2.5
Zawsze podobno pojawiałam się z szalonymi pomysłami w najmniej odpowiednich sytuacjach, ale ten miał być tym, który podobno nas zabije. Tak przynajmniej powtarzała mi Romanoff, odkąd pojechałam z nią i z Barnesem na p o d o b n o niegroźną i szybką do załatwienia misję. Teraz chowałam się za filarem będąc ostrzeliwaną przez ludzi, których m i a ł o tutaj nie być.
A wszystko zaczęło się od chwili, gdy Fury dowiedział się, że robię interesy z Angelo, który robi interesy z Christianem Shawtzem.
***
Siedziałam na podłodze w warsztacie Logana kilka dni po wyścigu. Rozpisywałam dokładniejszy plan zmian, które trzeba wprowadzić, aby wyścigi odzyskały dawny blask. Do odhaczenia była jeszcze cała masa rzeczy. Co nieco, zwaliliśmy na moich i Logana znajomych, by choć trochę odciążyć siebie. Może wydawać się prostym zorganizowanie nielegalnych imprez samochodowych, jeśli bardzo dobrze zna się środowisko, ale to wcale nie jest takie, jak się wydaje.
Całe szczęście cztery dni temu jeden z kurierów Smitha dostarczył mi, do wynajętego niedaleko centrum mieszkania, pierwszą partię morfiny, więc miałam spokój od bolesnych wspomnień.
— Alek dotrzyma słowa? — spytałam Logana. Naprawiał właśnie ostatnie auto po wyścigu Alexa. — Zapewniał mnie, że zawodnicy z Hartford, Trenton i Dover przyjadą na mistrzostwa.
— Dał słowo, to przyjadą. Za bardzo się przejmujesz wszystkim — odparł łagodnie Axe. — A nawet jeśliby nie przyjechali, to masz przyklepanych zawodników z Waszyngtonu, Rochesteru, Bay Shore, Fairfield i Yorktown.
— I z Ontario — dodałam zakładając za ucho wciąż uciekający mi kosmyk włosów.
— To dlaczego tak się denerwujesz? Nie robisz tego po raz pierwszy — powiedział mężczyzna dokręcając lewe, tylne koło. — Chyba, że jest inna przyczyna twojego dzisiejszego zachowania.
— Dobrze wiesz, że lubię mieć wszystko pod kontrolą — odpowiedziałam. — Ale masz rację, nie denerwuję się z powodu wyścigów. — Logan spojrzał na mnie odrywając się od zajęcia. Westchnęłam lekko. — Fury chce, abym pomogła mu ze Shawtzem. Napadł ostatnio na jedną z baz Tarczy i zabił dwójkę agentów. Shawtz robi interesy z Angelo, z którym dobrze wiesz przyjaźnię się. Smith miałby mi za złe, że skasowałam mu najlepszego dostawcę. Za to Fury chce, abym to ja go wystawiła, bo ze wszystkich agentów mam do niego najlepsze dojście. Nick nie lubi, jak ktoś zabija mu agentów. Dlatego się denerwuję, bo nie wiem, co zrobić. Nie chcę wyjść na kapusia, bo nikt nie będzie robił interesów ze mną, a i tak muszę podtrzymywać swoją opinię, bo każdy wie, czyją jestem córką i z kim się widuję w wieży.
— Powiem ci, Sky, że zawsze miałaś do bani życie — zaśmiał się Axe, na co ja również się uśmiechnęłam. Miał rację po prostu. — Ale znajdziesz wyjście z każdej sytuacji, z tą także sobie poradzisz — stwierdził wracając do koła. — A, byłbym prawie zapomniał, Brian kazał przekazać, że przekonał...
— W sensie, że kogoś zabił, pobił, czy groził? — wtrąciłam.
— To trzecie. Przekonał policję, aby lepiej nie pojawiała się w najbliższym czasie za miastem — powiedział Logan. — Jeśli wygrasz, ile będziemy mieli w sumie w kieszeni?
— Pięćdziesiąt tysięcy z wpisowego pójdzie na organizację wyścigu, trzydzieści na imprezę, trzy tysiące na nowy puchar, bo poprzedni zgubiłam, razem to osiemdziesiąt trzy tysiące. Jeśli przyjadą wszyscy zaproszeni, a ma być ich, ze mną, trzydziestka, to pomnożyć to razy dwadzieścia pięć tysięcy wyjdzie siedemset pięćdziesiąt tysięcy. Siedemset pięćdziesiąt tysięcy minus osiemdziesiąt trzy tysiące... — mówiłam wpisując pieczołowicie cyferki na kalkulatorze. — Zostanie sześćset sześćdziesiąt siedem tysięcy — powiedziałam zadowolona z siebie.
— Dobra suma, jak na wygraną, w pierwszych mistrzostwach po twoim powrocie — rzucił Logan. No tak, kiedyś suma wygranej mierzyła nawet miliona dolców. — Ogłoś tą sumkę, to zapewniam cię, że przyjadą wszyscy, a nawet będzie więcej zainteresowanych.
Wypuściłam cicho powietrze z ust. Axe miał rację. Dobrym posunięciem będzie ogłoszenie kwoty, którą dostanie zwycięzca. Ostatnio słyszałam plotki, jakoby moje umiejętności znacznie się pogorszyły – nikt nie liczył wyścigu z Alexem – po tak długiej nieobecności w branży. Nie wiedzieli, że bywałam na wyścigach w Vegas. W San Francisco nie brałam udziału w żadnym wyścigu, ale to nie oznaczało, że przestałam trenować, lubiłam szybką jazdę.
Dźwięk mojego dzwonka poniósł się po warsztacie. Spojrzałam na wyświetlacz.
— O wilku mowa, Fury dzwoni — rzuciłam do Logana. — Zajęta jestem. Czego chcesz? ... W kulki sobie chyba lecisz, Fury. Miałam go tylko wystawić za trzy dni. Dobrze wiesz, że organizuję wyścigi teraz. Nie mam czasu lecieć na drugi koniec kraju — westchnęłam przecierając palcami oczy i słuchając wywodów Nicholasa. — Dobra, już, wiem, co powiedziałam. Będę za dwie godziny. Muszę przekazać Loganowi, co trzeba zrobić.
Rozłączyłam się, gdy usłyszałam kolejne narzekania Nicka. Doskonale wiedział, czym się teraz zajmuję i że nie mam czasu. Ale dałam mu słowo, a żeby go do siebie przekonać, muszę rzucić teraz to i jechać do wieży.
— Kłamiesz jak nut, Sky — zaśmiał się Logan. — A więc drugi koniec kraju? Zdążysz wrócić na wyścig?
Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i podniosłam się z podłogi.
— W notatniku masz wszystko. Wątpię, bym miała czas na pogaduszki przez telefon, więc wszystko będzie na twojej głowie — odparłam. — Powinnam wrócić, ale nie ręczę, że będę miła i mogę przez przypadek kogoś uderzyć. Do zobaczenia, Logan.
— Uważaj na siebie, młoda.
Wsiadłam do Bumblebee i pojechałam do Angelo. Tym razem weszłam do budynku bez większych trudności.
— Po cholerę tu przyszłaś, Bianca? — rzucił Smith.
— Wiem, że tęskniłeś za mną — odpowiedziałam siadając wygodnie w fotelu, który zwykle zajmował Angelo. Czułam na sobie jego morderczy wzrok. — Musimy pogadać, Angelo. Mam do zaoferowania coś dużego — dodałam patrząc mu prosto w oczy, by dać mu do zrozumienia, aby cała reszta jego chołoty wyszła z pomieszczenia.
— Oby było to coś naprawdę godnego uwagi, bo inaczej wylecisz stąd w podskokach — rzucił mężczyzna, po czym polecił swoim ludziom, aby opuścili salon, a sam usiadł na kanapie. — Cóż to takiego, droga Bianco?
— Co byś powiedział na przejęcie interesów Shawtz'a? — zaproponowałam mu.
W odpowiedzi usłyszałam śmiech Angelo. Westchnęłam lekko. Naprawdę, nikt nie brał mnie na poważnie. Pomału miałam tego dość. Muszę chyba w końcu zmienić taktykę.
— Tego Christiana Shawtz'a? Upadłaś na głowę, Bianca? — zapytał prześmiewczo Smith.
Pochyliłam się lekko i poważnie spojrzałam mu w oczy mówiąc:
— A co, gdybym powiedziała ci, że Shawtz zostanie w ciągu najbliższych dni aresztowany i jego stołek zostanie pusty?
Mężczyzna patrzył na mnie z zaskoczeniem i jakby niedowierzaniem.
— Nie doceniacie mnie — odparłam. — A to ja, z was wszystkich, mam największą władzę. Mogę dać ci wszystko albo wszystko odebrać. Wystarczy słówko tu i tam potwierdzone przez pewnych ludzi z Tarczy i każdego zniszczę nie brudząc sobie rąk — kontynuowałam. — Propozycja jest prosta, Angelo. Oferuję ci stołek największego bossa narkotykowego w całym stanie.
— Nie ma nic za darmo, Bianca. Czego chcesz w zamian? — zapytał Angelo.
— Niczego, przynajmniej teraz — odpowiedziałam. — Informuję cię o przyszłym aresztowaniu Shawtz'a. Czego nie pojmujesz? Dobrze wiesz, że kartel Christiana istnieje, tylko dlatego, że on jest na samej górze. Jego zabraknie, wszystko upadnie. Ty staniesz na czele z moim poparciem. Każdy wie, kim jestem, a jeśli nie, szepnij słówko o Hydrze, a daję ci gwarancję, że nikt nie zechce zadrzeć z kimś, kto tam był — oznajmiłam.
— Dlaczego miałbym ci ufać, co? — zapytał Angelo.
— Na miejscu Shawtz'a wolę kogoś, kogo znam — odpowiedziałam. — Zawsze mogę komuś innemu zaproponować jego miejsce. Decyduj się, Angelo. Szefowie kartelów z sąsiednich stanów z pewnością będą zainteresowani propozycją.
Widziałam, jak umysł mężczyzny pracuje na najwyższych obrotach oszacowując pozytywne i negatywne aspekty tej propozycji.
— Jak miałoby wyglądać przejęcie? — usłyszałam, na co się szeroko uśmiechnęłam.
— Aresztują Shawtz'a, wrzawa trochę ucichnie i pomogę ci wejść do domu głównego jego gangu — odpowiedziałam. — Ale na wyścigi muszę wrócić, inaczej stracę masę pieniędzy. Umowa stoi?
Wstałam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń, chcąc przypieczętować transakcję. Angelo wstał i uścisnął mi dłoń.
— Czekam na wiadomość od ciebie — rzekł Smith.
Pożegnałam się z nim i wyszłam z willi. Tym razem udałam się w stronę Stark Tower. Dotrę tam z lekkim opóźnieniem, co zapewne bardzo zdenerwuje Fury'ego, ale jeśli zdarza się okazja, by go wkurzyć to należy ją wykorzystać.
Weszłam do budynku półgodziny po czasie. Zdążyłam już zobaczyć na wyświetlaczu mojego telefonu sześć nieodebranych połączeń od Fury'ego i kilkanaście nieodczytanych wiadomości. Był zły jak cholera. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
— Gdzie Fury? — zapytałam sekretarki, którą poznałam, gdy wróciłam do Nowego Jorku.
— Na czwartym piętrze w sali trzynastej — odpowiedziała kobieta.
Weszłam do windy i podałam Jarvisowi numer piętra. Wkroczyłam do sali na jak największym luzie i zajęłam miejsce obok Barnesa.
— W końcu królewna się zjawiła — powiedział zirytowany Nick.
— Daleko mam do ciebie z mojego zamku — odgryzłam się. — Ciesz się, że w ogóle przyjechałam. Dzwonisz, o której chcesz i mam być, kiedy ty zechcesz, więc nie dziw się, że się spóźniłam. To o co chodzi? Shawtz'a miałam wystawić dopiero za trzy dni.
Fury westchnął ze zrezygnowaniem.
— Dostaliśmy informację, że Christian Shawtz pojawi się w San Francisco za trzy dni, by osobiście doglądać dostawy broni nowego typu. Nawet nie myślał, żeby pojawić się na spotkaniu z tobą — oznajmił Nick.
San Francisco? Trafił w dziesiątkę, chłop!
— Założę się, że kupuje broń od Harry'ego Millera — rzuciłam.
— Skąd wiesz? — zapytała Natasha spoglądając na mnie swoim podejrzliwym okiem.
— Mieszkałam w San Francisco. Sama kupiłam kilka sztuk od Millera. Facet jest najpewniejszy, ma najlepszą jakość i przystępne ceny — odpowiedziałam Wdowie. — Uprzedzając twoje pytanie Natasho. Potrzebna była mi do obrony przed ludźmi z Vegas i przed Hydrą.
— Kontynuując. Dobrze znasz Millera? Może nam pomóc? — zapytał Fury.
— Nie sądzę. Jeśli Shawtz jedzie specjalnie aż do San Francisco, to chodzi o naprawdę grube pieniądze, których Miller nie przepuści — odparłam.
— Ile? — zapytał Nick.
— To zależy od ilości sztuk broni i ceny za jedną sztukę — odpowiedziałam. — Jeśli już tu jestem, to można zrobić to m o ż e bez rozlewu krwi — dodałam. — Pogadam z Harry'm. Może zgodzi się na odkupienie. Z pewnością będziesz wiedział, Fury, co zrobić z tą bronią.
— Ile potrzebujesz czasu, by go przekonać? — zapytał Fury.
— Za godzinę wylot — powiedziałam. — Do zobaczenia.
Wstałam i wyszłam. Jak najszybciej dotarłam do swojego mieszkania i spakowałam kilka rzeczy w torbę. Po pięciu minutach byłam w drodze powrotnej do wieży. Na parkingu spotkałam się z ojcem, który wracał zapewne z codziennej popołudniowej przebieżki.
— Słyszałem, że Fury wysyła cię na misję. Mogę jakoś pomóc? — zapytał.
— Wątpię. Lecimy do San Francisco, znam tamtejszych ludzi. To niezbyt trudna misja — odpowiedziałam.
— Rozmawiałem z Bucky'm. — Oho. Ciekawe, co mu tamten nagadał. — Powiedział mi, że z tobą jest tak samo, jak z nim, gdy opuścił Hydrę. Powiedz, jeśli potrzebujesz...
— Nie potrzebuję pomocy. Jeśli będę jej chciała, to sama o nią poproszę — rzuciłam zdenerwowana. — A teraz wybacz, bo się spieszę.
Jak najszybciej wsiadłam do windy z innymi agentami. Poprosiłam o wciśnięcie guzika z ostatnim numerem. Na dachu czekała już Natasha i James wraz z Quinjetem, który pilotować będzie Romanoff.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro