27
Baku
Zbliżył się do mnie i złapał za policzki.
-zawsze miałem słabość do blondynek-zaśmiał się lekko-szkoda, że Hiro nie chce się przefarbować-mruknął patrząc mi w oczy. Jednak po chwili dostałem mocno w twarz-ale nienawidzę czerwonych oczu-warknął
-to mnie kurwa i moje dzieci zostaw! Daj nam święty spokój pierdolony kurwa jebany...-dostałem w twarz po raz kolejny.
-zamknij się! Bo utnę ci ten język! I nie tylko!-zerwał ze mnie bluzkę. Już po chwili byłem w samych bokserkach zacząłem się wyrywać, próbowałem go kopnąć, czy nawet ugryźć. Mimo, iż kazał być mi cicho darłem się na niego, przez co mnie coraz mocniej bił, nie tylko po twarzy-myślę, że w takiej sytuacji powinieneś być grzeczniejszy, mam twoje dzieci w każdej chwili możemy się z nimi pożegnać-zaśmiał się-więc jak? będziesz grzeczną suczką i mi się oddasz?
-chyba cię coś popierdoliło! Nie dotykaj mnie!-kopnąłem go w klatkę piersiową przez co się odsunął-szybciej zdechnę...niż ci się oddam!-warknąłem plując mu w twarz....to był mój błąd
-oj....-warknął wycierając twarz-zaraz cię nauczę bycia posłusznym alfie! Wytresuje cię!-.....może i w tej chwili powinienem się bać...błagać go by mi odpuścił, jednak ja zacząłem się zastanawiać....tresura?... skądś to znam...za nim cokolwiek powiedziałem on wrócił do mnie. W ręku trzymał gruby czarny skórzany pas-jednego wytresowałem drugiego też dam rade-warknął i zamachnął się. Moje krzyki roznosiły się po całym pomieszczeniu. Po iluś uderzeniach nawet przestałem się wyrywać. Bił mnie wszędzie....nogi...ręce brzuch ramiona...nawet po twarzy
-...z..zostaw..m..mnie- jęknąłem ledwo, czując już ból nie do zniesienia. Nie było miejsca, które mnie nie bolało.
-a będziesz grzeczną suczką?-rzucił swoją broń na podłogę i zimną łapą złapał mnie za twarz
-s..spieprzaj-warknąłem cicho
-zła odpowiedź -znowu mnie uderzył
Nie wiem ile minęło czasu....nie czułem swojego ciała. Miałem mroczki przed oczami, a on się tylko śmiał głośno się śmiał. Podszedł do mnie i brutalnie pocałował mnie śmiejąc się mi w usta. Nie miałem jak już krzyczeć...zdarłem se gardło...lekko pociągnąłem moje ręce i ugryzłem go w język. Powoli się poddawałem czując, że jest mi słabo...
-po trzech godzinach dopiero się poddałeś-mruknął zwycięsko. Chciałem na niego nakrzyczeć jednak wydałem z siebie jakieś ciche piski. Zaczął mnie całować po moim ciele. Czułem wielkie obrzydzenie....czułem się jak dziwka... Rozpłakałem się myśląc o moim mężu...tak bardzo chce być przy nim. Nawet nie zauważyłem, kiedy alfa zdjął mi bokserki...wiedziałem co się stanie...od początku wiedziałem, że tak będzie. Mimo bólu zacisnąłem moje uda najbardziej jak mogłem. Nie mogę się tak dać pierdolić przez byle jaką alfę! Do tego miejsca ma prawo tylko Kirishima! -nadal się opierasz? Nie wystarczy ci już atrakcji? Może jesteś masochistą? Hmm-zaśmiał się i siłą rozłożył moje nogi. Zacząłem się wiercić mimo ogromnego bólu. Alfa otworzył prezerwatywę i mimo moich protestów jednym ruchem we mnie wszedł. Cały czas go próbowałem odepchnąć nogami, jednak już po chwili mocno je trzymał, a ja zalałem się łzami.-to trzeba uwiecznić- zaśmiał się biorąc swój telefon odwróciłem wzrok i głowę. Mocno złapał za twarz i zaczął się ruszać we mnie. Zrobił mi kilka zdjęć, a ja przestałem się już opierać...nie miałem na to siły...pieprzył mnie grzebiąc w telefonie.... -jak myślisz spodobają się twojemu pieskowi?-mruknął pokazując mi telefon i wysłane zdjęcia do Ei..
***
Zostałem zgwałcony...brutalnie...wszystko mnie boli. Minęło kilka dni...on przychodził do mnie codziennie.. leżałem tak jak po ostatnim razie mnie zostawił. Na szczęście jebany alfa odpiął moje ręce więc mogłem odetchnąć. Niestety nie miałem siły wstać, nagle usłyszałem jak drzwi się uchylają od razu przeszedł mnie dreszcz, a sam zacisnąłem swoje uda wrogo patrząc na drzwi. Odetchnąłem cicho gdy zobaczyłem omegę.
-s...spokojnie...-mruknął podchodząc do mnie z tacą z parującym posiłkiem. Ta omega jest debilem!? Czy kurwa co!? Jest w ciąży więc po chuj do mnie przychodzi!?
-s..p..iepsz..aj-pisnąłem. Chłopak odłożył na podłogę tace i zaczął zbierać z podłogi moje ubrania.
-...on wie...że tu jestem-powiedział cicho-mam ci...się pomóc ubrać...-podszedł do mnie i powoli mnie ubrał w moje już szmaty. Zauważyłem, że ma podbite oko i taką samą obrożę jak ja-....dasz rade usiąść?-gdy pokręciłem głową on wziął do rąk miskę w której jak się okazało była owsianka, podsunął mi ją pod usta-...jedz...to tylko owsianka...moje śniadanie-uśmiecha się.....on oddaje mi swoje śniadanie?
-n...
-nic nie mów...jedz-podsunął mi łyżkę pod usta-póki go nie ma w domu...-odetchnąłem i wziąłem do ust posiłek-nie jadłeś nic bardzo długo..-mruknął karmiąc mnie.
-..jesteś...w ciąży-mruknąłem przełykając gorący posiłek
-..spokojnie...-uśmiechnął się do mnie-byłem grzeczny dostanę dokładkę
-...dlaczego jesteś z takim chujem-ledwo warknąłem patrząc się na niego, ten cicho westchnął i odwrócił się do mnie plecami podnosząc lekko obroże.
-...jestem jego własnością-mruknął pokazując oznaczenie
-...c...co ty...pierdolisz..-mimo dużego bólu podniosłem się i na niego spojrzałem, gdy znowu się do mnie odwrócił-...oznaczenie to...znak miłości...a...nie niewoli-warknąłem na niego ostro
-...n..nie mogę się mu sprzeciwić...d...dla dobra naszego dziecka...
-jakiego...kurwa dobra!?...-warknąłem jednak przez zdarte gardło zacząłem głośno kaszleć. On szybko podał mi wody. Milczał już podając mi kolejną łyżkę z jedzeniem. Siedzieliśmy tak w ciszy do póki nie zjadłem wszystkiego
-muszę iść zobaczyć...co z twoimi dziećmi...-mruknął chciałem się już odezwać ale ten mnie wyprzedził-...ze mną są bezpieczne
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro