13. Kuzyni
Słysząc to, Sasuke momentalnie się spiął. Wiedział, że miał jeszcze kilka dni do masakry, ale wolał mimo wszystko mieć brata na oku. Shisui... Shisui był tym, od którego wszystko się zaczęło. Oraz Shisui był tym, który mógłby coś podejrzewać.
- O co chodzi? - spytał ostro podróżnik w czasie.
- Nic szczególnego - zaczął Itachi.
- Taki jeden nasz projekt - powiedział w tym samym czasie Shisui.
Umilkli. Oboje spojrzeli na siebie, po czym starszy z nich odezwał się:
- Ita, musimy pójść do biura Hokage-sama.
Dziedzic klanu lekko zmarszczył brwi na te słowa.
- Dlaczego akurat teraz? I nie byłeś już tam wcześniej?
- Danzou.
- Rozumiem. - Itachi kiwnął głową, jakby to jedno słowo starczało za wszelkie inne. Zerknął na Sasuke i lekko rzucił: - Wybacz, Sasuke, ale tu się rozstaniemy.
Oboje odwrócili się, jakby mieli zamiar odejść, ze swoimi sekretami i misjami.
- Nie. - Słowo wyrwało się z ust Sasuke, zanim zdążył pomyśleć.
Dwójka Uchiha zatrzymała się nagle.
- Co jest, Młody? - zaśmiał się Shisui, zaalarmowany dziwnym tonem w jego głosie.
- Nie. - Powtórzył Sasuke, tym razem głośniej, z większą siłą. - Nigdzie nie idziecie. Nie razem.
Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić im przebywać razem. Za kilka dni Shisui miał umrzeć, utonąć - z rąk tego, którego nazywał przyjacielem.
- Młody - Shisui podszedł do niego, a jego oczy wpatrywały się w niższego Uchihę uważnie, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. - Mamy wezwanie - zaczął, jakby tłumaczył to wszystko dziecku. - Ja i Ita podlegamy Hokage-sama. Musimy z nim porozmawiać o pewnej bardzo, bardzo ważnej sprawie, zanim będzie za późno.
To było to! Sasuke podłapał ostatnie słowa chłopaka i powtórzył po nim:
- Za późno? - uniosł brew. - Za późno na co?
W oczach jego kuzyna pojawił się triumf, zupełnie tylko jakby czekał na to pytanie, ale Itachi położył dłoń na jego ramieniu i niemal niezauważalnie pokręcił głową.
- To! - wywarczał Sasuke ze złością. - Coś przede mną ukrywacie! Co takiego strasznego ma się wydarzyć, że nie wolno mi o tym wiedzieć?
- Widzisz, Młody...
- Shisui. - Przerwał mu Itachi.
Kuzyni spojrzeli po sobie, jakby tocząc ze sobą bój na spojrzenia. Jakby wzrokiem chcieli przekazać więcej niż słowami.
- No? - Sasuke przerwał im tę durnowatą zabawę. - Co przede mną ukrywacie? Aby pójść do Hokage nie potrzebujesz pomocy mojego brata, Shisui. Czy może uzależnił cię tak od siebie, że nie możesz zrobić bez niego ani jednego kroku?
- O czym ty znowu mówisz, Młody? - Shisui pokręcił głową z rozbawieniem, ale też i z swego rodzaju dumą. Chłopak zaczynał zadawać pytania. Dobrze. Nawet lepiej niż dobrze.
- Mówię o każdym cholernym sekrecie, który przede mną ukrywacie - Sasuke nie dbał już o zachowanie pozorów. Był dobrym dzieckiem cały dzień. Pomógł swojej matce, udało mu się przeprowadzić spokojną rozmowę z żałośnie naiwną Izumi, podbudował zaufanie, które stracił do niego Itachi po pierwszej nocy. Ale teraz... Teraz Sasuke nie miał ochoty się bawić w takie bzdury. Chciał poznać odpowiedzi na pytania, które go dręczyły.
I nie w przyszłości. Nie kiedyśtam.
"Potem" to za późno. "Potem" nigdy nie nadejdzie.
Albowiem za niecałe dwa tygodnie jego brat miał oszaleć, jego kuzyn miał zostać zamordowany, a cały klan wybity.
- Chcę wiedzieć, jaka jest ta wasza "super tajna i nie do powiedzenia nikomu" misja - zaczął Sasuke. - Oraz chcę wiedzieć, co ma się wydarzyć za te parę dni. Dlaczego niby czas się wam kończy? Co się, do cholery, dzieje?
Umilkł, wpatrując się w nich ze wściekłością. Shisui poruszył się niespokojnie, Itachi spuścił wzrok.
- Młody... - zaczął Shisui, tylko po to by raz jeszcze zostać uciszonym przez kuzyna:
- Shisui. Nie. Obiecałeś.
Starszy Uchiha westchnął, a potem skupił wzrok na najniższym z tego towarzystwa.
- Powiedzmy mu - zaproponował. Gdzieś zniknął roześmiany Shisui, który zawsze się z nimi przekomarzał. Gdzieś zniknął ten Shisui, który nigdy nie mówił niczego na poważnie, a każdą sytuację potrafił obrócić w żart. Teraz patrzył na nich poważny, pewnien siebie shinobi z Konohy, który niejedno widział i niejedno słyszał. Teraz patrzył na nich powszechnie obawiany geniusz klanu Uchiha, Shisui Teleporter, jeden z potężniejszych shinobi w wiosce. - Sasuke też jest Uchihą. Ma prawo wiedzieć.
Nazwał mnie po imieniu, uświadomił sobie chłopak. Po raz pierwszy, odkąd tu przybyłem.
- Sasuke ma osiem lat - przypomniał im Itachi, zerkając na kuzyna.
- A ile lat ty miałeś, jak oblokowałeś Sharingana?
Przez twarz starszego z braci przemknął wyraz podirytowania.
- Osiem, ale to jeszcze nic nie...
- A ile lat miałeś, gdy Fugaku-sama zabrał cię na pole bitwy? - Przerwał mu Shisui.
Sasuke poczuł, jak się rozluźnia. Oh, to poszło w o wiele lepszym kierunku, niż się spodziewał. Shisui stanął po jego stronie, mało tego, zaczynał się kłócić ze swoim kuzynem. A to było naprawdę rzadkie zjawisko.
- Cztery, tylko że...
- Ile miałeś lat, gdy musiałeś sam sobie poradzić podczas ataku Kyuubiego?
- Pięć. - We wzroku Itachiego pojawiło się zrezygnowanie. - Rozumiem, co chcesz mi przekazać. Jednakże ja i Sasuke jesteśmy inni.
- Młody ma najwyższe oceny w klasie - zauważył Shisui. - Nie takiego jutsu, z którym by sobie nie poradził. Jest geniuszem, bez dwóch zdań. Może i klan oraz Fugaku-sama go lekceważą, bo przecież to ty masz przejąć w przyszłości klan, ale Młody już jest wybitnym shinobi. Jesteś sobie w stanie choćby wyobrazić, jak wiele mógłby dokonać w przyszłości?
To było... Miłe. Tak, miłe. To było miłe uczucie, zostać docenionym przez członka swojego klanu. Sasuke przez całe swoje dzieciństwo był porównywany do przeklętej gwiazdeczki ich rodziny, do tego cudownego geniusza Itachiego, z którym nikt nie był w stanie się równać.
Tylko najlepsze w tym wszystko było, że ta duma ich klanu była tym, który stał się jego końcem. Mało mu było? Mało mu było respektu, jaki miał wśród innych? Mało mu było siły oraz władzy?
- Shisui - Itachi pokręcił głową, wciąż trzymając się roli opiekuńczego brata. - Ja to rozumiem. Naprawdę to rozumiem. Ale właśnie dlatego, że Sasuke jest tym, kim jest, wolałbym, byś przestał go zamartwiać.
- Przecież... - zaczął Shisui. - Co jest złego w tym, że mu powiemy?
- Wszystko. - Oznajmił Itachi ostro, ale po chwili jego spojrzenie złagodniało. - Przestań, Shisui. Proszę.
Ich kuzyn wahał się przez chwilę, ostatecznie jednak skapitulował:
- Tak, tak, już nic nie będę mówić - westchnął. Spojrzał na Sasuke i wymamrotał: - Wybacz, Młody, jeśli cię nastraszyłem swoimi słowami. Ja i Ita mamy swoje sekrety, ale to jest powiązane z misją, którą zlecił nam Hokage-sama.
- Jaka to misja? Czemu nie mogę nic o tym wiedzieć, skoro jest powiązana z klanem? - spróbował do niego dotrzeć Sasuke. - Sam powiedziałeś, że jako jeden z Uchiha zasługuję na to, by wiedzieć.
- Zasługujesz, zasługujesz - zaczął Shisui, gromiony ostrzegawczym wzrokiem kuzyna - ale to jest coś, o czym powinni ci powiedzieć twoi rodzice. To sprawa wewnętrzna, a ja mam się nie wtrącać. Tak, tak, zrozumiałem to wszystko, Ita - dodał pod adresem młodszego Uchihy, który nie przestawał na niego zerkać.
- Rodzice nic mi się powiedzą. Itachi też nie.
- Najwyraźniej oni wszyscy uważają, że... - nagle Shisui urwał. Popatrzył na nich, rozejrzał się wokół, a następnie znowu spojrzał na nich i odezwał się z szokiem w głosie: - Kompletnie zapomniałem. Hokage-sama. Ita, musimy iść. Teraz, dopóki Danzou cały czas jest w jego biurze. Musisz mi go pomóc przekonać. To dlatego nawet nie miałem ochoty wchodzić do gabinetu Hokage-sama. Dobrze wiesz, jak to się skończy, gdy powiem to w pojedynkę, a oni będą tam razem.
Sasuke sapnął z oburzeniem na tą nagłą zmianę tematu, Itachi jedynie lekko zmarszczył czoło.
- Nie podlegamy Danzou-sama - zauważył. - Nie potrzebujesz jego zgody, by przeprowadzić tamten plan. Zresztą, chyba lepiej będzie, jeśli o niczym nie będzie wiedział.
- Nic nie rozumiesz - przerwał mu z nagłą desperacją kuzyn. - On chce efektów już, teraz. Jeśli nie powiem mu, co zamierzam, może zmobilizować swój Korzeń. Ba, nawet teraz może namawiać Hokage-sama na podpisanie rozkazu! Dobrze wiesz, od jak dawna go o to dręczy! Hokage-sama i Rada Starszych są cierpliwi, ale nie będą czekać wiecznie. A gdy stwierdzą, że mają już dość...
Nie dokończył, ale też nie musiał. Itachi kiwnął głową, domyślając się, co ma na myśli.
Jakieś nieprzyjemne uczucie ogarnęło Sasuke. Cała ta rozmowa... Coś tu było nie tak, stanowczo nie tak. Plan... Jaki plan? Danzou oraz jego Korzeń... Czy to miało jakiś związek z przyszłą masakrą klanu? Czyżby data nie była przypadkowa, ale wybrana z jakiegoś innego powodu?
- Dobra. - Itachi spojrzał teraz na swojego brata. - Sasuke, w takim razie spotkamy się w domu. Nie martw się, bo i nie ma czym - uśmiechnął się w ten dawny, łagodny i swojski sposób, który sprawiał, że jakaś część Sasuke chciała uwierzyć w jego niewinność, nawet jeśli wszystko wokół temu zaprzeczało. Że jakaś część chłopaka chciała powrócić do tych dziecięcych czasów, gdy wszyscy byli szczęśliwi i niewinni.
Shisui także się do niego uśmiechnął, ponownie stając się starym, dobrym Shisuim, który uwielbiał mącić innym w głowach.
Zanim Sasuke zdąrzył cokolwiek powiedzieć, w jakikolwiek sposób zareagować, dwójka nastolatków zniknęła z ulicy za sprawą techniki teleportacji, zostawiając go sam na sam ze swoimi myślami.
Jednego Sasuke był pewnien.
Oboje coś ukrywali. Coś, co mogło w przyszłości doprowadzić do masakry klanu.
A to sprawiało, że chyba... Że chyba cała sytuacja była odrobinę bardziej skomplikowana, niż się Sasuke pierwotnie zdawało.
I to z całą pewnością nie było dobrym znakiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro