12. Naiwna dziewczyna
Uchiha Sasuke zaczął przeklinać swoją decyzję, by usiąść w pobliżu Naruto już kilka minut po tym, jak to zrobił.
To był błąd.
Zdecydowanie to był błąd.
Blondyn mówił za dużo, a co gorsza, szalone fanki Uchihy i tak musiały im towarzyszyć. Co gorsza, spróbowali go wszyscy namówić na wyjście gdzieś po szkole. I być może w innych okolicznościach Sasuke nie miałby nic przeciwko, ale tym razem jego spojrzenie w bok, na pozornie patrolujących otoczenie członków jego klanu, wystarczyło mu, by zrozumiał, czego od niego się wymaga. Miał wracać do domu, i to już.
Co za bzdury. Przemknęło mu przez myśl, gdy w końcu uwolnił się od zdecydownie zbyt rozgadanych dzieci. Cały klan skupia się teraz na takiej bzdurze, a nie zauważa prawdziwego zagrożenia.
----
Matka czekała na niego w kuchni, nucąc coś pod nosem i pilnując parujących garnków.
- Co tak dziś wcześnie, skarbie? - spytała, zerkając na niego przez ramię.
- Skończyłem zajęcia - wymamrotał chłopak, zatrzymując się na progu.
Kobieta popatrzyła na niego przez chwilę, następnie odwróciła się z powrotem do garów.
Przez jakiś czas stali tak oboje - ani jedno, ani drugie nie powiedziało nic do siebie nawzajem. Sasuke kusiło, by spytać, gdzie są pozostali członkowie ich rodziny, ale znał odpowiedź, jaką Mikoto by mu zapewnie udzieliła: Ojciec pracuje. Itachi? Nie mam pojęcia. Pewnie ma misje.
- Odwołałam twoją małą gwardię ochronną - odezwała się w końcu Mikoto. - Już nie powinni cię męczyć.
- To nic - skłamał Sasuke. - Nawet ich nie zauważyłem.
- Ale przeszkadzają ci, prawda? - matka rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie. - Wytrzymaj jeszcze chwilę, aż ojciec przestanie być zły.
Nabrała głębszego oddechu, uśmiechnęła się jakby lekko z przymusem i wskazała ręka na wolne krzesło.
- Usiądź, proszę - ton jej głosu był lekki i radosny. - Zrobię ci coś dobrego.
Sasuke nie wahał się zbyt długo, by spełnić tą prośbę. I tak nie miał nic lepszego do roboty. Widząc gest chłopaka oraz to, że ten za bardzo nie ma pojęcia, o czym mogliby mówić, Mikoto sama zaczęła konwerwację.
A miała o czym mówić. Mikoto posiadała dużą wiedzę o ich sąsiadach i, zauważywszy zainteresowanie syna, z chęcią podzieliła się ploteczkami. Nie tylko na tym się znała: znała każdą nazwę techniki, o której by nie wspomniał Sasuke oraz kojarzyła rodziców każdego z jego kolegów z klasy, o których czasami przypadkowo coś wspomniał.
Nic dziwnego, jest przecież żoną głowy jednego z najpotężniejszych klanów w wiosce - o ile i nie najpotężniejszego.
----
Po obiedzie zdarzyło się coś dziwnego. Mikoto zerknęła na zegarek, wyjrzała przez okno, westchnęła, spojrzała na Sasuke, raz jeszcze westchnęła, wyciągnęła mały pakunek oraz spytała:
- Zrobiłbyś coś dla mnie?
Młodszy Uchiha zamrugał oczami ze zdziwienia.
- "Coś" czyli co?
Mikoto uśmiechnęła się przekornie.
- Nie mów tego ojcu, ale chciałabym byś zaniósł coś bratu. Ja muszę na chwilę wyskoczyć do siostry i zapewnie bym się nie wyrobiła ze wszystkim, a tak to ja i ty będziemy mieli jakieś zajęcie.
Na twarzy Sasuke musiało być wyraźnie napisane, jak bardzo jest sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, bowiem kobieta dodała:
- Pewnie gdzieś znów trenuje. Itachi nie powinien mieć dziś misji, a ja wolałabym, by nie był głodny. Odszukasz go dla mnie?
To była nowość. Matka nigdy nie prosiła go o coś takiego, być może dlatego, iż w dzieciństwie to on ciągle gonił za bratem.
Ale być może... Być może był to też efekt tego, że niepotrzebnie zwrócił na siebie uwagę wcześniej. Być może chciała w ten sposób zmusić ich do pogodzenia się - jakby mogli kiedykolwiek się dogadać.
- Dobrze - skinął głową niechętnie Sasuke. - A nie powinienem... No wiesz. Być pod czyjąś opieką czy coś? Ojciec mówił wczoraj, że...
- Oj tam, on przesadza - żachnęła ręką kobieta. - Musisz jedynie na niego nie wpaść. Zresztą, mówił o tym, co robisz po Akademii, prawda? Już nie masz Akademii. I nie idziesz z przyjaciółmi, ale z misją po brata.
Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco, ale Sasuke już nie protestował.
Czas udawać kogoś, kim już nie jestem.
- A, właśnie! - zawołała kobieta, tuż zanim miał wyjść.
- Hm? - zatrzymał się na chwilę.
- Możesz kupić jakieś słodycze. Jako nagrodę. Oraz jeśli dasz coś bratu, to Itachi na pewno się ucieszy - rzuciła w jego stronę kilka monet, uśmiechając się radośnie. - Tylko nie mów ojcu, że was rozpieszczam.
- Nie jestem dzieckiem, mamo - wywrócił oczami, ale uśmiechnął się pod nosem. To było...dziwne uczucie, wiedzieć, że komuś na tobie zależy. Oczywiście, jego przyjaciele i znajomi z Konohy twierdzili, że zależało im na nim, ale to było co innego. Musiało być, bowiem to była jego matka. Kobieta, która kochała go, wychowała i która nie zasługiwała na los, który ją spotkał.
Opuścił dom, cały czas się lekko uśmiechając. Raz jeszcze ogarnęła go duma, gdy przechadzał się ulicą ozdobioną znakiem ich klanu. Każdy z mieszkańców uśmiechał się, gdy tylko go widział. Chłopak wchłaniał ich widok - ich klan faktycznie był jednym z najsilniejszych w wiosce i był jej dumą i chlubą. Nic dziwnego, że to właśnie oni zajmowali się ochroną wioski.
Przechodząc koło jednego z mniejszych sklepików, zatrzymał się z namysłem. Był to sklep z dango, który w dzieciństwie lubił odwiedzać, choć zazwyczaj nie miał na to czasu. Zawahał się.
Słodycze... Naprawdę mam to kupić? Nie jestem głodny, a nie wypada, po prostu nie wypada, by shinobi się odbijał i zajadał słodyczami.
Po chwili jednak wszedł do środka, rozglądając się uważnie. Wnętrze było przytulne i coś w nim sprawiało, że człowiek nie miał ochoty go opuszczać. Przy ladzie zaś stała młoda dziewczyna z rodu Uchiha o długich, brązowych włosach i czarnych oczach. Gdy tylko go zobaczyła, uśmiechnęła się do niego. Nie mogła być od niego starsza - od prawdziwego jego, jego z przyszłości.
- Sasuke-kun! - odezwała się. - Ależ ty urosłeś, odkąd cię ostatnio widziałam!
Kilka sekund zajęło upewnienie się Sasuke, że dziewczyna zwraca się do niego.
Kim ona jest? Nie znam jej.
- Skąd znasz moje imię?
Dziewczyna jakby straciła pewność siebie. Zaśmiała się cicho.
- Nic dziwnego, że mnie nie pamiętasz. Dawno się już nie widzieliśmy - odpowiedziała. - Jestem Uchiha Izumi. Byłam w jednej klasie z twoim bratem i trochę o tobie słyszałam. Teraz miałbyś, ile... Osiem lat, tak?
Skinął głową.
A więc to jest owa "wielka miłość" Itachiego?
Ona jest strasznie... Przeciętna. Można by nawet powiedzieć, tępa. Wydaje jej się, że śmiechem wszystko załatwi?
- Rozumiem... Co cię tu sprowadza?
- Szukam brata - odparł sucho. To w sumie nie było kłamstwo.
Twarz Izumi rozjaśniła się.
- Niestety, nie było go tutaj. Jak go spotkasz, to przekaż mu ode mnie pozdrowienia i... Zaczekaj chwilę. Mam pomysł.
Nastolatka zanurkowała pod ladę i wyłoniła się z niej po chwili z małą paczuszką w ręku.
- Proszę - wyciągnęła dłoń do Sasuke. - Możesz przekazać to bratu?
Chłopak pochwycił paczkę i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Dango?
- Itachi-kun uwielbia dango - zaśmiała się Izumi. - Powiedz mu, że to prezent ode mnie. A, i nie musisz nic płacić. Sama chcę mu to dać.
Sasuke zmrużył oczy.
- Ita-- nii-san lubi dango? - wątpił. Nigdy nie widział brata, który jadł słodycze. Izumi uśmiechnęła się tajemniczo i nachyliła się do niego przez ladę.
- Nie do uwierzenia, prawda? - spytała. - Sama dowiedziałam się o tym przez przypadek. Myślałam, że wyrwie mi dango z ręki, gdy oznajmiłam, że ktoś taki jak on na pewno nie będzie jadł słodyczy!
- Jeszcze nie widziałem, by nii-san jadł coś słodkiego...
- Ja też, do tamtej chwili. Ale najwyraźniej źle go oceniałam. Łatwo się w jego przypadku pomylić, prawda?
Zbyt łatwo.
- Tak.
Sasuke odwrócił się, by odejść, gdy przypomniał sobie coś jeszcze.
- Izumi...
- Tak? - dziewczyna przychyliła głowę w bok.
- Co cię łączy z moim bratem?
Nastolatka zamrugała oczami, a chwilę później jej policzki się lekko zaróżowiły.
Ona chyba go nie...
Co za idiotka.
Co za cholerna idiotka.
Nic dziwnego, że zginęła.
- Jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała. - Byliśmy w tej samej klasie podczas Akademii.
A więc potwierdzone: ona jest idiotką. Oficjalnie jest idiotką, jeśli myśli, że może być jego przyjaciółką.
- Ponadto, zawdzięczam mu życie.
To była nowość. Sasuke zmarszczył brwi.
- Co przez to rozumiesz?
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie.
- To było podczas ataku Kyuubiego na wioskę. Itachi-kun odnalazł mnie i pomógł mi znaleźć schron. Ty też wtedy z nami byłeś, wiesz?
Jasne... Z dobroci serca jej pomógł.
- Naprawdę? - powątpiewał Sasuke. Izumi jednak pokiwała głową.
- Byłeś taaki malutki - pokazała wielkość dłońmi. - Itachi-kun często brał cię ze sobą, gdy wasi rodzice byli zajęci. Podczas ataku także cię pilnował.
Nie słyszałem o tym, by rodzice dawali mnie pod opiekę Itachiemu... Ona jednak wydaje się być o tym przekonana. Możliwe, że rodzice naprawdę nie mieli czasu, by się o mnie "troszczyć" podczas ataku.
Zaraz... Pozwolili, by ile.. Pięcioletnie dzieci same zadbały siebie podczas ataku Kyuubiego? Rozumiem, że nagły wypadek, ale co, jeśli coś by się stało?
Sasuke kiwnął głową, a potem odwrócił się.
- Rozumiem. Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję! - krzyknęła za nim Izumi. - I przekaż bratu dango, dobrze?
Sasuke raz jeszcze pokiwał głową, a na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
- Dziękuję - szepnęła, gdy drzwi zamknęły się. Z zamyśleniem spojrzała na półki z łakociami. Zazwyczaj nie stała w sklepie, ale tego dnia otrzymała misję przypilnowania go, gdy właściciel musiał załatwić jakieś inne, pomoc ważne sprawy. Robiła już to parę razy, nie była więc to dla niej nowość. Tym razem jednak sędziwy właściciel ustalił sobie za punkt honoru, by nauczyć ją przygotowania choć niektórych z jego wyrobów. - Mam nadzieję, że moje dango będą ci smakować, Itachi-kun.
---
Zastanawiam się, po co ja właściwie idę go poszukać. Mógłbym równie dobrze sam zjeść to jedzenie i skłamać, że nigdzie go nie było.
Sasuke z irytacją skierował się w stronę lasu położonego niedaleko od części miasta przeznaczonej dla ich klanu. Itachi zazwyczaj tam trenował i chłopak liczył, że i teraz tam będzie.
Choć i tak nie wiem, czemu idę go szukać.
Młody Uchiha wymamrotał pod nosem kilka przekleństw, opuszczając tereny zabudowane. Zerknął z ciekawością na paczkę, którą trzymał w dłoniach. Dlaczego każdemu tak zawsze zależało na jego bracie?
Zatrzymał się po kilku minutach, dostrzegając znajome plecy ze znakiem ich rodu. Itachi stał w lesie, ze skupieniem wymierzając kunai'e w zawieszone wokół tarcze. Żaden z nich nie spudłował, każdy trafiał tam, gdzie powinien.
- Nii-san.
Itachi odwrócił się, a jego wzrok spoczął na młodszym bracie, stojącym niedaleko.
- Sasuke. Co tu robisz?
Nie odzywaj się do mnie, jakbyśmy byli przyjaciółmi!
- Mama kazała ci to przekazać - chłopak wyciągnął paczkę przed siebie. Oczy jego brata zwęziły się z podejrzeniem, ale podszedł do Sasuke i przyjął podarunek.
- Dziękuję, Sasuke.
Powiedziawszy to, starszy z braci odłożyl paczkę na bok, widocznie zamierzając powrócić do przerwanego treningu.
- Dlaczego trenujesz coś, w czym jesteś już dobry? - spytał Sasuke, miętosząc za plecami małą paczkę z dango. Oparł się o drzewo, obserwując brata, który zdążył już wyciągnąć swą broń i zacząć celować.
W sumie, skoro jesteśmy sami, mogę się dowiedzieć, o czym myślisz. Tym razem mnie nie zbędziesz swoimi głupimi przeprosinami.
- Ponieważ zawsze może pojawić się silniejszy przeciwnik - odparł Itachi. - Oraz ponieważ Shisui lubi mi udowadniać, że jest ode mnie silniejszy. Jak byś przyszedł kilkanaście minut wcześniej, to pewnie byś go spotkał.
- Należysz do ANBU - Sasuke zignorował część wypowiedzi brata. - To ty jesteś jednym z tych silniejszych.
- Czasami zdarza się, że mimo naszej siły nie jesteśmy w stanie obronić tych, na których najbardziej nam zależy - kunai'e wbiły się w tarcze z siłą, a w oczach Itachiego pojawił się mrok. Wbił się w powietrze, a jego ręce poruszały się prędko. - Dlatego trenuję.
Akurat ci na tym zależy, Itachi.
Sasuke milczał przez chwilę, zastanawiając się, jak ująć pytanie, które tak bardzo chciał zadać bratu.
- Zabiłeś kiedyś kogoś, nii-san?
Itachi zamarł na chwilę, a później wrócił do treningu.
- Jestem członkiem ANBU. Czasami, by obronić wioskę, trzeba zrobić coś, na co się nie ma ochoty. Ale zabijanie nigdy nie jest dobre, nawet gdy dana osoba jest twoim wrogiem.
Sasuke skrzywił się, korzystając z okazji, iż brat nie patrzył w jego stronę. Oczywiście, nawet teraz musiał udawać, że jest lepszy niż w rzeczywistości.
- A potrafiłbyś zabić przyjaciół?
Tym razem obiekt jego zemsty nie przerwał zajęć. Odwrócony tyłem, odpowiedział:
- O ile to możliwe, wolałbym nie zostać postawiony w sytuacji, gdy nie miałbym innego wyjścia. Dlaczego to cię tak to interesuje, Sasuke?
Chłopak założył ręce na piersi.
- Mieliśmy taki temat na zajęciach w Akademii.
- Rozumiem.
Itachi nie odezwał się więcej. Po kilku minutach i wpatrywania się w zajętego brata Sasuke odepchnął się od drzewa i niechętnie powiedział:
- Spotkałem się dziś z Izumi.
Cisza.
- Kazała ci coś przekazać.
Ostatnie kunaie trafiły do swoich celów, po czym Itachi obrócił się do brata z nieprzeniknioną miną.
- Masz - Sasuke wyciągnął pudełko z dango, które wcześniej schował za plecami. Itachi podszedł do niego i otworzył je. Jego oczy lekko zalśniły, gdy zobaczył zawartość.
- Cała Izumi. Trzeba będzie jej później podziękować.
Dango zniknęło w ustach nastolatka szybciej, niżby się jego brat spodziewał. Itachi uśmiechnął się z wyraźną błogością.
- Naprawdę uwielbiasz dango - zauważył z niedowierzaniem Sasuke.
Jego brat skinął głową. Spojrzał na niego uważnie, po czym zaczął zbierać rozrzucone kunaie. Sasuke obserwował go w milczeniu, zastanawiając się, czy może już po prostu odejść. Już miał się odwrócić, gdy usłyszał coś, czego by się w życiu nie spodziewał, a o czego usłyszeniu marzył jako dziecko:
- Chcesz poćwiczyć, Sasuke?
---
Trening nie wyszedł tak, jak liczył na to Sasuke. Okazało się bowiem, iż mimo umysł chłopaka pamiętał wszelkie chwyty oraz sposoby trzymania broni, jego ciało, ciało małego dziecka, nie było go nich przyzwyczajone. Choć starał się zranić brata, po prostu nie był w stanie. Reagował za wolno, broń wypadała mu z tak w najgorszych momentach, a mięśnie protestowały przed zbytnim używaniem ich. Koszmarne, przeklęte, młode ciało, zbyt młode, małe i niewykształcone. Sasuke po raz kolejny czuł się jak tamtej nocy, gdy nie był nic w stanie zdziałać, nijak się obronić.
Po jakimś czasie jednak... Po kilku minutach - być może były to godziny, to nie miało większego znaczenia - chłopak złapał się na tym, że zaczyna się rozluźniać. Bez wahania atakował brata, wiedzac, że nawet, jeśli go zrani, to i tak nic wielkiego się nie stanie. Itachi osłabie, tym lepiej. Byli razem, nikt ich nie obserwował. Sasuke mógł wyżyć się na bracie, mając okazję, że ten nie chciał go - jeszcze - skrzywdzić. Czas na zabicie Itachiego jeszcze nadejdzie, gdy Sasuke pozna limity tego dziecięcego ciała. Miał wiedzę z przyszłości, a także zaufanie brata. Ciężko byłoby przegrać - Jeśli tylko to odpowiednio rozegra. Bezpośrednie starcie odpadało, ale było jeszcze tyle innych sposobów, dróg.
Wracając do domu z bratem Sasuke na moment po prostu zapragnął zapomnieć o tym, co miało się już wkrótce wydarzyć. Mieszkańcy wioski parę razy zaczepiali ich, ot, choćby po to, by zapytać o zdrowie i przebieg nauki. Nikt nie patrzył na nich z podejrzeniem, nikt nie milknął nagle, gdy tylko ich dostrzegał.
Gdyby tylko taka sytuacja mogła trwać wiecznie...
- Itachi-kun! Sasuke! - znajomy kobiecy głos przerwał im rozmowę. Oboje odwrócili się, by dostrzec uśmiechniętą dziewczynę zmierzającą w ich stronę. Obok niej zaś przechadzał się doskonale znany im osobnik, z wypisaną na twarzy błogością zjadający słodycze z wielkiej torby, którą niósł.
- Izumi. Shisui - odezwał się Itachi. Nastolatka podbiegła do nich i zatrzymała się. Nawinęła kosmyk włosów na palec i spytała:
- Jak ci się udał trening? Sasuke cię szukał.
- Dobrze - odpowiedział Itachi ze spokojem. Shisui zamachał ręką do obu swoich kuzynów, ale ci zignorowali go.
- W takim razie się cieszę - uśmiechnęła się dziewczyna. Uniosła głowę, napotykając jego baczne spojrzenie, a potem spojrzała w bok, na Sasuke. Zerknęła na jego brata, jakby miała coś zamiar powiedzieć, ale się rozmyśliła i spytała: - Gdzie go znalazłeś?
- W lesie za wioską.
- Ah. Rozumiem.
Izumi zaczęła kręcić nogą małe kółeczka w ziemi, po czym spytała:
- Dostałeś moje dango?
- Tak - Itachi skinął głową. - Było pyszne. Dziękuję.
Dziewczyna rozpromieniła się.
- Cieszę się.
Ich spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę, aż Sasuke poczuł się, jakby nie powinno go tam być.
A więc jednak czują coś do siebie, co?
Zaraz, zaraz, wróć!
To tak nie działa! Nawet, jeśli ona jest w nim zakochana, nie ma mowy, by on mógł czuć do niej choć sympatię! Za kilka dni zamorduje ją z zimną krwią!
Sasuke odkalsznął, zwracając na siebie uwagę.
- Muszę już iść, Izumi - odezwał się Itachi. - Sasuke się niecierpliwi.
- Od dziecka taki był - dziewczyna uśmiechnęła się. - Nie będę was zatrzymywać. Miłej zabawy.
Itachi pomachał jej dłonią na pożegnanie, a następnie oddalł się wraz z bratem. Sasuke odczekał chwilę, aż dziewczyna oddali się na wystarczającą odległość, po czym spytał:
- Co o niej myślisz?
- O Izumi?
- Tak.
- To dobra dziewczyna.
- I?
Itachi zerknął na niego uważnie, a potem jego spojrzenie przeniosło się na słońce.
- Lepiej się pośpieszmy. Zaraz się ściemni oraz ojciec wróci do domu.
Sasuke parsknął pod nosem, ale nie skomentował tego widocznego uniknięcia tematu.
- Ekhm. - Rozległo się obok nich. Shisui, dotąd ignorowany i będący na samym dole ważnych spraw do załatwienia, połknął ostatnie ciastko i zerknął na braci. Pusta torba smętnie kołysała się w jego dłoniach.
- Tak, Shisui? - spytał z lekkim rozbawieniem Itachi.
- Nie żeby coś, ale ja też tu jestem - odezwał się ich kuzyn. - I muszę ci ukraść na chwilkę brata, Młody.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro