Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21(Epilog)

Luna POV.

No jak tam archaniele Micha... To znaczy archaniele lucyferze i Michaelu szatanie??

-Coś ty zrobiła!-zawołał Lucyfer

-Ja nic. Tylko Anastazja lekko źle wymówiła zaklęcie w końcu to jej pierwszy raz. Tylko ona może was odczarować.-rzekłam ze spokojem.

Chłopacy jeszcze na mnie pokrzyczeli, lecz przerwał nam ogromny i przerażający krzyk. Pełen bólu i cierpienia. Po chwili zrozumiałam, że to była moja córka. Szybko podbiegłam do niej, a ona już całkowicie rozbudzona trzymała za rękę tego... Jak mu tam było? Clofis... Cledik... a już wiem Cedrik! Nie ważne. Mężczyzna był cały we krwi. Nie mogłam nic zrobić. Ten jeszcze tylko szepnął coś, ona mu odpowiedziała, pocałowali się i wilkołak odszedł na tamten świat...

Anastazja POV.

15 min. Wcześniej

Obudziłam się i stanęłam na nogi. Oprócz tępego pulsowania w głębi czaszki nic mi nie było. Postanowiłam zajrzeć do Cedrika. Ostatnio go trochę zaniedbałam. Zapukałam do drzwi, a ten nie odpowiadał gdy chwilę to trwało otworzyłam drewnianą powłokę i zauwarzyłam jakąś postać w czarnej pelerynie w kapturze. W ręku trzymał miecz ubrudzony krwią. Krwią Cedrika. Gdy tajemniczy jegomość mnie zobaczył szybko wyskoczył przez okno. Ja tymczasem podbiegłam do chłopaka...

-Ana...-zaczął cicho.

-Nie, oszczędzaj siły, nic nie mów! Nie zostawisz mnie tu samej!-w tej chwili na zewnątrz wydostało się uczucie, które tłumiłam w sobie od pierwszego spotkania. Zrozumiałam, że jest dla mnie więcej niż przyjacielem. Znacznie więcej...

-Ana... Kocham Cię... -powiedział łamiącym się głosem. Zakasłał krwią i kontynuował- zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Mam do ciebie prośbę...

-Jaką?-zapytałam

-Nie zapomnij o mnie...-wpił się w moje usta resztką swoich sił.-wołają mnie, nie rozpaczaj za mną... Będę cię pilnował tam z góry...

Po tych słowach osunął się w moje ramiona i odszedł na zawsze. Wpadłam w niekontrolowany szloch, który z każdą chwilą przeradzał się w złość. Skupiłam całe swoje siły, aby przesłać komunikat pewniej osobie, osobie, która według mojej wizji śmiała się ze mnie...

~Strzesz się Karenie. Nadchodzę.-rozpłynęłam się w cieniu...

***

Koniec części 1

Mam nadzieję, że chistoria się podobała i, że nie zjebałam zakończenia tak bardzo jak mi się wydaje. Cuż. To koniec, drogi kres... W przyszłości pojawią się inne części, ale za zadanie biorę sobie transformersy...

A więc po raz ostatni. Pa.

Magda:/


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro