Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog: zwój

Czarnowłosy chłopak oddychał ciężko, schylony w pół. W ciszy jego oddech zdawał się być nienaturalny, zupełnie jakby zakłócał spokój tego miejsca - a przecież jeszcze chwilę wcześniej nie było ono spokojne. Jeszcze chwilę wcześniej pełne było odgłosów walki - szczęki broni, krzyków. Teraz wszystko umilkło.

Chłopak nabrał głębszego oddechu i wyprostował się. Na jego ustach pojawił się uśmieszek wyższości, gdy chwycił się na ramię, na którym widniał czarny znak.

Widzisz to, Itachi? Pomyślał chłopak z satysfakcją, Nie jestem słaby. Pokonałem Orochimaru.

Ty będziesz następny.

Uśmiech na jego twarzy zniknął tak nagle, jak się pojawił - nie miał w zwyczaju się uśmiechać. Chłopak rozluźnił się. Powinien już iść. Nie miał ochoty spędzać w tym ponurym miejscu więcej czasu, niż musiał. Nie, teraz miał coś ważniejszego do zrobienia. Zanim jednak ruszył się choć o krok, jego oczy zauważyły jaśniejszą plamę, której - przysiągłby - wcześniej nie było. Zmrużył brwi i podszedł do tego miejsca. Na ziemi leżał zwinięty zwój, zupełnie jakby ktoś go tam zostawił, a później zapomniał zabrać ze sobą. Chłopak nachylił się nad nim, machinalnie szukając zastawionych pułapek. Gdy takowych nie znalazł, wzruszył ramionami i schował zwój za pazuchę. Być może się przyda.

---

W pomieszczeniu panował półmrok, ale zamaskowany mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Odziany był on w długi, czarny płaszcz z czerwono-białymi chmurami.  Zza pomarańczowej maski widać było tylko jedno, czarne oko, które wpatrywało się w leżącego  chłopaka. Mężczyzna przypomniał sobie, jak znalazł i zabrał chłopaka ze sobą po walce, który on stoczył.

Chłopak drgnął i poruszył się lekko. Usiadł, a następnie rozejrzał się wokoło.

- Obudziłeś się? - spytał po chwili mężczyzna kryjący się w cieniu.

Czarne oczy chłopaka spoczęły na nim. Bez wątpienia rozpoznał strój, który ten miał na sobie, ale i tak spytał:

- Kim jesteś?

- Spotkaliśmy się już wcześniej - odezwał się mężczyzna. - Alczkolwiek wtedy byliśmy wrogami. Nie martw się jednak, nie przyszedłem tu, by z tobą walczyć. Nie jestem twoim wrogiem. Chcę ci coś powiedzieć.

- Coś?

- Owszem - potwierdził. - Chodzi mi o Uchihę Itachiego.

Chłopak poruszył się, ale z jego wzroku nie zniknęło podejrzenie.

- Myślisz, że wiesz wszystko o swoim bracie - ciągnął zamaskowany osobnik. - Ale tak naprawdę nic o nim nie wiesz.

- Jak... Jak możesz wiedzieć o Itachim? - spytał chłopak.

Mężczyzna w odpowiedzi uniosł dłoń do maski i ściągnął ją, ukazując swoje czerwone oko.

- Powinienem raczej zaczął od przedstawienia się. Tak samo jak ty, jestem z klanu Uchiha. I jako jeden z niewielu znam prawdę o twoim bracie - odezwał się spokojnie.

Nie zdąrzył powiedzieć nic więcej, bowiem w tej samej chwili lewe oko chłopaka zmieniło swój kolor na czerwony, a po jego policzku potoczyła się strużka krwi. Nagły ból przeszył głowę chłopaka, a zamaskowany mężczyzna cofnął się gwałtownie, gdy wzrok tego, którego tu przeprowadził, zaczął na niego oddziaływać.

- Wygląda na to, że Amaterasu została ci przekazana... - powiedział po chwili mężczyzna, tym razem w założonej masce. Chłopak spojrzał na niego z zaskoczeniem, gdy ten kontynuował: - Cały Itachi, nawet po śmierci zostawił na mnie pułapkę.

- O czym ty znowu mówisz? - niemal wysyczał chłopak.

- Aby być pewnym, że nie dowiesz się prawdy, nałożył na ciebie jutsu... Musiało mu bardzo zależeć, byś nie usłyszał tego, co chcę ci powiedzieć.

- O czym ty mówisz? - powtórzył swe pytanie chłopak.

- Itachi coś ci zrobił, zanim umarł.

Oczy siedzącego rozszerzyły się, gdy przypomniał sobie ostatnie chwile brata. To wtedy jego krewny dotknął jego czoła dwoma palcami, jak to miał w zwyczaju. Wcześniej to robił jednak po to, by odmówić mi spędzenia wspólnie czasu. Teraz zrobił to, by ukraść jego oczy.

Dłoń chłopaka cofnęła się, gdy ten oparł się o ziemię. O czym znowu mówił mężczyzna? Prawda? O Itachim? Chyba raczej wierutne bzdury! Nastolatek znał prawdę - jego starszy brat był winny masakry jego klanu, całej rodziny. Nikogo nie oszczędził, nawet ich rodziców. Był zabójcą i mordercą, który zrobił to tylko po to, by przetestować własne możliwości.

Chłopak zerknął w dół, gdy jego dłoń napotkała coś okrągłego. Zmrużył brwi, rozpoznając znalezisko. Był to zwój, który znalazł wkrótce po pokonaniu Orochimaru. Niemal o nim zapomniał, bowiem okazało się, że nie był w stanie go użyć. Jakim cudem się tutaj znalazł?

Gdybym tylko tamtego dnia znał przyszłość, wszystko byłoby inaczej, pomyślał chłopak. Gdybym tylko...

Nie dokończył, bowiem w tym samym czasie poczuł, jak zwój rozgrzewa się. Świat zamazał się przed jego oczyma, zniknęła jaskinia, zniknął zamaskowany członek Akatsuki.

Jeszcze o tym nie wiedział, ale zmieniło się wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro