2.2
Pod opuszczony szlaban dojechałam zaledwie godzinę później. Po drodze musiałam się zatrzymać na pierwszym lepszym parkingu. W głowie miałam kompletną pustkę odnośnie tego, co powiedzieć ojcu i całej reszcie, gdy już zobaczymy się twarzą w twarz. Byłam natomiast pewna jednej rzeczy. Koniecznie potrzebowałam zamienić kilka słów z Barnesem i wyjaśnić parę kwestii z Fury'm.
— Bill, nadal na tym samym miejscu? — zapytałam, gdy zobaczyłam rosłego mężczyznę, który od ponad dwóch lat zajmował to samo stanowisko. — Dostałeś chociaż podwyżkę?
— Ani dolara, Ad — odpowiedział. — Dawaj lepiej dokumenty, bo muszę cię wpisać do systemu. Odwiedziny, czy dłuższy pobyt?
— Dłuższe odwiedziny — odparłam podając Billowi dokumenty. — Ja za to mam, tylko dwieście dolarów przy duszy.
— Zmieniłaś imię? — zapytał zdziwiony spoglądając na mnie. — A do tego podwójne nazwisko. Widzę, że dużo się zmieniło, odkąd wyjechałaś.
— Ludzie się zmieniają, Bill — odpowiedziałam.
— Poczekaj chwilę, wklepię wszystko do systemu i zaraz wrócę. Mam dzisiaj samotną wartę — rzucił Walsh.
Cztery minuty później zajęłam najbliższe miejsce przy strażnicy. Siedząc dalej w samochodzie zdecydowałam, że najpierw porozmawiam z Fury'm, jeśli jest w wieży, z którym miałam najwięcej do wyjaśnienia. W końcu ojciec wypuścił mnie bez jego zgody. Było jasne, że wytłumaczenie, co robiłam, gdzie byłam i jaki jest stan mojej psychiki, był dla niego punktem pierwszym na, zapewne, kilkustronnicowej liście pytań. Wysiadłam zostawiając wszystkie rzeczy w samochodzie.
— Bill, miej oko na Bee — powiedziałam.
— Witaj w domu, Sky.
Z uśmiechem na ustach zarzuciłam kaptur na głowę. Przeszklone i wręcz błyszczące się wejście przyciągało uwagę każdego. Była godzina po zmierzchu, jednak za ladą dalej siedziała recepcjonistka. Znowu inna. Stark powinien przestać co chwilę zmieniać kobiety na tym stanowisku. Rozumiem, że uwielbiał tę płeć, ale robiło się już to męczące. Weź tłumacz, kim jesteś i po co tu jesteś.
— Witam w Avengers Tower. Czy jest pani umówiona? — wyrecytowała automatycznie kobieta uważnie mi się przyglądając.
— Nie jestem umówiona, ale Nicholas Fury z pewnością będzie chciał ze mną porozmawiać — odpowiedziałam. — Proszę do niego zadzwonić.
— Pana Fury'ego nie ma na terenie wieży — odpowiedziała recepcjonistka. — Mogę pomóc w czymś innym?
Westchnęłam. Ten stary, jednooki dziad zawsze kazał tak mówić, gdy miał zaplanowane spotkanie z kimś wyżej postawionym, a nie miał ochoty tego robić. Dlatego wiedziałam, że jest w wieży.
— Mogę skorzystać z telefonu, pani Brown? — zapytałam odczytując nazwisko z plakietki przyczepionej do jej białej, eleganckiej koszuli.
Kobieta postawiła na blacie telefon stacjonarny. Z lekkim trudem przypomniałam sobie te kilka cyferek do Fury'ego na prywatny telefon. Dwa sygnały zajęło mu odebranie.
— Pamiętasz mnie jeszcze? — mruknęłam z obojętnością. — Wróciłam. Porozmawiajmy.
Rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedź. Co w sumie miał mi powiedzieć przez telefon? Znałam go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że woli rozmawiać twarzą w twarz, bo wtedy może manipulować człowiekiem.
— Może pani wejść — oznajmiła recepcjonistka. — Dziewiąte...
— Wiem, gdzie Fury ma swoje biuro — odpowiedziałam. — Byłam tu wiele razy, pani Brown.
* * *
Zasiadłam wygodnie w fotelu naprzeciwko Fury'ego. Nie patrzył na mnie z wrogością. Był po prostu niepewny tego, kim w tej chwili jestem.
— Nie jestem wrogiem — powiedziałam na początek. — Nie ufasz mi. Rozumiem. Ja sama sobie do końca nie ufam, ale zaczęłam powoli układać wszystko w głowie. Wiedz, że odbyłam kilka sesji z psychiatrą. Jestem z nim w ciągłym kontakcie.
— Gdzie byłaś i co robiłaś, odkąd uciekłaś? — zapytał z powagą patrząc mi w oczy.
— Nie uciekłam. Ojciec mnie wypuścił. Z pewnością widziałeś nagrania z kamer — wyjaśniłam. — Przez jakiś czas mieszkałam w Vegas, gdzie pracowałam dla Damiena Accardo. Czasami byłam dla niego ochroniarzem z ukrycia, czasem odbierałam długi, pobierałam haracze, no i zabiłam dwie osoby. Potem przeniosłam się do San Francisco, gdzie poznałam mojego psychiatrę. Dzięki niemu trochę się ogarnęłam i jestem stabilna. Zmieniłam imię na Sky, a także przyjęłam oba nazwiska moich rodziców. Utrzymywałam się w San Francisco z kradzieży i handlowania narkotykami.
— Co zamierzasz robić w Nowym Jorku? — zapytał Fury.
— Spotkałam się z Loganem. Chcę odbudować sławę nielegalnych wyścigów w Nowym Jorku. Obecnie króluje jakiś dziewiętnastolatek o imieniu Alex z bogatej rodziny — odpowiedziałam. — Jeśli cię to pocieszy i uspokoi, mogę brać udział w jakichś misjach, czy coś.
— Będę miał cię na oku. Idź, jeszcze powinni wszyscy siedzieć w głównym salonie — powiedział Fury.
Moje wargi lekko uniosły się robiąc coś na kształt uśmiechu. Od jakiegoś czasu uwielbiałam nosić cały czas kaptury, dlatego od razu po wyjściu z gabinetu Fury'ego nałożyłam go z powrotem. Czułam się wtedy o wiele lepiej. Hamilton powiedział, że dzięki nim odczuwam więcej prywatności, czy coś w ten deseń. Nie do końca rozumiałam, co miał na myśli. W windzie przywitałam się z Jarvisem i dopytałam, kto dokładnie siedzi w salonie. Okazało się, że Tony urządził małą imprezę, czyli w tym wypadku nic się nie zmieniło. Drzwi windy rozsunęły się. Od razu poczułam woń różnego rodzaju alkoholu. Głośną muzykę było słychać od dwóch pięter, co mnie w ogóle nie dziwiło, bo wcześniej, zanim ich opuściłam miliarder także puszczał głośną muzykę.
— Mam nadzieję, że to impreza na moją cześć — powiedziałam chcąc w końcu zwrócić na siebie uwagę bohaterów, którzy byli zafascynowani kolejnym konkursem w podnoszeniu młota Thora.
Wszyscy zamilkli spoglądając zdumieni na mą skromną osobę.
— Aida — wyszeptał ojciec. Podszedł do mnie i uściskał. Dudniąca muzyka ucichła. — Jak dobrze, że wróciłaś.
— Sky. Teraz mam na imię Sky — powiedziałam siadając na kanapie razem z ojcem. — Stark, mógłbyś dać Billowi podwyżkę.
— Kto to Bill? — zapytał lekko wstawiony Tony.
— Ochroniarz przy bramie, Stark — powiedział Wilson. — Więc co? Nowe imię?
Spojrzałam na Sama, który stał oparty o kolumnę przy kuchni. On bywał w wieży najrzadziej ze wszystkich, ale nie dało się go nie lubić. Miał świetne poczucie humoru, dość podobne do humoru pijanego Starka.
— Tak — odpowiedziałam. — Właściwie Sky Gavranov-Rogers.
— Kiedy przyjechałaś? — zapytał ojciec.
— Dzisiaj — powiedziałam. — Byłam już u Logana, ale nie gadaliśmy długo. Bee był mi potrzebny, żeby się tu dostać, bo taksówkarz skasował mi dwieście dolców. Złodziej jeden.
— Gdzie się włóczyłaś? — zagadnęła Wanda patrząc na mnie chyba z największą ciekawością spośród tu obecnych.
— Na początku Vegas, a potem tylko San Francisco — odpowiedziałam.
— Byłaś w Vegas i mnie nie zabrałaś?! — krzyknął Tony. — Taka zmarnowana okazja, taka okazja.
Zaśmiałam się pod nosem. Ani trochę się nie zmienili.
— Działo się coś ciekawego, gdy mnie nie było? — zapytałam rzucając spojrzenie na Wdowę.
Chciałam usłyszeć cokolwiek od niej. Była w tym gronie osobą, która zawsze mówiła prawdę i naprawdę twardo stąpała po ziemi. Nieważne, jaka była sytuacja, to ona zawsze potrafiła zmrozić cię samym wzrokiem. Miała niesamowitą pamięć, co do szczegółów misji, czy to opisania danej osoby.
— Kilkadziesiąt nic nie znaczących misji. Poza tym, zniszczyliśmy cztery duże bazy Hydry i kilka mniejszych — powiedziała Natasha.
— Gdzie Bucky? — rzuciłam chcąc zmienić temat.
Tak, jak ustaliłam sobie wcześniej, chciałam z nim porozmawiać.
— Dwa dni temu poleciał do Wakandy. Podczas treningu uszkodził ramię — powiedział ojciec.
— A ja nie znam się na tej wakandyjskiej technologii — wymamrotał Tony.
— Wróci jutro — dorzucił tata.
Dopiero jutro? Miałam nadzieję na dzisiaj.
— Okej. Miło się rozmawiało, ale muszę już iść — oznajmiłam wstając z kanapy.
— Gdzie się zatrzymasz? — zapytał Kapitan.
— Mam jeszcze coś do załatwienia — odpowiedziałam. — Przyjadę jutro. Do zobaczenia wszystkim.
W windzie zamieniłam z ojcem jeszcze kilka słów mówiąc mu to samo, co Fury'emu. Był bardzo zadowolony, że zaczęłam pracować z psychiatrą. Odprowadził mnie aż do samochodu, gdzie pożegnaliśmy się przytulasem. Ruszyłam w miasto. Dziś z Loganem i Avengersami musiałam porozmawiać. Jutro czeka mnie rozmowa z dawnych znajomym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro