Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

*pov Jade*

Dzisiaj rano obudził mnie głos mojej dziewczyny. Powoli podniosłam powieki i spojrzałam na przygotowane przez blondynkę śniadanie. To była bardzo miła niespodzianka. Powoli podniosłam się do siadu, następnie przetarłam pięściami oczy. Chwilkę po tym Perrie usiadła obok mnie na łóżku i wzięłyśmy się za jedzenie śniadania.

Po skończonym posiłku Perrie powiedziała, że idzie do salonu, a ja w tym czasie poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, wyszczotkowałam zęby, zrobiłam makijaż, no i oczywiście ubrałam się w coś wygodnego. Ledwo zdążyłam wejść do sypialni, a zaczął dzwonić mój telefon. Wzięłam urządzenie do ręki i sprawdziłam, kto dzwoni. Był to jeden z moich znajomych, Josh. Przywitałam się z chłopakiem, który dzwonił po to, aby dać mi znać, że urządza dzisiaj u siebie imprezę i mnie zaprasza, dodał jeszcze, że będą tylko nasi najbliżsi znajomi i, jak chce, mogę przyprowadzić osobę towarzyszącą. Pomyślałam czemu nie? Powiedziałam Joshowi, że będę, następnie zakończyłam rozmowę.

Poszłam do salonu, gdzie na kanapie leżała blondynka, dlatego przyśpieszyłam kroku, a następnie położyłam się obok niej. Po chwili dziewczyna zaczęła pieszczotliwie całować moją szyję, w międzyczasie pytając, co będziemy dzisiaj robić. Bez namysłu powiedziałam jej domówce i wiedziałam, że z początku ten pomysł nie przypadnie jej do gustu, ale nie dawałam za wygraną i w końcu dziewczyna mi uległa, co bardzo mnie ucieszyło.

Taka impreza to naprawdę dobre miejsce do zapoznania Perrie z moimi znajomymi i genialne miejsce do pochwalenia się taką dziewczyną jak ona. Serio, gdybym mogła, to chodziłabym wszędzie i do każdego chwaląc się nią.

Przez kolejne kilka godzin nie robiłyśmy dosłownie nic poza przeglądaniem social mediów i innych rzeczy. W końcu z tych nudów ucięłam sobie dosyć długą przerwę.

Kiedy w końcu się rozbudziłam, był już wieczór, dlatego szybko zjadłam przygotowany przez blondynkę obiad, a zaraz po tym zaczęłyśmy szykować się do wyjścia. Miałyśmy jeszcze trochę czasu, dlatego przygotowania przebiegły na spokojnie i bez żadnego pośpiechu.

Nie chciałam jakoś przesadnie się stroić, dlatego założyłam po prostu czarną, krótką sukienkę, opinającą talię, do tego włożyłam czarne szpilki i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż. Wyszłam z łazienki, kierując się do pomieszczenia, w którym znajdowała się Perrie. Kiedy ją zobaczyłam, dosłownie mowę mi odebrało. Wyglądała prześlicznie i do tego tak seksownie...

- Wow Perrie wyglądasz... wow - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

- Dziękuję Jadey ty też. - odpowiedziała i zaśmiała się.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 23:46. Była już pora na wyjście, dlatego zabrałyśmy swoje torebki i wyszłyśmy z mieszkania. Będąc na dworze, zadzwoniłam po ubera, a po wejściu do samochodu podałam adres i ruszyliśmy.

Na miejscu byłyśmy jakieś 20 minut później. Widać było, że impreza toczyła się w najlepsze. Weszłyśmy do domu mojego przyjaciela, podeszłam do barku i wybrałam swojego ulubionego drinka, następnie zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu moich znajomych. W końcu dostrzegłam wszystkich siedzących na kanapie w salonie. Przywitałam się z nimi, zaraz po tym przedstawiłam im swoją dziewczynę. Ich miny, kiedy wyznałam im, że jestem biseksualna, były genialne. Szkoda, że nikt ich nie nagrał, ale no cóż, kto wiedział, że tak zareagują. Dobrze, że przynajmniej są tolerancyjni, nie to, co niektórzy...

Przez kolejne godziny bawiłyśmy się wspaniale. Tańczyłyśmy, śpiewałyśmy, rozmawiałyśmy itd. Cieszę się, że moi znajomi złapali dobry kontakt z Perrie i na odwrót.

W końcu dopadło mnie lekkie zmęczenie, więc postanowiłam chwilkę odpocząć. Usiadłam na jednym z foteli i po prostu patrzyłam na blondynkę, która w najlepsze wywijała na parkiecie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- A ty co się tak szczerzysz? - zapytała Hails, która z drinkiem w ręku usiadła na oparciu fotela.

- Nie szczerze. - odpowiadam szybko.

- Nie wolno kłamać Thirlwall. Widzę, że patrzysz na swoją dziewczynę. Szczerze mówiąc, jest całkiem niezła, więc mówię ci, nie spieprz tego związku, dobra?

- Masz moje słowo. - odpowiadam, a przyjaciółka klepie mnie po plecach i odchodzi.

Impreza powoli się kończy, a my zbieramy się do domu. Kiedy w nim jesteśmy, szybko kładę się na łóżko i niemal od razu zasypiam.

~Następny dzień~

Obudziłam się przez to, że dzwonił mój telefon. Nieco zaspana podniosłam urządzenie i od razu odebrałam, nawet nie zdążyłam zobaczyć, kto dzwoni.

- Halo? - pytam szeptem, nie chcąc obudzić Perrie.

Cześć Jade. - po głosie odgadłam, że rozmawiam z Jedem. - Nie było Cię dzisiaj w szkole, no i wcześniej nie odbierałaś.

Przez wczorajszą imprezę zapomniałam, że dzisiaj szkoła... Dobra, nieważne nieobecność to normalna rzecz.

- Do rzeczy Jed.

Byłem wcześniej u ciebie, ponieważ znalazłem Twoją torebkę, a, jako że ciebie nie było, dałem ją twojej mamie.

- Oki, dzięki.

Nie ma sprawy, do usłyszenia Thirlwall.

Rozmowa się zakończyła, a ja wstałam z łóżka i dopiero po wstaniu zauważyłam, że jestem w samych majtkach. Po wczorajszej imprezie pewnie Perrie musiała mnie rozebrać i zapewne chciała mnie też przebrać w piżamę, ale znając życie, wierciłam się albo coś, więc postanowiła zostawić mnie tak.

Wzięłam z torby ubrania i poszłam do łazienki, gdzie zmyłam resztki wczorajszego makijażu i wzięłam gorącą kąpiel. Po tym wszystkim poszłam do kuchni przygotować jakieś śniadanie dla siebie i Perrie. Właśnie nakładałam przygotowane jedzenie na talerze, kiedy do kuchni weszła blondynka. Przywitałam się z nią soczystym buziakiem, a następnie usiadłyśmy do stołu.

- Jade czy twoi rodzice wiedzą, że jesteś b...

- Nie wiedzą. - odpowiedziałam szybko.

- A kie...

- Nie wiem. - znowu szybko odpowiedziałam.

Wiem, wygląda to tak, jakbym zbywała dziewczynę, ale ja naprawdę tego nie robię. Po prostu nie chce o tym rozmawiać, nawet boje się myśli o tym, jak zareagują moi rodzice, kiedy powiem im o tym, że jestem bi i jestem w związku z dziewczyną.

- Przepraszam Perrie. - przeprosiłam za moje zachowanie i wyjaśniłam jej, skąd się wzięło.

- Wiesz, że póki nie powiesz im o tym, nie masz się czego bać. Twoi rodzice wydają się wyrozumiali. Jednak to twoje życie powiesz im, kiedy będziesz gotowa, nic na siłę, nie musisz się z tym śpieszyć.

- Wiem Pezz, ale co z tego, jak z każdym dniem stresuję się coraz bardziej. Ale wiesz co? Może w końcu pora wyjść z tej całej skorupy i zrobić coming out przed rodzicami.

Rozmawiamy jeszcze chwilkę, następnie żegnam się z dziewczyną i wychodzę z jej mieszkania, zjeżdżam windą na dół, wychodzę na zewnątrz, następnie podchodzę do swojego samochodu, wsiadam do środka, następnie odpalam silnik i ruszam do domu.

Przez całą drogę zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę ze starszymi. Co jak co, ale serio bałam się ich relacji, jak nie wiadomo co. Ale będąc pod domem, wzięłam głęboki wdech i wydech. Dasz radę Jade. - pomyślałam i weszłam do środka.

- Jade to ty? - usłyszałam głos mamy.

- Tak! - odkrzyknęłam. - Muszę z wami o czymś porozmawiać. - powiedziałam, wchodząc do kuchni.

Moim oczom ukazali się rodzice, mama stała w przy zlewie, a tara opierał się o blat. Ich miny nie wyrażały dosłownie nic.

-Co to jest? - zapytał tata, podnosząc woreczek z białym proszkiem.

- Em nie wiem.

- Nie wiesz? - kiwam głową na nie. - Nie? A co to robiło w twojej torebce?

Kurwa. Jed dając moją torebkę mamie, musiał nie zauważyć, że jest otwarta. Jak ja mogłam zapomnieć o tym, co jest w środku.

- Skąd mam wiedzieć, przecież nie miałam jej przy sobie.

- Kłamiesz. - odzywa się moja mama - Przez moment było dobrze, znowu wróciłaś do dawnych nawyków?

- Co, nie? Dobra byłam jakiś czas temu na imprezie, ale przysięgam to nie moje. Musiałam zgubić torebkę gdzieś w klubie i ktoś to tam schował, a potem Jed ją musiał znaleźć. Przecież widzicie mnie prawie codziennie, nie mam jakichś oznak, że biorę narkotyki, uwierzcie mi, proszę. - mówię, mając nadzieję, że rodzice dadzą mi już spokój.

- Dobrze, zapomnijmy o sprawie. Ale następnym razem to się tak nie skończy, rozumiesz? A teraz, o czym chciałaś porozmawiać? - mówi po kilku minutach ciszy moja mama.

Lekkie westchnienie ulgi wydobywa się z moich ust, następnie, podchodzę nieco do stołu i patrze najpierw na mamę, potem na tatę.

- Lepiej będzie, jak usiądziecie, bo to jest naprawdę poważne. - mówię, a rodzice robią to, o co ich proszę. - To nie jest dla mnie łatwe do powiedzenia i powinnam już o tym powiedzieć wam jakiś czas temu.

Zacięłam się na chwilę i spojrzałam na mamę, która płakała?

- Mamo, co się stało, dlaczego płaczesz?

- Bo jestem za młoda, żeby być babcią! Mówiłam Ci, żebyś się zabezpieczała!

- Czekaj, co? To nie tak, nie jestem w żadnej ciąży. Próbuję wam powiedzieć, że jestem... jestem biseksualna.

- Powtórz to Jade, bo chyba coś źle usłyszałem, jesteś jaka? - zapytał mój tata nieco poniesionym głosem, wstając od stołu.

- Biseksualna. - powtórzyłam cicho.

- Nie tak cię wychowałem! - krzyknął mój tata, rzucając krzesłem, na co ja podskoczyłam ze strachu.

- James...

W tym momencie zawalił mi się świat. Ojciec wpadł w szał, w moim kierunku poleciały najgorsze osądy oraz wyzwiska, jakbym nie wiem, popełniła największą zbrodnię na świecie.

- Nie zaczynaj Norma. Całe życie poświęciłem, żeby wychować Cię na porządną osobę i co teraz za to dostaję?! Niewdzięcznicę, która ugania się za jakimiś dziwkami czy nie wiadomo kim. Jak mogłaś nam to zrobić? Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! - krzyknął i popchał mnie, tak, że spadłam z krzesła. Wstałam i spojrzałam na niego, a z oczu poleciały mi łzy. Spojrzałam na mamę, która tylko przyglądała się sytuacji, nie mogąc nic zrobić. Ojciec podszedł i złapał moją bluzę. - Jutro jedziesz do psychiatry, może jeszcze uda się Ciebie, jakoś uratować.

- Uratować? Co ty myślisz, że ja jakaś chora jestem? Nigdzie nie pojadę. - odważyłam się odpowiedzieć, za co dostałam z liścia w twarz.

- A teraz pojedziesz? - zapytał.

- Nie. - powiedziałam, odwracając głowę w jego stronę.

- Ah tak, dobrze. - powiedział, odpychając mnie, tak, że po raz kolejny wylądowałam na ziemi, uderzając głową o jedną z szafek. Ojciec wyszedł wściekły, jednak zdążyłam zobaczyć, że idzie do mojego pokoju. Mama zaraz pobiegła za nim. Wstałam i na drżących nogach poszłam za nimi.

- James, to nasza córka, zostaw to. - błagała moja mama.

- To już nie jest nasza córka, przynajmniej nie moja! - mężczyzna spojrzał na mnie z obrzydzeniem w oczach. - Nigdy więcej nie nazywaj mnie swoim tatą, nie masz już do tego prawa.

Następnie podszedł do mnie i ciągnąc za nadgarstek, sprowadził na dół. Otworzył drzwi i wypchał na zewnątrz, rzucając we mnie torbą z moimi rzeczami.

- Już to nie mieszkasz, nie chce mieć do czynienia z tak obrzydliwym człowiekiem. Lepiej, żebym Cię już nigdy nie spotkał.

Po tych słowach drzwi zamknęły się z głośnym hukiem. Nie mogłam nic z tym zrobić, złapałam torbę i poszłam do swojego samochodu. Ledwo co wsiadłam, wybuchłam płaczem. Wyobrażałam sobie wszystko, ale nie to. Nie to, że skończę na ulicy, z rozbitą głową, rozcięciem na wardze oraz siniakami na nadgarstku i innych miejscach.

Minęła dłuższa chwila, po której postanowiłam odpalić silnik. Wybrałam kierunek i ruszyłam. Po kilkunastu minutach stałam na parkingu pod blokiem Perrie. Wyszłam z pojazdu i wolnym krokiem ruszyłam do środka. W końcu dotarłam pod jej drzwi. Delikatnie zapukałam, a już po chwili drzwi się otworzyły. Dziewczyna spojrzała na mnie z szokiem w oczach, a ja znów się rozpłakałam, rzucając się w jej ramiona. Blondynka mocno mnie ściskała. Stałyśmy w progu tak długo, dopóki w miarę się nie uspokoiłam.

Razem przeszłyśmy do salonu, gdzie opowiedziałam Perrie, która zajęła się moimi ranami, co wydarzyło się kilkanaście minut wcześniej. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Zapewniła mnie, że mogę zostać u niej tak długo, jak tylko chce, co było naprawdę kochane z jej strony. Dodała jeszcze, żebym nie przejmowała się tymi, co nie akceptują mnie takiej, jaką jestem i żebym skupiła się na tych, co są dla mnie.

~Kolejny dzień~

Po nieprzespanej nocy postanowiłam wrócić do domu, żeby podjąć jeszcze jedną próbę rozmowy z rodzicami. Jednak szybko zaczęłam tego żałować, po wejściu zobaczyłam swojego tatę, który gdyby mógł, zmieszałby mnie z błotem. Próbowałam na spokojnie wyjaśnić im wszystko jednak bez skutku. Nie chcieli mnie słuchać, zrozumieć, dać szansy. Przecież byłam tą samą Jade, byłam ich córką, nie zmieniłam się. Strasznie bolał mnie fakt, że nie chcieli mnie już widzieć, chociaż moja mama wydawała się mnie słuchać, kiedy mówiłam, jednak ze względu na ojca i na to, że się go boi nic nie mogła zrobić. Ale no nic, muszę się z tym pogodzić. Przecież nie będę rezygnowała z własnego szczęścia, z miłości dla kogoś, dla kogo zupełnie nie jestem ważna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro