Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Leniwe oczekiwanie

Huśtawka kołysała się powoli, gdy siedzący na niej chłopak - chłopiec właściwie - odbijał się stopami od ziemi. Jego czarne oczy wpatrywały się w otoczenie, a twarz była spokojna. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że dziecko czeka na kogoś, zapewnie matkę bądź ojca, by go odebrał po szkole. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że mały jest samotny i chciałby się z kimś pobawić.

Ktoś z zewnątrz mógłby się bardzo pomylić.

W umyśle dziecka bowiem szalała istna burza. Informacje, które otrzymał w przeciągu dwóch, tylko dwóch dni, dziwne zachowanie jego matki i w końcu sekret, który tak naiwnie wyjawił bratu... Nic nie szło tak, jak powinno. Błędem było w ogóle podążanie za Itachim i rozpoczęcie z nim rozmowy. Co, jeśli jakoś wykorzysta te informacje? Co, jeśli kłamał i miał zamiar zabić swój klan w przeciągu dwóch dni?

Dłoń dziecka zacisnęła się na huśtawce. Takie rozmyślania do niczego go nie doprowadzą. Mleko się wylało i mógł tylko liczyć, że nie pomylił się w swoim osądzie, jeśli chodziło o brata. Teraz, gdy wspominał dni, które z nim spędził, wszystko nazbierało sensu.

Jesteś bardzo dobrym kłamcą, wiesz, nii-san? Nawet ja, choć tak dobrze cię znałem, uwierzyłem, że zabiłeś moją rodzinę, by zdobyć siłę. Nie chciałem się zastanawiać nad twoimi prawdziwymi zamiarami, nawet wtedy, gdy ponownie wróciłem do tych czasów. Nawet wtedy, gdy zyskałem raz jeszcze szansę z tobą porozmawiać...

Jego stopy uderzyły w ziemię, gdy zrozumiał, co właśnie zrobił.

Dlaczego zaczynam nazywać go w myślach "nii-san"? Przecież...

Przecież co? Nie mógł znaleźć żadnego dobrego argumentu. Zirytowany odbił się ponownie od ziemi, chcąc robić cokolwiek, byle tylko nie musieć o tym wszystkim myśleć. Co powinien teraz zrobić? Opuścić Konohę, w której dokonywano takich zbrodni w "imię ogółu"? A może przeciwnie, próbować ją obronić? Posiadał pokaźną wiedzę o przyszłości i mógł zapobiec wielu przykrym wydarzeniom... Tylko po co? Wioska nie zasługiwała na ocalenie. Dlaczego jej mieszkańcy mieliby się cieszyć szczęściem i pokojem, skoro tylu musiało zginąć, by go uzyskać? Dlaczego...?

- Sasuke? - dziewczęcy głos wyrwał go z zamyślenia. Rozejrzał się, aż w końcu jego oczy dostrzegły niewysoką nastolatkę, która uniosła dłoń, jakby na powitanie.

- Izumi. - Tylko taka była jego reakcja. Rówieśniczka jego brata podeszła do niego, a następnie odezwała się:

- Słyszałam, że Fugaku-sama został wysłany z oficjalną delegacją.

Skinął głową.

- Tak.

Izumi przygryzła wargę, patrząc na niższego Uchihę. Została wcześniej poproszona przez jego matkę, by go pilnowała, więc przyszła... Ale nie była pewna, jak powinna się zachowywać w jego obecności. Najchętniej zobaczyłaby się z Itachim - martwiła się o niego po tym, co zaszło między nim, a jego ojcem - usłyszała jednak, że ten jest na misji. Jak zawsze musiał gdzieś odejść, gdzieś, gdzie nie mogła go dosięgnąć.

- To chyba dobrze, prawda? - gdy Sasuke zmarszczył brwi, dodała prędko: - To znaczy, że wioska nam ufa. Mikoto-sama obiecała, że się wszystkim zajmie pod nieobecność Fugaku-sama. Wiesz, Sasuke, twoja mama jest naprawdę miłą kobietą. To ona poprosiła mnie, bym cię znalazła, bo obawiała się, że możesz być samotny... Ale nie zrozum mnie źle, nie mówię, że jesteś samotny! To może być tylko moja nadinterpretacja.

Urwała. Spuściła wzrok, czując, jak jej policzki zaczynają się lekko rumienić. Co ona, była idiotką, że takie bzdury plotła?

Przez chwilę nikt się nie odezwał. Izumi miała już nawet wrażenie, że Sasuke odszedł, znużony jej paplaniną, gdy usłyszała:

- Co się wczoraj zdarzyło po naszym wyjściu ze świątyni?

Nie podniosła wzroku.

- Nic się nie wydarzyło - skłamała. - Czekałam na twojego brata, a gdy wrócił z rozmowy z twoim ojcem, przeszliśmy się nad jezioro. Chyba był nieco zmęczony i...

- Nie kłam, Izumi - przerwał jej chłopak. - Ojciec wrócił później, kompletnie pijany. Nii-san przyszedł dopiero jakoś czas potem. Pewnie myślał, że wszyscy będą już spali. Mógłbym uwierzyć w to, że ojciec go tylko skrzyczał, gdybym nie wiedział dziś jego twarzy.

Dziewczyna uniosła wzrok na siedzące na huśtawce dziecko.

- Nie wiem, co zaszło, Sasuke, ale nie sądzę, byś musiał się tym martwić. Już jest wszystko w porządku. Naprawdę... Już jest w porządku.

W czarnych oczach Sasuke zobaczyła, że jej nie wierzy. Że ma jeszcze więcej pytań. Izumi jakąś częścią siebie rozumiała go. Sama także miała wiele pytań do jego brata, ale równocześnie wiedziała, że uzyska je w swoim czasie. Zawsze tak było.

- No, a teraz się w coś pobawmy! - ogłosiła radośnie, nakładając na twarz uśmiech.

- Hę? - nie zrozumiał Sasuke.

- Po-baw-my-się - zaintonowała Izumi, chwytając chłopca za rękę i siłą wciągając go z huśtawki. - Nie możesz cały dzień być taki ponury, bo jeszcze ci to zostanie. Naprawdę, to, że jesteś Uchihą wcale nie oznacza, że musisz być wiecznie spięty. Chodź, chcę poznać twoich przyjaciół.

- Nie mam w Konosze żadnych przyjaciół - powiedział z nagłą zaciętością chłopiec.

Izumi tylko machnęła ręką.

- Masz, masz, tylko sobie to wmawiasz. Widziałam was jakiś czas temu, ciebie i tą ładną różową dzieweczkę.

Ciągnięty przez wyższą nastolatkę Sasuke zmarszczył brwi. Znał tylko jedną różową dziewczynę, ale ładną by jej nie nazwał. Po prostu jej uroda nie była w jego typie. Zresztą, ona irytowała go swoją nieustanną paplaniną i ględzeniem, że powinien powrócić do wioski.

- W sensie Sakurę? Haruno Sakurę? - spytał z lekkim niedowierzaniem.

- Tak, tak, ją - potwierdziła Izumi. - To ona mi podpowiedziała, gdzie mogę cię znaleźć. Wiesz mi, chciałam już niemal zacząć wrzeszczeć na całą Konohę, że krewny mi zginął.

Sasuke nic nie odpowiedział, głównie dlatego, że ciężko by mu było wyobrazić sobie krzyczącą dziewczynę. Izumi nigdy jeszcze nie podniosła nawet głosu.

Nastolatka tymczasem z zaskakującą samą siebie werwą dała radę zaprowadzić chłopaka do centrum miasta. Już po kilku minutach wypatrzyła różowe włosy dziewczynki, która pomogła jej znaleźć Sasuke. Gdy tylko Sakura ją dostrzegła, podbiegła do nich, a za nią podążył inny chłopiec. Izumi przyjrzała się mu podejrzliwie.

- A więc tu jesteś, Sasuke-kun! - zapiszczała Haruno, uśmiechając się.

"Młodszy" z dwójki Uchiha wyrwał dłoń z uścisku Izumi. Zaczął dopytywać się koleżanki z klasy, jak dokładnie się poznały, ale "najstarsza" w tym towarzystwie dziewczyna skupiła się na owym blondynie, który stał o krok w tyle za różowowłosą. Jej usta rozchyliły się, gdy zobaczyła charakterystyczne blizny na jego twarzy, przypominające wąsy.

A więc to jest to dziecko z demonem w środku.

- Kim jesteś? - spytała, pokrywając się z jego identycznym pytaniem zadanym w tej samej chwili. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pierwsza się przedstawiła: - Jestem Uchiha Izumi, krewna Sasuke.

Chłopiec kiwnął głową, po czym rozjaśnił twarz w uśmiechu.

- Jestem Uzumaki Naruto, przyszły Hokage, dattebayo! - oznajmił.

Izumi zawahała się. Nie powinna się zbliżać do tego chłopca - każdy wiedział, że nie było to wskazane - ale z drugiej strony był tylko dzieckiem. Nie był winny temu, iż był jinchuurikim bestii, która niegdyś prawie zniszczyła Konohę.

- Em... Macie ochotę coś zjeść? - spytała po chwili niepewności. - Ja stawiam.

Naruto niemal od razu się wyrwał:

- Znam jeden genialny bar w okolicy!

Tylko nie to jego durne ramen... Pomyślał z irytacją Sasuke, strącając z ramienia dłoń Sakury, która dziwnym trafem się tam znalazła.

- Może zamiast tego...

- Okey, to dobry pomysł - zagłuszyła jego odpowiedź Izumi. - Chodźmy, sama jestem głodna. Naruto, zaprowadzisz nas?

Zadowolony z faktu, że ktoś był dla niego przyjacielski i traktował jak równego siebie chłopiec pokiwał głową.

- Jasne!

Choć nie zdawali sobie z tego sprawy, tego wieczoru każdy na coś oczekiwał. Sasuke czekał, aż pewna różowowłosa dziewczyna da mu spokój. Sakura czekała, aż chłopak ją zauważy.  Naruto czekał na ramen. Izumi czekała na prawdziwy uśmiech Sasuke i powrót jego brata. W innej części miasta Hokage czekał na raport pewnego białowłosego członka ANBU, którego raz jeszcze wysłał, by sprawdził, kto prześlizgnął się przez bariery Konohy. W dzielnicy klanu Uchiha zaś dwie kobiety, Uchiha Mikoto ze swoją siostrą czekały na rozpoczęcie zebranie klanu. Jej mąż, Uchiha Fugaku czekał na to, aż jego ludzie zaczną zachowywać się jak na nich przystało. Skryty na drzewie wartownik czekał na następną zmianę, by móc wreszcie zjeść obiadokolację. Jakiś kawałek dalej rozłożeni wojownicy ANBU czekali, aż opuszczą Kraj Ognia. Ich kapitan, Uchiha Itachi, czekał na nadejście wątpliwości i wyrzutów sumienia dotyczących tego, czego miał dokonać . W swoim biurze Shimura Danzou czekał na raport o zlikwidowaniu będących mu solą w oku buntowników. A na skraju wioski zamaskowany mężczyzna, którego wzorzysta maska odsłaniała tylko jedno, krwiścieczerwone oko, czekał na okazję, by rozpętać piekło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro