Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eleven / sober

hej dzieciaki, rozdział jest krótki, ale i tak chętnie poznam waszą opinię.

~*~

  And now that's it's over, I'll never be sober
I couldn't believe, but now I'm so high
 


 ~*~


Tykanie zegara było dla Luke'a najbardziej nieprzyjemnym dźwiękiem, odkąd skończył pięć lat. Nienawidził wszystkich myśli, jakie szły w parze z tym okropnym dziełem szatana. Wstawania do szkoły, pracy, spotkań, umówionych spóźnień, ciszy, w której odbijał się ten dźwięk.

No właśnie, ciszy.

Tylko ta otaczała blondyna i jego przyjaciela o siódmej rano następnego dnia. Obaj nie odezwali się do siebie słowem odkąd Luke wrócił do mieszkania. Nie mieli odwagi. Ashton spędził z Calumem jeden z najgorszych wieczorów swojego życia, a potem płakał i zagryzał załamanie resztkami jedzenia, jakie znalazł w odmętach kuchni Hemmingsa.

- Czemu milczysz? - Młodszy był pierwszym, który przełamał się i przemówił. Ostatnio coraz częściej miewali ciche dni, nie lubili tego.

- A ty?

- Nie wiem co powiedzieć, chyba – mężczyzna odpowiedział zachrypniętym głosem.

- Co robiłeś z Michaelem, gdy wyszliście.

- Rozmawialiśmy. - Wzruszył ramionami. - Dużo. I prawie wymieniliśmy się śliną, ale to nic osobistego.

- Och.

- Dokładnie, „och". - Blondyn parsknął i upił łyk soku prosto z kartonu. W normalnych okolicznościach Ashton zbeształby go za brak higieny, ale nie miał teraz na to siły.

Znów otoczyła ich cisza. Zegar dalej odbijał się w tle pustym dźwiękiem, tak samo pustym, jak ich umysły.

- A ty i Calum? Co robiliście? - Luke znów był tym, który przerwał letarg.

- Cóż, też rozmawialiśmy. - Pociągnął nosem.

- I co?

- Dowiedziałem się o nim kilku ciekawych rzeczy – szepnął, jakby bez przekonania. Nie chciał poruszać tego tematu przy Luke'u, wiedział, że się złamie.

- To dobrze! Jesteście na porządnej drodze.

Ashton parsknął śmiechem i odbił się od ściany, o którą się opierał. - Na dobrej drodze? Żartujesz sobie, tak?

Luke pokiwał przecząco.

- Dlaczego miałbym?

- Calum przez cały wieczór mówił tylko o tym, jak bardzo zakochany jest w twoich oczach i jak bardzo na ciebie leci. Przytakiwałem. Przytakiwałem, kurwa, przez cały czas.

- Ashton, dobrze wiesz, że nie mam...

- Wiem, że nie masz na to wpływu – wysyczał, nie dając mu nawet rozwinąć wytłumaczenia.

- Przepraszam.

- Zawsze przepraszasz, mimo że nie wiesz nawet za co.

- Prawda jest taka... - Luke potarł tył swojej głowy. - Że nie mam za co. To nie moja wina.

- Wiem. - Łzy zebrały się w oczach Ashtona. W duchu cieszył się tylko, że Mia śpi do późna, nienawidził przy niej płakać. - Tylko boli mnie fakt, że jestem tak beznadziejny.

- Nie jesteś beznadziejny, Ashton.

- Czemu tylko ciebie spotykają dobre rzeczy?

Luke westchnął pod nosem. - Daj spokój.

- Czemu nigdy nic nie wychodzi mi na dobre. Czemu nie przytrafia mi się nic dobrego? Zawsze tylko ty zyskujesz.

Dwudziestoparolatek zamilkł na chwilę. Nie znał odpowiedzi na pytania swojego przyjaciela, o ile te w ogóle istniały. Świat rządzi się własnymi prawami, a są rzeczy, na które oni nie mają i nie będą mieć wpływu.

- Dobrze, nawet jeżeli tak jest, nie jesteś jedynym, który traci.

- Co masz na myśli?

- Calum też traci – odpowiedział. - Nawet bardziej niż ty. Nie powinien łudzić się, że między mną a nim dojdzie do czegoś więcej, a i tak to robi. Tym samym ignoruje ciebie, niesamowitą i silną osobę, którą mógłby mieć, gdyby nie był takim idiotą.

- Hej, nie obrażaj go! - Ashton zachichotał szczerze pierwszy raz tego dnia.

- Muszę to robić, jestem twoim przyjacielem. - Hemmings odwzajemnił uśmiech. Kochał ich relację, byli dla siebie jak bracia mimo wielu kryzysowych sytuacji i to było niesamowite.

- Wiesz, nie rozumiem cię. - Starszy zaczął nagle, zupełnie poważnie. - Nie wierzę, że Calum zupełnie nie zwrócił na siebie twojej uwagi. Dlaczego nie próbujesz, bez względu na mnie?

- Ja... Wolę jego. - Hemmings odetchnął głęboko, uczucia nie były jego dobrą stroną, nie korzystał z nich. - I walczę. Walczę o kogoś, o kogo wiem, że warto walczyć.  


- - - - - - -

hej! co sądzicie o nowych okładkach? dawno ich nie zmieniałam, potrzebowałam jakiegoś odświeżenia.

zmieniłam też trochę koncepcję dodawania rozdziałów. po prostu wygodniej pisze mi się je krótsze, bo nad tymi, które tworzyłam dotychczas, naprawę ciężko było mi logicznie myśleć i klecić ponad tysiąc słów sensownego tekstu. teraz rozdziały będą częściej, co chyba brzmi ciekawiej, niż raz na miesiąc, nawet jeżeli będą krótsze.

i, hej! na moim profilu są dwa nowe, właściwie całkiem niecodzienne historie, 'closer' i 'the broken cups club', które - mam nadzieję - chętnie sprawdzicie, bo jestem totalnie zauroczona w ideach, jakie na nie obrałam. liczę, że wam też się spodobają. :-)

okej, tutaj standardowo chwila dla was - jak wam się żyje, ludki? poznaliście kogoś nowego, dostaliście dobrą ocenę, uderzyliście kogoś w twarz? mówcie.

notka jak zwykle bez ładu i składu, tak samo jak rozdział, ale jest późno, a ja wstaję o czwartej rano, więc trochę igram z czasem.

trzymajcie się, buziaki 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro