami.
– To nie tylko twoja walka – przypomniał, a jego głos przybrał poważniejszy ton. – Avengers są tutaj. Steve, Natasha, ja... Nie musisz robić wszystkiego sama.
– Hydra to moje demony, Dominic. Nie mogę oczekiwać, że wszyscy rzucą wszystko, by je zniszczyć.
– Już to zrobiliśmy – odpowiedział spokojnie. – I to nie dlatego, że cię lubimy, Sky. Ale dlatego, że Hydra jest zagrożeniem dla nas wszystkich. Musisz w końcu zaufać innym.
Przez chwilę patrzyłam na niego, jakby wypowiedział coś niemożliwego. Potem pokręciłam głową.
– Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Dominic westchnął i podniósł się z kanapy.
– Jeśli czegoś potrzebujesz, wiesz, gdzie mnie znaleźć. A teraz idź spać. Naprawdę. Bez tego nie pokonasz Hydry, tylko siebie.
Skinął mi głową na pożegnanie i wyszedł, zostawiając mnie samą. Nie zdążyłam nawet wrócić do pracy, gdy telefon w kieszeni zawibrował. Spojrzałam na ekran: Luca. Zmarszczyłam brwi. Ostatni raz widzieliśmy się, kiedy przekazał mi informacje o bazie w Czechach. Odebrałam, ale nie odezwałam się pierwsza.
– Sky, długo się nie odzywałem – zaczął, jakby zniecierpliwiony. Jego głos był spokojny, ale wyczuwałam pod nim napięcie. – Mam coś, co cię zainteresuje. Spotkajmy się.
– Gdzie? – zapytałam krótko.
– Hangar 14. Na obrzeżach miasta. Przyjedź sama.
Milczałam przez chwilę, kalkulując w myślach, czy to nie pułapka. Luca znał ryzyko i wcześniej mnie nie zawiódł.
– Będę tam – odpowiedziałam, nim się rozłączył.
Zanim zdążyłam wstać, usłyszałam kolejne pukanie. Tym razem było stanowcze i rytmiczne. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał mój ojciec. W jego oczach malowała się mieszanka troski i determinacji.
– Możemy porozmawiać?
– Jasne – powiedziałam, wpuszczając go do środka.
Usiadł na kanapie, a ja oparłam się o biurko. Przez chwilę oboje milczeliśmy.
– Co masz zamiar teraz zrobić? – zapytał w końcu, patrząc mi prosto w oczy.
– Jesteśmy najbliżej zniszczenia ich, odkąd tylko zaczęłam na nich polować – odpowiedziałam bez wahania. – Muszę to zakończyć jak najszybciej. Theo bardzo chce do mnie wrócić – powiedziałam – i do dziadka też – dodałam z uśmiechem.
– Co u niego?
– W porządku, jednak znacznie oddalił się od wszystkich.
Tata pokiwał głową, a jego spojrzenia stało się bardziej współczujące i zmartwione.
– Sky, musisz wiedzieć, że ta walka może skończyć się źle. Dla ciebie. Dla nas wszystkich.
– Wiem – odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie w głosie. – Ale co mam zrobić? Uciekać? Udawać, że to nie moja sprawa?
– Nie, to nie w twoim stylu – powiedział z lekkim uśmiechem. Potem wstał i podszedł bliżej. – Pamiętaj tylko, że niezależnie od tego, co się stanie, nie jesteś sama.
Poczułam, jak ciężar, który nosiłam na ramionach, staje się odrobinę lżejszy.
– Dzięki, tato.
Uśmiechnął się, a potem ruszył do drzwi.
– Przygotuj wszystko, czego potrzebujesz. My też się przygotujemy. To może być nasza ostatnia szansa, by ich powstrzymać.
Skinęłam głową, patrząc, jak wychodzi. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim, spojrzałam na zegar. Zostało niewiele czasu do spotkania z Lucą. Moje dłonie zadrżały, gdy sięgałam po broń i torbę, ale szybko zebrałam się w sobie. Jeśli to miała być ostatnia bitwa, zamierzałam być na nią gotowa. Gdy dotarłam do Hangaru 14, powietrze było zimne, a ciemność gęsta, przerywana jedynie nikłym światłem księżyca i nielicznych latarni. Wnętrze hangaru wyglądało na opuszczone – blachy na ścianach trzeszczały pod wpływem wiatru, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci. Rozejrzałam się ostrożnie, z dłonią na rękojeści pistoletu przy pasku.
– Sky.
Głos Luci odbił się echem w pustej przestrzeni. Wyłonił się zza jednego z filarów, ubrany w ciemny płaszcz, który czynił go niemal niewidzialnym w mroku. W dłoni trzymał teczkę.
– Punktualnie. Jak zwykle.
– Nie mam czasu na kurtuazję, Luca – odparłam, spoglądając na niego z mieszanką ciekawości i podejrzliwości. – Co masz dla mnie?
Podszedł bliżej i wręczył mi teczkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam plany instalacji, notatki, zdjęcia. Wszystko to wskazywało na jedno miejsce: fiordy w Norwegii.
– Hydra przeniosła tam swoją główną bazę – powiedział, spoglądając mi prosto w oczy. – To nie jest tylko schronienie. To centrum ich badań nad bronią biologiczną. Jeśli im się uda, cały świat znajdzie się w niebezpieczeństwie.
– Skąd masz te dane? – zapytałam ostrożnie, przekładając kolejne dokumenty.
– Mam swoje kontakty – odpowiedział wymijająco. – Ludzi, którzy stracili więcej niż my w tej wojnie. Mówiłem ci, że nie jesteś w tym sama. Pomagamy, jak tylko możemy, ale... oni nie chcą mieć nic więcej wspólnego z atakiem na tą bazę. Boją się, że jeśli wam się nie uda, to Hydra ich namierzy i zabije.
Zacisnęłam zęby, no tak, do zabijania nikt się nie pcha. Przejrzałam pobieżnie dokumenty. Podziemne kompleksy, zaawansowana technologia, ścisła ochrona. To nie była kolejna prowincjonalna baza – to było serce Hydry.
– Jeśli to prawda, potrzebujemy pełnych sił, by to zniszczyć – powiedziałam, zamykając teczkę. – Avengers, SHIELD... wszystkich.
– Sky, musisz być gotowa na to, że to pułapka. Hydra wie, że jesteś ich największym zagrożeniem – odparł, kładąc dłoń na moim ramieniu.
– Wiem – przyznałam. – Ale to nie powstrzyma mnie przed zrobieniem, co trzeba.
Luca skinął głową i cofnął się o krok.
– Uważaj na siebie. Jeśli przeżyjesz, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, odwrócił się i zniknął w mroku.
Wracając do Stark Tower, myśli tłoczyły mi się w głowie. Wiedziałam, że Norwegia to klucz do zakończenia tej wojny, ale równie dobrze mogła być początkiem końca – dla mnie, dla Avengers, dla każdego, kto stanie na drodze Hydry. W windzie, prowadzącej na górę, wzięłam głęboki oddech. Gdy drzwi otworzyły się na moim piętrze, natychmiast natknęłam się na Tony'ego.
– O, znowu się gdzieś wymknęłaś? – rzucił z uśmiechem.
– Norwegia – odpowiedziałam bez emocji, podając mu teczkę.
Zamarł na chwilę, przeglądając dokumenty, a jego radosny wyraz twarzy szybko ustąpił miejsca powadze.
– To jest większe niż cokolwiek, z czym mieliśmy do czynienia – mruknął. – Będziesz potrzebować całego zespołu.
– Wiem – odpowiedziałam, wyprzedzając go w stronę centrum operacyjnego. – Zwołaj wszystkich. Steve, Natasha, Bruce, Thor. Nawet Fury'ego, jeśli trzeba.
Tony spojrzał na mnie z uznaniem, a potem zniknął w jednym z bocznych pomieszczeń, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Kilka godzin później, w centrum dowodzenia, stali wszyscy. Steve miał ten charakterystyczny wyraz skupienia, który pojawiał się zawsze, gdy planował strategię. Natasha kręciła nożem między palcami, jakby próbowała rozładować napięcie. Thor stał nieco z boku, trzymając swój młot, a Bruce przyglądał się ekranowi monitora z analizą danych.
– Hydra planuje wyprzedzić nas o krok – powiedział tata, rzucając spojrzenie na mapę. – Ale jeśli uderzymy szybko i precyzyjnie, możemy ich zaskoczyć.
– To będzie jak bitwa z Ultronem – mruknął Tony, wskazując na struktury bazy w Norwegii. – Tyle że tym razem może być więcej fajerwerków.
– I więcej ryzyka – dodała Natasha. – To jest ich twierdza. Będą gotowi na wszystko.
– Dlatego my też będziemy – odpowiedziałam, zerkając na wszystkich po kolei. – To nasza ostatnia szansa, by ich powstrzymać. Jeśli teraz odpuścimy, Hydra wygra.
Cisza, która zapadła, była wymowna. Wszyscy wiedzieli, że zbliża się coś, czego nie mogą zignorować – coś, co mogło zmienić świat. Tata skinął głową i wyprostował się.
– Dobra. Przygotujcie się. Wyruszamy o świcie.
Gdy wszyscy rozeszli się do swoich zadań, poczułam na ramieniu dłoń.
– Sky, jesteś gotowa? – zapytał Dominic.
Spojrzałam na niego, a potem na mapę, gdzie zaznaczona była baza Hydry.
– Zawsze byłam gotowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro