Rozdział 21(Epilog)
Luna POV.
No jak tam archaniele Micha... To znaczy archaniele lucyferze i Michaelu szatanie??
-Coś ty zrobiła!-zawołał Lucyfer
-Ja nic. Tylko Anastazja lekko źle wymówiła zaklęcie w końcu to jej pierwszy raz. Tylko ona może was odczarować.-rzekłam ze spokojem.
Chłopacy jeszcze na mnie pokrzyczeli, lecz przerwał nam ogromny i przerażający krzyk. Pełen bólu i cierpienia. Po chwili zrozumiałam, że to była moja córka. Szybko podbiegłam do niej, a ona już całkowicie rozbudzona trzymała za rękę tego... Jak mu tam było? Clofis... Cledik... a już wiem Cedrik! Nie ważne. Mężczyzna był cały we krwi. Nie mogłam nic zrobić. Ten jeszcze tylko szepnął coś, ona mu odpowiedziała, pocałowali się i wilkołak odszedł na tamten świat...
Anastazja POV.
15 min. Wcześniej
Obudziłam się i stanęłam na nogi. Oprócz tępego pulsowania w głębi czaszki nic mi nie było. Postanowiłam zajrzeć do Cedrika. Ostatnio go trochę zaniedbałam. Zapukałam do drzwi, a ten nie odpowiadał gdy chwilę to trwało otworzyłam drewnianą powłokę i zauwarzyłam jakąś postać w czarnej pelerynie w kapturze. W ręku trzymał miecz ubrudzony krwią. Krwią Cedrika. Gdy tajemniczy jegomość mnie zobaczył szybko wyskoczył przez okno. Ja tymczasem podbiegłam do chłopaka...
-Ana...-zaczął cicho.
-Nie, oszczędzaj siły, nic nie mów! Nie zostawisz mnie tu samej!-w tej chwili na zewnątrz wydostało się uczucie, które tłumiłam w sobie od pierwszego spotkania. Zrozumiałam, że jest dla mnie więcej niż przyjacielem. Znacznie więcej...
-Ana... Kocham Cię... -powiedział łamiącym się głosem. Zakasłał krwią i kontynuował- zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Mam do ciebie prośbę...
-Jaką?-zapytałam
-Nie zapomnij o mnie...-wpił się w moje usta resztką swoich sił.-wołają mnie, nie rozpaczaj za mną... Będę cię pilnował tam z góry...
Po tych słowach osunął się w moje ramiona i odszedł na zawsze. Wpadłam w niekontrolowany szloch, który z każdą chwilą przeradzał się w złość. Skupiłam całe swoje siły, aby przesłać komunikat pewniej osobie, osobie, która według mojej wizji śmiała się ze mnie...
~Strzesz się Karenie. Nadchodzę.-rozpłynęłam się w cieniu...
***
Koniec części 1
Mam nadzieję, że chistoria się podobała i, że nie zjebałam zakończenia tak bardzo jak mi się wydaje. Cuż. To koniec, drogi kres... W przyszłości pojawią się inne części, ale za zadanie biorę sobie transformersy...
A więc po raz ostatni. Pa.
Magda:/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro