2.8
Rozmowa z ojcem była długa i trudna, jednak dalej nikomu nie powiedziałam, co dokładnie działo się w Hydrze. Czułam się jakby ktoś wypompował ze mnie całe powietrze. Nie miałam siły zupełnie na nic. Po tym wszystkim tata wrócił do mieszkania razem z Romanoff i Barnesem, a ja odwiozłam Hamiltona do jego domu. Nie byłam aż takim potworem, że kazałabym iść mu kilkanaście ulic na pieszo. Pomyślałam, że wpadnę jeszcze do Andrew na jedną kolejkę. Nie mogłam się upić, bo za kilka godzin czekała nas akcja, ale do końca trzeźwa też nie mogłam pozostać. Zaparkowałam na jedynym wolnym miejscu na klubowym parkingu i weszłam do środka ponownie przy buczeniu osób czekając w kolejce. Klub został otwarty zaledwie godzinę temu, a było tutaj tak tłoczno jak na największych wyprzedażach w supermarketach. Skinęłam głową barmanowi, który po zobaczeniu mnie miał przerażenie wypisane w oczach. Poszłam na zaplecze, tam gdzie ostatnio siedziałam z Manin'em. Nie przejmując się niczym weszłam do jego biura. To, co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
— Ty zdecydowałeś się przyjść do tej nory? — zapytałam mężczyznę zajmującego moje ulubione miejsce.
— Ej, to nie jest nora — wtrącił Andrew.
— Ilość zarazków nie przytłacza cię, Peter? — zapytałam.
— Jak zawsze kochana — rzucił czarnowłosy. — Wyszedłem już z tego, Sky.
— Po co tu przylazłaś? — zapytał Manin.
Usiadłam po drugiej stronie kanapy i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
— Wszystko mam już dopięte na ostatni guzik, więc pomyślałam, że przyjdę na jedną kolejkę, o którą tak bardzo mnie prosiłeś poprzednim razem — odpowiedziałam. — A ty, Peter, przyszedłeś na pogaduszki, czy napijesz się z nami?
Peter Moore to facet, który też robi w branży narkotykowej, ale w innym mieście, tylko już nie wiem którym, bo potrafi zmieniać miejscówki, co dwa lata minimum.
— A już myślałem, że wyjedziesz bez spotkania ze mną — odparł wesoło chłopak. — Nalać tobie? — zapytał się Petera.
— Lej — rzucił mężczyzna.
Manin uradowany zaczął wyciągać z biurka szklanki i alkohol. Naprawdę się dziwię, że on jeszcze potrafi żyć bez alkoholu. To jest ten typ człowieka, że po prostu lubi pić, czasami umiarkowanie, czasami nie.
— Więc Peter — zaczęłam — założyłeś swój interes, czy pracujesz dla kogoś?— zapytałam spoglądając w niebieskie oczy czarnowłosego.
— Od roku mam własne gniazdko w Queens — odpowiedział. — Teraz inni pracują dla mnie.
— O proszę, jaki ten świat mały. Powiedz, dlaczego ja jeszcze cię nie spotkałam w Nowym Jorku? — wyznałam.
— Słyszałem, że wróciłaś i pognałaś z wyścigów tego małolata, ale nie spieszyło mi się do spotkania. Życie z tobą to zawsze same problemy — mruknął Peter.
Andrew podał na szklanki z whisky.
— Jakie same problemy? Ostatnio ubijam naprawdę świetne interesy — odpowiedziałam. — Poza tym, ten twój interes to naprawdę musi być mały, chyba że jesteś w układzie z Angelo.
— Angelo Smith. Tak, mam pewien układ z nim, ale co cię to obchodzi, Sky? — zapytał mężczyzna po wypiciu napoju.
— Zdradzę tobie i tobie — wskazałam na Andrew i Petera — pewną tajemnicę, ale morda w przysłowiowy kubeł — zaczęłam. — Jak wiesz, Andrew, a ty nie, Shawtz ma zostać aresztowany przez Avengersów. — Mina Moore'a potwierdzała, że nic kompletnie o tym nie wiedział. — Głównie dzięki mnie, ale już mniejsza o to. Więc tak, za kilka godzin będzie po Shawtz'ie. Nastąpi chaos w jego szeregach, bo nie ma nikogo na jego miejsce. Jak wrażenia trochę opadną, pomogę Angelo przejąć interesy Shawtz'a. I w taki oto sposób Smith będzie kierował największym kartelem we wschodniej części USA. W sumie mogę szepnąć Angelo słówko o tobie, to da ci może zarządzać jakąś większą częścią niż tylko zwykłe Queens.
— Mogłabyś? — zapytał z nadzieją i niedowierzaniem trzydziestodwulatek.
— Pewnie. Będziemy widywać się częściej — odpowiedziałam. — Ale będziesz musiał pomóc nam przy przejęciu terenów Shawtz'a. Po powrocie do Nowego Jorku i wyścigach spotkamy się we trójkę i obgadamy wszystko.
— Czuję się wykluczony z tej rozmowy — wtrącił się Andrew.
— Oj, przepraszam, że zapomniałam o tobie — parsknęłam. — Musisz chłopie wpaść kiedyś do NY. Są tam pierwszej klasy kluby.
— To jest myśl — stwierdził chłopak, a ja już wiedziałam, że myślami odlatuje na drugi koniec kraju.
— Dobra, muszę się już zbierać — odpowiedziałam i wstałam z kanapy.
— Już? Nie napijesz się więcej? — zapytał wręcz zdruzgotany Manin.
— Przyjechałam tu tylko na jednego, Andrew, i to pożegnalnego. Tuż po aresztowaniu wracam do siebie — odpowiedziałam.
— Okej, to do zobaczenia, Sky — odparł mężczyzna.
— W takim razie ja też już pójdę — powiedział Peter.
Oboje wyszliśmy na świeże powietrze. Opatuliłam się bardziej kurtką, gdy poczułam na swojej twarzy zimne powietrze.
— Jedź za mną Peter — powiedziałam do mężczyzny stojącego obok mnie.
— Dokąd? — zapytał.
— Muszę odstawić dzisiaj auto do takiego jednego, który mi go pilnuje, gdy nie ma mnie w LA, a potem ktoś musi odwieźć do mieszkania — odpowiedziałam.
— Co ja będę miał z tego, że odwiozę ciebie? — prychnął.
— Pomyślę — powiedziałam. — Gdy już będę siedzieć w twoim samochodzie — dodałam.
Dwie godziny później Nissan GT-R stał w garażu Hamiltona, a ja siedziałam na miejscu pasażera w aucie Moore'a.
— Więc, gdzie ty w ogóle masz to mieszkanie? — zapytał mężczyzna. — I co będę miał z tego, że tam cię zawiozę?
— To cztery ulice dalej — odpowiedziałam uśmiechając się szyderczo, gdyż wiedziałam, że mogę spokojnie przejść to na piechotę. — I jedź. O zapłacie przekonasz się na końcu trasy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro