Part 3
//Perspektywa Sugi //
Czekałem na Jimina w łazience. Po chwili jednak zacząłem się niepokoić bo nie przychodził. Wyszedłem owinięty w ręcznik. Zacząłem go szukać po dormie. Niestety nigdzie go nie było. Jego buty też zniknęły. Zauważyłem telefon leżący na ziemi. Podniosłem go i przeczytałem ostatnią wiadomość. Zamurowało mnie. Bałem się że Park sobie coś zrobi. On był taki... uczuciowy. Łzy napłynęły mi do oczu. Zadzwoniłem do szefa i poinformowałem go o zniknięciu Chim Chim'a. Rozłączył się mówiąc, że już wysyła ludzi by go znaleźli. Odłożyłem telefon i poszedłem się ubrać.
- Gdzie jesteś Jimin? Gdzie jesteś? - Powiedziałem po drodzę sam do siebie. W pokoju smutno popatrzyłem na łóżko. Martwiłem się o tego idiotę. Bardzo. Ubrałem sie w rurki i za dużą bluzę. Zacząłem sprzątać nasze rzeczy niecierpliwie czekając aż producent zadzwoni. Kiedy rozległ się dzwonek pędem znalazłem się obok telefonu.
- Hallo? - Powiedziałem wprost do słuchawki.
- Znaleźliśmy go... jednak nie mamy dobrych wieści.
- Jak to?! Co sie stało?! Co mu jest?!
- Jest w szpitalu. Zaraz się wszystkiego dowiemy.
- Szpitalu?! Gdzie?! - Gdy usłyszałem adres od razu rzuciłem się w stronę samochodu, którym już po chwili jechałem do mojego skarba. - Trzymaj się Jimiś. - Powiedziałem sam do siebie. Budynek był w miarę daleko ale po chwili byłem już na miejscu. Wybiegłem z samochodu i przedarłem sie przez tłum fanek i paparazzi. Czy oni zawsze muszą wszystko utrudniać? To przez nich ta cała sytuacja. Wbiegłem do sali i zobaczyłem go. Całego w siniakach i ranach. Podbiegłem szybko do łóżka i padłem na kolana obok tak by mieć twarzy na wysokości jego twarzy.Był na szczęście przytomny.
- Co mu jest? - Zapytałem cicho i złapałem jego dłoń. Patrzyłem mu w oczy.
- Miał ogromnego farta. Kierowca wyhamował na tyle że obyło się bez szfanku nie licząc licznych ran i siniaków. - Powiedział lekarz stojący obok łóżka. Odetchnąłem z ulga. - Jednak teraz powinien wziąść tydzień wolnego aby odpocząć i się nie przemęczać. - Dodał po czym wyszedł. Pocałowałem go delikatnie ale namiętnie w usta. Po chwili jednak usłyszałem chrzakanie producenta.
- Musimy pojechać do firmy i podpisać papiery że nie będziecie już razem albo wlatujecie. - Powiedział oschle. Nie lubiłem tego dupka. - Daję wam dziesięć minut na nacieszenie się sobą i przygotowanie do wyjścia ze szpitala. Ja idę załatwić wypis. - I tak po prostu wyszedł . Popatrzyłem na Jimina a on na mnie. Oboje byliśmy załamani. Chciałem go jakoś pocieszyć ale jak?
- Spokojnie. Nie martw się. Dalej będziemy razem w pokoju i zespole. Obiecaj mi, że nigdy więcej nie będziesz próbował... no...się zabić. Nie chcę cię stracić. - Powiedziałem patrząc mu w oczy. Bardzo mi na nim zależy. Bardzo mi na nim zależało. Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez niego. Kiedy kiwnął głową namiętnie go pocałowałem. Czułem, że płacze. Nie zamierzałem przerywać naszego prawdopodobnie ostatniego pocałunku. Sam ledwo hamowałem łzy. Czułem się okropnie. Nie mogłem nic zrobić z tą sytuacją. To był koniec najlepszego związku w moim życiu. Niestety musiałem oddalić moje usta od jego warg. Położyłem dłoń na jego policzku i kciukiem starałem jego łzę. Uśmiechnąłem się słabo aby pokazać że damy radę. Jimin wstał z łóżka a nastepnie mocno mnie przytulił. Pocałowałem go w czoło.
- Jakoś to będzie. - Wyszeptałem mu na uch i zacząłem głaskać po plecach. Po chwili musieliśmy już iść. Złapałem go za rękę i splotłem nasze palce. - Już. Spokojnie nie płacz. Musimy iść. Pokaż że jesteś silny. Pamietaj, że cię kocham. - Czułem że mówię to po raz ostatni.
- Też cię kocham Yoongi. I to bardzo. - Kiedy usłyszałem te słowa mocniej ścisnąłem dłoń na tej jego i wyszliśmy z pokoju a nastepnie ze szpitala. Paparazzi i fani nas otoczyli. Zaczęli wypytywać czy te zdjecia to prawda. Nagle producent zaczął kłamać. Nerwica mnie brała jak słyszałem co mówił.
- Nie. Nie są razem. Nigdy nie byli. To tylko kampania reklamowa na nowy album. Spokojnie. Żadna gejo.... - nie wytrzymałem wybuchłem. Przerwałem mu wpół słowie.
- Tak! Jesteśmy razem. A raczej byliśmy. Wielkie korporacje nie uznają miłości więc musimy iść podpisać umowę o tym że więcej nie będziemy razem. Przepraszamy za to ogromne zamieszanie. Kochamy naszych fanów i dla nich podpiszemy tą umowe. - Powiedziałem. Nie mieli pytań. Wszyscy zamilkli. Dali nam przejść. Weszliśmy do samochodu. Nie puszczaliśmy naszych dłoni. Wysiedliśmy pod firmą. Na szczęście nikogo tam nie było. Spokojnie poszliśmy na naszą najgorszą rozmowę w życiu. Weszliśmy do ogromnej sali konferencyjnej. Pod nasze nosy została podsunięta umowa. Była cienka. Miała tylko jedną strone. Przeczytałem ją z uwagą. Wiedziałem że teraz już nawet praktycznie nie będziemy się już widywać. Niestety z ogromnym smutkiem oboje podpisaliśmy umowę. Producent z uśmiechem wyszedł z budynku a my za nim. Powiedział, że musi nas rozdzielić bo w końcu nie możemy być razem w pokoju. Mocno trzymałem dłoń Jimina prawdopodobnie po raz ostatni. Nagle wpadłem na producenta i usłyszałem głośne krzyki. Podniosłem głowę i zobaczyłem cały tłum ludzi. To byli nasi fani. Mieli banery na których byłem ja i Park. Czy oni...czy oni chcieli nam pomóc? Na przodzie wszystkich stali nasi przyjaciele. Jin, Rap Monster, Kookie, J-Hope i nawet V. Stali i krzyczeli z wszystkimi. Mocno przytuliłem Jimina do siebie i głaskałem go po głowie. Biedny. Popłakał się. W sumie nie dziwię się. Wszyscy chcieli nam pomóc. Skandowali że chcą naszego szczęścia, że miłość jest piękna i nie powinni nam jej zabraniać. Nagle producent podniósł papier. Już myślałem, że się wydrze, że już za późno, ale on nagle rozdarł go na strzępy. Sam nie wytrzymałem i się popłakałem. Nasi przyjaciele przybiegli i nas przytulili. Szczerze to kiedyś się bałem, że nas nie zaakceptują. A oni co? Oni nam pomogli. Nakręcili akcje żebyśmy mogli zostać razem. Byłem im tak wdzięczny. Mocno przytuliłem do siebie Jimina. Kiedy nasi przyjaciele odkleili się od nas zaczęli skandować wraz z tłumem " Gorzko! Gorzko! Gorzko!" Szybkim ruchem połączyłem moje wargi z ustami Chim Chim'a. Ludzie dookoła wiwatowali i klaskali. Ciesze się, że całą ta historia się skończyła. A teraz co? Teraz zbliża się nasza czwarta rocznica. Dalej jesteśmy szczęśliwi a tamte trudne chwilę są już tylko wspomnieniami.
.........The end.........
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro