Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43. Powroty

Trójka wojowników z ANBU siedziała spokojnie koło drzew, czekając na powrót ich kapitana i jednego z nich, który wyrwali się do zajęcia się pierwszym celem.

- Uchiha Fugaku jest zbyt ciężkim przeciwnikiem, by pokonać go ot tak, bez Sharingana - zdecydował wtedy Itachi. - Ja się tym zajmę.

Zabójcy przystali na ten plan, wiedząc, że chłopak nie wymięknie. Nie należał do tych, którzy rezygnują z czegoś w ostatniej chwili. Jeśli powiedział, że zabije własnego ojca, to zrobi to. Tak, bez wątpienia byłby w stanie zabić rodziców i zapewnie jeszcze by się przy tym uśmiechał.

Wtedy też Niedźwiedź zdecydował się za nim podąrzyć, mówiąc, iż będzie to dobra zabawa. Nikt nawet nie próbował go powtrzymać, wiedząc, że to nic nie da. Z nich wszystkich to Niedźwiedź był najbardziej szalony oraz czasami zdawał się żyć w własnym świecie.

- Już wróciliście? - odezwał się jeden ANBU, dostrzegając znajomą postać ich kapitana oraz podążającego za nim chłopaka. 

- A no - odezwał się radośnie Shisui, przeciągając się. - Wszystko poszło tak, jak miało pójść. 

Reszta drużyny wymieniła między sobą spojrzenia. 

- Czyli?

- Czyli wracamy do Konohy - powiedział za kuzyna Itachi. - Nasza dalsza interwencja nie jest potrzebna. 

- Przecież...

- Zajmę się resztą - wtrącił się Shisui, rzucając przyjacielowi szybkie spojrzenie. - Wiecie przecież, jaki był warunek. Mamy się wtrącić tylko wtedy, jeśli Fugaku-sama nie zmięknie. Udało się. W miarę. Jakoś. W sumie to było proste. Kaszka z mleczkiem. 

- Mówimy o kimś, kto przez lata spiskował przeciwko Konosze, nie możemy mu tak po prostu uwierzyć, że...

- Dlatego właśnie on - przerwał jednemu ze swoich ludzi Itachi, wskazując na kuzyna - zostanie. Dopilnuje, że tamci nie zawrócą. I że nie wrócą przez wystarczająco długi czas. 

Wśród wojowników rozległy się pełne niechęci szepty. 

- Jednakże...

- Wystarczy. - Westchnął Itachi, nagle zmęczony. - Bez dyskusji. 

Shisui pod swoją maską uśmiechnął się, choć wcale nie było mu do śmiechu. Co z tego, że udało mu się przekonać Fugaku, jak powrót jego i jego ludzi wciąż mógł wiele namieszać? Poza tym, Shisui przypuszczał, że to jeszcze nie był koniec. Nawet jeśli "pokojowa delegacja" bezpiecznie dotrze do swojego celu, kto wie, czy Danzou nie zdecyduje się wysłać kolejnych zabójców? Shisui ostrzegł przed tym swojego wuja, ale chłopak wiedział, że sam także będzie musiał zostać w pobliżu głowy klanu - tak, by nie skończyło się wszystko tragicznie. 

---

Dziewiętnastu shinobi z Konohy czekało na powrót swojego kapitana, który bez dwóch zdań się spóźniał. A to nie było normalne. Resztą tropicieli już wróciła, przynosząc ze sobą jedzenie, na który widok niektórym aż ślinka ciekła. Najchętniej zjedliby mięso od razu, ale zawodowa lojalność sprawiała, że postanowili czekać na swojego kapitana.

- Może dopadła go nagła potrzeba? - rzucił jakiś.

- Nie bądź idiotą! - zganił go inny.

- W takim razie pewnie spotkał jakąś ładną laleczkę.

- Kapitan ma żonę i synów!

- Żonę, która się mu sprzeciwia.

- Wiecie, mężczyzna potrzebuje czasami kobiecego towarzystwa...

- Szkoda, że mnie nie wziął ze sobą...

- Za kogo by go macie? To kapitan, on nie jest taką osobą!

- Nie znasz się na żartach...

- Ja nie żartowałem...

- Ty to się już lepiej zamknij, dobrze?

Ów specyficzny dialog urwał się nagle, gdy tylko mężczyźni dostrzegli samotną sylwetkę wyłaniającą się zza drzew. 

Uchiha Fugaku rzucił trupa dzika na środek ich obozowiska i uśmiechnął się lekko. Jego ludzie od razu zaczęli oceniać krytycznie wielkość zwierzęcia. On jednak nie patrzył na nich i nie przejmował się dzisiejszym obiadem. Nie, jego myśli były zajęte zupełnie czymś innym.

Powiedziałem Shisuiemu, że załatwię mu trzy miesiące.

Tylko jak, do cholery, mam to zrobić?

---tydzień później---

To nie było codzienne, i Uchiha Sasuke zdawał sobie z tego sprawę. Ale nie mógł także uciec przed tą okropną prawdą, nieważne, jak bardzo by się nie starał odwracać wzroki od niej. Nie miało znaczenia, czy przebywał w domu, przechadzał się ulicami wioski czy też rozmawiał z przyjaciółmi z dzieciństwa w Akademii. Myśl ta nie chciała od niego się oddalić i wracała raz za razem, niczym rzucony z furią bumerang.

Uchiha Sasuke się martwił. To było jeszcze do przyjęcia.

Ale Uchiha Sasuke martwił się o swojego brata. To już nie było takie proste do przyjęcia.

Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że nie miał takich powodów. Wreszcie odzyskał swojego starszego, cudownego brata, miał wspaniałą rodzinę oraz przyjaciół, którzy wciąż kręcili się wokół niego. Posiadał tak wiele, tyle osób o niego dbało. Ponadto znał prawdę o Itachim, który tym razem nie miał zamiaru wymordować klanu, a tym bardziej umierać.

Ale Uchiha Sasuke i tak się martwił. Powód mógłby był banalnie prosty: obawiał się, co ma powiedzieć bratu, gdy wreszcie go spotka. Powinien go przeprosić? A może wściec się na niego?

Powód ten byłby prosty i zrozumiały, ale nie w tym tkwił cały problem.

Uchiha Sasuke martwił się ową misją, która została przydzielona jego bratu. Itachi miał wrócił w przeciągu tygodnia, tymczasem jego nieobecność przeciągała się.

A to nigdy nie oznaczało nic dobrego.

---

Uchiha Izumi nuciła pod nosem piosenkę, nic nie robiąc sobie ze zdumionych, ukradkowych spojrzeń, które rzucała jej koleżanka, z którą to przyszło jej dzisiaj pracować. Ale Izumi miała dobry humor, nie było ważne, co inni o niej sądzą.

Czarnowłosa dziewczyna sama nie miała pojęcia, skąd się wziął jej taki nastrój. Od samego ranka miała ochotę śpiewać i tańczyć, aż jej starsza siostra zaczynała podejrzewać, że Izumi jest w ciąży. Nic więc dziwnego, że nastolatka po okrzyczeniu siostry za opowiadanie takich bzdur z ulgą opuściła dom i jakimś dziwnym trafem znalazła się przed sklepem ze słodyczami. Nie planowała tam wchodzić, ale właściciel ją zauważył, pamiętając ją sprzed kilku dni. Wtedy też Izumi popełniła błąd i przyznała się, że nie ma żadnej misji tego dnia, co on bezdusznie wykorzystał, zachęcając ją do spędzenia kilku chwil w sklepie pod jego nieobecność.

Izumi mogła odmówić, ale ten specyficzny humor, który ją opanował od ranka, sprawił, że nawet nie przeszło jej to przez myśl. Wzruszyła ramionami i stanęła za ladą. I tak nie miała większych planów na spędzenie dnia. Przynajmniej zarobi trochę groszy.

- ...jest twój dom? - rozległ się na zewnątrz podekscytowany głos dziecka. Był nieco znajomy, stąd też Izumi wychyliła się lekko, ciekawa, kto to.

- Głupiś - ten głos rozpoznała od razu. Był to Uchiha Sasuke, w wyjątkowo złym humorze. - Nie mieszkam w sklepie.

- W takim razie, czemu mi go pokazujesz? - dopytywał się jego znajomy.

- Nie pokazuję. To ty chodzisz wszędzie tam, gdzie ja.

Głosy nabrały na sile, drzwi do sklepu otworzyły się. Stojąca za ladą Uchiha uśmiechnęła się, rozpoznając wchodzących. Obok Sasuke w pewnej odległości stał chłopiec, którego poznała kilka dni wcześniej. Jak mu było, Uzurami? Nie, Uzumaki. Uzumaki Naruto.

- Izumi-nee - wyrwało się chłopcu, gdy tylko ją zobaczył. Podbiegł do lady i od razu zaczął ją wypytywać: - Co ty tutaj robisz? Pracujesz tu? To twój sklep? Mieszkasz tutaj?

Izumi zamrugała ze zdziwieniem. Naruto wcześniej nie zadawał jej tyle pytań, z całą pewnością też nie nazywał jej siostrą. Skąd mu się to wszystko nagle wzięło?

- Zdobył wysoki wynik na teście - odpowiedział Sasuke, dostrzegając jej zdezorientowane spojrzenie. - Od rana taki jest i lata, jakby miał ADHD.

- Nie mam żadnego AD... AH... - zawołał Naruto, gubiąc się w literkach. - Nawet nie wiem, co to oznacza!

Widząc, że Sasuke już ma zamiar coś powiedzieć, Izumi zaśmiała się głośno, rzucając krewnemu ostrzegawcze spojrzenie.

- W takim razie, czego chcecie? - spróbowała nakierować rozmowę na jakieś przyjemniejsze tematy. Chciała też zapytać Sasuke o kilka rzeczy, ale nie mogła zrobić tego w obecności Naruto.

- Sasuke mówił, że sprzedają tu najlepsze słodycze w Konosze!

- Przecież Sasuke-kun nie je słodyczy - zauważyła zdziwiona Izumi.

- Ale nii-san je uwielbia.

- Faktycznie - starsza Uchiha kiwnęła głową. - Na co macie ochotę?

Naruto od razu rzucił się do oglądania wystawionych rzeczy, jak gdyby tylko czekał, aż takie pytanie padnie. Wyraźnie zniesmaczony Sasuke podszedł do lady i popatrzył uważnie na Izumi.

- Czy...?

Pokręciła głową, jeszcze zanim zdążył odpowiedzieć.

- Nie mam pojęcia, Sasuke-kun - powiedziała, a uśmiech zniknął z jej twarzy. - To wy jesteście jego rodziną, nie ja i to wy więcej wiecie.

Spojrzenie, jakie jej rzucił, mówiło wprost, że myśli coś innego. Izumi zmarszczyła brwi. Dlaczego ona niby miałaby coś wiedzieć o Itachim? Przecież była jego przyjaciółką, a i tak nie mogła być tego pewna. Znali się długo, ale z równie długimi przerwami. Odwiedzała go czasami, ale to by było tylko na tyle. Nie miała odwagi, by przyjść nieproszona do rezydencji głowy klanu.

- Jakbyś coś wiedziała, to daj mi znak - polecił młodszy Uchiha, przenosząc wzrok na swojego kolegę z klasy. Po chwili spytał: - Nie przeszkadza ci to?

- Co? - nie zrozumiała.

- Kim on jest - machnął głową w stronę blondyna. Jego głos był bezuczuciowy, zupełnie jakby nie interesowała go odpowiedź.

Izumi zamarła.

- Kto ci to powiedział, Sasuke? - spytała cicho. Taka była niepisana umowa: dzieci nie miały pojęcia, co tak naprawdę kryje się we wnętrzu blondyna. Ona wiedziała, ale w gruncie rzeczy tylko dlatego, że uczestniczyła w paru zebraniach klanu, na których ten problem był poruszany. A to, na którym był Sasuke, z całą pewnością nie zajmowało się tą sprawą.

- Po prostu wiem - uniknął odpowiedzi chłopiec. - Więc? Nie przeszkadza ci to?

Dziewczyna oparła się o ladę, pozwalając włosom zasłonić jej twarz.

- Podczas ataku straciłam ojca - wyszeptała. - Gdyby nie Itachi-kun, to pewnie straciłabym życie. Kyuubi wiele mi odebrał, ale ten chłopiec nim nie jest. To nie jest złe dziecko, Sasuke-kun. Ty też to rozumiesz, prawda?

Młodszy Uchiha zwlekał chwilę z odpowiedzią.

- Większość osób w wiosce myśli co innego.

- Ale ja nie jestem większością osób. Tak samo jak ty nie jesteś swoim bratem czy ojcem.

W oczach Sasuke pojawiło się coś, czego dziewczyna nie mogła nazwać, gdy ten wyszeptał:

- Wiem o tym doskonale, Izumi-nee.

Uchiha zerknęła na niego z niedowierzeniem. Jak on ją nazwał?

Sasuke jedynie odepchnął się od blatu i skierował się w stronę buszującego w składzie łakoci Naruto.

- Skoro możesz być jego siostrą, to moją też będziesz, prawda?

Izumi przez chwilę nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa.

To było złe. Nienaturalne. Dziwne. Tak być nie powinno.

Ona była jedynie zwykłym, przeciętnym shinobi. Nie wyróżniała się w żaden sposób, nie była geniuszem tak jak Itachi czy nie posiadała naturalnego talentu jak Sasuke. Mogła się z nimi przyjaźnić, mogła się obracać w ich towarzystwie, ale po prostu nie wypadało, by była zbyt blisko ich. Itachi miał przecież zostać w przyszłości głową klanu. Sasuke zapewnie stanie się jego podporą. Oboje mieli przed sobą świetlaną przyszłość.

Izumi zaś... Izumi zaś miała jedynie obserwować ich z daleka. Być gdzieś tam, daleko, jak cień, na którego nikt nie zwraca uwagi. Nie powinna zbliżać się zanadto do głównej gałęzi rodu i...

...i nic jej to nie obchodziło. Dziewczyna popatrzyła na młodszego od siebie Uchihę z zamyśleniem. Powinna teraz przywołać go do porządku. Powinna przypomnieć, jak wielka jest między nimi przepaść.

Nie zrobiła tego.

Uśmiechnęła się.

- Twój przyjaciel się niecierpliwi, Sasuke - odezwała się.

Istotnie, Naruto skończył już oglądać zawartość półek i patrzył ponaglająco na kolegę z klasy.

- To nie jest mój przyjaciel - zaczął Sasuke.

- Kupujesz coś, Naruto? - spytała Izumi, ignorując słowa krewnego. - Dam ci zniżkę.

- Serio? - zainteresował się chłopiec. - A macie tutaj ramen? Uwielbiam ramen, dattebayo!

- Ten sklep nie sprzedaje ramen. Głównie dango.

- Eee, to kijowo - stwierdził Naruto.

- Na twoim miejscu nie lekceważyłbym dango, Naruto-kun - rozległ się za nim rozbawiony głos. Izumi uniosła wzrok, by napotkać spojrzenie nowego gościa w sklepie, który właśnie wchodził do środka.

Uzumaki odwrócił się, gotów się spierać, słysząc takie herezje. Kto ośmielał się twierdzić, że istnieje na tym świecie coś lepszego od ramenu? No, kto?

- Itachi-kun - wyszeptała Izumi, rozpoznając jej nowego klienta. Jej rówieśnik zatrzymał się, a jego oczy objęły zgromadzonych. Dziewczyna zacisnęła dłonie na ladzie. Chciała do niego podbiec. Chciała zapytać go o tyle rzeczy. Od tamtej nocy nie widziała go, nie miała więc szansy zapytać go o tyle rzeczy.

- A kto ty? - spytał obcesowo Naruto, patrząc na nieznajomego mu Uchihę.

Sasuke, który dotąd stał w bezruchu, teraz ruszył się.

- To mój brat - odezwał się. - Uchiha Itachi.

Uzumaki przeleciał wzrokiem, porównując jednego do drugiego.

- To ty jesteś tym bratem, o którym tak często mówi Sasuke?

Brew Itachiego uniosła się do góry.

- Sasuke coś o mnie wspominał?

Blondyn kiwnął głową.

- Aż zbyt często. Myślałem, że będziesz bardziej irytujący - wyznał szczerze.

Przez twarz ANBU przeleciał wyraz rozbawienia, gdy przyklęknął przy chłopcu i wyciągnął do niego dłoń.

- Jestem aż taki zły? - spytał. - Jak się nazywasz?

Naruto popatrzył podejrzliwie na wyciągniętą dłoń. Zapachniało mu to jakimś kawałem.

- Uzumaki... Naruto - powiedział po chwili, decydując się ująć dłoń. To było wszak niecodzienne, że inni byli dla niego mili - oraz przyszły Hokage, dattebayo!

Itachi uśmiechnął się kącikiem ust.

- W takim razie to zaszczyt poznać mojego przyszłego zwierzchnika.

Jinchuuriki nadął policzki.

- Ja jestem poważny, dattebayo!

- Ja też.

Powiedziawszy to, Itachi wstał, a jego wzrok skierował się w stronę lady. Izumi zamachała mu ręką, a on kiwnął jej głową. Sasuke podszedł niechętnie do starszego brata.

- Jak... Jak się udała misja? - spytał cicho.

Itachi jedynie spojrzał na niego przelotnie.

- W domu ci wszystko wyjaśnię - powiedział, omijając go. Stanął przed Izumi i rzekł do niej: - Jak długo jeszcze tu będziesz?

Zamrugała oczami.

- Pewnie z godzinę... Może dwie.

- Jak skończysz, przyjdź do mojego domu. Musimy porozmawiać o czymś ważnym. Jak najszybciej.

Coś w jego wzroku sprawiło, że nie zadawała żadnych pytań.

- Dobrze. - Kiwnęła głową. - Też mam do ciebie kilka spraw, Itachi-kun.

Chłopak odwrócił się i - wreszcie! - zwrócił się do swojego brata:

- Witaj, Sasuke.

Młodszy Uchiha popatrzył na niego podejrzliwie. A więc to tak to miało wyglądać? Nawet teraz, gdy Itachi dowiedział się prawdy o swoim młodszym bracie, to Sasuke był na samym dole priorytetów? Nawet Naruto, którego dopiero dziś poznał, był dla niego ważniejszy od brata?

- Cześć - głos Sasuke nie był już taki wesoły, jak wcześniej. - Długo cię nie było.

- Sprawa się trochę skomplikowała. Wyjaśnię ci wszystko w domu.

Niezadowolenie w oczach Sasuke jedynie wzrosło. Zawsze to samo, nudne kłamstwo. "Następnym razem, Sasuke".

- To znaczy? - spytał, unosząc lekko głos. - Co dokładnie się stało?

Itachi zerknął na Izumi, która uśmiechnęła się nerwowo, Naruto, który przechylił głowę z niezrozumieniem i na drugą pracownicę sklepu, która od razu udała, że zajęta jest inną pracą.

- Nie tutaj - powiedział jedynie następca klanu.

Sasuke parsknął.

Izumi zdecydowała się zareagować.

- Co teraz będziesz robił, Itachi-kun? - spytała. Dostrzegła, że chłopak cały czas jest w stroju podróżnym. Płaszcz zakrywał jego uzbrojenie, ale dziewczyna była w stanie się domyślić, że cały czas ma na sobie ubranie z ANBU. Zapewnie zdąrzył jedynie zdać raport Hokage i wracał do domu, gdy usłyszał znajome głosy.

- Wracam do domu. Muszę porozmawiać z matką.

- Fugaku-sama jest na misji - zauważyła Izumi. - Nie wiem, czy o tym wiesz.

Dziewczyna pamiętała, że wyruszyli w podobnym terminie, ale nie była pewna, który wcześniej.

- Wiem. Ciotka Reina przejęła policję?

- Tak, kilka dni temu. Mikoto-sama wydawała się być z tego faktu zadowolona.

We wzroku Sasuke nagle pojawiło się zrozumienie. A więc to dlatego jego ciotka była wtedy w rezydencji. Od wyjazdu ojca nie był dopuszczany na zebrania klanu - mimo jego próśb, Mikoto była nieugięta - i nie miał pojęcia, co się dzieje w klanie.

- Nic dziwnego.

Itachi odwrócił się w stronę wyjścia. Wypowiedział jeszcze kilka słów na pożegnanie i już go nie było.

Naruto pokiwał się na piętach, zerkając na drzwi. Po chwili odezwał się:

- Nudny ten twój brat, Sasuke.

Uchiha drgnął gwałtownie.

- Co?

- Wciąż tylko gadał i gadał o nudnych sprawach - Naruto ziewnął ostentacyjnie. - Ale był całkiem miły.

Spojrzał na Izumi, na której ustach wciąż błąkał się uśmieszek.

- Jesteś jego dziewczyną? - spytał nagle.

Pytanie to sprawiło, że policzki Izumi oblał niecodzienny rumieniec.

- A więc jesteście! - wykrzyknął podekscytowany Uzumaki. - Izumi-nee ma chłopaka!

- Nie, nie, to nie tak - zamachała rękoma dziewczyna.

- To jak? - spytał dociekliwie blondyn.

- Jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi - powiedziała dobitnie Uchiha. - Więc nie opowiadaj takich rzeczy, Naruto.

Chłopiec spojrzał na nią z zawiedzeniem.

- Myślałem, że jesteście parą. Bycie z kimś jest takie zabawne.

Niespodziewanie na jego głowę opadła dłoń Sasuke, nie za mocno, ale na tyle, by uderzenie dało się poczuć.

- Głupiś - skomentował Sasuke.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro